~25~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Odepchnęłam chłopaka i złapałam dziewczynę za rękę. Ją wepchnęłam do łazienki i kazałam siedzieć cicho, a ja sama wybiegłam z mieszkania.

- Jestem idiotką, że ją tam zostawiłam - powiedziałam biegnąc za budynek. Upewniłam się czy nikt mnie nie widzi i transformowałam się. Wskoczyłam na dach, a potem wleciałam do mieszkania rozbitym oknem. Zakumizowany podchodził do drzwi łazienki. Sięgał już do klamki jednak ja swoim jojo odciągnęłam go z tamtego miejsca i wyrzuciłam z domu przez okno (mam takie XD jak to pisze). Weszłam do łazienki. Dziewczyna stała tam w gotowości trzymając w ręku patelnię. Nie wiedziałam skąd ona wytrzasnęła patelnię, ale nie miałam czasu się tym zajmować - spokojnie Kagami, możesz odłożyć broń.

- A, no dobra - powiedziała odkładając patelnię obok umywalki.

- Wszystko w porządku? - zapytałam podchodząc do niej.

- Ze mną tak - odpowiedziała - tylko nie wiem co z Marinette. Boję się o nią.

- Napewno da sobie radę - uśmiechnęłam sie i położyłam jej rękę na ramieniu - najlepiej zostań tutaj - poleciłam, a ona przytaknęła. Zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę gdzie poleciał złoczyńca. Ukryłam sie na jednym z dachów. Zaczął podchodzić do jakiejś dziewczyny. Pocałował ją w policzek, a ta zaczęła biec w jakimś kierunku.

- Ten gość jest nienormalny - odskoczyłam przerażona gdy usłyszałam głos partnera obok siebie - witaj kropeczko.

- Mógłbyś mnie nie straszyć? - zapytałam i przywitałam się.

- Ty wczoraj przestraszyłaś mnie - uśmiechnął się szarmancko jednak chwilę potem znów popatrzył na Lukę - jakie ma moce?

- Tego do końca nie wiem - powiedziała i wstałam bo chłopak nas zauważył i szedł w naszą stronę. Nagle skoczył i wylądował na tym samym dachu co my.

- Jestem Nachalny - przedstawił się zakumizowany.

- To wiemy, co więcej? - skrzyżował ręce kot.

- Ty nie bądź taki dowcipny - odpowiedział mu - zaraz zobaczymy kto się będzie śmiał - biegł w stronę mojego partnera. Szybko zareagowałam i odepchnęłam biegnącego co skutkowało zleceniem w dół. W ostatniej chwili zarzuciłam jojo o lampę i nie uderzyłam o ziemię. Zakumizowany jednak nie zdążył zrobić nic. Był wściekły jednak szybko się uspokoił. Mrugnął do mnie i z szarmanckim uśmiechem podchodził do mnie. Nie mogłam się ruszyć. Wziął mnie za rękę i prawie ją pocałował, ale na szczęście kot walną go swoim kicikijem i gdzieś go odrzuciło.

- Nic ci nie jest biedronko? - zapytał z troską.

- Nie tylko nie mogę się ruszyć - odpowiedziałam. Mogłam jednak ruszać ręką. Zaczęłam poruszać tą kończyną inne części ciała i znów mogłam normalnie sie poruszać - czyli, że może rozkochiwać dziewczyny, tylko że co dalej.

- Ja ci pokażę co dalej - pstrykną palcami, a za nim stała gromada kobiet w różnym wieku.

Zaczeliśmy walczyć z gromadą jednak nie dawaliśmy rady.

- Kocie, dasz sobie chwilę rade sam? - zapytałam gdy byliśmy centralnie obom siebie.

- Tak, potrzebujemy ludzi - odpowiedział, a ja ukradkiem pobiegłam w stronę domu. Wskoczyłam przez balkon i rozejrzałam się czy nikogo w nim nie było. Wzięłam szkatułkę i wyjełam miraculum lisa. Niestety było to zdecydowanie za mało, a Chloe nie mogłam zaufać ze względu na list, który przeczytałam. Pomyślałam przez chwilę. Wzięłam jeszcze miraculum smoka, konia i małpy. Ukryłam szkatułkę i zbiegłam na dół.

- Kagami? - zawołałam wchodząc do łazienki.

- Tak?

- Musisz nam pomóc -powiedziałam wyjmując pudełeczko z miraculum smoka - dasz mi słowo, że jak nam pomożesz to oddasz miraculum?

- Możesz na mnie liczyć biedronko - szczęśliwa przyjeła miraculum.

- Pomóż proszę czarnemu kotu, powinien być przy parku - oznajmiłam - przekaż mu, że idę jeszcze po innych - ona przytaknęła i wyleciała przez rozbite okno. Ja natomiast wyszłam przez piekarnię i pobiegłam w poszukiwaniu Alyi i kogoś kto wziąłby miraculum nałpy i konia. Zauważyłam Alyę w parku w krzakach jak nagrywa całą akcję. Wstchnęłam cicho i ruszyłam w jej stronę. Kucnęłam przy niej i stuknęłam ją w ramię. Ona przestała nagrywać i przywitała się.

- Musisz nam pomóc Alya - rzekłam wyjmując jej miraculum. Bez zbędnych pogaduszek dałam jej pudełeczko - pomóż im proszę, a ja poszukam jeszcze jednej osoby - przytaknęła mi na to i pobiegła w stronę akcji. Ja natomiast musiałam wymyślić kto może przyjąć miraculum konia i małpy. Najbardziej potrzebowałam w tym momencie chłopaków

~Narrator~

- Witaj Rena - przywitał się kot odpychając kolejne dziewczyny. Lisia nohaterka nie mogła odpowiedzieć, ponieważ przerwał jej zakumizowany Luka.

- Stop - krzyknął Luka, a dziewczyny przestały. Ich oczy były białe i miały dziwne znaki w różnych miejscach - oddaj swoje miraculum kocie to oszczędze resztę.

- Zjadłbym croissanta.

- W sumie to ja też - rozmarzyła się Alya.

- Wy gadacie teraz o takich rzeczach? - skrzyżowała ręce Kagami.

- Nie lubisz rogalików? - zapytał kot.

- Lubię, ale to chyba nie najlepszy moment na takie sprawy.

- Każdy moment jest dobry, żeby rozmawiać o jedzeniu - wyszczerzył zęby kot.

- Dość - krzyknął Luka. Kot przez te zamieszanie chciał się przyjrzeć gdzie może być akuma. Po chwili jednak zauważył, że chłopak ma cały czas zaciśniętą dłoń - skoro mnie tak lekceważysz to będziemy się bawić inaczej - uśmiechnął się, a za nim pojawiła sie biedronka i dwóch innych bohaterów.

- Dziewczyny nie możecie patrzeć mu w oczy - krzyknęła biedronka.

Zaakumizowany pstryknął palcami i coś szepnął do siebie. Gramada nachalnego znów zaczęła wszystkich atakować jednak zostawiały w spokoju biedronkę. Ona korzystając z tego, że był odwrócony plecami zaczęła do niego biec. Chłopak jednak miał plan. Szybko się odwrócił i mrugną do niej. Bohaterka nie mogła sie ruszyć. Kot rzucił się jej na ratunek jednak tym razem nie zdążył. Nachalny pocałował ją w rękę. Na miejscu pocałunku pojawił się dziwny znak. Otworzyła oczy. Były białe. Tak jak u innych. Wszyscy byli przerażeni.

- Zdobądź jego pierścień - powiedział chłopak wskazując na kota. Reszta armii odsuneła się i zaczeła atakować innych bohaterów. Czarny kot wskoczył na budynek i zaczął biec, a biedronka za nim. Nagle zatrzymał się.

- Biedronko ja nie chcę z tobą walczyć - powiedział.

- Ale ja muszę - odpowiedziała stanowczo -dlaczego ja już nic nie znaczę. Nienawidzę siebie.

- Co? - kot najwyraźniej był zdziwiony tym co powiedziała - cały Paryż cię uwielbia, a ja...

- A ty? - stanęła jakby czekała na wyrok śmierci - przestałeś.

- Wcale, że nie - zacisnął pięści - moja miłość do ciebie wciąż rośnie.

- Na normalną mnie byś tak nie spojrzał - z jej oczu zaczęły spływać łzy.

- Co? - kot powtórzył pytanie - jesteś najcudowniejszą osobą jaką spotkałem - podszedł do niej bliżej.

- Skąd możesz wiedzieć kim jestem?

- Mam swoje sposoby - ich twarze się prawie stykały - Marinette.

Złączył ich usta w pocałunku. Ona to odwzajemniła. Jednak za dużo się działo, żeby pojeła co właśnie powiedział.

☆☆☆
Ah dzieje się. W ogóle to się dziwie że mam tyle weny naprawdę. Dziękuję wam bardzo za miłe komentarze i te 600 gwiazdek kocham was mocniutko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro