10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

      -Cassie, zaraz u ciebie będę!- powiedział przez telefon podekscytowany Charles- mam wiele ciekawych informacji na temat naszego  Jamesa.
-Świetnie, czekam na ciebie- odpowiedziała zdenerwowana Cassandra.
     Była ciekawa, co takiego zdołał dowiedzieć się Charles.
     W gruncie rzeczy chciała usłyszeć same pozytywy na temat swojego chłopaka, jednak po tonie głosu kolegi, zdała sobie sprawę, że to raczej niemożliwe. Charles był o nią zazdrosny, więc gdyby miał na jego temat dobre wieści, nie byłby aż tak zadowolony.
      Charles był u niej 10 minut potem.
Matka Cassandry zmierzyła go niezadowolonym spojrzeniem. Będzie się musiała później tłumaczyć, że to tylko znajomy, chociaż teraz miała na to wyjebane. Istotniejsze rzeczy chodziły jej po głowie.
-Napijesz się czegoś?- zapytała, kiedy Charles z nieukrywaną ciekawością rozglądał się po przedpokoju.
-Herbaty- powiedział, co zirytowało dziewczynę. Miała nadzieję, że od razu przejdą do sedna.
     Po chwili postawiła na szafce przy łóżku parujący kubek i zapytała nagląco:
-Powiesz mi w końcu, czego się dowiedziałeś?
-Pamiętasz Charlotte?- odpowiedział pytaniem na pytanie chłopak.
-Tę dziewczynę, którą James chciał niby uprowadzić?
-Właśnie o nią chodzi. Rozmawiałem z nią przez telefon.
       Cassie zetknęła na Charlesa zaskoczona.
-Skąd masz jej numer?- spytała.
-Podali mi go ludzie z klasy Jamesa. Pomyślałem, że od niej wyciągnę najwięcej informacji, ponieważ w internecie nic o nim nie ma- wzruszył ramionami, biorąc łyk napoju.
-Bardzo dobry pomysł. Co ci powiedziała?- zaciekawiła się dziewczyna.
-Przede wszystkim, potwierdziła plotki na temat tego, że James chciał ją porwać.
       Cassie pokręciła zdecydowanie głową.
-Niemożliwe.
-Właśnie tak było. Podobno na początku James był dla niej bardzo miły, fundował jej przeróżne atrakcje, wydawał się o nią troszczyć i powtarzał jej, jak bardzo ją kocha. Ale z czasem zaczął być w stosunku do niej agresywny, wręcz niebezpieczny. Raz, kiedy był naćpany, omal jej nie zabił. Ale mimo to, Charlotte nie mogła go zostawić, bo wciąż była w nim mocno  zakochana. Lecz pewnego dnia, kiedy się na coś nie zgodziła, zaprotestowała, James wpadł w szał i powiedział, że ma już jej dość, po czym zaciągnął ją do samochodu i mówił, że wywiezie w jakieś miejsce. Na szczęście sytuacją  zainteresował się przypadkowy świadek i Charlotte zdążyła uciec. Potem kiedy był przesłuchiwany na policji, powiedział, że to nie on i dziewczynie coś musiało się pomylić. Uwierzyli.
-Mam ci uwierzyć?- parsknęła Cassie po chwili ciszy- czy ty siebie słyszysz? Ta historia to jedna wielka ściema, pewnie ta cała Charlotte wymyśliła ją na poczekaniu, kiedy spierdoliła ze szkoły bo wyciekły jej nudesy. Albo jest wciąż zazdrosna o swojego ex. Nie wiadomo, jaki był powód ich zerwania, ale na pewno nie taki.
-James naprawdę jest do tego zdolny. Znęca się nad tobą. Nie mów teraz, że to aniołek.
      Dziewczyna parsknęła śmiechem.
-Chciałam jakiś normalnych dowodów. Niestety w tę bajkę wierzą chyba tylko całkiem naiwni.
-W takim razie ja już bardziej nie jestem w stanie ci pomóc- zdenerwował się Charles- prosisz mnie o pomoc, a potem wyśmiewasz. Nie zdajesz sobie sprawy, w jakie kłopoty się wpakowałaś, Cass. Ale dobrze, teraz sama sobie radź.
-W porządku- warknęła Cassandra- nie błagałam cię o pomoc, sam chciałeś pomóc, ja się tylko zwierzyłam. Teraz możesz sobie iść, bo moja cierpliwość się skończyła. Rozumiem, że jesteś o mnie  zazdrosny, ale mógłbyś bardziej się postarać, próbując zniechęcić mnie do Jamesa.
    Charles posłusznie wstał i z wściekłą miną wyszedł z jej domu.
     "Kurwa- pomyślała dziewczyna- jednak z nim nigdy się nie dogadam,co za irytujący typ".
     Poszła napić się wody, by odreagować wizytę swojego kolegi i zauważyła, że matka gdzieś wyszła. To dobrze, mogła sobie spokojnie odpocząć, a ta pewnie od razu zaczęłaby wymyślać dla niej jakieś zajęcie.
     Nie było jej to jednak pisane, bo kiedy rzuciła się na łóżko, usłyszała donośny dzwonek do drzwi jej  mieszkania.
    Niechętnie wstała i poszła otworzyć, zastanawiając się, kogo do niej sprowadza. Zwykle była to Kylie, ale teraz było to niemożliwe...Na myśl o niej serce ścisnął jej ból. Tak bardzo tęskniła za przyjaciółką...
   Kiedy uchyliła drzwi, mocno się zdziwiła. Stał przed nią James, w swojej własnej, niezwykle sexownej i nieco groźnej osobie.
-Co ty tu...-zaczęła, ale James gwałtownie złapał ją za szyję i jednym ruchem przycisnął do ściany.
-CO  ZA SKURWYSYN BYŁ U CIEBIE W DOMU???- ryknął, mocniej ściskając jej szyję jedną ręką.
     Cassandra była przerażona, czuła, że zaraz się udusi, jednak nie mogła nic zrobić. Mimo, że miała wolne ręce, była za słaba, by odepchnąć od siebie agresywnego chłopaka. Starała się wywinąć, ale bad boy trzymał za mocno.
     Ten na sekundę poluzował uścisk, więc zaczęła szybko łapać powietrze w płuca i po chwili łamiącym się głosem powiedziała:
-To był Charles, kolega z klasy, po prostu rozmawialiśmy.
      Ze strachem wpatrywała się w czarne, wściekłe oczy swojego chłopaka. Nie wyjdzie z tej sytuacji tak łatwo...
-Myślisz, że ci uwierzę, szmato?- kopnął ją lekko, tak, że się zatoczyła, a jej twarz wykrzwił grymas bólu- chciałem złożyć ci miłą wizytę, ale zobaczyłem tego pizdowatego chłoptasia wychodzącego z twojego domu. Pieprzyliście się?
-Co? Nie!- zaszlochała Cassie- tylko rozmawialiśmy, przysięgam!
     Poczuła silne uderzenie prosto w policzek.
-Za kłamstwa się płaci, dziwko- warknął- jeśli myślisz, że ci to wybaczę, to jesteś naiwna. Nie sądziłem, że taka grzeczna dziewczynka jak ty może mnie zdradzić. Ale widocznie uwielbiasz się ruchać z każdym byle jakim chujem. Ja ci nie wystarczam, dziwko?
-Nie rób mi nic- błagała Cassandra- zrobię co zechcesz, tylko mnie zostaw. Nie zdradziła bym cię, James, przecież wie...
      Zatkał jej usta dłonią.
-Nie mogę już słuchać tych bredni- szybkim ruchem wyciągnął z kieszeni błyszczący, srebrny nóż i przyłożył jej go do szyi- teraz pójdziesz ze mną, ale jeśli krzykniesz lub zrobisz cokolwiek, co mi się nie spodoba, zabiję cię na miejscu. Rozumiesz, tępa dziwko?
     Cassandra ze łzami w oczach pokiwała głową. Na drżących nogach ruszyła za Jamesem, rozpaczliwie szukając sposobu na ratunek. Wiedziała jednak, że  nic nie wymyśli.
Była bez szans.
    James zaprowadził ją pod swój dom i otworzył samochód.
-Wsiadaj- rzucił, a ona przez chwilę się opierała- wsiadaj mówię!- pchnął ją do środka, po czym wyjął ze schowka sznur i mocno związał ręce.
-Teraz mi nie uciekniesz- stwierdził z zadowoleniem- lepiej się nie odzywaj, bo będę zmuszony cię uśpić. I nie próbuj się uwolnić.
      Usiadł za kierownicą i zaczął jechać.
-Zabiorę cię gdzieś, gdzie nigdy nie będziesz się nudzić- oznajmił, a Cassie w lusterku zobaczyła jego złośliwy uśmiech.
     Właśnie została porwana.
    

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro