Na tropie || Riren/Ereri

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z góry ostrzegam, że pisałam to na rozluźnienie, toteż możecie tu znaleźć czarne odmęty głębi mojego (często) chorego umysłu ^^

Błędów być nie powinno, tylko zgubiłam gdzieś jedno "zmrużył", niech jakaś dobra duszyczka mi to wytknie <3

- Ej, widzicie? - podekscytowany szept dotarł do uszu kadetów ze sto czwartego korpusu treningowego. Sześć par oczu uktwiło w nim swoje zaciekawione spojrzenia, a na twarze ich właścicieli wpłynął grymas niezrozumienia.

- Nie, jesteśmy ślepi - mruknęła zgryźliwie Ymir, ani na chwilę nie odklejając się od małej blondynki.

- Chodzi o Erena! - zawołał głośnym szeptem, a w jego oczach malowała się ekscytacja podobna do tej na twarzy Hanji, gdy zaciąga się zapachem tytana. Kadeci niczym surykatki obrócili się w stronę szatyna, który stał blisko wejścia do stołówki pogrążony w rozmowie z Zoe. Kobieta żywo gestykulowała, a chłopak tylko nieco zażenowany kiwał głową, przybierając niezręczny uśmiech, który mówił: "zabierzcie ode mnie tę wariatkę."

- Co z nim nie tak? - spytał Armin, marszcząc brwi. Przyjrzał się dokładnie przyjacielowi, ale nie zauważył nic dziwnego w postawie szatyna. Ot, każdy królik doświadczalny by się tak przecież zachowywał.

- Serio nie widzicie? - Jean spojrzał na nich z miną kury opiekującej się nieposłusznym kurczątkiem. Jak on tyle wytrzymał z takimi ułomami? - Przyjrzyjcie się jego szyi.

Przyjaciele posłusznie zmrużyli oczy, by lepiej widzieć, a następnie po kolei prostowali się z zaskoczeniem, niczym sowa, gdy zobaczy tańczącego Connie'go.

- Co? Co? Co? - pytał wspomniany krewny małpy, rozglądając się z niecierpliwością.

- To nie szyja, tylko obojczyk, Jean - rzekł naukowo Armin, podnosząc jeden palec do góry.

- Jeden chuj - mruknął Kirschtein zbyt zainteresowany swoim nowym odkryciem, by przejmować się takimi szczegółami.

- Przecież mówię, że obojczyk, a nie...

- Co? Gdzie? Jak? - Connie nadal kontynuował swoją serenadę, podobną raczej do skrzeku żaby.

- Eren ma malinkę - uśmiechnął się diabelsko, a kilka osób gwałtownie wciągnęło powietrze. Powiedziane na głos zdawało się jakoś bardziej prawdziwe od tego, co widzieli.

- A to znaczy, że ma dziewczynę - pisnęła wesoło Sasha, opluwając przy okazji przyjaciół przeżuwanym jedzeniem.

- Mikasa, wiesz coś o tym? - Connie poruszył zabawnie brwiami, które na szczęście nie były zgolone tak jak jego głowa, i nachylił się w jej stronę, co automatycznie zrobiła też reszta kadetów.

Dziewczyna odwróciła wzrok i fuknęła coś pod nosem. Jej mina wyglądała na raczej niezbyt szczęśliwą. Arlert pokręcił głową, dawając znak przyjaciołom, żeby odpuścili.

- Sashaaa? - Jean odwrócił się w kierunku szatynki, która prawie zachłysnęła się przez to jedzeniem.

- W życiu nie zdradzę moich ziemniaków! - zawołała z pasją i determinacją. Przyjaciele spojrzeli na nią jak na wariatkę, ale wzruszyli ramionami.

- W jej przypadku to dobry argument - mruknął cicho Connie, ale Kirschteina nie zbiło to z tropu, bo już nachylał się w kierunku kolejnej dziewczyny.

- Chri...

Nie zdążył niestety dokończyć tego słowa, bo sekundę później czyjś but przyciskał jego głowę do zimnej posadzki. Po zaledwie chwili był powyginany jak jakiś patyczak i ruszał się panicznie jak żuk przewrócony na plecy.

- Mówiłeś coś, Jean? - Ymir zaakcentowała jego imię, dociskając jego skórę do podłogi. Spojrzała na niego z wrednym uśmiechem, ignorując ciekawskie spojrzenia kierowane w jej stronę.

- Ymir, co ty robisz? - wszystkie oczy odwróciły się w kierunku szatyna, który patrzył się ze zdziwniem i satysfakcją na leżącego Jeana. - Nie to, że każę ci przestać...

- A bo szukamy dziewczyny dla...

Sasha z całej siły przygniotła stopę łysego chłopaka, który pisnął z bólu. Wszyscy posłali mu wściekłe spojrzenia, nawet wstający z podłogi Jean.

- To miała być tajemnica, idioto - Kirschtein trącił go ramieniem, rozdrabniając przy okazji wzrokiem, jak robi to mikser z marchewkami.

- Dziewczyny? Dla kogo? - spytał zaciekawiony chłopak, siadając na swoim miejscu. Taki temat był zdecydowanie ciekawszy niż jakieś tam eksperymenty Hanji na temat rozmnażania tytanów.

- Yyy, dla... - zaczęła nerwowo Sasha, rozgladając się szybko po pomieszczeniu. - kaprala!

Wszystkie wpatrujące się w nią pary oczu zabłysnęły niedowierzeniem, a równo sześć osób powstrzymało się przed głośnym przywaleniem sobie w czoło.

- Dla kaprala? - spytał Eren zdecydowanie bardziej zaskoczony, niż gdy tata kazał mu iść czytać pierdoloną mangę, zamiast pokazać zawartości piwnicy. - Dlaczego?

- Bo... - Jean rozpaczliwie próbował szukać wyjścia z sytuacji. - wczoraj kazał nam mniej niż zwykle biegać?

Ponownie facepalmy rozbrzmiały tylko w ich świadomości.

- Przecież co tydzień mamy nieco luźniejszy trening... - zauważył inteligentnie chłopak i Armin już miał mu przyznać rację i zakończyć ten głupi temat, gdy Connie postanowił się wykazać swoim brakiem mózgu.

- No bo widzieliśmy u niego malinkę!

Wytrzeszu oczu Erena niestety nie dało się do niczego porównać, bo wyjście z orbit byłoby zdecydowanie zbyt łagodnym stwierdzeniem. Jego dłoń wręcz automatycznie poprawiła bluzkę, by przyjaciele nie zobaczyli też wyniku jego upojnej nocy.

- A-ale jak? - spytał z niedowierzeniem i podejrzliwością, gdy pierwszy szok minął. - Przecież on zawsze jest czy to w koszuli, czy mundurze i ma ten swój fular...

- Pod prysznicem nie ma - zauważył błyskotliwie Connie, a tym razem pozostała szóstka nie powstrzymywała się przed głośnymi uderzeniami w czoło, które zwrociły uwagę większości obecnych na stołówce zwiadowców. Jednak nie Erena, który był zbyt skupiony na słowach łysego. Wstał gwałtownie, wpatrując się w nich z przerażonym wyrazem twarzy.

- Podglądaliście kaprala pod prysznicem?! - dopiero po rozbrzmieniu tych słów, uświadomił sobie, że słucha go nie tylko siódemka jego przyjaciół.

- Jaeger - chłodny głos przerwał niezręczną ciszę, która powstała po pytaniu chłopaka. Eren zadrżał, a na jego twarz wpłynął czerowny kolor. - Zechcesz może zostać chwilę po śniadaniu?

- T-tak, sir - drżenie w jego głosie, było wyczuwalne dla wszystkich, jednak nikt już nie śmiał patrzeć w tamtą stronę. Każdy posłusznie wrócił do swojego posiłku, nie podnosząc na nikogo wzroku.

Eren powoli konsumował swoją porcję, zastanawiając się nad dziwną rozmową przyjaciół, którzy przez chwilę patrzyli się na niego współczująco (oczywiście poza Jeanem). O tym, że został sam, zorientował się dopiero, gdy usłyszał znajome kroki kierujące się w jego stronę.

- Oni coś kręcą - mruknął brunet z niezadowoleniem i usiadł na stole obok chłopaka.

- Słyszałeś naszą rozmowę? - spytał niepewnie Eren.

- Tak i musimy być bardziej ostrożni. Nie wiem skąd im przyszło coś takiego do głowy, ale nie mogło przecież powstać znikąd - mruknął chłodno i każdy inny powiedziałby, że obojętnie, ale Eren wyczuł w tej wypowiedzi troskę. Zmarszczył niezadowolony brwi i wbił wzrok w stół.

- Ale o co im mogło chodzić?

- Tego się musimy dowiedzieć, ale na tę chwilę powiedz, co oznacza to "szukanie dziewczyny"?

- Skoro podobno zobaczyli u ciebie malinkę, to pewnie chcą przeprowadzić śledztwo, by dowiedzieć się kto ją zrobił... - rzekł praktycznie bez wahania chłopak, dobrze znając głupie pomysły Jeana. - Tyle, że ja ci nigdy nie zrobiłem malinki... -przyznął, rumieniąc się ogniście.

Levi uśmiechnął się pod nosem na widok zawstydzonego chłopaka, który zawsze go niesamowicie bawił. Miał wielką ochotę teraz do niego podejść i namiętnie pocałować, jednak stołówka nie była do tego odpowiednim miejscem.

- Dołącz się do ich głupiego śledztwa.

- Mam im pomagać?! - zdziwił się chłopak, próbując wyczytać z kobaltowych oczu intencje swojej drugiej połówki.

- Wręcz przeciwnie - tęczówki Levi'a błysnęły niebezpiecznie, a Eren, który przebywając z Ackermannem podszkolił się w dziedzinie logicznego myślenia, już zaczynał rozumieć o co biega. - Masz ich sabotować.

W zielonych tęczówkach pojawiła się determinacja i swego rodzaju podekscytowanie.

- Jak sobie życzysz, kociaku - ukłonił się, jednak ani na chwilę nie przerwał kontaktu wzrokowego z kochankiem. Obaj uwielbiali siebie drażnić.

- Jaeger - Levi zmrużył niebezpiecznie oczy i zbliżył się do pewnego siebie chłopaka. Chwilami żałował, że czasy niewinnych rumieńców i uroczego jąkania się już nie wrócą. - Tak bardzo chcesz żebym wydrapał ci oczy?

Eren zaśmiał się dźwięcznie, co jak zwykle złagodziło irytację Levi'a. Mógłby słuchać jego śmiechu godzinami.

- To była raczej aluzja do zaznaczania terenu, ale jeśli tak bardzo chcesz mnie podrapać... - wymruczał cicho chłopak, zbliżajac się do kaprala i ukazując dorodną malinkę na swoim obojczyku.

- Kiedy ty stałeś się taki bezczelny, szczylu? - przewrócił oczami, jednak gdy jego wzrok zatrzymał się na czerwonym śladzie, doznał olśnienia. W jego głowie już kształował się plan działania.

- Z kim się przystaje, takim się staje - wyszczerzył się chłopak radośnie. Levi uniósł jedną brew, ale skoro szatyn tak bardzo się tego doprasza...

Jednym krokiem pokonał dzielącą ich odległość i docisnął chłopaka do stołu, nachylając się nad nim i dociskając jego krocze kolanem.

- Takiś mądry, Jaeger? - zbliżył usta do ucha Erena i otulił je ciepłym oddechem, na co ten drgnął. - Czyli chyba nie zapomniałeś, kto zawsze kogo drapie, kotku? - przygryzł delikatnie jego płatek ucha i odsunął się, zauważając lekki róż na policzkach Erena. Ma się ten wrodzony seksapil.

Nim szatyn zdążył uraczyć go odpowiedzią, stał już przy drzwiach.

- Miłego sprzątania, chrabąszczu - rzucił złośliwie i już otwierał drzwi, żeby wyjść, ale chłopak zatrzymał go zdziwionym głosem.

- Sprzątania?

- Chyba nie zapomniałeś o podglądaniu mnie pod prysznicem, co Eren?

Szatyn jęknął cierpiętniczo w akompaniamencie zamykanych drzwi.

🐾🐾🐾

Młode płuca łapczywie chwytały świeże powietrze, dysząc przy tym jak traktor. Czerwień musnęła nie tylko poliki, ale i resztę twarzy, naznaczając przy okazji uszy i szyję. Klatki piersiowe leżących ludzi unosiły się chaotycznie ku górze. Gorące ciała nie zwracały uwagi na chłodną temperaturę podłoża, a spomiędzy warg wydobywały się pojedyncze sapnięcia i głośniej wydychane powietrze. Właściciel niebieskich oczu uchylił delikatnie powieki, wbijając wzrok w soczystą zieleń.

- Nadal my... ślicie, że... ka... pral ma dzie... wczynę? - wydyszał ciężko, nie będąc w stanie ruszyć nawet palcem.

Przez dłuższy czas nikt nie uraczył go odpowiedzią, może nie licząc świszczących odgłosów podobnych do miauknięć kotów podczas godów.

- Tym bardziej - wyszeptał w końcu Eren, podnosząc się ledwo do siadu. Kapral dał im na treningu taki wycisk, na jaki chyba jeszcze nigdy się nie zdecydował i wszyscy zwiadowcy na słowa "wystarczy na dzisiaj" padli niczym stado much potraktowanych muchozolem. No może nie licząc faktu, że przed bezruchomym położeniem się plackiem, nie kręcili się kilka minut wokół własnej osi.

Wszyscy jego przyjaciele przenieśli na niego zdziwione spojrzenie dotąd utkwione w niebie lub trawie.

- Jak to...? - spytała Mikasa będąca dzisiaj w niezbyt dobrym humorze. Nie miała najmniejszej ochoty uganiać się za nieistniejącą dziewczyną kaprala. Jedyna jaka z nim by wytrzymała to jakaś komarzyca. Obaj nie mieli serca.

- Przecież to oczywiste... - zaczął chłopak, który mimo bardzo dobrej kondycji spowodowanej przynależnoscią do oddziału specjalnego, również był wykończony. Dlaczego? Levi upodobał sobie dawanie mu dodatkowych ćwiczeń za rzekome podglądanie go pod prysznicem. Nie ma to jak miłość życia. - Musiał podsłuchać... naszą rozmowę... i chce pokazać, że byliśmy... w błędzie.

- A nie byliśmy? - blondyn spojrzał rozpaczliwie na przyjaciół niczym wiewiórka, której ktoś ukradł orzeszka. Musieli jakoś odwieść Erena od tego absurdalnego pomysłu, a na razie szło im jak po papierze ściernym.

- Skoro widzieliście malinkę... i on dał nam... taki wycisk... to myślę, że na pewno nie.

- Cholera - burknął pod nosem Armin, co jednak usłyszeli wszyscy obecni i przenieśli na niego pełne niezrozumienia spojrzenia. - Yyy, to znaczy... - blondyn zarumienił się lekko ze wstydu i uniósł dłonie w geście obronnym, wymachując nimi przed sobą jak jakaś małpka z padaczką. - znalezienie jego dziewczyny będzie cholernie trudne, skoro nas usłyszał! - wyrzucił z siebie na jednym wdechu, przybierając na twarz niezręczny uśmiech.

- Ale pomyślcie, jaka to będzie sensacja! - głośny szept Erena był pełen ekscytacji, pobłyskującej również w jego zielonych tęczówkach. - Najsilniejszy Żołnierz Ludzkości ma dziewczynę!

- Przecież nie wiemy, czy ma... - burknęła cicho Mikasa.

- A co? Sam by sobie zrobił malinkę? - Eren spojrzał na nią jak na idiotkę i wrócił do swojego udawanego zafascynowania. - Pewnie musi być tak samo silna jak on...

- Albo słaba i słodka, żeby się dopełniali! - zawołała radośnie Christa, lubująca się w romansach.

Wszyscy w ciszy skierowali na nią swoje spojrzenia, jednak na ich usta nie zdążyły nawet wpłynąć znaczące uśmiechy, ponieważ Ymir stanęła przed blondynką i warknęła na nich niczym pies.

- Spróbujcie tylko o tym pomyśleć, a przerobię was na roślinki.

- Ja chcę być ziemniakiem! - zawołała wesoło Sasha, nic nie robiąc sobie z groźnego spojrzenia szatynki.

Ymir tylko przewróciła oczami i delikatnie chwyciła blondynkę, posyłając przy okazji kilka ostrzegawczych spojrzeń, i ruszyła z nią w kierunku zamku.

- Skąd ona ma jeszcze siłę, by nieść Christę? - spytał Connie, jeszcze przed chwilą zastanawiający się czy jego serce przebije klatkę piesiową, czy może wyskoczy przez gardło. Takie konsekwencje ma tańczenie makareny podczas treningów.

- Miłość dodaje sił - odparła Sasha, patrząc się z zamiłowaniem w ziemniaka, którego wyjęła niewiadomo skąd.

- Mi moja odbiera... - mruknął pod nosem Eren, dopiero po chwili uświadomiając się, że powiedział to na głos. Niby tylko trzy słowa, a już pięć par oczu wlepiało w niego zafascynowane spojrzenia...

- Eren, masz nam może coś do powiedzenia? - spytał Jean, poruszając zabawnie brwiami.

Szatyn nerwowo podrapał się po głowie, myśląc szybciej niż zwykle. Co zrobiłby kapral? Co zrobiłby kapral?

A co zrobiłby Eren?

- Zabijanie tytanów! - krzyknął, zrywając się na równe nogi, już po chwili biegnąc w kierunku zamku i zabawnie wymachując rękoma. - Zabiję je wszystkie!

🐾🐾🐾

Ackermann stanął przed drewnianą powłoką i zmarszczył brwi, po czym otworzył je z buta. Niewiadomo przecież kto albo co tego dotykało. W sumie obuwia też trochę szkoda, no ale co poradzić.

- O, Levi - szatynka podniosła wzrok znad dokumentów i uśmiechnęła się na widok przyjaciela. On oczywiście tego nie odwzajemnił.

- Musimy znaleźć Erenowi dziewczynę - rzekł prosto z mostu, bo po co marnować czas na jakieś owijanie w bawełnę.

Okularnica zmarszczyła brwi, po czym uśmiechnęła się chytrze.

- Bawisz się w swatkę, Ackermann?

Mężczyzna zmróżył zdenerwowany oczy, na co szatynka zachichotała.

- Dobra, wiem o co chodzi, ale trzeba było nie robić mu tak dużej tej malinki - Hanji uspokoiła się, jednak na widok zdziwienia w kobaltowych tęczówek ponownie zaniosła się śmiechem. Ten wyraz twarzy był warty każdych słów.

- O czym ty mówisz, czterooka?

- Nie zgrywaj głupa, Levi, przede mną nic nie ukryjesz - jej podejrzany uśmiech mówił sam za siebie, więc brunet przewrócił oczami i westchnął ciężko. Ta wariatka kiedyś doprowadzi do jego śmierci.

- Jak się dowiedziałaś?

- Błagam cię, chyba nie myślisz, że jestem aż taka głupia? - szatynka prychnęła z oburzeniem. - Przecież to widać!

Levi zmarszczył delikatnie brwi, zastanawiając się, co robił nie tak. Czy to znaczy, że każdy już wiedział? Przecież nie po to się z tym tak kryli!

- Spokojnie, inni są ślepi.

- I mówisz to ty, czterooka - prychnął, podchodząc do biurka i odsuwając sobie z zamachem krzesło. Usiadł na nim zdenerwowany i założył nogę na nogę, czując się, w skrócie, oszukany. Nie, żeby to pokazał, nie był przecież jakimś aktorem tragicznym czy tym bardziej tragicznym aktorem. Maska mającego wszystko w dupie ignoranta zdecydowanie bardziej mu pasowała.

No chyba, że z oczu biły mu iskry wściekłego pitbulla - wtedy to połączenie zaczynało być zabawne.

- Mam cztery oczy, więc nic mnie nie zaskoczy - zażartowała kobieta i zamachała okularami tuż przed twarzą przyjaciela. A przynajmniej ona tak go nazywała, bo jednostronne znęcanie się nad kimś, kto odpowiada ci tylko ciętymi ripostami nie dla wszystkich jest definicją przyjaźni.

- Nie zdziwisz się więc, gdy ci wpierdolę, tak że znajdziesz swe zęby na stole? - skrzyżował dłonie na klatce piersiowej i uniósł wojowniczo jedną brew. Nie będzie mu okularnica podskakiwać.

- Czy się odważysz - to zobaczyny, sam nie znajdziesz Erenowi dziewczyny - Hanji mrugnęła do niego zadziornie, jednak na wszelki wypadek odsunęła się trochę od rozjuszonego bruneta. Nie wiedzieć czemu, działała na niego jak czerwona płachta na byka. No kto by pomyślał?

- I z kilku zębów brakiem, uczynisz Erena chłopakiem.

- Niestety, ktoś już uprzedził mnie, ciekawe jak daleko zaszedł... - kobieta uśmiechnęła się zadziornie, ukradkiem pokazując... Jedynkę w zerze. Tak, to na pewno było to.

Wściekłość dotknęła wręcz każdy nerw Ackermanna, a gdyby wzrok mógł zabijać... Chociaż umówmy się, gdyby to było możliwe ona już od dawna bawiłaby się w czeluściach piekła z tytanami.

- Komuś śpieszy się na drugą stronę, a ja mu chętnie w tym pomogę. - wysyczał wręcz Levi, niebezpiecznie nachylając się w kierunku szatynki.

- Haha, ale było zabawnie! - zaśmiała się niezręcznie okularnica, wyglądając jak wiewiórka widząca przeciwnika w wyścigu po orzeszki. - Ale zajmijmy się już kwestią Erena.

Wyraz twarzy kobiety zmienił się diametralnie, upewniając tylko Levi'a w stwierdzeniu, że jest bardziej bipolarna niż jesienna pogoda.

- To musi być ktoś, z kim ma stały kontakt, żeby rzeczywiście mógł się w nim "zakochać" - szatynka poprawiła prawą dłonią okulary i zamyśliła się.

- Ktoś, kto nie weźmie tego na poważnie i zerwie z nim po kilku dniach - dodał Ackermann. Lepiej uświadomić to szatynce niż później męczyć się z jakąś piranią uczepioną Erena.

Oczy Zoe rozbłysły nagle szalonym blaskiem i złapały kontakt wzrokowy z Levi'em, który od razu wiedział, że to nie zwiastuje nic dobrego.

- Już wiem! - zawołała z wręcz dziką euforią, a Ackermann już żałował, że poszedł z tym problemem do niej.

- Hanji...

- Moblit! - Ackermann z przerażeniem patrzył jak zawsze towarzyszący szatynce mężczyzna wychodzi spod biurka.

🐾🐾🐾

- Myślisz, że to dobry sposób? - cichy szept blondyna przerwał napiętą ciszę.

- Oczywiście, że tak! Przecież wieczór i noc to najlepszy czas na schadzki! - rzekł głośnym i podekscytowanym szeptem Eren. - A niestety w nocy nie mogę wychodzić z lochów, więc musimy to zrobić teraz.

Mikasa przewróciła oczami i mruknęła jakieś niezrozumiałe słowa pod nosem. Jak mogła dać wkręcić się w coś takiego?

- Ale co my tak właściwie chcemy zrobić? Przecież stąd nic nie usłyszymy - szepnęła Christa, która po spekulacjach Erena również zaangażowała się w śledztwo, zapominając, że było ono tylko przykrywką tego prawdziwego.

- No to trzeba podejść do drzwi i posłuchać.

Po tych słowach nastąpiła cisza, a nachyleni nastolatkowie nie łapali z nikim kontaktu wzrokowego. Żadne z nich nie miało ochoty ryzykować przyłapaniem przez kaprala na podsłuchiwaniu. Nie było wśród nich przecież żadnego samobójczego głupka... Chociaż zaraz, zaraz.

- Ja pójdę - na malinowe wargi szatyna wpłynął podekscytowany uśmiech, jednak dla pożądanego efektu przełknął głośno ślinę. Nikt nie mógł się przecież dowiedzieć, że jego celem jest zupełnie coś innego.

- Eren, chcesz zginąć przez przemęczenie po wysprzątaniu całego zamku? - zapytała Sasha, a w jej oczach pojawił się znajomy błysk. - Ja zajmuję jego porcje!

Jean zaśmiał się, a następnie spojrzał w jego oczy.

- Miłej śmierci, samobójczy idioto - prychnął i popchnął go w stronę drzwi, by chłopak się nie rozmyślił. Może po takiej akcji odechce mu się szukania "dziewczyny" kaprala i skupi się na tej swojej, by mogli ją zdemaskować.

Eren dość szybko oraz głośno podszedł do drzwi i przyłożył ucho do drewnianej powłoki. Teraz wystarczyło tylko "przypadkiem" nacisnąć klamkę i niepodejrzane spotkanie z kochankiem gwarantowane! Już na samą myśl o tym, co będą mogli zrobić na jego twarz wpłynął delikatny rumieniec, a w oczach pojawiło się podekscytowanie...

- Co ty wyprawiasz, Jaeger? - chłodny, mrożący krew w żyłach kadetom głos dobiegł z innej strony, niż się spodziewał. Eren odskoczył od drzwi zaskoczony i odwrócił się ze zdziwniem w stronę Ackermanna. Kątem oka spojrzał na przyjaciół, by później złapać kontakt wzrokowy z kobaltowymi tęczówkami, pod których spojrzeniem tak często się rozpływał...

- Hei-heichou?! J-ja... to znaczy... w s-sensie... ja nic złego nie chciałem! - zaczął się jąkać, plątać i unikać spojrzenia mężczyzny, by wyjść wiarygodnie.

- Tak? Więc czemu stoisz pod moim pokojem, mimo że cię nie wzywałem? - Ackermann wywiercał dziurę wzrokiem w Erenie, a przynajmniej tak by się wydawało osobom trzecim, bo tylko oni, no i Hanji, wiedzieli, że to idealnie wyćwiczona gra aktorska. - A wy co tu tak stoicie, bachory?

Siódemka nastolatków drgnęła, gdy kapral przeniósł na nich swoje spojrzenie i poczuła się jak coś gorszego nawet od zużytej ściereczki. Bo ona przecież się do czegoś przydała.

- Ym... bo my... - zaczął niepewnie Armin wypchnięty przez resztę dzieciaków.

- Mam to gdzieś, idźcie stąd i żebym was na tym piętrze więcej o tej godzinie nie widział - mężczyzna wrócił wzrokiem do Erena i czując, że mimo jego kpiącej odpowiedzi chcą jeszcze coś dodać, odezwał się do szatyna. - Z tobą pogadam sobie inaczej.

Chłopak zadrżał i przeniósł wzrok na przyjaciół mówiący "uciekajcie, jeśli nie chcecie by to wami mył podłogi".

Armin, który jako jedyny nie chciał zostawić przyjaciela na pastwę Ackermanna, został uciszony i odciągnięty przez resztę. Już po chwili na korytarzu zostali tylko Levi i Eren wpatrujący się w swoje oczy.

Ackermann ze zniecierpliwieniem, co dostrzegł tylko szatyn, wyjął klucz i zbliżył się do drzwi, lekko muskając rękę chłopaka. Z zadowoleniem usłyszał jak ten wciąga powietrze.

Gdy tylko drzwi stanęły przed nimi otworem, Eren pociągnął Levi'a i z trzaskiem zamykając drzwi, wpił się w jego usta. Ackermann od razu złapał go za uda i podniósł, kierując się w stronę łóżka. Dłonie chłopaka powędrowały na jego kark i zaczęły muskać delikatnie jego włosy. Eren doskonale wiedział, że jego kochanek uwielbia tę pieszczotę.

- Muszę ci coś powiedzieć - Ackermann na chwilę oderwał się od chłopaka, co spotkało się z jękiem dezaprobaty.

- Nie możesz później?

- Nie, bo lada chwila pojawi się tu Hanji.

- Co? Po co? - twarz chłopaka wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia. Wolał robić w tym czasie coś zupełnie innego i dość jasno zasygnalizował to kochankowi, ocierając ich krocza o siebie, przez co Ackermann mruknął z przyjemnością i zacisnął mocniej dłonie na jego udach.

- Właśnie to muszę ci wytłumaczyć, więc przestań mnie rozpraszać - burknął niezbyt miłym tonem, ale co mógł poradzić, że ten głupi bachor go tak irytował.

- Ale Leviii - Eren przeciągnął samogłoski w jego imieniu, a następnie delikatnie przygryzł płatek jego ucha.

- Cholerny, niewyżyty bachorze, dobrze wiesz, że też bym wolał to robić, ale nie możemy dać tej satysfakcji Hanji.

Eren zdawał się zupełnie ignorować jego słowa i zaczął zotawiać mokre pocałunki na jego szyi, dłońmi muskając jego kark i włosy. Poruszył delikatnie, ale pewnie biodrami z przeciągłym jękiem. Akcermann zadrżał, czując jak jego cierpliwość i silna wola są wystawiane na próbę.

- Eren - warknął ostrzegawczo, gdy szatyn jednym zgrabnym ruchem rozwiązał jego fular i zassał się na jego obojczyku.

- Tak, Levi? - chłopak znowu wyjęczał seksownym głosem jego imię, wiedząc jak bardzo działa to na Ackermanna. Jego opalone dłonie zaczęły powoli, ale pewnie rozpinać guziki jego koszuli.

- Przestań - pewność i chłód ulatywały z bruneta, który już ledwo trzymał dłonie przy sobie.

- A co jeśli nie przestanę, kapitanie? - spytał zadziornie i sekundę później dmuchnął na jego sutek, który zdążył już odkryć. Ackermann zadrżał przez połączenie jego bezczelnego pytania i przyjemnych pieszczot. Kochał tego bachora i nie był w stanie mu się dłużej oprzeć.

- Będzie kara - mruknął głębokim tonem i położył chłopaka na swoim łożku, pochylając się nad nim. Eren westchnął błogo, a w jego zielonych tęczówkach błyszczała zadziorność połączona z podnieceniem i pożądaniem.

- Nie mogę się doczekać, kapitanie - zaakcentował ostatnie słowo i nadal patrząc się w kobaltowe tęczówki, docisnął swoje biodra jeszcze bardziej do tych Ackermanna. Z jego ust wyleciało ciche, zadowolone mruknięcie, po czym nie zwlekając dłużej, zmysłowo rozpiął rozporek chłopaka. Eren przymrużył oczy i rozczylił delikatnie malinowe usta, co brunet od razu wykorzystał, by połączyć ich języki w tańcu.

- Już jestem, Levi! - krzyk szatynki rozległ się w akompaniamencie otwieranych drzwi. Jak zwykle nie pukała. - Ooo, a w czym to ja przeszkadzam?

Na jej usta wstąpił zadziorny uśmieszek, a oczy rozświetliły się szalonym błyskiem. Eren oderwał się od mężczyzny przerażony.

- Hanji-san, t-to nie tak jak myślisz! - zawołał zdziwiony, że Ackermann podchodzi do tego z takim spokojem. Owszem, on nigdy nie dawał się wyprowadzić z równowagi, ale żeby nawet brwi nie zmarszczyć? Czy go naprawdę nie obchodziło, że ich sekret się wydał?

- Może jednak wrócę jak sobie ulżycie, co Levi? - szatynka zaśmiała się szczerze i podeszła do nich po zamknięciu drzwi.

- Nie, temu niewyżytemu bachorowi się należy - mruknął z delikatnym uśmiechem Ackermann, podczas gdy Eren krążył między nimi spłoszonym spojrzeniem niczym ktoś, kto właśnie się dowiedział, że Święty Mikołaj nie istnieje.

- Levi? - spytał w końcu zdezorientowany.

- Ona wie i właśnie to chciałem ci powiedzieć, zanim się na mnie rzuciłeś.

Szatyn zarumienił się i spuścił wzrok, zauważając swój rozpięty rozporek, który pośpiesznie zapiął.

- Czemu jej powiedziałeś?

- Błagam cię, Eren, czemu wszyscy uważają mnie ze taką ułomną? - jęknęła szatynka, a kochankowie spojrzeli na nią jak na wariatkę, którą zresztą była. - No przecież to widać!

- Nie, inni nie wiedzą - odezwał się Levi, nim spanikowany Eren zdążył zadać pytanie. Z ust szatyna wydobyło się pełne ulgi westchnięcie nieco przypominające starą lokomotywę. Levi zignorował to i odwrócił się w stronę szatynki.- Jak dużo jej powiedziałaś?

- Że zauważyłeś, że Eren jest ostatnio przybity i przydałaby mu się kobieca dłoń, tak na krótki okres czasu - szatyn spojrzał na nią jak na ufo, ale zanim zdążył choćby otworzyć usta, Ackermann prychnął głośno.

- Głupszego wytłumaczenia dawno nie słyszałem. Co ona na to?

- Spytała, czy ma się z nim przespać.

Eren zachłysnął się powietrzem i zaczął kaszleć, ale Levi uspokoił go jednym mocnym uderzeniem w plecy, po którym chłopak pisnął jak mały kociak. Ta dwójka z pewnością doprowadzi go w końcu do śmierci.

- Nie mów, że poszłaś do innej osoby niż ustaliliśmy, czterooka - w głosie Levi'a zabrzmiała niebezpieczna nutka, ale kobieta zachichotała tylko. Ten odgłos był w pewien sposób przerażający, zresztą jak każdy śmiech szaleńca.

- Oczywiście, że nie! Po prostu jakbyś nie zauważył, zmieniła się ostatnio i to pożądnie. Chociaż w sumie to zrozumiałe, skoro byłeś skupiony na czymś, a raczej na kimś innym - kobieta spojrzała się na Erena i poruszyła znacząco brwiami. - A właśnie! - kobieta podbiegła do niego i uklęknęła przed nim z szalonym błyskiem w oczach. - Koniecznie musisz mi powiedzieć, jaki Levi jest w łóżku!

Biedny szatyn znowu prawie zszedł na zawał, ale bojąc się kolejnego uderzenia Ackermanna, nawet nie otwierał ust. Wpatrywał się tylko w Hanji niczym przerażona surogatka, a jego policzki wręcz zapłonęły czerwienią.

- Nie sądzisz, czterooka, że to nie jest dobry moment na takie rozmowy? - Levi prychnął, przewracając oczami i jednym ruchem odepchnął wariatkę od swojego chłopaka, która jednak nie przejęła się zbytnio tym, że upadła na ziemię.

- No co ty, Levi! Każdy moment jest dobry na rozmawianie o tw...

- Najpierw to mi powiedzcie, co tu się odwala! - krzyknął w końcu Eren, mając już po dziurki w nosie tego wszystkiego. Przebywanie z Levi'em i Hanji jednocześnie było niczym bierne palenie papierosów; ni to przyjemne, ni pożyteczne, ale na dłuższą metę szkodliwe.

- Ua, podczas seksu też taki jest? - Levi nie wytrzymał i uderzył dłonią w swoje czoło w geście załamania.

- Hanji, a jak twoje życie seksualne? Nie przeszkadza ci ten smród tytana podczas stosunku? - Eren parksnął śmiechem na ripostę Ackermanna, która skutecznie uciszyła kobietę. Przynajmniej na razie.

- Znaleźliśmy ci dziewczynę - Hanji przerwała jego chwilową radość, niczym grabie leżące na środku drogi. Musiał rozmasowywać jednak nie twarz, a plecy - bolące po kolejnym uderzeniu kaprala.

- Co?! Przecież ja jestem z Levi'em!

- Nie taką prawdziwą, idioto - burknął brunet. - Chodzi o to, żeby twoi przyjaciele zaspokoili swoją głupią żądzę wiedzy, a później z nią zerwiesz.

- Ale to przecież twojej dziewczyny szukają - szatyn zmarszczył w niezrozumieniu brwi, żałując, że nie ma dłuższych rąk, którymi mógłby odpowiednio rozmasować bolące plecy.

- To tylko przykrywka, tak naprawdę to twoją malinkę zobaczyli - Eren rozszerzył z zaskoczenia tęczówki, ale następnie przeanalizował sytuację z rana. W sumie to było prawdopodobne...

- A kto będzie tą moją "dziewczyną" i co dokładnie mam z nią robić?

- Właśnie to musi powiedzieć nam Hanji - obaj wlepili w nią wyczekujące spojrzenia, dopiero wtedy uświadamiając sobie jak długo kobieta milczała. Czyżby riposta Levi'a była trafna?

- Powodziałam, że nie, że to ma być bardziej udawane i na pokaz, na co ona spojrzała się na mnie trochę dziwnie, ale powiedziała, że raczej się zgodzi, tylko musi się kogoś jeszcze o coś spytać.

- Albo ty, albo ona jest przerażająco głupia, chociaż stawiałbym raczej na ciebie - mruknął porażony bezmyślnością Hanji. - Czy ty najpierw powiedziałaś, że Eren potrzebuje kobiecej bliskości, a później stwierdziłaś, że to bardziej na pokaz?

Nim kobieta zdążyła odpowiedzieć na pełne kpiny pytanie przyjaciela, rozległo się pukanie do drzwi.

- To ona? - spytał zaintrygowany chłopak. Był niesamowicie ciekawy, kogo mają uważać za jego dziewczynę przyjaciele.

- Tak, kazałam jej do ciebie dzisiaj przyjść, jeśli się zgodzi.

- Wejść - rzucił beznamiętnie kapral, upewniając się, że doprowadził już swój wygląd do porządku.

Eren z podekscytowaniem patrzył jak drzwi się uchylają, a do środka powoli wchodzi drobna kobieta. Z niedowierzeniem przyglądał się niskiej sylwetce i delikatnie uniesionym kącikom ust na jej twarzy.

- Hej, Eren - przywitała się radosnym głosem i zamknęła za sobą drzwi. Poprawiła swoje jasne włosy i obdarowała uśmiechem również dowództwo. - Dobry wieczór Heichou, Hanji-san.

- A więc zgodziłaś się? Tak się cieszę! - szatynka wreszcie podniosła się z podłogi i pisnęła radośnie.

- Petra? - odezwał się w końcu Eren, nie dowierzając w wybór Zoe. Nie spodziewał się... Chociaż w sumie on w ogóle jeszcze o tym nie myślał, więc nie wyobrażał sobie żadnej potencjalnej kandydatki.

- Tak, Eren? - bursztynowe oczy utkwiły w nim swoje spojrzenie, a chłopak speszył się, nie to mając na myśli.

- Ym... Nic, po prostu...

- Mogłabym porozmawiać z Erenem na osobności? - spytała poważnie dziewczyna, wiedząc, że chłopak i tak nic sensownego teraz nie powie.

Levi zmrużył delikatnie oczy, wpatrując się w dziewczynę, która nagle wydała mu się zagrożeniem, mimo że przecież sam się na to rozwiązanie zgodził.

- Odprowadzisz go dzisiaj do lochów, będziecie mogli sobie swobodnie pogadać - Hanji machnęła na to ręką, ale Ackermann przeniósł na nią mogący zabijać wzrok. Jak ona śmiała odebrać mu jego obowiązek?

- Hanji... - zaczął, ale kobieta uciszyła go spojrzeniem. Było ono poważne, co u niej zdarzało się rzadziej niż brak ochoty na jedzenie u Sashy. Postanowił więc jej zaufać. - Poczekajcie chwilę na zewnątrz, muszę coś temu gnojkowi powiedzieć.

Kobiety skinęły posłusznie głowami i opuściły pokój.

- Tak, Levi? - Eren spojrzał na niego z błyskiem, a Ackermann błyskawicznie pokonał dzielącą ich odległość i połączył ich wargi w namiętnym pocałunku.

- Na razie nie będę mógł do ciebie przychodzić - szepnął brunet, gdy skończyło im się powietrze. Szatyn uchylił powieki, ukazując smutek i zawód w zielonych tęczówkach. - Dobrze wiesz dlaczego.

Eren niechętnie skinął głową i skradł jeszcze jeden pocałunek kochankowi.

- Mam udawać, że kocham Petrę czy co? - spytał, idąc już do drzwi.

- Chciałbym ci powiedzieć, ale Hanji tak namieszała, że sam już nie wiem... - przyznał niechętnie Ackermann i westchnął głeboko. - Zadbaj po prostu o to, żeby twoi przyjaciele wzięli ją za twoją dziewczynę i nie poznali prawdy.

Eren zagryzł wargę i wpatrywał się przez chwilę w drewnianą podłogę. Jakim cudem ta mrówka jest w stanie nosić tak duży okruch? Chociaż w sumie Levi też nie był za wielki...

- Najwyżej będziesz mnie ratował - rzucił jeszcze zadziornie w kierunku kaprala i nacisnął klamkę. Nim opuścił pokój usłyszał jeszcze dwa słowa opuszczające usta bruneta - "jak zwykle".

- Eren?

Na korytarzu zastał tylko jasnowłosą, Hanji pewnie pobiegła zgłębiać tajniki rozmnażania tytanów czy czegoś tam... Ale chwila. Czy skoro wiedziała, że Eren ma już swoją drugą połówkę, będzie próbowała coś z tym faktem zrobić? Wzdrygnął się na samą myśl.

- Tak? - spytał uprzejmie z delikatnym uśmiechem. Nie miał pojęcia, czego może się spodziewać po tej z pozoru niewinnej dziewczynie. Po pająkach też przecież nie widać, jak bardzo są zbrodnicze. Chociaż nie - sam ich widok wprowadzał go w stan przedzawałowy.

- Mam powiedzieć prosto z mostu czy owijać w bawełnę? - spytała z uśmiechem, kierując się już w stronę lochów.

- Prosto z mostu? - bardziej spytał niż stwierdził chłopak, dochodząc do wniosku, że Petra w tym półmroku wyglądała trochę jak opętana lalka z tej książki Jeana, którą przyniósł kiedyś na zawsze spędzany w gronie chłopaków piątkowy wieczór.

- Więc dzisiaj pójdziemy do twojej celi, trochę się pomiziamy, któryś z twoich przyjaciół to zobaczy, a jutro lub pojutrze ze sobą zerwiemy.

Ta to jednak potrafi zadać bezpośredni cios.

Eren wytrzeszczył oczy zdziwiony jej bezpośredniością, którą dorównywała kapralowi. Czy to na pewno ta sama osoba?

- Petra, ktoś cię podmienił? - spytał zanim zdążył ugryźć się w język. Kobieta tylko zaśmiała się słodko. Chociaż nie. W tej sytuacji ten odgłos wywoływał raczej dreszcze niż wyobrażenie uroczego kociaka.

- Nie, po prostu poznałam swoje prawdziwe ja - Eren spojrzał na nią jak na ufo, no bo błagam was, jasnowłosa mówiła teraz jak jakaś wariatka z tekstów motywacyjnych. Albo jakaś "nawrócona" wyznawczyni potwora spaghetti.

- Co masz na myśli, mówiąc "pomiziamy"? - chłopak postanowił zmienić temat, czując, że jego myśli zaczynają schodzić na niepożądane dania... znaczy tory. Chyba Sasha miała na niego zbyt duży wpływ.

- Nic poważnego, po prostu coś, co wygląda dwuznacznie, żeby Mikasa pomyślała, że jesteśmy razem.

- Czemu akurat Mikasa? - Eren zmarszczył brwi z niezrozumieniem, zaczynając schodzić po schodach.

- A kto najbardziej będzie chciał się dowiedzieć, czy kogoś masz? - dziewczyną uniosła brew i posłała mu spojrzenie.

Chłopak utkwił wzrok w schodach i nie odezwał się więcej. Był przekonany, że Mikasa odpuściła po ostatniej rozmowie...

- A skąd wiesz, że w ogóle dzisiaj przyjdzie? - spytał dopiero, gdy wchodzili już do jego celi.

- Przeczucie - Petra uśmiechnęła się tajemniczo i złapała go za rękę, przez co zadrżał delikatnie. Dłoń dziewczyny była mała i ciepła - zupełnie różna od tej kaprala. Poza tym nie chciał, żeby ktoś inny go dotykał, nawet jeśli było to dla dobra jego związku z Levi'em.

Spiął się, dopiero teraz sobie coś uświadamiając.

- Petra, a tak właściwie skąd ty wszystko wiesz? - zapytał, patrząc w jej bursztynowe oczy, gdy siadali na łożku.

- Hanji nie jest zbyt dobra w kłamaniu, domyśliłam się - zachichotała radośnie i Eren już miał spytać, czy wie też o jego związku z kapralem, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Kapral by go chyba wymienił na jakąś szczotkę, gdyby w taki sposób zdradził komuś ich sekret.

- A czego konkretnie się domyśliłaś?

- Wnioskując po twojej malince - dziewczyna odchyliła delikatnie jego koszulkę, muskając przy okazji skórę ciepłymi palcami. - Masz kogoś i twoi przyjaciele się o tym dowiedzieli, ale nie chcesz, żeby poznali prawdę.

Dobra jest.

- Ale nie wiesz, kto to, prawda? - wolał się na wszelki wypadek upewnić.

- Nie, ale możesz mi zaufać - ruda uśmiechnęła się ciepło i spojrzała na niego wyczekująco, ale Eren tylko szepnął z zakłopotaniem "dziękuję".

Po krótkiej, niezręcznej ciszy Petra zbliżyła się do chłopaka i usiadła na nim okrakiem, przez co ten się spiął.

- Rozluźnij się, Eren - szepnęła i docisnęła swoje krocze do jego.

- Czy to konieczne? - spytał, spuszczając wzrok. Nie zareagował w żaden sposób na ruch Petry, co wywołało iskierkę zdziwienia w jej oczach.

- Eren, to będzie tylko chwila, ale jeśli tak bardzo chcesz, to możemy przestać...

Chłopak westchnął głęboko i wyobraził sobie kaprala ganiającego go ze szczotką po całym zamku, gdyby zawalił tak łatwą sprawę. Już chyba wolałby pocałować żabę, niż narazić się kochankowi.

Niepewnie położył dłoń na biodrze dziewczyny, a drugą nieco sztywnie chwycił jej policzek. Nigdy nie robił tego z dziewczyną...

Oczy Petry zabłysnęły zrozumieniem w ciemności, ale po chwili przycisnęła swoje usta do tych jego. Eren zacisnął powieki, ciesząc się, że chociaż nimi nie poruszyła.

Delikatne dłonie kobiety wplotły się w jego włosy, a zrobiły to tak naturalnie, że chłopak oderwał się od dziewczyny, bojąc się tego co mu właśnie przyszło do głowy. Petra jednak zdawała się to od razu z niego wyczytać.

- Spokojnie, Eren, dla mnie też to nic nie znaczy, nawet mnie nie pociągasz - chłopak znowu drgnął zaskoczony bezpośredniością dziewczyny, jednak po chwili spojrzał na nią pytająco, myśląc nad jej słowami. Dziewczyna zachichotała tylko na jego reakcję. - Nie jestem zainteresowana płcią przeciwną.

Teraz Eren wręcz zachłysnął się powietrzem i zaniósł się cichym kaszlem, jednak Petra go przytuliła, by nikt go nie usłyszał. Nie wiedziała, czy Mikasa i Jean nadal ich obserwują z ukrycia.

- Petra, ty chcesz mnie zabić? - spytał chłopak, gdy już się uspokoił, chociaż jego serce nadal tańczyło dzikie dancy w klatce piersiowej. Nie wiedział jednak czy to do popu, czy może disco polo.

- Przecież ty również nie jesteś.

Po tych słowach Eren wiedział, że już czas na pisanie testamentu. Szkoda tylko, że nie zginie jak wielki bohater, a na zawał serca.

"Żegnaj świecie, żegnajcie przyjaciele, kochałem was wszystkich! Pamiętajcie tylko, że Jean ma końską mordę, a gdy Levi każe sprzątać, to sprzątajcie!"

Tak by przynajmniej to brzmiało, gdyby zdążył przed domniemaną śmiercią coś napisać. Zgonu jednak nie stwierdzono, a serce, o dziwo, nie wyskoczyła po nagłym napadzie kaszlu.

- Petra! - zawołał piskliwym głosem, gdy już się uspokoił. Dziewczyna uśmiechnęła się przepraszająco i cmoknęła go delikatnie w usta, po czym wstała.

- Muszę już lecieć, do zobaczenia jutro! - rzuciła jeszcze i ulotniła się szybciej niż kurz z pokoju Levi'a. Swoją drogą taki kurz to musiał jednak być odważny, żeby śmieć pojawiać się na drodze Ackermanna...

🐾🐾🐾

Eren ziewnął i stanął w powoli formującym się szeregu. Nigdy nie lubił wczesnych pobudek, jak zresztą większość zwiadowców, ale zazdrosne spojrzenia Jeana zdecydowanie umilały mu ten poranek. Takie są konsekwencje wtykania nosa w nie swoje sprawy.

Miał już pewność, że wiadomość rozeszła się po reszcie jego przyjaciół i ciężko mu było nie patrzeć się z triumfem, gdy łapał z kimś kontakt wzrokowy. Wszyscy byli jacyś zdziwieni czy może zawiedzeni? Albo ich twarze wyrażały tylko bezkresne zmęczenie.

Jedynie Mikasa odróżniała się od reszty. W jej tęczówkach kryło się dziwne wyczekiwanie i blask... Eren był pewien, że nie chodziło tu o zbliżający się trening z kapralem, bo przecież nie przepadała za nim odkąd ten zbił go w sądzie. Ach te stare, dobre czasy...

- Hej, Eren, nie chciałbyś nam może czegoś po... - zaczął Armin z nadzieją i z nieco podejrzanym uśmiechem, gdy podeszli do niego całą grupką. Connie i Sasha mieli go raczej gdzieś, dyskutując o paranormalnych mocach ziemniaków, twarz Jeana była wykrzywiona w niezbyt zadowolonym grymasie, Mikasa zdawała się w ogóle nie przyjmować do siebie faktu, że stali przed Pogromcą Tytanów nr 1 (w snach), Christa patrzyła się na niego z rozmarzeniem, a Ymir jak zwykle sprawdzała, czy nic nie zagraża jej małej księżniczce. Nie zdążyli jednak go wypytać o co chcieli, ponieważ na placu pojawił się kapral i wszyscy zwiadowcy ustawili się w równym szeregu. Nikt przecież nie chciał stać się szmatką do mycia okien.

- Na począ... - zaczął Ackermann swoim chłodnym głosem, jednak nagle Petra wychynęła z tłumu.

- Przepraszam, Heichou, ale muszę coś powiedzieć, bo dłużej już tak nie mogę! - jej głos był rozpaczliwy i spowodował zdziwione spojrzenia wszystkich oprócz Erena i Levi'a. Ich były raczej przerażone. Ackermann nie zdążył jednak zapytać, co dziewczyna odwala, ponieważ ta już podbiegła do szatyna i wyciągnęła go, mimo jego niechęci, z szeregu.

- Wybacz, Eren, ale nie mogę dłużej cię okłamywać!

- A-ale Petra... - chłopak patrzył na nią zdezorientowany, nie mając pojęcia, co ma odpowiedzieć. To wszystko działo się zbyt szybko.

- Ja wiem, że to boli, ale ja nigdy tak naprawdę cię nie kochałam! - zrobiła minę niczym istna drama queen, i nie, w jej wykonaniu nie wyglądało to jak małpa z zatwardzeniem.

- O czym ty mówisz? - Eren zmarszczył brwi, nie wiedząc do czego zmierza. - I nie mogłaś mi tego powiedzieć tak wiesz... na osobności?

- Myślisz, że tak po prostu ci się to upiecze? - postawa dziewczyny zmieniła się nagle o prawie sto osiemdziesiąt stopni. - Niech każda dziewczyna wie, że nie powinna nawet z tobą próbować!

- Co ty do cholery wygadujesz?! - tęczówki Erena zapłonęły gniewem. Nie ogarniał, o co jej chodzi, ale nie zamierzał pozwolić na obrażanie go bez powodu!

- Mówiąc prościej - dziewczyna przybrała wredny uśmieszek i skierowała się w stronę szeregu, a wszystkie pary oczy powędrowały za nią niczym gołębie za jedzeniem. - Zrywam z tobą, idioto, bo tak naprawdę jestem z Mikasą.

Usta chłopaka otworzyły się z niedowierzeniem, gdy rudowłosa złapała brunetkę za mundur i wcisnęła w jej usta namiętny pocałunek, patrząc mu przy tym w oczy.

Co tu się do cholery odtytania?!

Po chwilowym szoku, jednak zamknął usta i przybrał na twarz wredny uśmiech. Tak się bawisz, kochanie?

- Zatem wiedz - ignorując wszystkie niedowierzające spojrzenia, podszedł do kaprala. W tamtej chwili obchodziło go tylko wymazanie wygranej z tych bursztynowych tęczówek. - że ja jestem z Levi'em.

Złapał Ackermanna w ten sam sposób, co Petra Mikasę i obserwując zmiany w oczach rudej, pocałował go namiętnie. Satysfakcja natychmiast zalała mu serce, gdy dostrzegł niedowierzenie i czysty szok wpływający na twarz jego "ex".

Prowadzili jeszcze przez chwilę bitwę na wzrok, aż ich ręce nie zaczęły drżeć z wściekłości. A raczej osoby, które w nich trzymali. Dopiero wtedy przypominając sobie o reszcie świata, przenieśli wzrok na Ackermannów, a ten widok miał ich prześladować do końca życia.

Pioruny bijące z kobaltowych i szarych oczu były zdecydowanie gorsze od tych Zeusa i sprawiły, że Petra oraz Eren, zostawiając za sobą chmury kurzu, z zaangażowaniem wyruszyli na poszukiwania krainy, gdzie pieprz rośnie.

Czasem trzeba się rozluźnić i napisać coś bekowego XD

Moje poczucie humoru nie zlasowało Wam za bardzo mózgów? Zlasowało?

No to się cieszę ^^

~6400

UWAGA!

Na moim profilu znajduje się luźna kontynuacja tej oto opowieści, a dokładniej kolejny pełen sprzeczności dzień z życia Levi'a i Erena!

Tytuł: "Szał sprzątania"

Opis: "W końcu musiał nadejść Ten Dzień... Za każdym razem siejący postrach wśród wszystkich zwiadowców i sprawiający, że nawet kurz próbował się chować przed istnym wcieleniem szatana.

Nie miał to być pierwszy czy też ostatni taki dzień, toteż żołnierze zdążyli przygotować taktykę zapewniającą im przetrwanie, jednak co jeśli otchłań negatywnych emocji zaatakuje ich z dwóch stron?"

One shot utrzymywany oczywiści w podobnych klimatach, chociaż chyba mniej nieprzewidywalny... Ale Levi na koturnach, no czy ja wiem...

Oby do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro