„Azyl"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

„Przystanią mną zawsze skryła, płaszczem słów okryła, ogień płonący wewnątrz, jak i ten za oknem zewnątrz gasiła.

Zawsze taka była, miejsca nie opuściła, jakby korzenie na zawsze zapuściła, nurzącym nurtem wody, budzącym, ale nie rwącym, niczym nie narzucającym.

Jedynie zdań padających, garśćmi łapała, jakby jedynie na nie czekała, chwilę się zastanawiała, aż w końcu wstawała, i ogień przeganiała.

Ognia spalić nie mogła, on rosnął snopem trzciny pomarańczowej, parząc dłonie, dziurę wypalając.

Nigdy nie przestając, tylko coraz bardziej się powielając, aż gęstwiną dymu patrzenie zakrywając.

Ciało przebić się chciało.

Jedynie palcom ognia nie było mało.

Bo jak przystani płonącej chwycić? Odrzucającej z dala swym ogniem nagłym.

Jedynie woda duszeniem swym oddawała jej dotyk, zimny wiatr w oczy pędzący, ciało kłujący, lecz wodzie pochłonąć nie pozwalający.

Taki został człowiek, wiecznie dryfujący.

Na wodzie pozostający.

Do ognia skomlący. "

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro