Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***
Blondyn w Lisiej masce dotarł do celu. Zamierzał uratować Chui. Czyli następczynię i córkę byłego przywódcy. Miał wrażenie, że jeszcze gdzieś żyje. Że jest cała, ale nie wiedział czy zdrowa.

Był przed dziwnym magazynem (dop. aut. Zawsze bazy są w magazynach nie ważne gdzie XD). Na zewnątrz wyglądał na opuszczony, lecz w środku wyczuł obecność ludzi. Nie ociągając się zwinnym krokiem podszedł do okna. To co tam zobaczył napawało go obrzydzeniem. Pierwszy raz w życiu poczuł tak głębokie obrzydzenie w stronę ludzi.

W środku była jedna dziewczyna przypięta kajdanami i łańcuchem do ziemi. Była tylko w bieliźnie. Wokół niej osaczyła się grupa mężczyzn. Patrzyli na nią jak na ich zabawkę. Padały bardzo zboczone i nie przyjemne komentarze. Co jakiś czas któryś próbował ją dotknąć jednak ta ich odtrącała.

Naruto domyślił się, że to grupa Gatō. Mieli za zadanie prawdopodobnie pilnować dziewczyny. Jednak za miast tego bardziej ją molestowali. Uzumaki nie mógł dłużej na to patrzeć. Zamorduję. Pomyślał. Nie wahał się wogóle. Co było dziwne bo w życiu nikogo nie zabił.

Wkroczył do akcji. Jako pierwsze stworzył wokół nich ściane ziemi, aby nie mogli uciec. Przeskoczył mur i zgrabnie wyciągnął zapieczętowanął katane. Mężczyźni zaczęli na niego napierać myśląc, że mają jakiekolwiek szanse. W końcu on był jeden, a ich cały tuzin. Lis zgrabnie wyskoczył w powietrze. Lądując szybko podciął gardło pięciu osobą. Padli martwi. Reszta spojrzała na niego z przerażeniem. Naruto się tym jednak nie przejmował. Używając Odama rasengan pozbył się kolejnej siódemki. Dla niego byli słabi jak cywile. Pod biegając do pozostałej trójki rzucił senbony, które przecieły ich gardła na wylot.

Po kilku sekundach Naruto jak i dziewczyna oprzytomnieli.

-.. Kim.. Kim jesteś? - zapytała

-Jestem ANBU z Liścia kryptonim Lis. Przybyłem Cię uratować

-Uratować?

-Tak.. -nie było jednak dane mu dokończyć bo poczuł impuls charakterystyczny dla jego techniki- Nie ma czasu na wyjaśnienia- Powiedział po czym podał Chui nakrycie i ją odpiął z kajndan. -Musimy ruszać

-Gdzie?

-Do Otogakure

*** Tymczasem w wiosce Dźwięku

Jakieś pół godziny temu pojawił się przeciwnik. Deidara przybył w charakterystycznym dla Akatsuki płaszczu. Zmierzał do gabinetu dowódcy gdy zatrzymali go ANBU. Walczyli już 30 min. Deidara się można powiedzieć nieźle bawił. Widać było, że mógłby wygrać w każdej chwili.

Inazuma nie miała już tak kolorowo. Cała piątka miała oparzenia od wybuchów. Wąż prawdopodobnie miał złamaną ręke, a Wilk ledwo stał. Koliber, Tygrys i Smok jako tako się trzymali, ale wiedzieli, że za niedługo padną. Tygrys jako jedyny sobie przypomniał o karteczkach o kapitanie i to on go wezwał. Czekali na niego już od 5 długich minut gdy wreszcie się zjawił. Zdziwili się gdy zobaczyli iż nie jest sam. Niósł, a wsumie to bardziej podtrzymywał dziewczynę. Na oko miała może 14 lat.  Więc nie dziwnym jest, że kapitan nie mógł jej nieść. Lis szybko ją odstawił do jakiegoś budynku i wrócił.

-Jaka sytuacja? -zapytał kapitan

-Nie możemy go pokonać. Wąż ma złamaną ręke, a Wilk ledwo stoi. My też niedługo padniemy. Cały oddział ma oparzenia od wybuchów. Złapaliśmy go gdy zmierzał do gabinetu dowódcy- powiedział Wilk- A co u Ciebie?

- Później wam powiem, a teraz się wycofajcie

-Ale...- zaczął Koliber

-Chcecie wrócić do rodzin? To rozkaz- odpowiedział stanowczo Naruto- Po za tym nie mogę pozwolić wam umrzeć

-Hai! -krzyknęli i się wycofali

Teraz Naru stał sam przed przeciwnikiem. Cieszył się, że pierwszy raz będzie mógł walczyć z kimś na poważnie. Z drugiej strony był zły o to w jakim stanie była jego kompania. Wiedział, że się mu teraz przyglądają z korony drzew, więc postanowił się popisać. Wcześniej zostawił przywołańca w krzakach, aby zebrał mu naturalną energię. Myślał, że będzie musiał dać z siebie wszystko.

Odwołał, więc przywołańca i wszedł na Sanin mode. Jego ciało owinęła lekko szaro-żółta chakra, a oczy z jasnego błękitu przeszły w agresywny granat. Ruszył na użytkownika bomb.

Deidara latał na swoim glinianym ptaku. Nie patrzył co się dzieje na dole. Po prostu tworzył swoją sztukę. Ostatnio jak patrzył na ANBU ledwo stali, więc stwierdził, że pewnie już są martwi. Nie zważając na nic szykował kolejny zrzut swojej sztuki. Uważał, że nie wybuchowe i nie tworzące zachwytu techniki są brzydkie. Za to swoją oceniał za najpiękniejszą. Po prostu kochał miotać bomby.

Naruto jednym odbiciem w ziemie znalazł się na poziomie ptaka. Kopnął Deidarę lecz jak się okazało był to tylko gliniany klon. Stworzył ogromnego rasengana i uderzył ptaka. Ten rozleciał się na kawałki. Spadł na ziemię i obserwował okolice. Zlokalizował przeciwnika na dachu dwa budynki dalej. Prawdopodobnie szykował pociski. Naruto zaatakował go długodystansowymi atakami wodnymi. W ten sposób unieszkodliwił gline gotową do rzutu. Deidara był tym załamany.

~•~•~ Inazuma POV

-Kapitan jest niesamowity- skomentował walkę Koliber

-Jego ruchy są mega szybkie i dobrze przemyślane - dopowiedział Tygrys

-Tak i jeszcze ta jego droga ninja. Ciekawi mnie jak ona brzmi- powiedział Smok

-Pamiętajmy jeszcze, że odzyskał tą córke wodza. Nawet nie wydaje się zmęczony i walczy bardzo dobrze- stwierdził Wilk

- To jednak nie nasz poziom. Zastanawia mnie jak to osiągnął mając zaledwie 7 lat. Musi być prawdziwym geniuszem. Patrząc na jego ruchy teraz wydaje mi się, że jego klon serio nie walczył na poważnie z nami- powiedział Wąż

-Tak jest niezwykłym geniuszem. Pomyślcie jak będzie silny w przyszłości -dokończył Tygrys

~•~•~POV Narrator wszechwiedzący

Naruto postanowił użyć taijutsu i otworzyć drugą bramę. Jego ruchy znacząco przyśpieszyły. Nie dość, że używa teraz technik mędrca to jeszcze otworzył bramę. Sam się zdziwił, że tak może. Deidara za to zmylał go w kółko swoimi klonami i próbował znaleźć czas na ulepienie bomby, ale mu to nie wychodziło. Za każdym razem gdy był bliski jej skończenia Lis ruszał na niego i niszczył to co stworzył oraz szybko zastąpiał się klonami.

Po godzinnej ganiance pomiędzy Lisem, a członkiem Akatsuki Deidara się zirytował. Jak to możliwe, że on wielki artysta tworzący przepiękną sztukę nie może pokonać jakiegoś niziołka ANBU. Postanowił użyć swojej broni ostatecznej. Trudno. Przez nią umrze, ale przynajmniej zabije wszystkich wokół włącznie z mieszkańcami wioski i tym przeklętym shinobi.

Wziął głęboki wdech i użył samobójczej techniki. Zamienił się w czarną małą uśmiechniętą bomb. Naruto widząc to od razu się zoorietował o co biega. Zdał sobie sprawę, że zanosi się na duży wybuch. Przeleciał w umyśle po wszystkich technikach które mogą to zatrzymać. Znalazł. Była to technika fuinjutsu wysoko zaawansowana. Wymagała dużej ilości chakry. Na szczęście on tyle posiadał, a nawet więcej. Jednak i tak musi użyć jej dużo, westchnął i wziął się do roboty. Naciął kciuka i poleciała krew. Narysował nią krąg w powietrzu który po chwili zaświecił się na biało. Popchnął krąg, a ten okrążył czarną bombę. Stworzył fioletową kulę w której środku znajdowała się bomba.

Po chwili w technice Lisa widać było jasne światło wybuchu. Trwał może kilka sekund. Po zniknięcie światła technika Naruto zniknęła, a on sam ledwo się trzymał na nogach. Zużył większość chakry na tą ostatnią. Walka też go zmęczyła. Podtrzymała go na duchu świadomość, że pokonał Deidarę. Odwrócił się w stronę  miejsca gdzie powinien stać jego oddział. Chwilę się patrzył po czym zauważył wszystkich podwładnych koło siebie.

-Jesteś niesamowity kapitanie. Ta ostatnia technika wykorzystywała dużą ilość chakry, a ty jeszcze stoisz na nogach. Pokonałeś kogoś kogo my w piątkę nie umieliśmy. - Powiedział Smok, zaraz potem zobaczył, że kapitan opadł na kolana i ciężko oddycha- Chyba jednak powinieneś odpocząć. Zejdźmy z tego dachu

Reszta oddziału wogóle się nie odzywała. Co prawda wiedzieli, że Lis był silny, ale nie, aż tak. Widzieli teraz wyraźniej przepaść pomiędzy ich umiejętnościami. Był w stanie pokonać członka Akatsuki. Potężnej organizacji zbierającej potężnych członków. Widać było, że w ich walce on dominował. Gdyby tylko Deidara tak nie uciekał i nie użył ostatecznej techniki Lis wygrałby bez problemu. Jednak skończył wykończony i wymagający odpoczynku. Nie zapominali jeszcze, że pomógł całej wiosce odnajdując następczynię byłego dowódcy. W ich mniemaniu był niezwykły. Zwykły ANBU wykonałby tylko misję i wrócił złożyć raport. Jednak on pomógł do tego całej wiosce

***Time skip 1 dzień

Naruto spał kilka godzin odnawiając siłę i chakrę. Chui w podzięce za ratunek udostępniła im apartament. Wilka opatrzyli i on jak i reszta najadła się do syta (oczywiście w innych pokojach ,żeby nie zdradzić tożsamości). Czekali teraz na kapitana, aby wrócić i złożyć raport. Chui pytała się im czy może Lisowi zdjąć maskę, aby jego twarz trochę odetchnęła jednak oni kategorycznie zaprzeczyli. Wytłumaczyli jej wolę dowódcy, że nie chce zdradzać pod żadnym pozorem tożsamości. Chui z lekkim smutkiem się zgodziła. Chciała przynajmniej zobaczyć twarz jej wybawcy. Wszyscy w czasie odpoczynku kapitana zastanawiali się nad własnym treningiem lub przeglądali zeszyty od Lisa. I tak minęło kilka godzin.

-Ohayō -powiedział zamaskowany wchodząc do salonu w którym przebywała jego jednostka

-Ohayō! Dobrze się już czujesz? - zapytał Wilk

-Hai...  Gdzie my jesteśmy?

-W apartamencie udostępnionym nad przez Chui-sama - odpowiedział Koliber

-Chui... Dobrze się czuje?

-Tak. Odpoczęła trochę i zjadła. Potem powiedziała, że musi zająć się sprawami w wiosce i to natychmiast. I, że jak się obudzisz mamy przyjść do jej gabinetu- powiedział Wąż

-Ok.. W takim razie chodźmy. Potem wracamy do wioski- powiedział Naruto

***

-Jestem Wam dozgodnie wdzięczna. Gdybyście nie uratowali mnie, Gatō zniszczyłby ten kraj. Lecz niestety uciekł słysząc o ANBU w wiosce. Pewnie jest już daleko stąd -zaczęła Chui - Jesteście zawsze mile widziani w Otogakure, oraz chcę, abyście dostarczyli ten zwój do Hokage. Chcę zawrzeć z Konohą sojusz. Czy zrobicie to dla mnie?

-Będzie to dla nas zaszczyt Chui-sama - Powiedział Naru - A teraz jeśli Pani wybaczy musimy wrócić już do wioski - po czym zabrał zwój ze stołu

-Dobrze zatem ruszajcie i dostarczcie dla mnie zwój

Wyszli z gabinetu i zapieczetowali ekwipunek. Ruszyli w stronę Konohagakure. Wszyscy byli szczęśliwi rezultatem pierwszej misji. Wiedzieli jednak, że muszą zacząć trenować, aby dorównać pewnego dnia Lisowi. Teraz chcieli wrócić do wioski chwilkę odpocząć i trenować. Natomiast Naruto marzył o ramen 🍜. Wszystkich jego rodzajach. Miso ramen, z wieprzowiną, z podwójnym Naruto.... 
Już zdążył zapomnieć,że zabił 16 osób. Jednak prędzej czy później sobie o tym przypomni. Teraz jeszcze bardziej chciał poprawić umiejętności oddziału i dać im lekcje o drodze ninja.

*** Time skip 2 godziny

Oddali raport Hokage wraz ze zwojem. Sarutobi był bardzo zaskoczony rezultatem tej misji. Nie spodziewał się, że Naruto udzieli do tego pomocy wiosce. Był bardzo z tego zadowolony. Zyskał sojusz który może się bardzo przydać w przyszłości. Widział w 7-latku duży potencjał. Wychodzi na to, że w wieku 7 lat pokonał samodzielnie silnego członka potężnej organizacji Akatsuki. Ciekawiło go jeszcze bardziej jak silny będzie w przyszłości. Ani chwili nie żałował już dołączenia go do ANBU. Co prawda nie był do końca zadowolony, że pozwolił dziecku zabić 16 ludzi, ale wiedział, że zrobił to, i z powodu misji jak i z powodu ochrony innych. Widział w nim dużą Wolę Ognia. Teraz pozostało mu przyznać Inazumie oficjalne miejsce w ANBU i dać pozwolenie na tatuaże.

***

Po wyjściu z gabinetu Naruto poszedł na IchIraku ramen. Oczywiście wcześniej się przebrał w swój normalny codzienny strój. Zajadał się już piątą miską gdy usłyszał piski dziewczyn. Wychylił głowę i zobaczył jakiegoś emo gościa za którym lata jego prywatny 'harem'. Ten to musi mieć ciężko. Pomyślał.
Wydawał się być w tym samym wieku co on. Po dłuższym czasie zauważył na jego plecach symbol klanu Uchiha. Wiedział, że Klan został niedawno wybity i został tylko jeden żywy członek. Szczegółów nie znał. Najwyraźniej cieszył się dużym powodzeniem u dziewczyn.

-Sasukee-kun!  Sasukee-kun!  Niedługo pójdziemy do Akademii! Może będziemy w tej samej klasie!  - krzyknęła różowowłosa

-Hn! - odpowiedział Uchiha- Nie wiem czy chcę z tobą tam być Sakura. Jesteś wkurzająca

- Uwu! Sasuke -kun zanotował moje imie!  Dziewczyny! - krzyknęła wata cukrowa po czym rozległy się piski grupy banshee

~O Kami-sama. Patrz Kurama jaka wnerwiająca ta dziewczyna i UchIHa ~
-Wiem dzieciaku. Nienawidzę Uchiha. Dobrze wiesz dlaczego. A ta banshee działa mi na nerwy.

~Mi też. Nie chciałbym trafić za 4 lata z nimi do klasy. Nie wytrzymałbym swojej maski klasowego idioty i bym ich normalnie natemperował~

- Taa. Też bym nie wytrzymał. Emo gościu i jego 'harem'... Kończ szybko to ramen i stąd idź. Mam serdecznie dosyć tych szczeniaków.. Przeklęci Uchiha

~Hai.. Z przyjemnością. Szkoda, że muszą tu być. Zjadłbym jeszcze z kilka misek~

~•~•Time skip 4 lata

Przez te lata działania Inazumy, Hokage zaczął coraz bardziej szanować i ufać Naruto. Traktował go prawie na równi z jego doradcami. Chociaż nie przyznawał tego publicznie. Wysyłał ich od 2 lat na same misję rangi S, a oni zawsze wracali z sukcesem. Inazuma stała się również bardzo znana wśród Jōninów i reszty ANBU. Teraz praktycznie wszyscy wyżej rangą słyszeli o ich poczynaniach, a zwłaszcza o czynach Lisa. Przez te lata pracy zawsze komuś pomagał na misjach lub jakiejś rodzinie. Oczywiście robił to dyskretnie bo jednak był ANBU jednak jego drużyna o wszystkim wiedziała. Bardzo go szanowali. Nie wyobrażali sobie mieć innego kapitana. Zawsze im pomagał w treningach.

Naruto przez te lata stał się bardziej bezlitosny. Nikt tego nie zauważył. Był świadkiem wielu obrzydliwych i okrutnych poczynaniach ludzi. Nauczył się zabijać bez najmniejszego zawahania takich ludzi. Był tak obojętny na przelew krwi wroga, prawdopodobnie bardziej niż sam Hokage. Stał się dużo silniejszy. Udoskonalił rasengana, nauczył się Hiraishina i wielu innych technik. Taijutsu miał lepsze niż sam Maito Gai i nauczył się otwierać 7 bram. Ogólnie mówiąc był niedaleko siły Hokage. Jego droga ninja nie zmieniła się nawet trochę. Wręcz przeciwnie. Chciał teraz kończyć misję z powodzeniem za każdym razem. Niestety przez wszystkie wydarzenia zapomniał kompletnie o Akademii. O obietnicy danej Hinacie i Hokage. Kurama co prawda miał to gdzieś z tyłu głowy lecz wolał mu nie przypominać, aby skupił się na misjach. Dlatego też Naruto myślał, że Hokage go wezwał po kolejną misję. Zastanawiał się na czym będzie polegać. Może na wyeliminowaniu jakiegoś członka Akatsuki.. Albo na pozbyciu się tego idioty Gatō. Myślał

Dotarł pod drzwi. Zapukał i za pozwoleniem wszedł

-Dzień dobry Lisie. Zamknij za sobą drzwi i ściągnij maskę proszę- zaczął Hokage

-Hai- odpowiedział mu stanowczy głos. Lis zamknął drzwi i zdjął maskę. Oczywiście pod spodem mając maskę w stylu Kakashiego. Sarutobi zobaczył lekko zmęczone błękitne jak niebo oczy oraz tą nieszczęsną maskę. Westchnął cicho. Nie widział całej jego twarzy od kilku lat. Czuł się jakby rozmawiał z Hatake.

-Usiądź proszę- dodał po chwili i poczekał na wykonanie prośby -Nie wiem czy pamiętasz twoją obietnicę z przed 4 laty, ale nadszedł czas jej wykonania

-Hokage-sama wybaczy, ale wydarzyło się wiele rzeczy i nie pamiętam- odpowiedział zmęczonym głosem i troszeczkę takim bez emocji

- Dobrze..,a więc powiem w prost Naruto- Lis się wzdrygnął. Dawno nie słyszał tego imienia- Idziesz do Akademii

~•~•~2385 słów

Hejka, hejeczka!

Zrobiłam tak jak obiecałam. Ma ponad 2000 słów. W następnym rozdziale będzie Akademia i pożegnanie na jakiś czas z Inazumą!  Nie wiem kiedy się pojawi, ale pewnie na przestrzeni tygodnia. Mam do Was prośbę. Szukam jakiegoś cool ff o Naruto do przeczytania. Jak się wam chce to napiszcie proszę w komentarzach! 

Do zobaczenia


Arise_Rix

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro