14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

5700 słów
Miłego czytania

Perspektywa Thomasa:

- Mam nadzieję, że dzięki przedstawionym przeze mnie przykładom, zgodzicie się na naszą prośbę.- powiedziałem, po czym wykrzywiłem usta w szerokim uśmiechu.

Z nadzieją w oczach wpatrywałem się, w mojego i Dylana tatę, którzy teraz cierpliwie siedzieli na wielkich brązowych fotelach. Oboje trzymali w dłoni szklankę z ciemno złotą cieczą, a ich wyraz twarzy pozostawał nieodgadniony.

Tak, od paru minut stoję i próbuje przekonać ich aby nas wypuścili. Oczywiście nie powiedziałem tego wprost, tylko jak zawsze musiałem wymyślić jakąś wypowiedź.

Pomrugałem parę razy powiekami, po czym zerknąłem to na Dylana, to na Stiles'a, którzy stali po mojej prawej i lewej. Stiles tak jak ja uśmiechał się głupio, natomiast Dylan stał i tylko przyglądał się całej tej akcji. Szybko go szturchnąłem, aby przywołać go na ziemię. Szatyn zerknął na mnie, a gdy posłał mi pytające spojrzenie, rozszerzyłem lekko oczy, aby dać mu znać, aby i on grał w tą głupią grę. Dylan westchnął ciężko, po czym odwracając wzrok, ukazał szereg białych zębów. Po chwili i ja zerknąłem na naszych rodziców, a widząc ich miny zmartwiłem się lekko.

- Piękna wypowiedź.- stwierdził ojciec Dylana, po czym zerknął na mojego tatę. Blondyn musiał to wyczuć, bo od razu spojrzał na szatyna obok- To co z tym zrobimy?

- Nie jestem przekonany.- odparł mój tata i tylko cudem powstrzymałem się od przewrócenia oczami.

Naprawdę chciałem stąd wyjść. Przecież mamy sobotę i bardziej uśmiecha mi się opcja spotkania ze znajomymi niż sztywne siedzenie z tymi staruchami. Oczywiście nie obrażam tu starszych, po prostu uważam, że na takie rozmowy jakie oni prowadzą mam jeszcze czas.

Postanowiłem zadziałać planem B, którego szczerze nie lubiłem, jednak to właśnie on działał najczęściej. Złączyłem dłonie jak do modlitwy, po czym robiąc maślane oczy, wykrzywiłem usta w lekkim uśmiechu. Ten wzrok nie kierowałem do mamy, jak wiele osób mogło by pomyśleć, a do osoby, która była na to najbardziej podatna. Tak, to mój tata miał z tym problem, bo od zawsze traktował mnie jak swój największy skarb.

Z szeroko rozchylonymi oczami, wpatrywałem się w oczy mojego ojca, a w pomieszczeniu nastała lekka cisza. Sekundy mijały, a jego wyraz twarzy nie zmieniał się. Miałem wrażenie, że tym razem mój plan nie zadziała, jednak na szczęście zobaczyłem małą nutkę nadziei. Brew mojego taty zadrżała lekko, co było dobrym znakiem. Cóż...nie myliłem się. Mężczyzna westchnął głośno, po czym przewracając oczami spojrzał na swoją żonę, która teraz patrzyła na niego z rozbawioną miną.

- On ma to po tobie.- stwierdził na co zaśmiała się lekko. Tata pokręcił zrezygnowany głową, po czym zerknął na ojca Dylana- Jednak mnie przekonał.- dodał na co mężczyzna zaśmiał się lekko.

- W takim razie idźcie, nie będziemy was zatrzymywać na siłę- odparł pan Patrick

Kiwnąłem głową, po czym bez zbędnego gadania ruszyłem za szatynami. Miałem już ominąć mamę, która z lekkim uśmiechem patrzyła na swojego męża, jednak nagłe coś sobie uświadomiłem. Ja nie zabrałem pieniędzy. Momentalnie stanąłem w miejscu, po czym ruszyłem w stronę kobiety. Mama szybko zwróciła na mnie uwagę, co od razu wykorzystałem. Klęknąłem przy oparciu fotela, po czym znów uśmiechnąłem się szeroko.

- Mamo, wiesz jak ja cię kocham.- powiedziałem, przekręcając głowę lekko w bok

Moja mama od razu zrozumiała o co mi chodzi, bo na jej ustach szybko uformował się szeroki uśmiech. Kobieta pokręciła głową, po czym wskazała ręką na stół.

- Podaj mi moją torebkę.- powiedziała, na co od razu złożyłem pocałunek na jej policzku.

Podałem rozbawionej kobiecie torebkę, po czym zabierając banknot dwudziesto dolarowy, ruszyłem w stronę wyjścia. Przy drzwiach czekali już na mnie Stiles i Dylan, którzy zakładali swoje buty. Oboje spojrzeli w moją stronę i nie wiedzieć czemu zlustrowali mnie wzrokiem.

- Coś nie tak?- zapytałem wprost

- Nie będzie ci zimno w tej bluzce?- zapytał Stiles, przez co od razu spojrzałem w dół.

Nie byłem przygotowany na to, że będziemy gdzieś wychodzić. Cóż...w sumie nie spodziewałem się tego. To miała być nudna kolacja z szefem mojego taty.

Zrezygnowany westchnąłem, po czym spojrzałem na szatynów przede mną.

- Przeżyje, lubię zimno.- skłamałem wzruszając ramionami.

Niestety ich to nie przekonało. Stiles z rękami w kieszeni bluzy, spojrzał na swojego brata, który teraz przedramieniem opierał się o wysoką szafę. Oboje, unieśli jedną brew, po czym wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami. Było to dla mnie dziwne, bo wydawało mi się jakby toczyli jakąś rozmowę, która tylko oni słyszą.

Nagle Dylan westchnął, po czym odrywając wzroku od Stiles'a, spojrzał w moją stronę.

- Tylko mi jej nie zniszcz.- powiedział sięgając coś obok siebie.

Kompletnie nie rozumiałem o co mu chodzi, jednak nie to było najgorsze. Najgorsze było to co wydarzyło się sekundę później. Dylan machnął czymś w moją stronę, a już po chwili przed oczami zrobiło mi się ciemno. Rozszerzyłem lekko oczy będąc lekko zdezorientowany, jednak szybko zrozumiałem co tu się właśnie wydarzyło. Szybko moja dezorientacja zamieniła się w czystą złość, ponieważ poczułem się jak wieszak dla jego kurtki, którą de facto we mnie rzucił. Zdałem czarny materiał z mojej głowy, po czym spojrzałem na Dylana. Posłałem mu wrogie spojrzenie, jednak jego tylko to rozbawiło. Szatyn uniósł lekko kącik usta, a krew w moich żyłach zagotowała się.

- Ja to czarno widzę- rzucił zrezygnowany Stiles. Chłopak pokręcił głową, po czym nie czekając na nas, ruszył w stronę wyjścia.

Podczas gdy Stiles zbliżał się do drzwi, ja zdecydowałem się ruszyć za nim i przy okazji założyć kurtkę. Oczywiście nie obyło się bez przypadkowego uderzenia Dylana w twarz, gdy przeciskałem rękę przez rękaw czarnego odzienia. W sumie słowo "przeciskałem" jest nadużycie, ponieważ ta kurtka jest lekko za duża. Całe szczęście nie na tyle, abym się w niej topił.

- Prosisz się o kłopoty.- stwierdził, a w tym samym czasie usłyszałem jego kroki za sobą.

Przewróciłem na to oczami, po czym zerknąłem na niego przez ramię.

- Pamiętaj, że mam na sobie coś, co nie należy do mnie.- rzuciłem zatrzymując się przy drzwiach, przez które właśnie wychodził Stiles

Dylan stanął obok mnie, po czym marszcząc wrogo brwi, spojrzał prosto w moje oczy. Przez chwilę staliśmy wpatrując się w siebie i nie wiedząc kiedy, na mojej twarzy zagościł lekki uśmiech. Nie wiem czemu moje ciało reaguje tak na tego szatyna, jednak powinienem się opamiętać. Poza tym, ten szatyn wie o mnie coś czego nie powinien. Dalej czuję się lekko skrępowany faktem, iż zna zarys mojej relacji z Lucas'em.

- To trochę zabawne.- wypalił nagle, przez co posłałem mu pytające spojrzenie- Niby lubisz zimno, a kurtkę założyłeś bez najmniejszego zastanowienia.

- Po prostu mam nowe hobby.- odparłem zakładając dłonie na piersi- Od dziś będę kolekcjonować twoje ciuchy.

Puściłem szatynowi oczko, po czym bez chwili namysłu przeszedłem przez uchylone drzwi. Na dworze panował mrok i jedynie uliczne latarnie rozświetlały lekko okolice. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to czarny Land Rover Discovery, który nie należał do najnowszych, jednak nie jeden oglądnął by się za nim na ulicy. Następne co zwróciło moją uwagę, to grupka chłopaków stojąca obok auta. Liam i Brett stali obok siebie opierając się o auto, natomiast przed nimi stał Stiles i Theo. Brat Dylana mówił coś do reszty, więc ci nie zwrócili na nas uwagi, gdy powoli kierowaliśmy się w ich stronę. Kroki Dylana za mną stawały się wyraźniejsze, a gdy zobaczyłem go kątem oka spojrzałem na szatyna.

- Mam do ciebie jedną sprawę.- wypaliłem nagle. Szatyn spojrzał w moją stronę, po czym posłał mi pytające spojrzenie- Spróbuj tylko komuś powiedzieć o Lucasie, a odetnie ci jaja.- zagroziłem

Dylan po moich słowach uniósł brew, a na jego ustach zagościł cwany uśmiech. Kompletnie nie podobało mi się jego zachowanie, bo mam dziwne wrażenie, że ten człowiek może to wykorzystać. Dylan nagle zbliżył się do mnie, po czym wracając wzrokiem do reszty, przechylił głowę bliżej mnie.

- Nie wkurzaj mnie i bądź grzeczny, to może nikomu nie powiem- wyszeptał, przez co poczułem na plecach nieprzyjemne dreszcze

Wiedziałem...Świetnie, teraz będę musiał się pilnować.

Wciągnąłem gwałtownie powietrze, po czym i ja spojrzałem przed siebie na grupkę rozbawionych chłopaków. Jako pierwszy dostrzegł nas Liam, który chyba był zdziwiony moją obecnością, ponieważ na jego twarzy zagościł zdziwienie.

- No proszę proszę, kogo me oczy widzą.- powiedział zakładając dłonie na piersi- A właśnie miałem do ciebie pisać. Jak się tu znalazłeś?- dodał, a ja stwierdziłem, że to doby moment na żarty.

- No wiesz- zacząłem, podchodząc wraz z Dylanem do reszty- czasami, gdy dwójka ludzi się kocha dochodzi do pewnego napięcia, które trzeba jakoś rozładować.- mówiłem gestykulując dłońmi

- O Chryste.- przerwał mi Liam, a jego dłoń z głośnym plaskiem uderzyła w czoło- Ale ty masz zryty baniak.

- Nie bardziej niż ty.- odgryzłem z szerokim uśmiechem

Liam przewrócił rozbawiony oczami, po czym spojrzał na Theo, który klikał coś po telefonie. Chłopak był czymś wyraźnie wkurzony, jednak jakoś nie przejąłem się tym. Czemu? Ponieważ, gdy zobaczyłem jakiego kolory są jego policzka, od razu zrozumiałem co jest grane.

- Co ci tym razem ten bezwstydnik napisał?- zapytał zaciekawiony Liam. Wszyscy spojrzeliśmy na Theo, który teraz niemal z prędkością światła klikał po telefonie.

- Coś, co będzie kolejnym dowodem, gdy założę mu sprawę o zakaz zbliżania się.- odparł, po czym blokując telefon, spojrzał na swojego przyjaciela

Liam przewrócił na to oczami, a w tym samym momencie Stiles i Brett zaśmiali się powodując jeszcze większe wkurzenie Theo. Mike to ciekawa osoba. Ja po tylu odrzuceniach poddał bym się.

Ale w sumie gdyby nie on, nie moglibyśmy się teraz pośmiać. No ale cóż, na świecie istnieje osoba, która przez swoje poglądy potrafi zepsuć i taką chwilę.

- Czemu go po prostu nie zablokujesz?- zapytał nagle Dylan. Śmiechy momentalnie ucichły, a wzrok wszystkich spoczął na szatynie, który tępym wzrokiem wpatrywał się w Theo.

Atmosfera stała się dziwna i nawet ja, który jest nowy w tym towarzystwie potrafiłem to wyczuć. Spojrzałem na Theo, który chyba nie wiedział jak odpowiedzieć na to pytanie, bo jego wzrok co chwilę uciekał od piwnych tęczówek szatyna. Na szczęście Liam potrafi wyjść z takiej sytuacji.

- Theo po prostu lubi być adorowany. Uwierz mi, znam go od piaskownicy.- rzucił blondyn, śmiejąc się lekko, aby złagodzić atmosferę. Chłopak odchrzaknął, po czym przeniósł swój wzrok na mnie- Ale tak już serio. Jak się tu znalazłeś?

- Nasi rodzice mają dziś kolację- odparłem wzruszając ramionami. Chciałem kontynuować tą rozmowę, aby atmosfera stała się lżejsza.- Okazało się, że Pan Patrick jest nowym szefem mojego taty

- Twój tata też jest policjantem?- zapytał zaciekawiony Brett, po czym przysunął się bliżej Liama, dalej opierając się plecami o auto

Blondyn zerknął na niego kątem oka, jednak nijak zareagował na to zachowanie.

- Tak.- kiwnąłem głową- I nie, nie jest rygorystyczny- uprzedziłem. Każdy zadaje to samo pytanie

- Potwierdzam. Wydaje się bardzo miłym gościem, aż dziwne, że pracuje w policji - powiedział nagle Stiles unosząc na chwilę dłoń

I tu się z nim zgodzę. Praca w policji to nie tylko papierkowa robotę, ale też wiele nieprzyjemnych sytuacji z którymi funkcjonariusze muszą się borykać. Wiele osób kojarzy policjanta z opasłym typkiem z donatem w ręku, jednak ja widzę jaka jest prawda. Mój tata nie raz wracał do domu przybity nie mając ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Nie wiem co by z nim było, gdyby nie moja mama. To anioł ponieważ jest z nim w tych najgorszych chwilach. Pamiętam jak kiedyś podsłuchałem ich rozmowę w sypialni. Mama niemalże błagała, aby się przed nią otwarł, a tata się zgodził. Tamtej nocy poraz pierwszy słyszałem płacz mojego ojca.

I jest to coś normalnego. Każdy mężczyzna powinien się raz na jakiś czas wypłakać i wyrzucić z siebie niepotrzebne emocje.

- Ej, to twoja mama?- zapytał nagle Brett. Spojrzałem na chłopaka, a gdy zobaczyłem, że zerka gdzieś za mnie i ja odwróciłem głowę.

Od razu w oczy rzuciło mi się duże okno salonowe. Pomieszczenie w którym znajdowali się moi rodzice było dobrze oświetlone, więc nie trudno było dostrzec moją mamę. Kobieta siedziała na jednym z foteli i śmiała się z czegoś, przez co niekontrolowanie uśmiechnąłem się pod nosem. Jednak to co stało się po chwili jeszcze bardziej mnie ucieszyło. Nagle obok mojej mamy stanął tata, który powoli schylił się do twarzy blondynki i złożył pocałunek na jej czole. Oni nigdy nie krępują się z okazywaniem uczuć.

- Ej, wiesz co jest dziwne.- powiedział nagle Liam, przez co od razu na niego spojrzałem. Chłopak wydawał się rozbawiony, więc posłałem mu pytające spojrzenie- Twoja mama to piękna kobieta, a twój tata jest naprawdę przystojny. Jakim cudem stworzyli takiego potwora?

Po jego słowach prawie każdy parsknął w swój sposób śmiechem. Theo pyrchnął pod nosem, Brett uśmiechnął się szeroko, Stiles miał gdzieś czy sąsiedzi śpią, bo nawet nie próbował opanowywać swojego głównego rechotu. I szczerze ich reakcja mnie nie wkurzyła. Najbardziej wkurzyła mnie reakcja Dylana, który uśmiechał się w moją stronę z wyższością.

Spokojnie Thomas, przecież to tylko głupi żart. Miej jego reakcje gdzieś.

I tak też zrobiłem. Postanowiłem to szybko zignorować, ponieważ jakiś tam szatyn o piwnych oczach nie jest na tyle godny, aby móc wpływać na moje samopoczucie. Szatyni mnie nie interesują.

Twoja przeglądarka w trybie incognito mówi co innego.

Zamknij się!

Odchrzaknąłem chcąc odgonić od siebie niepotrzebne emocje, po czym spojrzałem na Liama. Jak wiadomo, nie mogłem tego tak zostawić, więc postanowiłem odpłacić się Liam'owi pięknym za nadobne.

- Liam, ale ty masz duże auto. Czyżbyś posiadał jakiś kompleks?- powiedziałem z cwanym uśmiechem. Oczywiście, że nawiązuje do jego niskiego wzrostu.

Po moich słowach mimika twarzy blondyna zmieniła się diametralnie i nie pomagał fakt iż reszta sie śmiała. Rozbawienie momentalnie spełzło z twarzy Liama i zastąpiło je wkurzenie. Oho. Jest źle.

- Czyżbym wpłynął na zakazane wody- rzuciłem poważnie, jednak nic nie mogłem poradzić na ten mały uśmiech, który uformował się na mojej twarzy

Liam złączył usta w wąską linię, po czym szybkim ruchem wystawił palec środkowy w moją stronę. Normalnie bym się speszył, jednak Liam wygląda tak słodko gdy się złości.

Tak swoją drogą. Szkoda, że Liam kieruje. Naprawdę chciałem go upić.

- Może już jedzmy- zaproponowałem

Wszyscy od razu się ze mną zgodzili, bo niemal automatycznie ruszyli z miejsca. Co prawda atmosfera była luźna, jednak gdzieś w środku czułem, że coś nie gra. Liam, z już normalną miną okrążył auto, po czym wsiadł za kółko. Obok niego o dziwo usiadł Brett, który zapewne teraz czuję na karku wrogie spojrzenie Theo. Wcześniej wspomniany chłopak usiadł za Liamem, natomiast Stiles usiadł obok niego. Chciałem zająć mieście obok szatyna, jednak szybko napotkałem pewien problem.

- Mówiłeś, że Liam ma siedmioosobowe auto.- zaczął spoglądając na Stiles'a- więc czemu tu nie ma siedzenia?

- Wyciągnąłem. Od częstego używania jakiś zawias się zespół i musiałem dać tacie do naprawy!- wyjaśnił szybko Liam.

Pomrugałem na to parę razy powiekami i pewnie dalej bym tak stał, gdyby nie pewien szatyn, który szturchnąłem mnie ramieniem. Dylan nie czekając na zaproszenie wszedł do środka, po czym zajął miejsce za Theo. Świetnie! Przecież ja sie nie opanuje. Jeśli coś zrobię i go wkurze, to on rozpowie mój sekret.

Od razu zabrałem większy wdech, po czym nie chcąc przedłużać wszedłem do środka. Zamknąłem za sobą drzwi i z lekką niechęcią usiadłem obok Dylana, modląc się w duchu, abym czegoś nie odwalił.

Liam odpalił silnik, po czym odjechał spod posesji.

- Gdzie tak w ogóle jedziemy?- zapytałem. Byłem ciekawy bo wcześniej tego nie uzgadnialiśmy.

- Nad rzekę. O tej porze jest tam fajny klimat. No i policja tam nie zagląda- odparł szybko Liam

- Och świetnie. Rzeka i alkohol. Przecież to idealne połączenie.- stwierdziłem rozbawiony

- Spokojnie. Tam jest tyle wody, że co najwyżej skarpetki zamoczysz- uspokoił szybko Brett, który zerknął na mnie przez ramię.

Kiwnąłem mu głową, po czym głośno wzdychając oparłem się o fotel. Wszyscy zaczęli o czymś dyskutować, natomiast mnie zaczęły nachodzić dziwne wspomnienia, z poprzedniej szkoły. Nienawidziłem jej z jednego prostego powodu. Ludzie tam są nadętymi dupkami, którzy myślą tylko o sobie. Chciałem szybko uciec myślami gdzieś indziej, jednak pech chciał, że mój największy koszmar dał o sobie szybko znać.

Mój telefon zawibrował, a ja w duchu, zacząłem się modlić, aby te charakterystyczne wibracje okazały się wiadomością od mamy. Szybko wyciągnąłem telefon, po czym odblokowując urządzenie, kliknąłem w aplikacje.

- Japier...- wyszeptałem sam do siebie.

Lucas: *wysłał załącznik*

Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc o co chodzi, jednak bez chwili namysłu kliknąłem w ładujące się zdjęcie. Po niespełna paru sekundach zdjęcie załadowało się, a to co tam zobaczyłem sprawiło, że moje serce boleśnie zabiło.

Zdjęcie, przedstawiało samochód, jednak nie pierwszy lepszy. Na tym zdjęciu znajdował się czarny Mercedes...mój stary samochód, którym niegdyś jeździłem.

Lucas: Patrz co znalazłem u znajomego mechanika.

Lucas: Pamiętasz te przygody na tylnich siedzeniach?

Lucas: Na pewno pamiętasz. Takich pięknych chwil się nie zapomina.

Z szeroko otwartymi oczami wpatrywałem się na wiadomości od Lucas'a, a moje dłonie zaczęły się pocić. Czy pamiętam, co tam się działo? Niestety pamiętam. Często wraz z Lucas'em wyjeżdżaliśmy poza miasto, a gdy zostawaliśmy sami, na tylnich siedzeniach działo się dużo rzeczy, o których wolał bym nie mówić.

Chciałem odpisać Lucas'owi, jednak nagle poczułem coś dziwnego. Nie było to coś fizycznego, a mentalnego. Czułem czyjeś spojrzenie na sobie. Szybko zorientowałem się, kto na mnie patrzy, więc niepewnie spojrzałem w swoje lewo. Niestety nie myliłem się. Wzrok Dylana szybko skrzyżował się z moim, a ja posłałem mu wrogie spojrzenie. Jak on może patrzeć mi w telefon.

- Znów to robisz.- warknąłem w jego stronę. Dylan uniósł brew, po czym westchnął ciężko

- Nie robił bym tego, gdybyś odrobinę myślał- odparł

Oh...czyli czytał

- Co to ma znaczyć?

- A to, że zachowujesz się jak nastolatka z szalejącymi hormonami i dajesz się podpuszczać.- stwierdził, co tylko mnie wkurzyło.

- Nie daje się podpuszczać- odparłem unosząc lekko brodę

- Ta i chcesz mi niby powiedzieć, że wcale nie chciałeś mu odpisać?- zapytał, jednak jego ton zdradził, że zna na to odpowiedź

Nie odpowiedziałem mu i zamiast tego, z wrogą miną wpatrywałem się w jego oczy. Czułem się teraz dziwnie, bo naprawdę nie chciałem, aby ktoś wiedział o moim małym sekrecie. A szczególnie on.

Po paru długich sekundach mój telefon znów zawibrował, jednak ja nie byłem w stanie oderwać wzroku od jego piwnych tęczówek. Niestety Dylan zrobił to bez problemu i jak ostatni bezwstydnik spojrzał w dół na wyświetlacz mojego telefonu.

Moje ciało spięło się i jak sparaliżowane nie chciało się ruszyć, a przecież wystarczyło tylko zablokować telefon i nie przeczytał by następnej wiadomości.

- Ale wiesz co.- zaczął, znów na mnie spoglądając- Rób jak chcesz. W końcu to twoje życie.

Dylan odwrócił ode mnie wzrok, po czym opierając łokieć o podłokietnik spojrzał przed siebie. Gdy jego słowa dotarły do mnie poczułem się, jakby ktoś strzelił mi z liścia. On wie już o mnie za dużo.

Przełknąłem ślinę, po czym spojrzałem w dół na ekran telefonu. Po moim ciele rozeszły się nieprzyjemne dreszcze, ale czemu się dziwić. Po takiej wiadomości, każdy czułby się nieswojo.

Lucas: Jeśli chcesz możemy powtórzyć jedną z naszych przygód. Albo wiesz co. Wyślij mi po prostu jakieś odważne zdjęcie.

Momentalnie zablokowałem telefon czując nagły przypływ zażenowania. Nie chciałem patrzeć na tą wiadomość. Zdaje sobie sprawę z tego, że on ze mnie kpi. Cóż, ktoś by mógł pomyśleć, że to jakiś pojebany sposób podrywu. Nic bardziej mylnego. Lucas zawsze w ten sposób żartował z innych.

Schowałem telefon do kieszeni spodni, po czym oparłem się barkiem o okno. Obserwowałem widok za oknem i czekałem, aż w końcu dojedziemy na miejsce, bo jedyne o czym teraz marzyłem to upić się jak świnia. Dylan ma rację...zachowuje się jak głupia nastolatka, która przy pierwszej lepszej okazji sięga po alkohol.

- A tam co tak cicho?!- krzyknął nagle Liam. Momentalnie oderwałem wzrok od widoku za oknem, po czym przeniosłem go na blondyna- Już się pozagryzaliście?

Pyrchnąłem pod nosem, po czym zrezygnowany przewróciłem oczami. Miałem teraz ochotę rzucić jakimś tekstem, który zapewne wkurzył by Dylana, jednak szybko się opamiętałem. On przecież zna moją tajemnice.

Niekontrolowanie zerknąłem na Dylana. Chłopak klikał coś w telefonie, jednak po słowach Liama, szybko zablokował ekran i spojrzał przed siebie. Nie minęła chwila, a jego wzrok przeniósł się na mnie, dzięki czemu idealnie widziałem jego twarz.

Thomas spokojnie. Nie możesz go obrazić. On wie o tobie za wiele.

- Po prostu nie chce mi się kłócić.- odparłem wymijająco, a mój wzrok dalej wlepiony był w szatyna.

Dylan uniósł jedną brew, jakby nie wierzył w to co właśnie usłyszał. Skanowaliśmy się przez chwilę wzrokiem, a pomiędzy nami powstawało dziwne napięcie, nad którym nie byłem w stanie zapanować.

- Masz chorobę lokomocyjną?- rzucił szybko Liam, a po jego głosie wywnioskowałem, że jest lekko wystraszony. Zdziwiłem się lekko i od razu spojrzałem przed siebie. Nie mogłem już patrzeć na Dylana, bo czułem się źle

- Yyy, nie. Czemu o to pytasz?

- Bo nie chcesz kłócić się z Dylanem, a to znaczy, że jesteś chory. Więc pierwsze co mi przyszło na myśl do choroba lokomocyjna.- wyznał poważnym tonem, czym spowodował śmiech innych

Przewróciłem na to oczami, po czym zrezygnowany zjechałem niżej na fotelu. Wszyscy zaczęli żartować sobie z mojej osoby, jednak mnie to nie ruszało. Po pewnym czasie atmosfera zrobiła się lżejsza, jednak ja dalej byłem tak samo przybity. Chce popłakać.

- Jesteśmy- powiedział nagle Liam, po czym zatrzymał się w miejscu.

Chłopak zgasił silnik, a ja zaciekawiony zerknąłem przez okno. Pierwsze co dostrzegłem, to piękną panoramę oświetlonego miasta. Ten widok był naprawdę niesamowity, ponieważ znajdowaliśmy się w spokojnym miejscu, daleko od tego gwaru i pośpiechu.

Następne co przykuło moją uwagę, to niebo. Może i nie było na nim gwiazd, jednak ten księżyc w pełni był czymś lepszym. Światło odbijające się od niego idealnie rozświetlało teren, dzięki czemu nie bałem się, aż tak bardzo. Tak boję się ciemności. Nie panicznie, ale do takich miejsc wolał bym przyjść za dnia. Całe szczęście jest reszta.

- Czas się trochę upić!- krzyknął radośnie Stiles, który jako pierwszy wyskoczył z auta.

Przewróciłem na to oczami i lekko uśmiechnąłem się pod nosem. On jest zabawny. Następnie auto opuścił Theo, kręcąc z politowaniem głową. Liam i Brett również opuścili auto, więc i ja nie chciałem zostać w tyle. Niestety pewien szatyn miał inne plany. Miałem już wychodzić z auta, jednak nagle napotkałem małą przeszkodę. Dylan szybko złapał mnie za nadgarstek, a ja nie wiedząc co zrobił zerknąłem na niego przez ramię.

- Nie powiem.- wypalił nagle

Kompletnie go nie zrozumiałem, dlatego od razu posłałem pytające spojrzenie, obracając się w jego stronę. Czy ten człowiek może być dziwniejszy? Dylan westchnął, po czym spojrzał głęboko w moje oczy.

- Nie powiem o tym chłopaku. Nie musisz się już hamować z docinkami.- wyjaśnił

Nie no jak chuj mieliśmy wypadek, a teraz żyję w jakiejś alternatywnej rzeczywistości.

Z szeroko otwartymi oczami, wpatrywałem się w piwne tęczówki szatyna. Dalej nie docierało do mnie to co powiedział...czy on zwariował?

- Co tak nagle zmieniasz zdanie?- zapytałem- przecież to idealna forma szantażu.

- Jeśli tak bardzo lubisz bawić się w sługę i pana to spoko. Akurat nie mam nic lepszego do roboty.- rzucił chamsko, przez co niekontrolowanie parsknąłem pod nosem.

Pomiędzy nami zapanowała chwilowo cisza, w której to patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Jego spojrzenie mnie elektryzowało, jednak nie dałem tego po sobie poznać. Nagle szatyn westchnął zrezygnowany, po czym spojrzał gdzieś w bok. Chłopak bił się z myślami i całe szczęście nie potrwało to długo, bo po niespełna paru sekundach spojrzał na mnie.

- To, że się nie kłócimy wywołuje większe zamieszanie i jest trochę podejrzane.- powiedział spokojnym tonem. I szczerze? Ten ton podoba mi się bardziej- A poza tym. Nudno jest jak mi nie pyskujesz.

I wtedy nie wytrzymałem. Nim się zorientowałem, z moich ust wydobyło się głównie parsknięcie, a a kącik moich ust powędrował w górę. Ja naprawdę tego niekontrolowałem. Pokręciłem rozbawiony głową, bo jakby nie patrzeć Dylan miał racje, nudno jest jak sobie nie docinamy.

- Będziesz żałować tej decyzji.- stwierdziłem

- Najwyższej utopię cię w wodzie.- odparł wzruszając ramionami

Przewróciłem na to oczami, a w tym samym momencie zdałem sobie z czegoś sprawę. Dylan dalej trzyma mnie za nadgarstek. Chciałem szybko zabrać swoją dłoń i wyjść, w końcu z auta, jednak po chwili ktoś wpakował się do środka. Z lekkim przerażeniem w oczach spojrzałem za siebie, a moim oczom ukazał się Brett.

- Co tak długo..- uciął w momencie gdy jego wzrok spoczął na naszych dłoniach.

Przysięgam, jeszcze nigdy nie poczułem takiej fali zażenowania jak w tym momencie. Więc co teraz musiał czuć Dylan. Spojrzałem zaciekawiony na szatyna, aby dowiedzieć się jaka jest jego reakcja, jednak szybko się zdziwiłem. Oczekiwałem tego samego zażenowania co i ja czuję...ale jego twarz, nie wyrażała nic. Kompletnie nic. Jakby ta sytuacją była dla niego normalna.

Wiedziałem, że to dziwak.

- Przeszkodziłem w czymś?- zapytał spoglądając to na mnie do na swojego przyjaciela

Dylan westchnął ciężko, po czym puścił moją dłoń. Od razu poczułem chłód w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą zaciskał swoje palce. Było to dziwne uczucie, bo do tej pory niczego podobnego nie czułem.

- Gadaliśmy- odparł, po czym spojrzał w moją stronę. Skrzyżowałem z nim spojrzenia, a po jego minie wywnioskowałem, że pora się zwijać.

Opuściłem auto, wcześniej mijając zdezorientowanego Bretta, po czym ruszyłem w stronę chłopaków. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to koce, które rozkładał Liam.

- Będziemy tu spać?- zażartowałem

Liam który właśnie składał na pół jeden z kocy, uniósł głowę, po czym spojrzał w moją stronę.

- Patrząc na Stiles'a, to on zapewne taki ma zamiar. - stwierdził, spoglądając na chłopaka, który właśnie otwierał piwo- poczekał byś na nas. Kiedy zrobił się z ciebie taki alkoholik? Przecież zawsze się pilnowałeś.

Stiles pomrugał dwa razy oczami, po czym patrząc głęboko w oczy Liama uniósł butelkę. Chłopak zabrał większy łyk piwa, po czym uśmiechnął się szeroko.

- To przez ciebie. Gdy widzę twoją krzywą mordę od razu chce mi się pić, aby zapomnieć- odgryzł się szatyn, przez co parsknąłem pod nosem.

Liam pokręcił zrezygnowany głową, po czym z lekkim rozbawieniem wystawił środkowy palec w jego stronę.

- Siadajcie- powiedział Liam kładąc ostatni koc na ziemi.

Od razu zająłem miejsce z przodu zaraz obok Stiles'a. Nie chciałem patrzeć na kogoś plecy, a na tą piękną panoramę miasta. Theo i Liam zajęli miejsca za Stilesem, a już po chwili zjawili się Brett i Dylan. Oni usiedli obok Theo i Liama i chyba nie muszę mówić jaki był układ siedzeń. Po lewej siedzieli Theo, obok niego Liam, zaraz obok blondyna Brett, a Dylan zaraz obok swojego przyjaciela, na ukos mnie.

Wszyscy otworzyliśmy piwo, które Liam wcześniej schował w specjalnej skrytce w krzakach. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Najczęściej temat schodził na wkurzające nauczycielki z naszej szkoły i na przypałowe momenty jakie odwinął Stiles.

- Dobra...nie pytam jak, chce wiedzieć, czemu?- rzuciłem prawie pękając ze śmiechu

- Chciałem po prostu zobaczyć jak głośna jest ta petarda pod wodą!- rzucił zażenowany szatyn- Skąd miałem wiedzieć, że ta muszla klozetowa się poczaska!- wyrzucił dłonie w górę

Parsknąłem głośnym śmiechem, zakrywając usta ręką, a z moich oczu poleciały łzy. Ten człowiek jest niemożliwy.

- A najlepsze jest to, że próbował później ten kibel skleić taśmą.- dodał rozbawiony Liam, co skutkowało jeszcze większym rozbawieniem innych.

- Dalej nie mam pojęcia jakim cudem jesteśmy braćmi.- dodał Dylan, który jako jedyny śmiał się najmniej

Szybko spoważniałem po jego słowach, ponieważ w mojej głowie narodziła się nowa docinka. Momentalnie zerknąłem przez ramię na szatyna za mną, po czym skrzyżowałem z nim spojrzenie.

- W porównaniu do ciebie, jego żarty nie robią nikomu krzywdy. No...teoretycznie.- stwierdziłem na co Dylan uniósł brew

- A niby kiedy zrobiłem jakiś żart, który wyrządził komuś krzywdę?- zapytał mrużąc lekko oczy.

Momentalnie obróciłem się bokiem do szatyna, aby lepiej go wiedzieć. Rozmowy i śmiechy reszty lekko ucichły, co znaczyło iż ich uwaga była zwrócona na nas.

- A przypomnieć ci jakiego koloru były moje włosy, gdy pożyczyłeś mi szampon?- zapytałem przekręcając głowę lekko w bok

Szatyn uniósł brwi w górę, po czym upił łyk piwa. Widać było, że ani trochę nie przejął się tą karygodną sprawą.

- Należało ci się- stwierdził

- Należały, to mi się przeprosiny. Wiesz jaki kit musiałem wcisnąć mamie, aby nie robić zamieszania?- powiedziałem wyrzucając dłonie w górę

- Co jej powiedziałeś?- zapytał zaciekawiony Liam. Zerknąłem na chłopaka, po czym złączyłem usta w wąską linię.

Obróciłem się do nich plecami, po czym upijając łyk piwa spojrzałem przed siebie. Dalej nie wierzę w to co zrobiłem. Nie wierzę, że uratowałem dupę Dylan'owi. Przecież moja mama by go zagryzła, gdyby dowiedziała się, że to była akt nękania.

- Powiedziałem, że to takie kocenie nowych przez dziewczyny.- wymamrotałem

Przez chwilę panowała cisza, jednak nie trwała ona długo. Pierwsze co usłyszałem, to to jak Stiles wypluwa piwo. Potem wszystko poszło już szybko. Wszyscy niemal automatycznie wybuchli śmiechem, przez co moje policzki zaszczypały.

- Ha Ha, bardzo śmieszne!- krzyknąłem, aby przebić się przez śmiech innych. Obróciłem się w stronę Dylana, po czym wystawiłem palec wskazujący w jego stronę- A to wszystko przez ciebie.

- Trzeba było nie rozwalać mi tacki na głowie.- odbił pałeczkę. Chłopak uniósł butelkę kończąc piwo, jednak jego wzrok dalej utkwiony był we mnie.

- Gdybyś mnie nie osadził o próbę zamachu na twoją bluzę, to do niczego by nie doszło.- stwierdziłem

Chłopak unosił brew, po czym sięgnął po piwo. W tej sytuacji ja miałem rację. Wszystko się zaczęło od jego durnego stwierdzenia, że specjalnie wylałem na niego mrożoną herbatę.

- Ale to była próba zamachu.

I teraz nie wytrzymałem. Zwęziłem wrogo brwi, po czym zabierając większy wdech obróciłem się bardziej do chłopaka. Patrzyłem na jego twarz, która wydawała się spokojna, jednak ja zdawałem sobie sprawę z tego, że chłopak się ze mną droczy.

- Nie, tamto nie było próbą zamachu.- zacząłem z lekkim uśmiechem- ale wiesz co nim jest?

Dylan wyczuł, że coś jest nie tak. Momentalnie jego mimika twarzy zrobiła się inna. Stał się poważny, a w jego oczach dostrzegłem nutkę niepewności. Reszta też to musiała wyczuć, bo ich rozmowy ucichły lekko.

- Co nim jest?- dopytał

- To.- wyszeptałem, po czym bez najmniejszego skrępowania uderzyłem dnem butelki o górną część piwa Dylana.

Skutek tego był oczywisty. Doszło do piwnego wytrysku kawitacyjnego.

Dylan szybko zorientował się co zaraz nastąpił, więc na jego twarzy zagościło lekki niepokój. To co teraz nastąpi będzie piękne. Piwo jest świeżo otwarte, więc jego zawartość szybko nabuzuje i wystrzeli w górę. Dylan będzie oblany piwem, a moje ego zostanie lekko zaspokojone.

Niestety, nie przypuszczałem, że Dylan też ma mózg, a już na pewno, że go używa. Zaskoczył mnie.

Szatyn szybko owinął dłoń wokół szyjki butelki, po czym wkładając palec do środka nakierował piwo w moją stronę. Przez tą czynność ciśnienie w środku stało się większe, a zawartość wystrzeliła prosto w moją stronę. Nie zdążyłem się nawet zakryć, a już po chwili poczułem jak zostaje oblany piwem. Całe szczęście Dylan nie chciał mnie długo katować i po sekundzie odsunął piwo w drugą stronę.

Czy byłem teraz łzy? Nie. Ja byłem teraz wkurwiony!

Z lekko rozstawionymi ramionami spuściłem głowę w dół, pozwalając tym samym spłynąć cieczy po mojej twarzy, a pomiędzy nami nastała cisza. Nikt się nie odzywał...no prawie nikt. Za sobą słyszałem ten cichy szyderczy śmiech Dylana.

Spokojnie Thomas. Policz do dziecięcy.

I tak też zrobiłem, spokojnie policzyłem do dziesięciu, po czym z lekkim uśmiechem obróciłem się w stronę Dylana. Jego twarz była rozbawiona co wcale mnie nie zdziwiło. Ja sam na jego miejscu bym się śmiał. Niestety ja to ja i nie dam za wygraną. Szybko chwyciłem swoje piwo w taki sam sposób, w jaki przed chwilę Dylan je trzymał. Potrząsnąłem butelką, a na moich ustach uformował się szeroki uśmiech, gdy poczułem ciśnienie jakie wywiera piwo na mój palec. Dylan tak samo jak ja, nie był w stanie odskoczyć, więc nim się spostrzegł i on został oblany.

Gdy piana przestała lecieć, chłopak otworzył szeroko usta, po czym przetarł twarz dłońmi. Teraz już nie było drogi odwrotu. Musiałem się z nim zmierzyć.

- Ty jebany pedale!- krzyknął otrzepując dłonie, a jego wzrok spoczął na mnie

- O! Skąd wiedziałeś, że podczas seksu jestem "na dole"?- zapytałem ze sztucznym uśmiechem.

Normalnie nie powiedział bym tego, jednak przez alkohol nie przejmowałem się reakcją innych. A mogłem. Mogłem się przejąć. Jako pierwszy zareagował Liam, który z wrażenia wypluł piwo bezalkoholowe wprost na plecy Stiles'a. Chłopak wzdrygnął się, gdy ciecz ochlapała jego kark, jednak nie przejął się tym. Theo szybko zakrył usta ręką, a kątem oka zobaczyłem, że zerka na mnie z niedowierzaniem. Najbardziej rozbawiony był Brett, który nie ukrywał swojego szerokiego uśmiechu i spoglądał to na mnie, to na Dylana.

Zwęziłem lekko oczy i z cwanym uśmiechem wpatrywałem się w lekko zdegustowaną twarz Dylana. Chłopak nie wiedział jak mi na to odpowiedzieć, a ja poczułem dziwną satysfakcję, gdy zdałem sobie sprawę, że w końcu wygrałem kłótnie.

- Wy to macie naryte w tych baniach. Ostatni raz bierzemy was ze sobą.- stwierdził zrezygnowany Liam

- Nie chcę się powtarzać, ale to wszystko przez tego wkurzającego szatyna za mną.- wskazałem kciukiem na Dylana.

- Uznajmy, że to przez brak miejsca na wasze kółko malarskie.- wtrącił się nagle Brett

Chciałem już coś powiedzieć, jednak gdy otwierałem usta Liam posłał mi ostrzegawcze spojrzenie. Brett widząc to zaśmiał się pod nosem, po czym upił łyk piwa. Liam słysząc to zerknął na chłopaka, jednak nie na długo. Szybko odwrócił wzrok, jednak ten mały uśmiech samoistnie uformował się na jego twarzy.

- Właśnie.- zacząłem coś sobie uświadamiając- Czemu szkoła nie przydzieli nam jakiejś sali? Na pewno znajdzie się jakaś z lepszym oświetleniem.

- Szkoła ma bardzo dużo klas z dobrym oświetleniem- zaczął Liam przez co zerknąłem na niego z zaciekawieniem- ...jednak nie są gotowe aby oddać je do użytku. Ta szkoła jest biedna, więc nie ma kasy na remont.

- A konkursy?- zapytałem- Jest wiele konkursów gdzie za podium dostaje się pewną kwotę pieniędzy na rzecz szkoły... coś musi być, na pewno.

Liam spojrzał na mnie, po czym zrezygnowany pokiwał głową.

- Rok temu wystartowałem w konkursie na najlepszy obraz.- wyznał odwracając ode mnie wzrok, po czym upił łyk piwa.

- Nie udało się.- bardziej stwierdziłem niż zapytałem. Blondyn kiwnął głową, aby potwierdzić- daleko miałeś do pierwszego miejsca?

- Nie, zajął bym drugie miejsca.- odparł wzdychając- gdyby nie szkoła Idyllwild Arts Academy to pewnie zajął bym pierwsze.

I przysięgam, jeszcze nigdy nie poczułem się tak niezręcznie jak w tym momencie. Idyllwild Arts Academy. To szkoła do której wcześniej chodziłem i co gorsza, to ja rok temu startowałem w tym konkursie.

Z lekkim przerażeniem patrzyłem na chłopaka, z którym rok temu wygrałem w konkursie. Dane o wygranych są udostępniane, jednak Liam nie wygląda, jakby był tego świadomy. Może po prostu nie sprawdzał.

Przełknąłem nerwowo ślinę, po czym kiwnąłem mu głową. Miałem się obrócić, jednak nagle wyczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Zerknąłem na osobę, która siedziała obok Liama, a gdy mój wzrok skrzyżował się ze wzrokiem Theo, poczułem dziwny dreszcz na plecach. Chłopak patrzył na mnie z dziwną wrogością i może z początku wydawało mi się to dziwne, jednak po chwili zrozumiałem o co chodzi. Theo wiedział. Wiedział, że to ja jestem osobą, która zajęła pierwsze miejsce w konkursie.

Szybko odwróciłem od niego wzrok, jednak to nic nie dało, bo nadal czułem jego palący wzrok na swoich plecach.

Chryste! Co ja najlepszego narobiłem.

Przecież Liam nie może się o tym dowiedzieć. Znienawidzi mnie

⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱

Ale to co odwali Thomas w następnym rozdziale będzie po prostu piękne

Sorry za błędy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro