5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Thomasa:

- Wygrałem!- krzyknąłem wyrzucając dłonie w górę

Zadowolony jak nigdy dotąd, oparłem się plecami o miękką sofę w pokoju Liama, po czym spojrzałem w prawo na Stiles'a. Jego usta były lekko rozchylone, a wzrok dalej utkwiony był na ekranie dużej plazmy. Gra z nim była ciężka i bardzo męcząca, jednak satysfakcja jaką poczułem, gdy mój piłkarz strzelił gola w ostatniej sekundzie meczu, była nie do opisania.

- Oszukiwałeś- jęknął niezadowolony odrywając wzrok od ekranu.

Chłopak spojrzał na mnie, a po moim ciele przeszły dreszcze, gdy zobaczyłem jego piwne tęczówki. Cholera.

- Po prostu jestem lepszy- odparłem wystawiając środkowy palec w jego stronę. Chłopak odpowiedział mi tym samym, a z moich ust wydobyło się ciche parsknięcia.

I to, na swój dziwny sposób było miłe, bo ja ani Stiles nie chcieliśmy się ze sobą kłócić, a jedynie podroczyć. Mimo iż on i Dylan są bliźniakami, to z ręką na sercu mogę śmiało stwierdzić, że są kompletnie inni. Dylan jest ponury, samym spojrzeniem zniechęca do siebie ludzi i jest bardzo niemiły. Natomiast Stiles? On mimo iż jest lekko głupkowaty to i tak dążę go większą sympatią niż Dylana.

- Dobra, teraz ja chcę z tobą zagrać!- krzyknął Liam, który do tej pory siedział na fotelu po mojej lewej stronie

Chłopak wstał, po czym nie pytając o zgodę usiadł pomiędzy mną na Stilesem, szatyn podał mu pada, a w tym samym momencie usłyszałem głośne warknięcie Theo. Całą trójką spojrzeliśmy na prawo, a nasz wzrok spoczął na Theo, który z czerwoną twarzą klikał po ekranie telefonu

- Czyżby twój Romeo, znów wysłał ci jakaś zbereźną wiadomość?- zapytał zaczepienie Stiles

Theo automatycznie spojrzał na chłopaka, po czym posłał mu wrogie spojrzenie. Chłopak nie zaprzeczył, więc podejrzenia Stiles'a okazały się prawdziwe. W pokoju rozległ się nasz głośny śmiech, co tylko spotęgowało wkurzenie szatyna.

- Co ci napisał tym razem?- zapytał zaciekawiony Stiles

- Nie wasza sprawa- mruknął pod nosem, po czym wyciągnął nogi kładąc je na małej pufie

- No weź!- krzyknął Liam przez lekki śmiech- nie bądź taki i powiedz, razem się pośmiejemy

- Tu nie ma się z czego śmiać! Nad tym trzeba płakać- rzucił przewracając oczami. Liam i tak pokręcił rozbawiony głową, po czym uśmiechając się lekko oparł łokcie o kolana

- No weź- rzucił przeciągle- kumplom nie powiesz? A w szczególności mi? Swojemu przyjacielowi- dodał przechylając głowę lekko w bok

Po słowach Liama, Theo spiął się, po czym spojrzał gdzieś w bok, głośno wzdychając. No i cóż, znam ich niecały tydzień, ale zdążyłem się przyzwyczaić do tego, że Theo zawsze ulegnie prośbie swojego przyjaciela.

- Wysłał mi zdjęcie, jak siedzi w jacuzzi z drinkiem w ręku- powiedział gdzieś w przestrzeń- dopisał, że do pełni szczęścia brakuje mu mnie obok.

W pomieszczeniu nastała cisza, w której to z lekko rozchylonymi ustami wpatrywaliśmy się na zdezorientowanego Theo. Nie wiem ile tkwiliśmy w bezruchu, jednak nagle zsynchronizowani jak w zegarku, zaczęliśmy się głośno rechotać. I nie chodzi tu o wysłanie przez Mike'a jakiegoś zdjęcia. Chodziło tu bardziej o twarz Theo, która po wypowiedzeniu tego zdania, stała się jeszcze bardziej czerwona.

- Ha ha- rzucił próbując przebić się przez nasz śmiech- bardzo śmieszne

Opanowanie naszego wybuchu zajęło nam więcej czasu niż sądziłem. Przez ten czas Theo zdążył wkurwić się na nas trzy razy i raz parsknąć śmiechem, gdy Stiles spadł z kanapy.

Gdy w miarę się opanowałem i wytarłem łezkę z kącika oka, spojrzałem na ekran plazmy. Dawno się tak szczerze nie śmiałem. Było to miłe uczucie, bo jedynie przy rodzicach potrafiłem się tak śmiać. I to nie żart, wbrew pozorom moi rodzice są naprawdę fajni, jednak czasem przesadzają z okazywaniem miłości do siebie.

- Co mu odpisałeś?- zapytał zaciekawiony Liam. Theo westchnął, po czym zerknąłem na wyświetlacz

- Że gdybym był obok niego, to najchętniej bym go w tym jacuzzi utopił- odparł, po czym zablokował ekran

Odchrzaknąłem, całkowicie opanowując swój śmiech, po czym spojrzałem na czerwonego Theo. Ich relacja jest naprawdę zabawna. Schyliłem się chwytając za pada, który zdążył mi spaść na dywan, a w tym samym momencie nasunęła mi się pewna myśl.

Czemu Liam i Stiles są rozbawieni zachowaniem Mike'a? Nie powinni być tym 'obrzydzeni'? Co jak co, ale bycie homo, to nadal temat tabu. Więc czemu ich to nie rusza?

- A tak w ogóle- zacząłem lekko zdenerwowanym głosem, co nie uciekło ich uwadze, bo od razu na mnie spojrzeli. Dobra Thomas, wdech i wydech- nie przeszkadza wam zachowanie Mike'a? Znaczy nie zrozumcie mnie źle, nie chce go obrażać czy coś

- Chodzi ci o to czy jesteśmy homofobami?- przerwał mi Liam, gdy zauważył, że gubię się w swoich słowach. Momentalnie zrobiło mi się głupio, bo naprawdę nie chciałem, aby tak to zabrzmiało. Liam widząc moją reakcję pokręcił rozbawiony głową, po czym klepiąc mnie po ramieniu spojrzał na ekran- Innym może przeszkadzać orientacja Mike'a, ale spokojnie, my nie mamy zamiaru zaglądać komuś do łóżka. To co robi w życiu to już jego sprawa, a my nie mamy prawa w to ingerować

Z szokiem i lekki podziwem patrzyłem na Liama, który z takim spokojem wypowiedział zdanie, które już dawno chciałem usłyszeć. Niby wiedziałem, że istnieją ludzie, którym "inna" orientacja nie przeszkadza, jednak przez moje doświadczenia nawet nie łudziłem się, że kiedyś kogoś takiego spotkam. Na moich wargach momentalnie uformował się lekki uśmiech, a w klatce piersiowej poczułem dziwne ciepło

- Mam ochotę na piwo- rzucił nagle Stiles.

I może wszystko było by okey, bo przecież każdemu czasem najdzie taka ochota, jednak reakcja Liama i Theo trochę mnie zaskoczyła. Oboje nagle spojrzeli na Stiles'a, po czym posłali mu zdziwione spojrzenie

- Ty i piwo?- zapytał Theo- od kiedy?

Chłopak wzruszył ramionami, po czym opierając dłonie o kolana wstał z miejsca

- Tak jakoś. Theo, pojedziesz ze mną?

- Nie wiem czy mi się chc..

- O! I kup mi serowe chrupki- przerwał mu Liam

Theo spojrzał na swojego przyjaciela, po czym głośno wzdychając przewrócił oczami

- Dobra- mruknął pod nosem

*******

- Świat jest taki piękny!- wymamrotał pijacko Stiles

- A jeszcze piękniejszy będzie, gdy nie orzygasz mi auta- warknął pod nosem Theo, po czym mało delikatnie zamknął drzwi od strony pasażera

Chłopak obrócił się w nasz stronę, po czym spojrzał na mnie

- Na pewno nie chcesz, aby cię podwieźć?- zapytał. Od razu pokręciłem głową na "nie"

- Lepiej zawieź go szybko do domu, zanim odda serowe chrupki Liama

- Nigdy mu tego nie daruję, że tak bezwstydnie je ukradł- mruknął pod nosem blondyn czym spowodował mój lekki śmiech

Pożegnałem się z Liamem i Theo męską piętką, po czym bez zbędnego gadania ruszyłem przed siebie. No i cóż, może na początku dziwiłem się reakcją Theo i Liama na propozycje Stiles'a, jednak teraz wiem dlaczego tak zareagowali. Stiles nie ma głowy do picia i już po trzech piwach zaczął mamrotać pod nosem. Całą trójką zgodnie stwierdziliśmy, że kończymy na dzisiaj spotkanie, a Theo odwiezie szatyna do domu.

Ja sam nie chciałem się narzucać dlatego od razu odmówiłem propozycji Theo. Chce trochę pozwiedzać okolice co chyba nie jest mądre. Jest blisko północy, ja nie znam terenu i na dodatek mam wątłe ciało. Więc jeśli jakiś zbir mnie napadnie, to za Chiny się nie obronie. Nawet nie znam uliczek!

Zabrałem głębszy wdech, aby uspokoić swoje ciało, po czym ruszyłem w stronę oświetlonego chodnika. Ta noc była ciepła, wiec na moich ustach momentalnie uformował się szeroki uśmiech. Kocham takie pory, gdy mogę wyjść z domu nocą i spokojnie przechadzać się po ulicach. W takie noce nie ma za dużo ludzi, choć co jakiś czas, można spotkać jakąś grupkę idącą zapewne do klubu, aby odreagować miniony tydzień. Nie przeszkadzają mi, bo niby z jakiej racji. Przecież każdy ma do tego prawo, aby iść się wyszaleć. Właściwie to lubię mijać pijanych ludzi, bo zawsze rzucą jakimś zabawnym tekstem.

- Kurwa- warknąłem pod nosem, gdy po otworzeniu paczki fajek, nie zobaczyłem ani jednego papierosa. Myślałem, że coś jest, bo paczka była ciężka, jednak jak się po chwili okazało myliłem się. W środku była tylko czerwona zapalniczka.

Momentalnie zacząłem się rozglądać, a gdy w oddali zobaczyłem znaczek stacji paliw, mój uśmiech powiększył się. Obiekt był ode mnie trochę oddalony, jednak to mnie nie zniechęciło. Ruszyłem z miejsca, a mój głód nikotynowy dał mi chyba plus dziesięć do szybkości, bo po niespełna czterystu dwudziestu sekundach byłem już na miejscu.

Wszedłem do środka mijając jakiegoś menela siedzącego pod ścianą, po czym od razu ruszyłem w stronę kasy. Zabrałem jeszcze po drodze jakiś sok, bo nie ukrywam trochę mnie suszyło.

- Dobry wieczór- rzuciłem do dwóch kobiet, które w tym momencie żywo o czymś rozmawiały. Kobiety od razu przerwały rozmowę, a jedna z nich ruszyła w moją stronę

- Co podać?- zapytała, a ja od razu spojrzałem na ściankę za jej plecami. Zmrużyłem lekko oczy, a gdy zobaczyłem moje ulubione fajki uśmiechnąłem się lekko pod nosem

- L&M niebieskie- rzuciłem spoglądając na kobietę

Jej brew uniosła się lekko w górę, po czym zmierzyła mnie wzrokiem. Z początku nie rozumiałem o co im chodzi, jednak szybko mnie oświeciło, gdy kobieta zadała pytanie

- A ile masz lat chłopcze?- rzuciła miłym tonem, a na tylko cudem opanowałem się aby nie przewrócić oczami.

Kurwa! Czy ja naprawdę wyglądam tak młodo?

Momentalnie sięgnąłem po swój telefon, po czym wyciągnąłem dowód osobisty zza etui. Pokazałem go kobiece, a ta z lekkim grymasem na twarzy podała mi fajki. Zapłaciłem, po czym żegnając się opuściłem stacje. Mój głód nikotynowy urósł do tego stopnia, że moja noga zaczęła drgać, więc bez najmniejszego namysłu ruszyłem do specjalnego miejsca dla palaczy. Zdarłem plastikową osłonę, oderwałem papier znajdujący się w środku paczki, po czym wyciągnąłem papierosa. Włożyłem go do ust, a gdy miałem już odpalić fajkę i zaciągnąć się nikotyną, nagle coś przykuło moją uwagę. Nie coś a raczej ktoś.

Menel, a raczej jakiś chłopak siedział ze spuszczoną głową. Obok niego walały się małe szklane butelki po wódce. Chłopak chyba był mocno upity, bo co chwilę kołysał się na boki. Zdziwiło mnie to trochę, że obsługa nie zareagowała i nie przyszła obudzić chłopaka. No, ale w sumie, czemu się dziwić. Obie były zajęte rozmową.

I teraz mam dwie opcje. Albo idę i mówię obsłudze o zaistniałej sytuacji, albo nie robię problemu chłopakowi i próbuje mu pomóc.

Cóż...niestety jestem głupi

Westchnąłem chowając fajkę do paczki, po czym ruszyłem w stronę chłopaka. Klęknąłem przed nim, po czym szturchnąłem lekko w ramię

- Ej- rzuciłem ruszając lekko jego barkiem- Ej stary. Zaraz pały zwiną cie na wytrzeźwiałke

Chłopak mruknął coś pod nosem, po czym powoli zaczął unosić głowę okrytą czarnym kapturem. No i cóż, od razu pożałowałem swojej decyzji, gdy tylko natrafiłem wzrokiem na te piwne tęczówki.

Zagryzłem mocniej szczękę i niemal automatycznie wyciągnąłem większy wdech. Zatrzymałem tlen w płucach i z ogromną gulą w gardle, patrzyłem na najbardziej wkurzająca istotę na tym świecie.

Szatyn dopiero po chwili zorientował się, kto przed nim klęczy, a dowodem na to, było jego wrogie spojrzenie

Spokojnie Thomas. Możesz jeszcze wyjść z twarzą.

- Nie ładnie Dylan, nie ładnie- zacmokałem, kręcąc głową. Wiedziałem, że to jeszcze bardziej zirytuje chłopaka.

- Ktoś cie prosił o zdanie?- warknął pod nosem, co lekko mnie rozbawiło. Chłopak był wrogo do mnie nastawiony, jednak przez alkohol był też bezbronny

- Ależ oczywiście, że nie- rzuciłem nonszalancko, po czym spojrzałem na swoje paznokcie- ale żyjemy w wolnym kraju, więc mam prawo mówić co chce

Znów spojrzałem na szatyna, a mój uśmiech powiększył się, gdy dostrzegłem jedną pulsującą żyłę na jego czole

- I co my teraz z tobą zrobimy?- zapytałem przekręcając głowę lekko w bok. Chłopak jeszcze bardziej zagryzł szczękę, co było dla niego dużym wyzwaniem, ponieważ przez alkohol, jego ciało powoli zaczynało odmawiać posłuszeństwa

- Litości i pomocy nie potrzebuje- wymamrotał pijacko- A szczególnie od ciebie

Już się nie opanowałem. Przewróciłem oczami, po czym głośno wzdychając wstałem na równe nogi. Dylan ma rację, nie potrzebuje pomocy, chodź nie ukrywam chciałem pomóc. No ale skoro jej nie chce to nie będę się narzucać. Niech radzi sobie sam

- Masz rację- kiwnąłem głową- nie muszę ci pomagać. Najlepiej zostawię cię tu. Co z tego, że jesteś kompletnie schlany- wyrzuciłem dłonie w górę, aby pokazać moją frustrację- co z tego, że ktoś może tu przyjść, okraść cię, albo wywieźć, zabić i sprzedać organy.- warknąłem pod nosem

Chłopak chwiejąc się, przewrócił oczami i przysięgam, ten człowiek jest nie do wyrzekania. Jeszcze nikt nigdy nie podniósł mi tak ciśnienia.

Spokojnie Thomas. Miałeś mieć go w dupie. Nie przejmuj się nim

Zabrałem większy wdech, a mój wzrok ani na sekundę nie oderwał się od tych piwnych tęczówek

- Miłego powrotu do domu- rzuciłem unosząc dłoń w górę. Obróciłem się na pięcie, po czym ruszyłem w stronę domu.

No i cóż... coś mi się wydaje, że Dylan po alkoholu stał się skłonniejszy do współpracy, bo nie postawiłem ani jednego kroku, a już po chwili za swoimi plecami usłyszałem jego głos.

- Czekaj- wydusił z siebie. Zatrzymałem się w miejscu, po czym unosząc brodę w górę obróciłem się w jego stronę. Ze zwycięskim uśmiechem jaki uformował mi się na ustach spojrzałem na Dylana, a w duszy już czułem jak będę mu to wypominać przy najbliższej okazji

- Tak?- zapytałem ze sztucznym uśmiechnąłem. On to czuł, czuł jaki zadowolony jestem

Chłopak westchnął, po czym podparł się dłonią o krawężnik. Uniósł się lekko, jednak przez brak kontroli nad swoim ciałem, zachwiał się. Dylan poleciał w przód, a jego twarz spotkała by się, z betonową kostką, gdyby nie mój refleks. Szybko schyliłem się kładąc dłonie na jego barkach, po czym pchnąłem lekko w tył. Do moich nozdrzy dotarł zapach alkoholu i przysięgam. Jeśli mi się zrzyga po drodze, to nakarmię go piaskiem.

- I widzisz? Na co ci było to zgrywanie twardziela?- zapytałem, po czym bez ostrzeżenia zarzuciłem sobie jego jedną rękę przez szyję. Dźwignąłem chłopaka w górę, a gdy poczułem jego ciężar, pożałowałem, że nigdy nie byłem na siłowni- kurwa, stary! Co ty żresz! Ważysz z tonę!

Chłopak mruknął coś pod nosem, że jak chce to mogę go zostawić, jednak teraz nie zaprzątałem sobie tym głowy. A czemu? Odpowiedź jest prosta. W momencie gdy postawiłem pierwszy krok coś sobie uświadomiłem. Ja nie znam jego adresu!

- Yyy, Dyl- zacząłem poprawiając go na ramieniu. Jego głowa zwisała w dół i Bogu dzięki, że jego nogi jeszcze nie odmówiły posłuszeństwa

- Miałeś tak do mnie nie mówić- wymamrotał pod nosem

- Tak tak- przewróciłem zirytowany oczami w momencie, gdy wyszliśmy z terenu stacji benzynowej- a teraz kurwa skup się! Musisz podać mi adres- warknąłem, po czym jedną ręką zacząłem szukać telefonu. Wyciągnąłem go po czym odpaliłem mapę- dalej podaj, to wbije

Dylan parsknął pod nosem, po czym resztkami sił uniósł głowę. I przysięgam, jeszcze nigdy nie byłem w tak niezręcznej sytuacji. Nasze nosy niemal się stykały. Czułem na policzku jego ciepły oddech i ten nieprzyjemny zapach alkoholu. Lampa nieopodal oświetlała jego twarzy, a ja pierwszy raz mogłem dokładnie przyjrzeć się jego oczom. wiedziałem, że ma piwne, jednak pod tym światłem stały się niemalże złote.

- Po co ci mój adres- zaśmiał się pijacko- będziesz mnie stalkować?

- Och oczywiście! Codziennie o godzinie szóstej, piętnastej i dwudziestej, będę przychodzić pod twój dom i zaglądać ci w okno.- krzyknąłem sarkastycznie

- Przerażasz- stwierdził, a ja w tym momencie nie wytrzymałem.

Rzuciłem ciało chłopaka na ławkę, obok której przechodziliśmy, po czym zrezygnowany sam na niej usiadłem. Chłopak niezdarnie poprawił się, po czym splatając dłonie na piersi, spuścił głowę w dół. Och oczywiście! Zaśnij mi tu jeszcze! Wiedziałem, że muszę szybko działać, bo inaczej będę zmuszony taszczyć jego nieprzytomne ciało. Spojrzałem na telefon, nerwowo zagrażając wargę, a do głowy nasunął mi się pewien pomysł. Nie myśląc długo, zacząłem klikać po ekranie, bo każda sekunda miała znaczenie.

Ja: Mógłbyś wysłać mi adres Stiles'a?

Wysłałem wiadomość, a moja noga zaczęła nerwowo drgać. Jest już po północy, więc szansę na to, że Liam mi odpisze są bliskie zera. Sekundy mijały, a ja dalej nie dostałem odpowiedzi. Ze stresu wyciągnąłem paczkę fajek, po czym o trzęsących dłoniach odpaliłem jedynego. Zaciągnąłem się nerwowo nikotyną, a na moje ciało wpłynęła ulga. Chyba tego mi było trzeba.

- Podasz mi ten adres?- zapytałem spoglądając na szatyna. Chłopak powoli uniósł głowę, po czym z lekko przymkniętymi oczami spojrzał na mnie

- Mama zabroniła mi podawania adresu obcym

Nosz kurwa! Zaraz go tu zostawię!

Zacisnąłem usta w wąską linię, a moje oko lekko zadrżało. Zaciągnąłem się nerwowo fajką, a w tym samym momencie Dylan uniósł dłoń w górę. Zmarszczyłem brwi, po czym posłałem mu pytające spojrzenie

- Daj fajkę- rzucił, a w tym samym momencie mój telefon zawirował. Zrezygnowany podałem Dylanowi fajkę, po czym spojrzałem na wyświetlacz.

Liam: po co ci jego adres

Po co? Po to aby odstawić schlaną dupę Dylana

Nie no, nie mogę tak napisać. Dalej Thomas, użyj swojego ponadprzeciętnego mózgu i wymyśl coś.

Ja: gdy wychodziliśmy Stiles upuścił telefon. Zabrałem go po drodze, ale przy aucie zapomniałem oddać. Chce mu zanieść, bo i tak chodzę po okolicy

Jestem genialny

I skromny

Liam: jak chcesz możemy razem z Theo podjechać, bo i tak nic nie robimy. Właściwie to siedzimy tylko w aucie na polu widokowym i oglądamy gwiazdy

Co?

Ja: nie luz. Po prostu mi wyślij, a wy sobie nie przeszkadzajcie

Liam: okey

- Pięknie- rzuciłem zadowolony z siebie

Z lekkim uśmiechem na ustach spojrzałem w prawo na Dylana, i uwierzcie. Tak szybko jak pojawił mi się uśmiech na twarzy tak szybko zszedł.

Gdzie on kurwa jest!?

- Dyl? Dyl!- krzyknąłem wstając

Zacząłem się rozglądać, a ciemność jaka panowała wokół nie pomagała. Zaplątałem dłoń we włosy, a przez moje ciało przeszły zimne poty. Czułem jak strach we mnie rośnie, a z czoła zaczynają lecieć pojedyńcze kropelki potu. Kurwa!

W końcu w oddali zobaczyłem pewną postać, wysoki chłopak w czarnej bluzie z kapturem. Jego krok był chwiejny więc już z daleka zorientowałem się, że to moja zguba. Momentalnie ruszyłem z miejsca, nie mogąc wyjść z podziwu jakim cudem, tak nagle zyskał energię. Przed chwilą nie potrafił chodzić!

- Dylan kurwa!- krzyknąłem podbiegając do niego. Stanąłem z nim twarzą w twarz, po czym kładąc dłonie na jego ramionach zatrzymałem go.

Chłopak chwiał się na boki, przez co prawie wpadł na mnie. Przytrzymałem go, po czym wkurzony do granic możliwości, spojrzałem w jego oczy. Był pijany, cholernie pijany.

- Mógłbyś mi nie uciekać i współpracować?!- warknąłem nie przejmując się tym, że stoimy bardzo blisko siebie

Chłopak resztką sił przewrócił oczami, po czym szarpnął się. Dylan warknął coś pod nosem, po czym ominął mnie. No nie...nie wierzę

Z niedowierzaniem i bezsilnością obróciłem się w stronę chłopaka, a mój wzrok spoczął na jego szerokich barkach

- Ty jesteś kurwa dwubiegunowy czy jaki chuj?- krzyknąłem wyrzucając dłonie w górę. Chłopak zatrzymał się i przez kilka następnych sekundy stał w miejscu, chwiejąc się na boki.

- O chuj ci chodzi?- wymamrotał pod nosem

- O to, że najpierw dajesz sobie pomóc, a teraz odpierdalasz taką maniane!- wyjaśniłem, a w uszach poczułem szumiącą krew

Dylan westchnął ciężko, po czym powolnie obrócił się w moją stronę. Włożył dłonie w kieszenie bluzy, po czym zaczął skanować mnie wzrokiem. Jego spojrzenie byle elektryzujące, a po moim ciele co chwilę przechodziły dreszcze. Cholera!

- Martwisz się o mnie?

Momentalnie prychnąłem pod nosem, po czym kładąc dłonie na biodra, pokręciłem z niedowierzaniem głową. Ten chłopak jest niemożliwy

- O ciebie? Proszę cię, nie dodawaj sobie- parsknąłem kpiącym śmiechem- Martwię się teraz o siebie. Na stacji są kamery, które zapewne nagrały, to jak cię z niej wyprowadzam. Jeśli teraz coś ci się stanie, to pierwszym podejrzanym będę ja. Więc kurwa z łaski swojej, współpracuj i daj się zaprowadzić do domu- wrzasnąłem

Moja szyja zapewne była już cała czerwona, od nadmiaru złości, jaka we mnie buzował. Staliśmy oddaleni od siebie jakieś dwa metry, jednak przez jego przenikliwy wzrok miałem wrażenie, jakby dzieliło nas zaledwie parę centymetrów. On mnie palił. Miał tak intensywny wzrok, że musiałem zagryźć szczękę, aby opanować swoje emocje. Nie wiedziałem co robić, więc po prostu stałem i czekałem na rozwój wydarzeń, modląc się w duchu, aby ten egoistyczny dupek, w końcu mnie posłuchał. Niestety myliłem się. Chłopak parsknął krótkim śmiechem, po czym na chwiejnych nogach obrócił się

No kurwa, nie wierzę

- To teraz robimy sobie na przekór?!- krzyknąłem ruszając z miejsca. Chłopak nic nie odpowiedział, a ja dalej podążałem za nim, wpatrując się w jego szerokie barki- no oczywiście- wyrzuciłem dłonie w górę- teraz ty sobie coś zrobisz, a później ja, będę musiał tłumaczyć się policji. Kurwa! Wielkie dzięki!

- Tędy- wymamrotał pod nosem

- Co?- zapytałem marszcząc brwi. Chłopak westchnął, po czym zatrzymał się w miejscu

Stanąłem obok niego, po czym chwyciłem za rękaw bluzy, gdy o mało nie wywalił się w tył. Pomiędzy nami nastała cisza, w której to Dylan próbował powiedzieć chodź jedno słowo, jednak przez alkohol szło mu to opornie.

- To droga do mojego domu- wymamrotał wystawiając palec wskazujący na drogę przed nami

I wtedy mnie olśnił. O Boże, jaki ja jestem głupi! On nie uciekał ode mnie, tylko próbował wrócić do domów.

Jednak czy aby na pewno mówi prawdę? Może to jego głupia gra i chce wykorzystać to iż nie znam terenu.

Dla pewności odpaliłem telefon, aby sprawdzić lokalizację jaką przesłał mi Liam, no i cóż...gdy zobaczyłem, że jesteśmy niedaleko zrobiło mi się naprawdę głupio.

- Chodź i nie marudź- warknąłem pod nosem. Chwyciłem Dylana za ramię, po czym ruszyłem w dalszą drogę. Słyszałem jego ciche parsknięcia i widziałem to jak kręci z politowaniem głową.

Szliśmy w kompletnej ciszy, a ciało Dylana robiło się coraz słabsze. W pewnym momencie, byłem zmuszony zarzucić sobie jego rękę przez szyję, bo znów zaczął odlatywać. Co chwile mamrotał mi coś pod nosem, że mam go zostawić, jednak ja nie zwracałem na to uwagi.

- Dalej grubasie. Jeszcze trochę- wyszeptałem wchodząc na teren jego domu

I w tym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że przed nami kolejne wyzwanie

- Dylan- zacząłem spoglądając na prawie śpiącego chłopaka. Szatyn mruknął, po czym resztkami sił uniósł głowę- jak wejdziesz do domu?

- Drzwiami

- Ty kretynie! A jak twoja mama zobaczy cię w tym stanie?- zapytałem marszcząc wrogo brwi. I naprawdę, teraz nie interesowało mnie to, że nasze twarze dzieliły centymetry.

- Mamy nie mam- wypalił, jak gdyby nigdy nic

Wierzcie mi lub nie, ale jeszcze nigdy nie poczułem się tak głupio. Cholera.

Thomas spokojnie, przecież miałeś prawo o tym nie wiedzieć

- Zostawiła nas dla jakiegoś innego faceta- dodał spoglądając na swój dom, a jego twarz była dziwne spokojna- ale w sumie nie dziwię jej sie- wzruszył od niechcenia ramionami

- A twój ojciec nie będzie zły?- dopytałem, w duszy modląc się, abym i tu nie spalił

- W pracy- wymamrotał

- Dobra- rzuciłem poprawiając go sobie na ramieniu- położyć cię pod wycieraczką, czy wolisz klasę premium w krzakach?

- Na rynnie- odparł, a ja nie mogłem powstrzymać się od przewrócenia oczami

Ruszyliśmy długim chodnikiem, a Dylan w międzyczasie zaczął szukać kluczy w spodniach. Chłopak był ciężki, jednak fakt, iż jesteśmy blisko, dodawał mi sił. Stanęliśmy przed dużymi drzwiami, a Dylan podał mi klucze. Otworzyłem drzwi, po czym bez najmniejszego zawachania wprowadziłem go do środka. Oby Stiles już spał, bo naprawdę nie mam zamiaru się tłumaczyć.

- Mam nadzieję, że wdrapiesz się sam po schodach?- zapytałem spoglądając na szatyna, a to co tam ujrzałem wywołało u mnie zimne poty- kurwa nie śpij- rzuciłem potrząsając nim

Chłopak mruknął coś pod nosem, jednak to i tak mnie nie uszczęśliwiło. On nie da sobie rady. Niestety muszę go wprowadzić.

I tak jak pomyślałem tak też zrobiłem. Gdy zamknąłem stopą drzwi, od razu ruszyłem wgłąb korytarza w stronę schodów. Światło padające z dworu lekko oświetlało pomieszczenie, jednak i tak pare razy potknąłem się na schodach. Gdy byliśmy już do góry, gra zrobiła się ciekawsza, bo musiałem podchodzić z nim do każdych drzwi i bawić się w "zimno, ciepło"

- No nareszcie- wyszeptałem gdy znaleźliśmy odpowiedni pokój.

Łokciem otworzyłem drzwi, po czym wprowadziłem na wpół śpiącego chłopaka do środka. Zacząłem się rozglądać, aby znaleźć łóżko, a gdy już je dostrzegłem, z lekką ulgą ruszyłem w tamtą stronę.

- Współpracuj- wyszeptałem

Czy byłem zadowolony? Tak! Byłem bardzo zadowolony.

Podszedłem z Dylanem do łóżka, po czym dźwignąłem się, aby zrzucić go na materace. Niestety, chłopak był już tak pijany, że zapewne pomylił mnie z jakąś dziewczyną, bo niespodziewanie to mnie tam popchnął. Moje plecy odpadły na miękki materac, a oczy rozszerzyły się. Nie spodziewałem się tego, bo jeszcze parę chwil temu, Dylan prawie zasypiał, a teraz rzucał mną jak szmacianą lalką.

- Ej ty nie zapędzaj się, bo możesz się trochę rozczarować- rzuciłem ostrzegawczo

Oparłem łokcie o materac chcąc wstać, jednak Dylan uniemożliwił mi to. Jego dłonie nagle wylądowały po obu stronach mojej głowy, a ja nie wiedząc co się dzieje zamarłem. Obserwowałem jak zbliża się do mnie, a już po chwili poczułem jego ciepły oddech na moim policzku.

- Dylan, złaz ze mnie!- warknąłem kładąc dłonie na jego torsie.

I cholera! Już wiem czemu był taki ciężki. To jego mięśnie tyle ważyły

- To wszystko przez ciebie- wyszeptał

Przełknąłem nerwowo ślinę, jednak nie odezwałem się. Czułem się teraz jak piąte koło u wozu, bo nie wiedziałem czy mówi do mnie, czy po prostu majaczy

- Przez ciebie i przez niego- dodał

Nie no. Mam go już naprawdę dosyć!

- Idź lepiej spać. Klucze zostawię pod wycieraczką. Twój ojciec zapewne ma drugi komplet- rzuciłem spychając go z mojego ciała. Naprawdę nie miałem już sił na tego człowieka. Chłopak opadł obok mnie, a ja nie myśląc długo, wstałem i ruszyłem w stronę wyjścia- A i jeszcze jedno- dodałem obracając się w stronę chłopaka- nikomu o tym ani słowa

- Chciałem powiedzieć to samo

Na jego słowa przewróciłem oczami, po czym nie myśląc długo, opuściłem pomieszczenia. Nie chcę o tym nawet myśleć.

Zbiegłem na dół, po czym jak najszybciej opuściłem jego dom. Zakluczyłem drzwi, a po sentym upewnieniu się, że dom jest zamknięty, ruszyłem w stronę ulicy

Droga powrotna do domu zleciała mi szybko. Nawet się nie obejrzałem, a już znalazłem się na swoim osiedlu. Gdy byłem już w domu, musiałem zachowywać się jak mysz, aby przypadkowo nie obudzić mamy. Tata jest dziś w pracy, więc o jedną parę uszu mniej. I naprawdę, dziękuję za to Bogu, bo zawsze robi mi o to problem, że wracam późno.

- Nareszcie- wyszeptałem zamykając drzwi od swojego pokoju.

Podświetliłem telefonem pomieszczenie, po czym ruszyłem w stronę szafki nocnej. Zapaliłem małą lampkę, a pokój rozjaśnił się lekko. Zmęczony usiadłem na łóżku, a w duszy walczyłem ze sobą, aby zmusić się do kąpieli. Przez tego kretyna, nie chce mi się nawet kąpać, a to musi być cud. Kocham brać prysznic, najlepiej długi i pod ciepłą wodą. Nie gorącą, a ciepłą. Westchnąłem, opierając łokcie o kolana, po czym schowałem twarz w dłoniach.

- Nie lubię się męczyć- wymamrotałem gdzie w przestrzeń, a w tym samym momencie poczułem jak mój telefon zaczął wibrować

W pomieszczeniu rozległ się charakterystyczny dźwięk iPhona, a ja zmarszczyłem brwi, bo naprawdę nie spodziewałem się, że ktoś będzie dzwonić o tak później porze.

A pamiętasz jak jeszcze nie tak dawno pisałeś do Liama z prośbą o durny adres?

Ach...no tak

Wyprostowałem się, po czym sięgnąłem telefon który leżał obok mnie. Spojrzałem na wyświetlacz, a moje ciało zamarło. Nie ruszałem się, nie oddychałem, nie potrafiłem nawet mrugnąć. Nie nie nie nie nie. On nie może do mnie dzwonić

- To chyba jakiś żart- wymamrotałem niedowierzając jak i z lekką nutką strachu

To nie może być prawdą. On nie dzwoni. On nie dzwoni. On nie dzwoni. Thomas zignoruj go. Pamiętasz ile krzywd ci wyrządził?

Więc czemu kurwa odebrałem ten telefon!

- Chyba pomyliłeś numery- powiedziałem pewnie

Thomas, on cie zna...on wie, że sie boisz

- Nie pomyliłem. Czyżbym cie obudził? - zapytał swoim zachrypniętym głosem od fajek

Thomas spokojnie. Wdech i wydech

- Nie, ale właśnie idę spać, więc jeśli chciałeś sobie pogadać to przykro mi, ale nie mam czasu. W sumie, dla ciebie już nigdy nie będę mieć czasu

Po moich słowach nastała krótka cisza, a z każdą kolejną sekundą czułem się coraz gorzej. Chciało mi się rzygać. Wiedziałem, że mogę zakończyć tą rozmowę, naciskając jedynie czerwoną słuchawkę, jednak nie zrobiłem tego. Czułem się teraz jak pies na smyczy. On wiedział, że nie ważne co powie, ja i tak się nie rozłącze

- Dalej tak samo wyszczekany- westchnął, a ja musiałem zagryźć wargę

Proszę odejdź

- Jak w nowej szkole?

Wiem, że ze mnie kpisz

- Lucas, proszę, nie denerwuj mnie- rzuciłem chcąc brzmieć groźnie

- Ilu już pobiłeś?- kontynuował ignorując moją prośbę- już się dowiedzieli o twoim małym odchyle? Czy może ukrywasz to, że jesteś gejem?- zaśmiał się do telefonu. Momentalnie pomrugałem powiekami, aby odgonić łzy.

Bo wszystkie wspomnienia wracają

Ale muszę być silny

- Czy ukrywam, czy nie, to już moja sprawa. Chce ci przypomnieć, że nie decydujesz za mnie, a to co robię nie powinno cię interesować. Wyjeżdżając z Kalifornii, obiecałem sobie jedno- rzuciłem unosząc hardo brodę

- Co takiego?

- To, że zacznę życie od nowa, a ciebie i tą zakłamaną szkołę zostawię w tyle. Bo nie jesteście historią do której chce wracać- powiedziałem pociągając lekko nosem

W słuchawce nastała głucha cisza. Nie oderwałem telefonu od ucha i chodź bardzo chciałem, to nie potrafiłem. Nigdy nie byłem w stanie tego zrobić

Nagle usłyszałem jego cichy śmiech, a moje serce zabolało. Przymknąłem oczy, aby odgonić od siebie złe myśli, jednak to tylko pogorszyło sytuacje. Nagle w głowie pojawił mi się obraz chłopaka. Jego jasno brązowe włosy, włoskie rysy twarzy i te jego zielone oczy.

- Oj Tommy Tommy. Nie tęsknisz za mną?- wyszeptał tak niskim tonem, że po moich plecach momentalnie przeszły dreszcze- za moim dotykiem

- Ten dotyk i tak był fałszywy- wydusiłem z siebie, a w odpowiedzi usłyszałem tylko jedno słowo, które spowodowało u mnie ból w klatce piersiowej

- Wariat

Chłopak zaśmiał się ostatni raz, po czym rozłączył się. Zawsze tak było. Nigdy nie byłem w stanie rozłączyć się jako pierwszy.

Przymknąłem oczy, aby opanować łzy, które i tak zdążyły wypłynąć spod moich powiek. Moje dłonie drżały, a do mojego umysł napływały kolejne wspomnienia, o których tak bardzo chciałem zapomnieć.

Nie płacz i zapomnij. On to przeszłość, a ty musisz iść przed siebie. Musisz być silny

I będę, będę silny i nie poddam się tak łatwo

Więc czemu, tamtej nocy ani na chwilę nie zmrużyłem oka

⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱

Lucas...podoba mi się to imie

Następne rozdziały postaram się dodawać na początku dnia❤️

Sorry za błędy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro