06

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

18 marca 2016 | Niall

W piątek po lekcjach zaprosiłem kolegę do siebie.

- Co oglądamy? - spytał mnie Sean gdy weszliśmy do domu. Odstawiłem pudełko z pizzą na blat w kuchni i z plecaka wyjąłem butelkę z colą.

- Wypożyczyłem "Święci z Bostonu". Norman Reedus jest cholernie gorący - powiedziałem z uśmiechem zaglądając do salonu gdzie siedział chłopak. Rzuciłem mu pudełko z filmem - Włącz.

Przyniosłem pizzę i usiadłem na kanapie obok Seana. W połowie filmu poczułem dłoń na udzie. Zerknąłem na mojego kolegę, potem na jego dłoń i zacisnąłem usta starając się skupić na filmie.

- Kiedy wracają twoi rodzice? - spytał wodząc palcami po materiale jeansów na moim udzie.

- Koło dziesiątej - wymamrotałem, a Sean pochylił się do mnie. Położył dłoń na moim karku i wpił się w moje wargi. Odwzajemniłem pocałunek przymykając oczy i kładąc dłonie na jego ramionach.

Zawisł nade mną, poczułem jego palce przy zamku moich spodni.

- Nie - jęknąłem odpychając go lekko od siebie. Spojrzał na mnie marszcząc brwi.

- Co? - wyszeptał z przyśpieszonym oddechem.

- Nie będę uprawiał seksu.

- Powiedział, że dajesz od razu - powiedział siadając prosto.

- Słucham? - spytałem otwierając szeroko oczy. Podniosłem się do pozycji siedzącej wpatrując w niego zdezorientowany.

- Z Timem się przecież przespałeś gdy..

- NIE spałem z Timem - powiedziałem twardo.

- On twierdzi, że tak. Mówił, że sam o to prosiłeś - zaśmiał się cicho pocierając kciukiem dolną wargę.

- Czyli przyszedłeś tu tylko dlatego.. - wyszeptałem wpatrując się w swoje nogi - Bo chciałeś mnie zaliczyć? Bo ktoś puścił plotkę, że jestem.. łatwy?

- W każdej plotce jest ziarno prawdy.

- Wyjdź - powiedziałem czując łzy wzbierające w moich oczach - Wyjdź stąd!

- Jeżeli zmienisz zdanie..

- Spieprzaj - syknąłem przerywając mu. Wziął plecak i wzruszył ramionami. Usłyszałem trzask drzwi i pozwoliłem łzom spłynąć po moich policzkach. Przyciągnąłem kolana do torsu i załkałem cicho.

Tim nakłamał swoim kumplom, że z nim spałem. Według nich jestem łatwy. Zabawne jest to, że jestem jeszcze prawiczkiem. Ale przecież według ludzi ze szkoły, którzy tak naprawdę nic o mnie nie wiedzą, muszę być dziwką.

Nienawidzę ich. Nienawidzę ich wszystkich.

Wytarłem gniewnie łzy i wstałem z kanapy. Złapałem bluzę, narzuciłem ją na siebie, w tym samym czasie wyszedłem z domu.

Pociągnąłem nosem i wszedłem w las. Znałem go dość dobrze, ale zawsze w pewien sposób mnie przerażał. Otaczał dom mojej rodziny i dom Pana Malika.

Rodzice nie pozwalali wchodzić do niego mnie i Sage, jednak czasami łamaliśmy zakaz.

Pałętaliśmy się razem albo osobno, gdy jeszcze nie chcieliśmy się pozabijać.

Szedłem między drzewami przed siebie. Nie myślałem o tym, że mogę się zgubić. Tak czy siak wyszedłbym albo przy domu Pana Malika albo przy ulicy.

Przystanąłem przy wielkim drzwie, wokół niego była polanka. Dotknąłem kory drzewa i mały, smutny uśmiech pojawił się na moich wargach, gdy przypomniałem sobie o tym jak bawiłem się tu z siostrą.

- Jest niesamowite.

Wrzasnąłem na nagłe pojawienie się kogoś tuż obok mnie. Zerknąłem za siebie i odetchnąłem z ulgą widząc Pana Malika.

- Jest - zrobiłem krok do tyłu i spojrzałem na drzewo. Pan Malik stanął obok mnie i zmarszczył brwi spoglądając na moją twarz.

- Coś się stało? - spytał wpatrując się we mnie.

- Ja.. Nic - powiedziałem przecierając oczy rękawem bluzy - Alergia - skłamałem.

- W marcu? - uniósł brwi.

Przecież mu nie powiem, że właśnie się dowiedziałem iż według kolegów ze szkoły jestem puszczalski. Co by sobie o mnie pomyślał.

- Nie ważne - wymamrotałem - Muszę wracać. Niech Pan uważa, w tym lesie łatwo się zgubić. Lepiej nie chodzić tędy po zmroku.

- Dzięki za radę. Zapamiętam - powiedział gdy odwróciłem się na pięcie by iść tą drogą jaką przyszedłem - Odprowadzić cię? Niedługo się ściemni.

- Poradzę sobie - odparłem obawiając się konieczności rozmowy z mężczyzną. Ale chciałem też pobyć sam z moimi myślami i postanowić też coś na temat znajomych ze szkoły - Znam ten las jak własną kieszeń. W końcu wychowałem się tuż obok. Do widzenia - uśmiechnąłem się lekko i ruszyłem do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro