1. Wywiozłeś nas w pole!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nerissa nie wiedziała kiedy zdążyła zasnąć, jednak dzięki temu przespała połowę drogi. Jednak miły sen został brutalnie przerwany przez mocne szarpnięcie powozem, które zaskoczyło wszystkich podróżujących. Powóz został zatrzymany, w tle dziewczyna słyszała rżenie zaprzężonych koni. Przecierając jeszcze zaspane oczy spojrzała na Terry'ego, który jako pierwszy wyszedł na zewnątrz zobaczyć co się dzieje. Za białowłosym ruszyli Keenan i Zippy, Cerise natomiast tylko wyjrzała przez okno.

- Co się dzieje? – zapytała zaniepokojona blondyna, jej przyjaciółka jedynie wzruszyła ramionami.

- Nie widzę z tego okienka za dobrze – różowowłosa uniosła koniec swojej sukienki po czym ostrożnie, by jej nie pobrudzić, wyszła z powozu. – chodźmy to sprawdzić!

Nerissa skinęła głową i idąc w ślady Cerise również uniosła swoją sukienkę i wyszła z powozu. Wtedy zrozumiała dlaczego wóz tak mocno szarpnął. Okazało się, że przed nich spadła dość dużych rozmiarów gałąź, dlatego musieli zahamować by na nią nie wjechać. Blondynka widziała jak Terry razem z Frankiem oraz Falco próbują przesunąć gałąź by móc dalej jechać, Zippy i Keenan natomiast sprawdzali czy powóz jest cały. Nerissa postanowiła podejść do koni i sprawdzić czy one nie ucierpiały w żaden sposób, w końcu gdyby były ranne to ciężko byłoby im się dostać do Inazumy.

Kiedy stanęła naprzeciwko koni, zachwyciła się tym jakie są piękne i dostojne. Były to dwa rumaki, jeden biały drugi natomiast czarny. Były to jedne z najlepszych koni jakie król Anthony miał w swojej stajni, Nerissa pamiętała jak była młodsza i marzyła by się któregoś dnia na jednym z tych koni przejechać. Pogłaskała oba zwierzęta po pysku i obejrzała powierzchniowo czy nic im się nie stało, jednak wyglądało na to, że nie ucierpiały podczas zamieszania z gałęzią.

- Rissa, wracaj do wozu zaraz wyruszamy w dalszą podróż. – powiedział Frank wracając na miejsce woźnicy, koło niego zasiadł Falco.

- Długo jeszcze będziemy jechać? – zapytała uprzejmie, patrząc na obu.

- Jeśli zaś nam nie spadnie jakieś gówno z nieba, to za niedługo. – stwierdził Falco, na co dostał mordercze spojrzenie ze strony księżniczki. – No co?

- Słownictwo Falco. – dziewczyna zagroziła palcem, po czym wróciła na swoje miejsce.

***

- Coś woźnicy z bagażami nie widać. – odezwał się w pewnym momencie Frank, który trzymał wodze.

- Przecież nie mógł daleko odjechać gdy my sprzątaliśmy tą gałąź. – stwierdził Falco po czym spojrzał na ścieżkę. – Ha! Widać ślady koni! Pojedziemy po nich i za niedługo znów zobaczymy woźnicę.

Jak Flashman nakazał, tak zrobili i przez pierwsze piętnaście minut ten sposób naprawdę działał. Jednak problem zaczął się gdy dotarli na rozkrzyżowanie dróg gdzie były dwie ścieżki, jedna prowadziła przez las druga natomiast przez polanę. Ślady się urwały, więc obaj rycerze nie wiedzieli gdzie skręcić.

- I co teraz? – zapytał zirytowany Frank. – Na jaki pomysł wpadnie teraz wielki Falco Flashman?

- Uspokój się, – ciemnooki machnął dłonią na komentarz przyjaciela. – w tym momencie musimy iść na logikę. Wydaje mi się, że Zippy coś wspominał o tym, że w Inazumie jest wiele polan więc musimy jechać na prawo.

Frank nie był przekonany co do wypowiedzi Flashmana, on by zwyczajnie w świecie zapytał Lernera którą stroną mają jechać, ale już i tak są trochę w plecy z czasem więc postanowił posłuchać siedzącego obok Falco. Dał koniom znak i już po chwili jechali drużką przez polankę. Tymczasem w wozie toczyły się rozmowy na temat tego jak Inazuma może wyglądać, jaki jest obecny władca oraz jak wygląda zamek. Nerissa chętnie słuchała spekulacji jej przyjaciół i w duchu cieszyła się, że to właśnie oni wyruszyli z nią w podróż. 

Tak naprawdę nie wyobrażała sobie bez nich tej podróży. Byli jej przyjaciółmi i nie chciała ich zostawiać w Shaxell, więc po kilku godzinach namawiania swojego tatę by to oni jechali z nią do Inazumy, ten by mieć święty spokój się zgodził. Były to osoby którym ufała najbardziej na świecie. Nigdy nie przestanie dziękować Bogu za to, że zesłał jej ich. Cieszyła się, że wyruszyła z nią Cerise i Trina które były jej damami dworu. Cieszyła się, że wyruszył z nią Falco, Buddy oraz Frank czyli jej najwierniejsi rycerze. Cieszyła się, że wyruszył z nią jej najlepsi nauczyciele w postaci Keenana i Zippy'ego. Oraz, że jest z nią Terry czyli jej nieodłączny doradca. Kiedy tak o tym myślała nie poczuła, że po jej poliku leci pojedyncza łza, którą na jej nieszczęście zauważył Zippy.

- Rissa, czemu znów płaczesz? – zapytał poprawiając wcześniej okulary.

Dziewczyna starła dłonią łzę po czym uśmiechnęła się do szarookiego.

- Wpadło mi coś do oka – kiedy to powiedziała zauważyła, przez jaką ładną polanę jadą. – patrzcie jaka piękna polana!

- Polana? – ucho Keenana drgnęło niespokojnie. – Ale przecież w naszej trasie nie mieliśmy jechać polaną. Mieliśmy przejeżdżać las, który prowadzi prosto do Inazumy.

Powóz w tym momencie się zatrzymał, w tle można było słyszeć wiązankę przekleństw Franka który kłócił się z drugim rycerzem. Terry cicho zaklął po czym wyszedł sprawdzić co się dzieje, wrócił po około dwóch minutach z mordem wymalowanym w swoich śliwkowych oczach. Kazał wszystkim wysiąść z powozu ponieważ jest jakaś ważna sprawa, którą muszą w pełną siódemkę obgadać. Kiedy Nerissa wyszła rozejrzała się dookoła, byli na jakieś wielkiej łące a królestwa Inazumy nigdzie nie było widać. Czy na pewno dobrze pojechali? 

- Jak to zgubiliśmy woźnice który jechał przed nami?! – pytał zdenerwowany Terry w stronę rycerzy.

- Kiedy my mocowaliśmy się z tą gałęzią, to oni najwidoczniej tego nie zauważyli i pojechali dalej. Kiedy byliśmy na skrzyżowaniu nie wiedzieliśmy, czy pojechali przez las czy przez polanę.– wyjaśnił Frank a Falco jedynie dodał.

- Dlatego mi, wspaniałemu rycerzowi, przypomniało się jak Zippy mówił o tym, że w Inazumie jest wiele polan więc pojechaliśmy przez polanę.

- CO PROSZĘ?! – fioletowłosy również włączył się do rozmowy, nie mniej zdenerwowany od białowłosego doradcy. – MÓWIŁEM, ŻE W INAZUMIE JEST WIELE PÓL UPRAWNYCH! NIC NIGDY NIE MÓWIŁEM O ŻADNYCH POLANACH!

- FALCO! WYWIOZŁEŚ NAS W POLE! – do krzyków dołączył się również Frank, który prawie co się rzucił z pięściami na przyjaciela.

Nerissa spuściła głowę z załamania. Rozumiała wszystko, naprawdę wszystko. Ale by pola uprawne zrozumieć jako polany to trzeba być tylko i wyłącznie osobą taką jak Falco Flashman. Słyszała w dalszym ciągu krzyki Terry'ego oraz tłumaczenia Falco, jednak ona postanowiła odejść trochę dalej by przemyśleć sobie to wszystko. Co mają teraz zrobić? Nawet nie wiedzą w którą stronę mają jechać. Mieli jedno proste zadanie, jechać za woźnicą z bagażami a wyszło jak wyszło. Usiadła na ziemi nie martwiąc się faktem, że jej biała sukienka za chwilę może być brudna po czym schowała głowę między kolana.

- Boże święty, dlaczego pozwoliłam im prowadzić? – zapytała cicho do siebie. – Jak my się teraz dostaniemy do Inazumy?

Kiedy tak siedziała zatopiona we własnych myślach, nie skupiła się na tym co się dzieje dookoła niej. Podniosła dopiero głowę gdy usłyszała stukot kopyt konia, jednak nikt z jej służby nie posiadał własnego konia, jedynie mieli te które ciągnęły wóz. Rozejrzała się dookoła i wstała gotowa do nagłej ucieczki, nie wiadomo kto to mógłby być. Porywacz? Zabójca? A może po prostu ktoś sobie pojechał na przejażdżkę? Wreszcie zauważyła, że zbliża się do niej postać na koniu, która posturą wyglądała na chłopaka. Im była bliżej, tym wyraźniej widziała jak ta osoba wygląda, tak jak myślała był to chłopak o rudych włosach które sterczały na wszystkie strony. Jego niebieskie oczy świeciły się w świetle słońca, a czarny koń dodawał mu dostojności.

- Dzień dobry, – przywitał się gdy tylko zatrzymał zwierzę. – zostałem wysłany na poszukiwania wozu który miał wieźć księżniczkę Nerissę oraz jej służbę do królestwa Inazumy. Czy widziała pani może jakiś powóz, który gdzieś tędy przejeżdżał?  

Pierwszy raz od jakiś dziesięciu minut blondynka się uśmiechnęła.

- Ma pan na myśli księżniczkę Barclay? – rudowłosy skinął jedynie twierdząco głową. – Wiem jak to zabrzmi, ale właśnie przed panem stoi.

Niebieskie oczy chłopaka rozbłysnęły.

- Ah! Wybacz księżniczko! – padł na jedno kolano przed dziewczyną jak to w zwyczaju rycerza. – Wybacz mój brak manier!

- Spokojnie, nic się nie dzieje. – zaśmiała się cicho po czym spojrzała na konia rycerza. – Powiesz mi jak cię zwą?

Chłopak wstał na równe nogi po czym wyprostowany powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Jestem Sol Daystar! Należę do gwardii królewskich rycerzy Inazumy!

Dziewczyna skinęła głową, po czym zapytała się Sola o drogę do Inazumy oraz wytłumaczyła dlaczego się zgubili i jeszcze nie zjawili w królestwie. Na całe szczęście Sol zna tutejsze okolice bardzo dobrze i zaproponował swoją pomoc w dojechaniu do celu. Szczęśliwa księżniczka podziękowała rycerzowi i zaprowadziła go do miejsca gdzie zatrzymał się jej powóz, w międzyczasie dziękowała mu za pomoc. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro