Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Na pewno wszystko spakowałaś? – zapytał po raz kolejny białowłosy, na co niebieskooka cicho się zaśmiała.

- Pytasz o to już chyba z siódmy raz.

Jeszcze głośniej się zaśmiała widząc rumieniec zażenowania na twarzy swojego doradcy. Doceniała troskę Terry'ego, ale nie była już małą dziewczynką której trzeba się pytać milion razy czy wszystko wzięła ze sobą. Podała mu swój bagaż po czym spojrzała na zamek.

Nadal było jej trudno oswoić się z faktem, że najpewniej ostatni raz widzi swój dom. Każdemu byłoby trudno pożegnać się z miejscem, w którym spędził osiemnaście lat swojego życia, ale z czasem będzie przecież lżej. Kiedy białowłosy do niej wrócił, zobaczył jej przygnębienie i położył swoją dużą dłoń na jej ramię, dając jej tym samym znak, że ma w nim pełne wsparcie. Odpowiedziała mu jedynie lekkim uśmiechem.

- Wszystko się ułoży. – nagle koło doradcy i księżniczki pojawiła się jeszcze jedna osoba.

Był to rudowłosy chłopak ubrany w białą koszulę oraz brązowe spodnie z szelkami, na koszuli miał jeszcze ubraną brązową kamizelkę. Zielone bystre oczy świeciły spokojem oraz ciekawością a sam chłopak lekko się uśmiechał do stojącej przed nim dwójki. Był wzrostu troszkę wyższy od blondynki, ale za to niższy niż Terry.

- Oby. – przyznała Nerissa spoglądając na powóz, którym mieli jechać. – Keenan, wiesz może czy wszyscy już są gotowi do podróży?

- Tak, czekamy tylko na króla, ponieważ chciał jakąś mowę wygłosić przed naszym wyjazdem. – odpowiedział rudowłosy na co niebieskooka westchnęła cicho.

Po chwili faktycznie zjawił się król Anthony, ojciec Nerissy oraz władca całego Shaxell. Był to dostojny mężczyzna, który mógł mieć powyżej czterdziestu lat. Jego skryte pod koroną czekoladowe włosy lekko opadały na jego niebieskie oczy, które w tym momencie uważnie przyglądały się powozowi. Był to król dobry oraz sprawiedliwy, którego mieszkańcy królestwa kochali nie mniej niż księżniczkę, zawsze robił wszystko by mieszkańcom Shaxell żyło się dobrze. Gdy dostrzegł swoją córkę, powolnym krokiem zaczął iść w jej stronę a kiedy już stanął na przeciwko niej, bez słowa przyciągnął ją do mocnego uścisku.

- Spotkamy się dopiero za pięć miesięcy – przyznał zacieśniając uścisk. – będę tęsknić.

- Ja też będę tęsknić, tato. – szepnęła blondynka obejmując w pasie mężczyznę.

Kiedy oboje skończyli się przytulać, król wygłosił mowę do wszystkich którzy wyruszają z jego córką do królestwa Inazumy. Głównie mówił o tym, że oddaje w ich opiekę swoją córką, że mają ją pilnować i tym podobne. Kiedy skończył wszyscy zaczęli wchodzić do pierwszego powozu, który miał ich przewieść do Inazumy, natomiast w drugim powozie były wszystkie bagaże jakie miała służba oraz księżniczka. Oba były zaprzężone w konie. Gdy pojazd ruszył, blondynka jeszcze machała do ojca przez otwarte okno.

- Żegnaj ojcze! Żegnaj Shaxell! – wołała a w jej oczach powoli zaczęły się zbierać łzy.

Kiedy skończyła machać, usiadła na swoje miejsce a z jej oczu popłynęła ścieżka łez. Dopiero co wyruszyli a ona już tęskniła za domem. Zebrana w powozie służba próbowała jakkolwiek pocieszyć płaczącą księżniczkę, jednak ta dalej płakała. Przestała dopiero gdy poczuła silne ramię, które przyciąga ją do uścisku, doskonale wiedząc, że to jej doradca więc bez żadnego zastanowienia wtuliła się w jego klatkę piersiową. 

Wtedy odezwała się Cerise, dama dworu oraz dobra przyjaciółka Nerissy.

- Zippy – zwróciła się do fioletowłosego okularnika, który aktualnie czytał książkę. – wiesz ile będziemy jechać do tej Inazumy?

Chłopak jedynie poprawił swoje okulary.

- Z tego co słyszałem od Falca oraz Franka, to powinnyśmy dojechać tam w ciągu trzech godzin. – po tych słowach wrócił do czytania.

- A no tak, oni prowadzą. – przypomniała sobie różowowłosa po czym zaczęła oglądać krajobraz za oknem.

- A gdzie są Trina i Buddy? – zapytała wreszcie Nerissa, która zdążyła się w miarę uspokoić.

- Jadą drugą powozem, – wyjaśnił Terry wypuszczając księżniczkę ze swoich objęć. – w siedmiu byśmy się w jednym nie zmieścili.

- Ale chwila, tam są przecież bagaże! – zawołała zaskoczona księżniczka.

Terry cicho się zaśmiał.

- Jadą koło woźnicy, głuptasie. – na jego słowa, uśmiech wrócił na twarz blondynki.

Po tych słowach rozpoczęła się żywa rozmowa między służbą, jednak Nerissa nie miała ochoty na żadne rozmowy. Była bardzo zestresowana tym, że jedzie do obcego miejsca by poślubić księcia. A właściwie to termin ślubu mają ustalony za pięć miesięcy, dlatego ojciec jej powiedział, że dopiero po takim czasie znów się zobaczą. O tym, że wychodzi za mąż dowiedziała się dopiero w dniu swoich osiemnastych urodzin, z czego nie była szczęśliwa. Jednak dzięki temu małżeństwu połączą się w mocny sojusz oba królestwa, więc dla dobra ogółu musiała się poświęcić. 

Nigdy wcześniej nie widziała księcia Inazumy, tak naprawdę nie wiedziała o nim nic. Jedyne co wiedziała to to, że nazywa się Riccardo Di Riggo.

To wszystko co wiedziała o przyszłym mężu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro