7. Ma podejrzenie gruźlicy...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rano Nerissa obudziła się wyspana, łóżka w tym zamku były tak wygodne, że aż nie chciałoby się z nich wstawać. Większość negatywnych emocji, które nią kierowały ostatniego wieczoru opadły a ona sama była obecnie w dobrym humorze. 

Zaścieliła swoje łóżko, po czym ruszyła do szafy i wyciągnęła z niej długą błękitną sukienkę do kolan, z długimi ramionami. Łazienkę miała w swoim pokoju, więc chwyciła sukienkę i ruszyła w stronę drzwi do łazienki. Po wykonaniu porannej rutyny, ubrała się i wróciła do pokoju, w którym zasiadła do swojej toaletki. Czesząc swoje długie blond włosy, zastanawiała się nad tym jak może dojść do porozumienia z księciem. Z jednej strony był zimny, poważny i dość krytyczny ale miał tą swoją łagodniejszą osobowość, która bardzo podobała się księżniczce.

Jej rozmyślenia przerwał huk otwieranych drzwi.

- Ty faktycznie masz lepsze lokum niż my! – w przejściu pojawił się Falco, koło którego szedł Buddy.

- I jakie ładne. – zaznaczył Buddy rozglądając się po pomieszczeniu. 

Nerissa westchnęła głośno, odkładając szczotkę na toaletkę. 

- A wy nie powinniście być na służbie? – zapytała z skrzyżowanymi na klatce piersiowej ramionami. 

- Powinni być, – w tym momencie do pokoju wszedł Zippy w towarzystwie Keenana oraz Terry'ego. – Falco nie wolno tak rozkładać się na czyimś łóżku.

Flashman tylko pokazał w jego stronę środkowy palec, po czym ułożył się wygodniej na łóżku księżniczki. Dziewczyna cicho się zaśmiała, po czym pokręciła głową z rezygnacją. Czego ona mogła się spodziewać po Falco Flashmanie? Przestała się jednak śmiać gdy zauważyła, że nie ma ani dziewczyn ani Franka, przez co trochę się zestresowała. A co jeśli...?

- Gdzie jest Frank? – zapytała.

Buddy tylko podrapał się po karku.

- No właśnie... – Fury nabrał powietrza do płuc, po czym wreszcie powiedział. – dzisiaj rano dostał nakaz od księcia, że musi cały dzień, aż do wieczora trzymać straż przy bramie do zamku.

Nerissa myślała, że zaraz zemdleje. 

- Ale dzisiaj mają być największe upały! – zawołała przestraszona blondynka. 

Miała już teorie w głowie, dlaczego Foreman dostał dzisiaj za zadanie strzeżenia bramy zamku. A co jeśli Riccardo wymyślił to dla niego w formie kary? Przecież na tym cieple i słońcu, rycerzowi może się coś stać! Nerissa chwyciła się za głowę, gorączkowo się modląc w duchu, by okazało się to wszystko jednym nieśmiesznym żartem. Zauważył to Terry, który podszedł bliżej księżniczki i położył na jej ramię swoją dłoń. Kiedy księżniczka spojrzała w jego śliwkowe oczy, doradca zauważył, że są zaszklone od łez dlatego bez zastanowienia przyciągnął dziewczynę do uścisku. 

- To moja wina...  – szepnęła starając się nie rozpłakać, już wiedziała, że cały dobry humor jaki miała po przebudzeniu odszedł w zapomnienie. – gdybym nie wymyśliła sobie, by iść do tej wieży...

Falco spojrzał na księżniczkę po czym wstał z łóżka i ruszył w jej stronę.

- Ten cały książę to jakiś niezły popapraniec, – stwierdził stając przed wejściem do komnaty. – ma problem, że mówimy do ciebie po imieniu lub po przezwisku mimo iż pozwoliłaś nam na to. Cały czas ma minę jak kot srający na środku pustyni, przywala się o dosłownie wszystko...

Ciemnooki przerwał wypowiedź widząc wystraszone miny przyjaciół, a kiedy zobaczył jak Zippy pokazuje mu palcem, by się obrócił to już wiedział o co chodzi. Niepewnie zaczął obracać głowę do tyłu, a jego ciemne oczy spotkały się z tymi brązowymi należącymi do księcia Riccardo. Wtedy Nerissa wiedziała, że nie ważne jak bardzo by chciała to nie wybroni Falco z tego. Wzrok Riccardo był zimny, gdyby mógł to Flashman leżałby już martwy. 

- Widzę, że ciekawe rozmowy się toczą miedzy wami, gdy jesteście sami. – powiedziawszy to spojrzał na księżniczkę, którą nadal przytulał Terry. – Doradca z tego co wiem ma doradzać, a nie dotykać księżniczkę. 

Terry zmarszczył brwi, jednak wypuścił blondynkę ze swoich objęć. 

- Coś mi się zdaje, że pan Flashman dzisiaj potowarzyszy panu Foremanowi w pilnowaniu bramy, – w tym momencie wzrok księcia wrócił do ciemnookiego. – zaczynasz od razu. Zero posiłku do wieczora, po tym zmienią was Ballzack i Cazador. 

 Nerissa myślała, że się przesłyszała. Cały dzień? Bez posiłku? W taką pogodę? Przecież to zwykła tortura! Dlaczego Riccardo musi się tak zachowywać? Przecież można na spokojnie wszystko wytłumaczyć, a nie karać od razu. Niebieskie oczy dziewczyny spojrzały na białowłosego Archibalda, którego oczy płonęły od wściekłości. Co mu się dziwić, martwi się o swoich przyjaciół oraz jest zły na księcia. 

Falco jednak nic nie odpowiedział brązowookiemu, jedynie wyszedł z komnaty odprowadzony wzrokiem przyjaciół. Książę zanim wyszedł spojrzał na rudowłosego Keenana, po czym wręczył mu do dłoni białą kopertę. Chłopak niepewnie spoglądał to na księcia, to na kopertę. 

- Zaadresowana do ciebie, – powiedział Riccardo z zmarszczonymi brwiami. – jesteś głuchy czy nie rozumny? Do ciebie ten list!

Keenan niepewnie wziął kopertę, po czym cicho podziękował i pokłonił się brązowowłosemu. Riccardo wyszedł, a ci co zostali w komnacie zgromadzili się wokół Sharpe'a i z wyczekiwaniem czekali, aż chłopak powie im co jest w kopercie. Rudowłosy rozerwał kopertę, wyjął papier i zaczął czytać ale z każdą sekundą jego oczy się coraz bardziej poszerzały ze strachu. Wszyscy to zauważyli, Zippy nawet zapytał czy wszystko dobrze, jednak nie otrzymał odpowiedzi.

- Co tu się dzieje? – Nerissa spojrzała na wejście do jej pokoju, stały tam Cerise oraz Trina. 

Wreszcie Keenan odezwał się łamiącym głosem.

- Moja mama... – głos drżał mu coraz bardziej. – ma podejrzenie gruźlicy...

Nikt nie wiedział co ma odpowiedzieć, wszyscy stali cicho oszołomieni tym co powiedział Sharpe. Nerissie zrobiło się strasznie przykro z tego powodu, ponieważ wiedziała jaką dobrą osobą jest matka rudowłosego. Mimo, że miała okazję tylko dwa razy ją spotkać to wiedziała, że jest osobą o wielkim sercu, która kocha swojego syna ponad wszystko. Niepewnie podeszła do chłopaka, po czym objęła go ramionami i przyciągnęła do uścisku. Keenan niemalże od razu oddał uścisk, do którego po chwili dołączyły się damy dworu, Buddy, Zippy a na końcu Terry. Keenan nie musiał nic mówić, by podziękować przyjaciołom za ten gest.

- Muszę do niej jechać. – kiedy skończyli się przytulać, chłopak szybkim krokiem wyszedł z komnaty.

Nerissa za nim pobiegła.

- Zaczekaj! – zawołała księżniczka, łapiąc go za ramię. – Nie możesz jechać sam!

- Dojadę do Shaxell! – Keenan był nieugięty. – Nerissa, ja muszę jechać! Mama to ostatnia osoba, która mi została! 

Wiedziała o tym doskonale. Keenan stracił tatę, gdy był jeszcze małym dzieckiem, dlatego tak bardzo martwi się o stan zdrowia swojej mamy. Nerissa skinęła głową po czym powiedziała, że muszą iść powiadomić księcia o wszystkim. Wszyscy ruszyli do sali tronowej, w której aktualnie przebywał książę oraz obecny król Inazumy. Przerwali rozmowę widząc, jak biegnie do nich księżniczka z praktycznie całą swoją służbą. Riccardo zmarszczył wtedy lekko brwi, modlił się w duchu by nie było to coś ważnego.

- Wasza królewska mość! – na przód grupy wyszedł Keenan, kiedy tylko się zatrzymali. – Proszę, pozwólcie mi wyjechać z zamku! Przyszedł do mnie list, że moja mama ma podejrzenie gruźlicy! Muszę jechać do Shaxell, by jej pomóc!

Riccardo prychnął.

- Jesteś jeden dzień poza rodzinnym miastem i już musisz wracać do mamusi? – zapytał z powagą brązowooki. – Skoro ma podejrzenie gruźlicy, to raczej już nic jej nie pomoże.

Blondynka zacisnęła dłonie w pięści, co on najlepszego wygaduje?!

- Proszę pozwolić mi jechać! – Keenan upadł na kolana przed księciem oraz królem. – Jestem jej jedynym synem! Błagam cię panie!

Riccardo spojrzał na swojego ojca, który właśnie w tym momencie myślał nad prośbą rudowłosego. Brązowooki jednak postanowił sam podjąć decyzje, w końcu jego ojciec nie będzie żył wiecznie. Musi nauczyć się sam podejmować decyzje. To jest jego obowiązek królewski, jeśli chce zostać w przyszłości dobrym królem.

- Dam ci konia, masz wrócić w ciągu tygodnia. – zanim Riccardo cokolwiek zdążył powiedzieć, odezwał się obecny król. – Wyśle z tobą jednego z rycerzy królewskich, byś aby na pewno się nie zgubił. 

Wtedy odezwał się Zippy.

- Jeśli można się wtrącić, wasza królewska mość – chłopak poprawił na nosie swoje okulary. – to ja pojadę z Keenanem. Wiem jaką trasą mamy jechać, więc się nie zgubimy. Oczywiście, wrócimy również w ciągu tygodnia.

Król skinął jedynie głową.

- W takim razie idźcie się przygotować do podróży! Poproszę rycerzy, by przygotowali wam konie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro