Hello there.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minął kolejny rok. W tym czasie zostałam prywatnym detektywem i konsultantką policji. Dodatkowo na nowo zaczęłam pracę jako łowca.
Szłam ulicami Rouen w stronę rzeki na spotkanie z informatorem. Od kilku dni na rzece działy się dziwne rzeczy, powstawały ogromne wiry, woda zachowywała się nienaturalnie. Peter- mój informator pracował dla fundacji Huntik i badał tą sprawę. Miał nawet pomysł że stoi za tym tytan Gargul ponieważ legenda o nim pochodzi właśnie stąd. Ostatnio coś odkrył i koniecznie chciał mi to przekazać osobiście tak więc bardo się spieszyłam.
Kiedy dochodziłam do mostu zauważyłam zamieszanie. Na wodzie powstał kolejny wir który wciągał motorówkę, zobaczyłam jak Peter rzuca pasażerom linę, po chwili byli bezpieczni. Pobiegłam na most. Zobaczyłam jak Peter rozmawia z garniturami, ukryłam się w tłumie, zabrali go gdzieś. Nagle ich przywódca się odwrócił, poznałam tę twarz od razu, DeFoe.
Wybrałam nr do jednego z członków fundacji.
-Halo.
-Hej, tu Sha. Potrzebuję pomocy. Peter zniknął nie dostarczywszy mi informacji, jestem pewna ze to sprawka Organizacji. Przydało by się jakieś wsparcie.
-Zrozumiałem, przyślemy kogoś. Teraz czekaj.
-Cześć.
Rozłączyłam się i wróciłam do siebie. Musiałam przemyśleć dalsze ruchy. Nie chodziło tu o gargula, według moich własnych informacji strzegł on wskazówki prowadzącej do potężniejszego amuletu.
Następnego dnia rano dostałam krótką wiadomość o spotkaniu na brzegu Sekwany o 11:00. Miałam jeszcze trzy godziny więc pochodziłam po mieście, o w pół do uznałam że pójdę w umówione miejsce.
Była to niewielka polana w okolicy mostu na którym miałam spotkać Petera.
Nudziłam się a nie chciałam też rzucać się w oczy Organizacji więc postanowiłam powspinać się na drzewa.  Po chwili wpadłam na fajny pomysł, usiadłam na gałęzi drzewa i wypatrywałam tego kogoś z kim miałam się spotkać. Po pewnym czasie przyszły trzy osoby, blond włosa dziewczyna, blondyn w białej koszuli z torbą przewieszoną przez ramię oraz brunet w żółtym płaszczu
„Cholera, czemu akurat oni?" Zaklnęłam w duchu, ale trudno, jakoś wytrzymamy.
Zeskoczyłam tuż za ich plecami,
-Hello there!
Cała trójka się obróciła. Na twarze chłopaków wderło się niezadowolenie.
-Ignis.- powiedzieli jednocześnie.
-Lepsze by było „General Kenobi", ale w sumie jakiej reakcji ja się spodziewałam? To wszyscy?
-Jest jeszcze Zahlia ale ona uwalnia Petera. Zastanawiam się czemu Ty tego nie zrobiłaś.
-Wiecie, jakoś nie bardzo chcę się narażać policji.
-Hej a może mnie przedstawicie?- spytała dziewczyna.
-Nie muszą. Jesteś Sophie Casterwill, prawda?
-Tak, skąd?
-Miałam kiedyś przyjemność spotkać twoich rodziców. Jestem Ignis Lambert, starsza, wyklęta przez prawie wszystkich, siostra Loka, ale możesz mnie nazywać Jo albo Sairsha, w skrósie Sha.
-Jo?- zdziwiła się dziewczyna.
-Moje drugie imię to Irlandzka wersja imienia Joan.
-Co Ty tu robisz?- spytał Dante.
-Stoję. Gadam z wami. Sądziłam że wiesz że wróciłam. Tak w ogóle, nie wiedziałam że to was przyślą. Ale mogłam się domyślić, że Lok został łowcą.
-A ja mogłem się domyślić, że o wszystkim wiedziałaś.- powiedział chłodno mój brat.
-Super, nawet mój własny brat mnie nienawidzi. Mam pomysł, na czas misji tolerujmy się a potem możecie znowu mnie nie lubić. Dobra? Wiecie takie nastawienie zbytnio nie pomaga.
Chłopcy się zgodzili. Odeszłam od łowców i stanęłam na brzegu rzeki, obserwowałam ludzi po drugiej stronie brzegu i na moście. Rodziny, zakochane pary, przyjaciół. W tym czasie za moimi plecami trwała zacięta rozmowa.

-Lok nie mówiłeś, że masz jeszcze jedną siostrę.- zauważyła Sophie.
-Bo nie mam. Ona przestała być częścią rodziny trzynaście lat temu.
-Poważnie? Dlaczego?
-Nie chcę o tym gadać, jej zapytaj. A Ty Dante, skąd ją znasz?
-Byliśmy w jednej drużynie, razem z Jamesem Murphym i Idunn Quinn.
-Czemu nic nie mówiłeś.
-Powiedzmy, że o pewnych sprawach lepiej zapomnieć.
-Co wyście się tak jej uczepili?
-Sophie, gdybyś znała ją wcześniej wiedziałabyś o co chodzi. Wystarczy, że powiem, ze niewinni ludzie nie siedzą w więzieniu. Jak chcesz więcej informacji to zapytaj się Ignis.

Podeszła do mnie Sophie.
-Podobno siedziałaś w więzieniu.
-Tak.
-Dlaczego?
-Nie chcę o tym mówić. Nie najlepszy temat do rozmów.
-Oni też nie bardzo mają na to ochotę.
-Powiedzmy że byłam powodem rozpadu drużyny. Dobra, koniec tematu.

Po jakimś czasie dołączyła do nas niebiesko włosa kobieta- Zahlia, razem z Peterem. Chłopak był zdenerwowany, domyśliłam się że to przez Organizację oraz nową znajomą która nie była zbyt miła. Czułam, że kobieta coś ukrywa ale Dante jej ufał więc ja postanowiłam zrobić to samo a wątpliwości zachować dla siebie. Sophie rozmawiała z Peterem.
-Jakiś detektyw kazał mi podać miejsce położenia jaskini. Nazywał się DeFoe.
-więc wszystko stracone.
-Może jednak nie, bo podałem informacje bardzo ogólnikowo i możlwe, że będziemy tam pierwsi?
-Więc na co czekamy?- spytałam.- Którędy dostaniemy się tam najszybciej?
-Płynąc rzeką.
-Super.
-Pospiesz my się mamy mało czasu.- zauważyła Sophie.
-Masz racje panienko.- dookoła nas pojawiły się garnitury organizacji.
-Nie wzywajcie tytanów, za dużo ludzi. Sophie, pilnuj przewodnika.
-Poddajcie się, a nikomu nie stanie się krzywda. zaprowadzimy was do pana DeFoe.
-Przecież robienie krzywdy to Wasza specjalność.
-Skoro tak. Brać ich! Ostry mróz
Rozpoczęła się walka. Mnie zaatakowało dwóch agentów ale sprawnie sobie poradziłam. Zauważyłam jak jeden atakuje Dantego od tyłu.
-Puls światła.- wycelowałam w napastnika.
Walka skończyła się szybko ale niestety jeden z agentów, odrzucony zaklęciem Sophie, upadł na Petera w skutek czego ten skręcił kostkę.
-Powinniśmy się spieszyć.- mruknęłam.
-Zgadzam się.- przytaknęła Zahlia.
Dante załatwił nam motorówkę Fundacji którą płynęliśmy w stronę wskazaną przez Petera. Wtem na wodzie utworzyły się cztery wiry. Dante umiejętnie lawirował między nimi ale nagle zamieniły się one w wodne tornada przemieszczające się za nami. Lok prawie wypadł ale udało się go w porę złapać.
-Uwaga skaczcie na trzy!- krzyknął detektyw.- raz...
-Zakład o dziesięć euro, że wyskoczy w ostatniej chwili.
-Dwa.
-Przyjmuję!- powiedziała Zahlia.
-Trzy!
Wyskoczyliśmy a Dante został i nakierował ostatecznie motorówkę na skały i wyskoczył tuż przed tym jak się roztrzaskała.
-Zahlia, wisisz mi tą dychę.- zaśmiałam się.
-To tu!- zauważył Peter.- woda jest tutaj pod wysokim ciśnieniem. Szukając od lądu nie znalazłbym tego miejsca.
-Teraz trzeba znaleść jaskinię.
Wdrapaliśmy się po skałach na brzeg, dalej był podmokły teren i jaskinia.
-Myślicie, że holotom będzie w stanie wyświetlić nam mapę jaskini w środku?- spytał Lok.
-Świetny pomysł. Dam Ci go do pilnowania.- powiedział brunet.
Weszliśmy do jaskini, wszędzie była woda.
Dante użył burzy błysków by oświetlić wnętrze. Na środku stał ogromny posąg gargulca, zaczął pluć w nas wodnymi pociskami. Wtem na jego szczycie pojawił się DeFoe.
-Zawsze jestem przed Tobą Dante Vale. Przejście obok gargulca nie było łatwe. Ciekawe czy Tobie się uda i czy pokonacie moich ludzi.
-Mam z nim porozmawiać?- spytał Cherrit.- dostrzegam między nami pewne podobieństwo.
Gargulec znowu strzelił wodą.
-On raczej nie chce słuchać Cherrit.- powiedziałam.
-Pora wezwać tytanów.
Dante wezwał skrzydlaka i kalibana, Sophie Sabrielę, Lok wolnego strzelca a Zahlia gariona i kilteina. Tylko ja zostałam bez tytanów. Lok spojrzał na mnie z drwiącym uśmiechem, pokręciłam głową zrezygnowana. Wyjęłam jeden z amuletów.
-Zawładnij ich duszami Strzygo.- szepnęłam. Po chwili tuż obok zmaterializował się wezwany tytan. Teraz agenci organizacji wyglądali na zdenerwowanych.
-Sophie pilnuj Petera.- zwrócił się detektyw do dziewczyny. Oczywiście zignorował fakt, że przyzwałam strzygę.
-Dobra, czas na małe przedstwaienie. Nie zabijaj, najwyżej trochę porań.- mruknęłam.
Tytan zaatakował. Tak jak reszta. Mimo przewagi, Organizacja nie umiała poradzić sobie ze strzygą. Ale nam walkę utrudniał gargulec który po krótkim czasie odesłał Sabrielę do amuletu. Lok kazał strzelcowi bronić dziewczyny i przewodnika.
-Musimy powstrzymać DeFoe nim dotrze do gargula.
Dante użył mocy by dostać się do gargulca ale oberwał pociskiem.
-Musimy go zniszczyć.
Lok przyzwał kolejnego tytana- Kipperina.
-Tytan taty?- zdziwiłam się.- byłam pewna że zaginął z ojcem.
Lok urzył Kipperina by wzbić się w powietrze, przez pewien czas przynosiło to jakieś skutki ale w końcu kipperin wrócił do amuletu.
-Musze dowiedzieć się o nim czegoś więcej.- mruknął mój brat i wyciągnął holotom.- Przeanalizuj tego tytana.
Jednak urządzenie nie wykryło w posągu niczego. Coś nie grało.
-Sophie, holotom może przeanalizować każdego tytana?
-Tak
-więc to nie jest tytan- wskazał na posąg
-Pewnie znowu coś pokręciłeś.
-Holotom go nie widzi, jestem pewien.
-więc- dziewczyna wycelowała w posąg- Przełamanie czaru.
zaklęcie uderzyło w posąg który zniszczył się pod jego wpływem. To była tylko pułapka mająca na celu powstrzymanie nas przed dostaniem się do Gargula.

-Zahlio, Lok, Sophie, zajmijcie się Grierem.- polecił Dante
-A ja to co? Też tu jestem detektywie...
Usłyszeliśmy dziwny śmiech rozlegający się w jaskini.
-Cóż, zdaje się, że nasz detektyw Ci nie ufa moja droga.
Na jednej ze skał pojawiła się kobieta w kapturze i z zasłoniętą twarzą, od razu domyśliłam się, że jest z Organizacji. Zeskoczyła i wylądowała tuż obok mnie.
-Jak sie nudzisz to mogę pomóc zabić to odczucie.
Przybrałam pozycję do walki i obserwowałam przeciwniczkę, Dante ruszył za DeFoe a reszta drużyny zajęła sie garniturami.
Muszę przyznać, że moja przeciwniczka była silna, atakowała precyzyjnie, bez zawahania ale i ja nie byłam gorsza.
-Nie jesteś typową agentką Organizacji, nie słuchasz DeFoe, czekałąś aż zniszczymy posąg a Dante ruszy za dowódcą... Kim jesteś?
-Powiedzmy, że kimś kto współpracuje z silniejszymi i szuka tego co Wy... Amulet woli, mówi Ci to coś?
-Nie, pierwsze słyszę.
-Doprawdy, a czy nie tego szukał twój ojciec? Na Twoje zlecenie...
Odskoczyłam i spojrzałam na dziewczynę, dużo wiedziała... za dużo. Kimkolwiek była zdecydowanie pracowała dla kogoś innego, a tylko jedna osoba wiedziała o moim powiązaniu z zaginięciem ojca.
Kątem oka dostrzegłam jak część garniturów się wycofuje. Po chwili to samo zrobiłą reszta, razem z Grierem. "Więc zdobyli amulet..." Została tylko moja przeciwniczka.
-Twoi towarzysze se wycofują, radzę zrobić to samo.
-Fakt, do zobaczenia Panno Lambert.- ruszyła za agentami.
-Czemu ją puściłaś?-Spytał Lok.
-Jest wyjątkowo silna, w obecnej sytuacji powinniśmy skupić się na misji, z resztą na tą chwilę nam nie zagraża. zaufaj mi braciszku, wiem co robię.
Ruszyliśmy tą samą drogą co Dante aż doszliśmy do pewnego rodzaju komnaty. Pod ścianami stały posągi gargulców, każdy trzymał coś w łapach. Na podłodze były kałuże wody a detektyw był cały mokry.
-Niech zgadnę, DeFoe ma amulet- mruknęłam
-Brawo, ciekawe co mnie zdradziło?- mruknął z sarkazmem Dante.
-To, że jesteś cały mokry, mój drogi.
-W sumie to wszyscy jesteśmy.- mruknęła Sophie.
-Już nie długo.- stworzyłam kilka płomieni i wysłąłam po jednym do każdego- spokojnie.
Po chwili ogień który stworzyłam wysuszył nas wszystkich.
-Nieźle, co to za zaklęcie?- spytała Zahlia
-To nie zaklęcie, - uprzedził mnie Vale- Ignis umie kontrolować w pewnym stopniu ogień i światło, bez używania zaklęć czy łączenia z tytanami.
-Taki... dar. Stąd mam na imię Ignis.
-Wracając, czyli przegraliśmy a Organizacja wygrała?- rozczarowała się Sophie.
-Takie życie, nie znajdujemy się w miłej bajeczce moja droga. Czasem przegrywamy.
Uśmiechnęłam sie lekko.
-JA tam się nie przejumję.
-Wszystko na nic- jęknął Peter.
Zaczęłam rozgladać sie po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakiejś wskazówki, która mogłąby mnie zainteresować.
Lok też zachwycał się komnatą.
-O rany, to miejsce jest super.
-Tak, tyle tu skrzydlatych stworów, czuję se jak na zjeździe rodzinnym.
-Wiesz, kiedy myślę o życiu łowcy widzę taki oto obrazek- zapuszcanie sie do jaskiń pełnych posągów i... eee... chwileczkę...- zdaje sie, że Lok zauwarzył to samo co ja- pozostałe posągi tzymają przedmiot oburącz.
-Nie widzisz? przegraliśmy, nic z tym nie zrobisz- jęknęła Castervillka.
Parsknęłam śmiechem.
-Nie doceniasz mojego brata Sophie, Lok ma rację.
-To na pewno jakaś wskazówka, trop. Gargulec włada wodą, tak?
-Przestań.
-Daj mu szansę.
-Spójrzcie, tu jest otwór, dzban jest dziurawy.
-Pewnie uszkodził się podczas walki.- powiedziała Zahlia.
-Już wiem! Potrzebujemy wody.-  brat wyciągnął bukłak i nalał troszkę wody do dzbana gargulca. Ta wypłynęła i wleciała do miski w drugiej ręce stwora. Posąg odsunął sie ukazując tajne przejście
-Brawo dzieciaku. Liczyłem, że znajdziemy tu coś więcej niż tytana.- odezwał sie Dante.
-Liczyłeś czy wiedziałeś?- spytałam bruneta z sarkazmem.
-Z doświadczenia wiem, że nie interesujesz sie ot tak zdobywaniem tytanów... czego tak na prawdę szukamy?
-Potem sie dowiecie...
-Co macie na myśli mówiąc "więcej"- spytała Sophie.
-Czasem starożytne sekrety bywają potężniejsze od tytanów. Myślę, że Lok znalazł właśnie taki sekret, no i jak mówiłem wcześniej, obecność Ignis też nie jest przypadkowa.
-Jak dla mnie to był czysty fart- mruknęła niebiesko włosa.
-Przepraszam Lok, że w Ciebie zwątpiłąm.
-Nie chcę byście mnie przepraszali tylko weszli tam- wskazał na przejście.- Jestem ciekaw co tam jest.
-Nie tylko Ty, a Twoja siostra raczej nam nie powie.
-Ha, powiem... ale później.
-Chodźmy.

Szliśmy sobie długim, starym, kamiennym korytarzem. Trafiliśmy nagle na dziwną podłogę- z kamiennej zmieniła sie na drewnianą.
-Burza błysków.- z dłoni Dantego wystrzliła świecąca kula i zatrzymała się nad naszymi głowami oświetlając korytarz. Teraz można było się spokojnie rzejrzeć, na jednej ze ścian znalazłam starofrancuski napis ale go zignorowałam
-Pajęczyny, jak na mojej szafce w szkole- zaśmiał się Lok
-Dante, mówiłeś, że znajdziemy tu coś więcej.
-Cicho, ten korytarz to pułapka.
Już mieliśmy iść dalej gdy Peter zauważył ten sam napis co ja.
-Hej, to starofrancuski, rozszyfruję to.- wyciągnął latarkę i zapalił zanim zdążyłam zareagować.
-Peter, nie!
Światło z latarki padło na kamienie umieszczone w murze a te zaczęły błyskać.
-W nogi!
Udało nam się dostać szybko na kamienne płyty kiedy drewniana podłoga zamieniła sie w zapadnię, niestety Lok nie zdążył doskoczyć i zaczął spadać.
-Lok!!
Na szczęście szybko przyzwał Kipperina i wydostał się w ostatniej chwili przed wylądowaniem na palach i ponownym zamknięciem zapadni.
-O mały włos.
Blondyn był widocznie przestraszony, dyszał ciężko a na jego czole pojawiły się krople potu .
-Rany, przepraszam, nei miałem pojęcia.- odezwał się przewodnik.
-Spokojnie, wiem, że nie jesteś łowcą. Nie masz pojęcia w co się wplątałeś.
-To samo można powiedzieć o Loku- zaśmiała się Sophie.
-Ej, poradziłem sobie.
-Dante, czemu twoje światło nie aktywowało pułapki tak jak latarka?- spytała sie dziewczyna.
-Burza błysków to magiczne światło...- zaczął brunet
-Przeszliśmy bo tylko łowcy mają tu wstęp.- dokończyłam.
-Wiedziałaś o tym?
-Tak, dlatego zignorowałam napis, to było logiczne, ze to część pułapki.
-Mogłaś uprzedzić.
-I stracić całą zabawę? Dobre... no ale trzeba iść dalej. Dochodzimy na miejsce
-Czyli gdzie?
-Do sekretnej bazy łowców sprzed kilku wieków, z okresu wojny stuletniej, o ile się nie mylę.
-Ignis, wiem że to może nie czas ale co to był za tytan którego przyzwałaś w jaskini?- spytała Sophie.
-Taaa, też jestem tego ciekawa.- dołączyła się Zahlia.
-To strzyga, wyjątkowo niebezpieczny i bardzo trudny do kontrolowania tytan. Poprzedni właściciel amuletu nie był dobrym człowiekiem ale udało mi się z nią połączyć ale muszę przy tym uważać i nie orzyzywać jej zbyt często w krótkich odstepach czasowych.
-Skąd ją masz?
-... W okolicy w której mieszkałam parenaście lat temu działy się dziwne rzeczy, okazało się, że powodem była strzyga zamknięta w starym grobowcu. By to powstrzymać trzeba było się z nią zwiazac. Nie jest to niestety dobrze kończąca się opowieść i wolałabym o tym nie rozmwaiać.
Na końcu korytarza znajdowały się stare, drewniane drzwi. Udało nam się otworzyć je bez trudu. Dalej  była obszerna komnata ze zbrojami, kilkoma obrazami, posągiem kobiety i stołem. Na stole znajdowało się coś co wyglądało na dziennik.
-Czy to Joanna D'arc?- spytała blondynka.
Spojrzałam na pomnik patronki, wyjęłam aparat i zrobiłam kilka zdjęć.
-Powinniśmy poinformować kogoś z fundacji o znalezisku, te rzeczy stanowią spory dorobek dla kultury i historii. I tak Sophie, to jest Święta Joanna D'arc, czy jak kto woli Dziewica Orleańska.
-Pewnie była ostatnim łowcą korzystającym z tej kryjówki.
-Pewnie na krótko przed aresztowaniem i "oskarżeniem" o czary. Niezwykła kobieta.
-Ej, jeżeli była łowcą i posiadała Tytana lub moce to tłumaczy jej wizje w których rzekomo widziała przyszłość.- zauwarzył Peter.
skrzywiłam się.
-Rzekomo? Uważaj na słowa chłopaku, mimo wszystko mówisz o świętej...
-Ignis ma bzika na jej punkcie, nie przejmuj sie Peter.- mruknął mój były.
-Bzik czy nie... jest świętą i należy to uszanować, nawet jeżeli jej zdolności pochodziły od wiezi z tytanem.
-Pas..- obaj podnieśli ręce w geście poddania się.
-To była jedna z najpotężniejszych kobiet w historii- odezwała się Castervill- zginęła kilka kilometrów stąd. Wiecie, powszechnie wierzono, że pochodziła z francuskiej monarchii.
-To bardzo prawdopodobne.
-Musiała w niej płynąć królewska krew. Wielka potęga jest tam gdzie wielkie nazwisko... nawet takie jak Twoje- odezwała się chłodno niebiesko włosa.
-Co sie z nimi dzieje Cherrit..
-Żyję na świecie od zarania dziejów.... ale kobiet nie rozumiem w dalszym ciągu.
Podeszłam do detektywa i zajrzałam mu przez ramię, przeglądał dziennik leżący na stole.
-To były jej zapiski...
-I klucz do następnego zadania. Ignis, wyjaśnisz nam teraz po co tu na prawdę jesteś?
-Cóż, jakiś czas temu podczas jednej z przepustek trafiłam na wzmiankę o pewnym pierścieniu należącym do mojej patronki. Podobno nigdy się z nim nie rozstawała ale podczas jej procesu i śmierci... nie miała go ze sobą. Podejrzewam, że ukryła go gdzieś wiedząc co ma ją spotkać. Wskazówką było odnalezienie tytana Gargula który miał strzec jej kwater. Teraz mamy jej dziennik z którego wynika gdzie znajduje się pierścień, możemy go odzyskać... przed organizacją.
-Nadal chcesz być jak ona co?
-Na tą chwilę nie chcę by najcenniejsza rzecz jaka po niej została, trafiła w łapy Profesora. Jak chcecie to nie musicie mi pomagać, sama dam sobie radę.
-Niech Ci będzie, gdzie zaczynamy?
-Z tego co już rozszyfrowałam to musimy udać się do Paryża, dalej... zobaczymy.
Cdn.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro