38.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

James


Staram się przyzwyczaić do myśli, że będę ojcem. Mam jeszcze kilka miesięcy, żeby się z tym oswoić. Na szczęście Camille nie zamęczam mnie jakimiś ciekawostkami na temat ciąży, które na razie w ogóle mnie nie interesują. Nie wiem, czy chciałbym ich słuchać. Powinienem wiedzieć, na co się przygotować, ale przecież mam jeszcze czas. Dziecko nie urodzi się z dnia na dzień. To dopiero trzeci miesiąc. Mam nadzieję, że z kolejnymi tygodniami będę bardziej zainteresowany swoim dzieckiem i tym jak się rozwija. Mam nadzieję, że prawidłowo, bo mamusia dostarcza mu duże porcje jedzenia. Może, gdy w końcu zobaczę swoje dziecko na USG, dotrze do mnie, że naprawdę niedługo zostanę ojcem. Muszę mieć dowód, że to się dzieje naprawdę.

Na badaniach kontrolnych wszystko wyszło dobrze. Nie chodzi tylko o ciążę, ale zdrowie Camille. Nie byłem z nią w gabinecie, nie miała robionego zdjęcia z USG, na którym podobno i tak jeszcze nic nie widać. Sama tak powiedziała. Coś jednak musiało być widać, skoro lekarz potwierdził ciążę. Jeśli chcę, mogę uczestniczyć w kolejnej wizycie. Chociaż wątpię, żebym miał wybór. Camille pewnie się na mnie obrazi, gdy odmówię. Poza tym byłem ciekawy i chciałem zobaczyć naszego malucha. Pójdę na nadanie ze swoją narzeczoną. Będę ją wspierał jak do tej pory. Nie odszedłem od niej po wypadku i nie zrobię tego teraz. Może być pewna moich uczuć. Niezależnie od tego, czy na tę chwilę chcę dziecka, czy nie, będę jego ojcem. Przecież rodzicielstwo nie może być takie złe. Da się wszystko jakoś pogodzić.

W mojej branży wielu facetów ma rodziny i zajmują się organizacją koncertów na co dzień. Nie skarżą się na czas, który muszą dzielić między pracę a dzieci. Powinienem się cieszyć, ale przeraża mnie odpowiedzialność, jaka spadła na mnie i Camille oraz przeraża mnie myśl o ustatkowaniu się. Kiedyś to musiało nastąpić, ale liczyłem, że sam zdecyduję kiedy, a nie los.

Nie pochwaliłem się jeszcze nikomu, że wkrótce zostanę ojcem. Nawet Ryanowi. Co dziwne, bo do tej pory mówiłem mu o wszystkim. Jednak nie mogę się przemóc. Zaczęłyby się gadki o dziecku, a tego na razie chcę uniknąć. Moja narzeczona też chce poczekać z informacją o ciąży do następnej wizyty u lekarza. Wydawało mi się, że akurat ona będzie chciała podzielić się radosną nowiną.

Już wyobrażam sobie zadowolenie rodziców, że doczekali się kolejnego wnuka. Cały czas o tym gadali, zawsze, gdy przyjeżdżałem do nich sam. Moje dziecko będzie bliżej nich niż Miley, którą widują od święta. Nie mają okazji sprawdzić się jako dziadkowie na co dzień. Mogą być pewni, że moje dziecko będą widywać często, bo chciałbym czasami zabierać Camille na koncerty jak do tej pory. Oby ona nie miała problemu z zostawianiem dziecka u dziadków. Już teraz mógłbym ją zapewnić, że nie spadnie mu z głowy nawet jeden włos.

– Po co chcesz czekać do następnej wizyty?- Patrzę na nią.

– Chcę mieć pewność, że wszystko jest dobrze.

Na pewno tak jest. Jeszcze by brakowało, żeby miała problemy z ciążą. Nie chcę nawet o tym myśleć. Wystarczająco dużo na nas spadło w ostatnim czasie. Zasłużyliśmy na to, żeby nas trochę oszczędzić. Camille dba o siebie szczególnie od momentu, gdy dowiedziała się o dziecku. Nie jakoś przesadnie, ale uważa na to, co je i żeby się nie przemęczać. Jest bardziej ostrożna niż po wyjściu ze szpitala.

– Nie uda ci się tego długo ukrywać. - Całuję ją w nosek.

Już wkrótce po jej płaskim brzuchu nie zostanie ślad. Kładę na nim dłoń, czując małą wypukłość. Dopilnuję, żeby Camille przytyła przez najbliższe tygodnie. Dziecko potrzebuje być dokarmiane, więc matka nie może sobie żałować jedzenia. Lepiej, żeby o tym nie zapomniała. Dbanie o figurę przez najbliższy czas musi sobie odpuścić. Chociaż nigdy szczególnie nie przykładała uwagi do tego, jak wygląda jej ciało. Może dlatego, że zawsze była szczupła, ale zaokrąglona w odpowiednich miejscach. Dla mnie idealna. Nie musi się martwić, że gdy przytyje, zacznę rozglądać się za innymi kobietami. Nie ma mowy. Moja kobieta będzie mi się podobać nawet z wielkim brzuchem, w którym już nosi moje dziecko.

– Nie zamierzam. - Uśmiecha się.

I dobrze. Mimo że nie planowaliśmy dziecka, nie chcę, żeby się go wstydziła. Postaram się kochać tego malucha jak jego matkę. A ją kocham do szaleństwa. Wstyd się przyznać, ale ta dziewczyna robi ze mną, co chce. Oby nie urodziła się córka, bo nie chcę, żeby omotała mnie druga baba, której nie będę umiał odmawiać. Jeśli już, wolałbym syna. Będzie pomagał spełniać zachcianki mamusi i pilnować jej pod moją nieobecność. Jego nie będzie wykorzystywać, bo przecież będzie jej oczkiem w głowie.

– James – spogląda na mnie niepewnie – poświęcisz, chociaż chwilę na rozmowie o dziecku?

O co jej chodzi? Przecież nie udaję, że go nie ma. Powoli oswajam się z myślą o tym, że nasza dwuosobowa rodzinka wkrótce się powiększy. Po prostu nie wiem, o co miałbym spytać. Na tę chwilę wiem wystarczająco, ale Camille mi nie odpuści. Muszę coś wymyślić i to szybko. Nie chcę, żeby była na mnie zła. Poza tym muszę dopilnować, żeby jak najmniej się denerwowała. W jej stanie stres był niewskazany.

– Nie rozumiem. - Marszczę brwi.

– Nie mam z kim porozmawiać na temat obaw, jakie mam. - Wtula się we mnie. – Wiem, że go nie planowaliśmy, ale... Po prostu jedna rozmowa.

Nie jestem odpowiednią osobą do tego typu rozmów, ale nie zabraniam jej mówić o dziecku. Myślałem, że Camille unika tego tematu świadomie, że się boi. Nie przewidziałem, że zechce się podzielić ze mną swoimi obawami na temat macierzyństwa. Jeśli zastanawia się, czy będzie dobrą matką, nie powinna się martwić. Będzie idealna w tej roli. Już pokazała, że jest gotowa na tego malucha, mimo że go nie planowaliśmy.

– Co chcesz mi powiedzieć? - Głaszczę ją po ramieniu. – Zapewne jeszcze nie kopie i się nie rusza, co?

Nie chciałem, żeby zabrzmiało to obojętnie, ale niewiele wiem na temat ciąży. Prawie tyle, co nic. Nie zamierzam też czytać żadnych gazet ani książek dla przyszłych tatusiów. Bez przesady. Może i nie wiem jak zająć się dzieckiem, ale dojdę do tego z pomocą swojej narzeczonej. Nie potrzebuję rad jakiś obcych ludzi. Nie pozwolę też, żeby ktoś mówił mi i Camille jak mamy wychowywać swoje dziecko. Skoro są tacy mądrzy, niech zajmą się swoimi.

– I dlatego mam o nim nie mówić? – pyta smutno.

– Ej – chwytam jej podbródek i unoszę głowę tak, żeby na mnie spojrzała – tego nie powiedziałem. Do tej pory o ciąży wiedziałem tylko, jak się w nią zachodzi i ile trwa. A no i jeszcze, jak się kończy. Nic więcej.

Oby nie nalegała, żebym był z nią na porodówce, bo nie zamierzam się na to zgodzić. Nie chcę patrzeć, jak moja kobieta się męczy, żeby wydać na świat nowe życie. Poza tym to chyba nie jest odpowiednie miejsce dla faceta. Nie rozumiem, czemu kobiety chcą fundować takie widoki swoim partnerom. Nie sądzę, żeby bycie na porodówce było cudownym przeżyciem, jak twierdzą niektórzy. Zapewne za kilka miesięcy zmienię zdanie, ale teraz nie chcę o tym myśleć.

– Zawsze coś. - Uśmiecha się.

– O co chciałaś zapytać?

– Czy myślisz o nim? - Patrzy mi w oczy. – Nie zastanawia cię, jak będzie wyglądać? Czy jest zdrowe? Czy będzie podobne do ciebie, czy do mnie? Czy urodzi nam się chłopczyk, a może dziewczynka? Cokolwiek. - Wzrusza ramionami.

Oczywiście, że myślę. Każdego dnia odkąd się dowiedziałem, że moja narzeczona jest w ciąży, zastanawiam się, jakim będę ojcem i co zrobi Camille, gdy będę na koncertach? Mam nadzieję, że sobie poradzi. W każdej chwili będzie mogła skorzystać z pomocy naszych rodziców. Zadbam o to, żeby byli pod ręką podczas mojej nieobecności i postaram się szybciej wracać do domu.

A co jeśli kiedyś Camille znudzi się takie życie? Czy będę umiał zrezygnować ze swoje pracy dla niej? Nie wiem. Obym nie musiał wybierać, bo na pewno żałowałbym swojej decyzji, jaka by nie była. Chociaż do tej pory Camille nie wspomniała, że będę musiał z czegoś zrezygnować.

Nie zastanawiałem się jeszcze czy maluch będzie podobny do mnie, bo uznałem, że to za wcześnie. Oby nie. Nie chodzi mi wcale o wygląd, bo nie mam sobie nic do zarzucenia w tej kwestii. Jednak wolałbym, żeby dziecko miało charakter Camille. Przynajmniej będziemy mieli pewność, że łatwo znajdzie sobie odpowiednich znajomych i miłą dziewczynę, jeśli urodzi się chłopak. Chciałem mieć syna, bo na pewno będzie łatwiej go wychować niż córkę. Niby jak miałbym upilnować chłopaków, którzy by się za nią uganiali? Stop. Nie mogę aż tak wybiegać w przyszłość, na którą i tak nie mam wpływu.

– Wiem, że jest zdrowe. - Całuję ją w czoło. – Pytałem o, to gdy wróciłaś z wizyty u lekarza, pamiętasz?

– Pytałeś z grzeczności.

– Nie. Martwię się o was. - Obejmuje ją ramionami i przyciągam bliżej siebie. – Co ty sobie ubzdurałaś w tej główce?

– Nic. - Całuje mnie w szyję. - Po prostu się zastanawiam.

– Będę mógł wybrać imię, gdy okaże się, że to chłopiec?

Czas spróbować przyjąć do wiadomości myśl o byciu ojcem. Skoro nie mogę już nic z tym zrobić, to zamierzam się z pogodzić ze swoim losem i zachowywać, jakbym planował swoje życie od dawna. I jakby właśnie w tych planach był ślub z Camille i dziecko. W sumie już się oświadczyłem, więc brałem pod uwagę, do czego to zmierza. Tyle że chciałem, żeby to działo się w takim tempie, jak do tej pory. Powoli.

– Tak. - Uśmiecha się szeroko po usłyszeniu mojego pytania.

Może powinniśmy porozmawiać o ślubie? Myśleliśmy o nim od dawna. Nie śpieszyło nam się, ale teraz chyba przyszła pora. Nie chcę, żeby ludzie pomyśleli, że żenię się z Camille tylko ze względu na dziecko. Chcę ślubu, bo ją kocham i chyba dlatego wolę poczekać. Może moja kobieta po porodzie utwierdzi się w przekonaniu, że nadal chce, żebym został jej mężem. Oby.

– Kocham cię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro