7.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

WCZEŚNIEJ


Spakowana w mały plecak wsiadam do autobusu, by spędzić weekend z Jamesem Walkerem. Nie mogę nawet ukryć swojego głupiego uśmiechu na tę myśl, chociaż się staram, bo ludzie dziwnie na mnie patrzą. Zapewne mają mnie za wariatkę, ale nie powinnam się nimi przejmować.

Nie mam nic do stracenia. Jeśli coś pójdzie nie po mojej myśli, przenocuję w hotelu albo u któregoś ze znajomych. Żaden problem. Żałowałabym, gdybym nie dała się Jamesowi lepiej poznać.

Chłopak czeka na mnie na przystanku z szerokim uśmiechem. Naprawdę cieszy się tak na mój widok? Oczywiście jest uprzejmy dla każdej dziewczyny, która go mija. One odbierają to jako podryw, ale James taki już jest. Nie potrafi koło żadnej kobiety przejść obojętnie. Kiedyś opowiadał, że ma po prostu taki charakter, że zaczepia każdego, ale dziewczęta w szkole zawsze uważały, że się z nich naśmiewa. Teraz stara się bardziej uważać na słowa, żeby żadnej nie urazić.

– Jednak jesteś. - Cmoka mnie w policzek.

Nie zrezygnowałabym z naszego spotkania. Miałam dość siedzenia w domu, a jego propozycja była doskonałym pretekstem, żeby się wyrwać. Poza tym wolę spędzić czas z Jamesem niż z rodziną mamy. Nic do nich nie mam, ale powinni zrozumieć, że jestem młoda i wolałabym przesiadywać w gronie swoich rówieśników albo osób, które miały takie same zainteresowania, co ja. No i nie miałam ochoty słuchać ciągle, że w moim wieku powinnam już myśleć o mężu i dzieciach. Ile można? Czy ludzie nie potrafią zrozumieć, że nie wszystkie kobiety pragną zostać niepracującymi mamusiami w wieku dwudziestu trzech lat? Czasy się zmieniły, nie musimy już być kurami domowymi. Mamy więcej możliwości i to normalne, że chcemy czerpać z tego, co oferuje nam świat. Na rodzinę dla każdego przyjdzie odpowiednia pora i nie musi być to w tym samym czasie.

– Liczyłeś, że się rozmyślę? - Uśmiecham się. – Zapomnij, będziesz się ze mną męczyć przez całe dwa dni. Mogłeś to wcześniej przemyśleć.

– Zostawimy twój plecak w aucie i pójdziemy na spacer.

Nie wierzę. Przyjechał samochodem na przystanek, który jest oddalony parę ulic od jego mieszkania. Nie planował chyba żadnej wycieczki? Nie skomentowałam tego, tylko pozwoliłam, żeby prowadził mnie swoimi ścieżkami. Nie znam zbyt dobrze Portland. Jedynie centrum, bo bywam tam często na zakupach i zazwyczaj autem. Przez czas, który przebywałam w tym mieście, nie zdążyłam jednak go dobrze poznać, a i tak wiele dróg już pozapominałam.

Spacerujemy po parku, rozmawiając i śmiejąc się z głupich żartów, które wielu ludzi by nie rozbawiły. Okazuje się, że James ma podobnie jak ja specyficzne poczucie humoru. Mamy wiele tematów i wydaje się, że moje gadanie go nie nudzi. Co jest dla mnie dziwne, bo wielu ludziom przeszkadza. Tłumaczyłam sobie kiedyś, że to dlatego, że nie chcą mnie poznać lepiej, ale naprawdę często zbyt dużo gadam. Nie potrafię się ugryźć w język. Znajomi potrafią mi czasami powiedzieć, że jestem marudą, ale się na nich nie obrażam. Wiem wtedy, że czas się przymknąć.

– Niezależnie od tego, jak ten dzień się skończy, nie prześpię się z tobą. - Śmieję się.

Oczywiście jest to odpowiedź na jego kiepski żart o seksie. Nie czuję się urażona. Nigdy nie miałam problemu z rozmowami o seksie, przecież jest częścią życia, więc czemu miałbym się wstydzić o nim mówić, a zwłaszcza żartować? Może gdyby więcej ludzi mówiło o swoich potrzebach, nie byłoby rozczarowań w związkach. Tyle że dla wielu ludzi seks nadal pozostawał tematem tabu i nie chcieli tego zmienić, udają, że tak jest lepiej.

Zima powoli się kończy, więc możemy sobie pozwolić na siedzenie na ławce, żeby chwilę odpocząć. Nie wiem, co zaplanował jeszcze na dziś James, ale miałam nadzieję, że pomyślał o obiedzie i że nie będziemy cały dzień łazić po mieście. O wiele bardziej wolę chodzenie po górskich terenach, gdy mogę podziwiać coś więcej budynki i śpieszących się ciągle ludzi. Nie chcę wyjść na marudę, dlatego nic nie mówię. Odpowiadam na pytania Jamesa, czasami zagadując go czymś, ale nie przesadnie. Nie chcę, żeby miał mnie dość.

Zbliżają plenerowe imprezy, z czego bardzo się cieszę. Lubię wtedy jeździć z Alex na koncerty niezależnie jakiego typu ważne, że na świeżym powietrzu, a nie w zatłoczonym klubie. Chociaż wtedy nie ma miejsca dla przypadkowych słuchaczy, którzy psują klimat imprezy. Lato i festiwale to dobry powód, żeby wyrwać się z miasta na dłużej niż jeden dzień. Prawie każdy weekend wypełniony imprezami i zmiana otoczenia sprawiają, że łatwiej jest przetrwać okres wakacyjny w pracy.

– Naprawdę uważasz, że chce się z tobą przespać? – pyta poważnie.

Nie jest chyba typem faceta, któremu zależy, żeby przespać się z dziewczyną jak najszybciej. Ani takim, któremu podtrzymuje znajomość tylko dla seksu, a później znika. Taką mam nadzieję, bo nie wiem czemu, zaczęłam myśleć o nim poważnie. Może to głupie, ale nie miałam nic przeciwko, gdyby był zainteresowany czymś więcej niż zwykłą znajomością.

– Udowodnij, że nie chcesz. - Patrzę mu w oczy.

W jednej chwili czuję jego chłodną dłoń na policzku, a w drugiej jego usta na swoich, czego się nie spodziewałam. Jeżeli to ma być dowód, to na pewno nie na taki liczyłam. Pozwalam się całować, bo sama bałam się wykonać pierwszy krok. Nie jestem pewna, dokąd zmierza nasza znajomość, a już na pewno nie brałam pod uwagę, że zacznę do Jamesa czuć coś więcej.

– Nie potrafię – szepcze – ale nie dlatego cię zaprosiłem. Chcę spędzić z tobą więcej niż kilka godzin.

– Ja też. - Wtulam się w niego.

Ciekawe czy gdybyśmy mieszkali w jednym mieście, spotykalibyśmy się częściej? Znam wielu ludzi, którzy nie mają dla siebie czasu, a mieszkają na tym samym osiedlu. Praca i dom pochłaniają ich tak bardzo, że nic innego się nie liczy. Zastanawiałam się też, kiedy James będzie miał mnie dość. Oby nigdy. Zamierzam cieszyć się chwilą. Nie będę zadręczać się myślami, co będzie dalej. Stawiam na spontaniczność.

Siedzę wtulona w Jamesa kilka minut. Nie mam ochoty się ruszyć, bo jest mi przyjemnie w jego ramionach, ale chłopak chyba nie ma w planach spędzenia całego dnia na ławce.

– Chodź, coś zjemy. - Głaszcze mnie po policzku.

Chętnie, bo chyba zgłodniałam i mam ochotę na coś dobrego. Może zabrać mnie na pizze. Będę zadowolona. Nie potrzebuję wymyślnych obiadów. Ważne, żebym mogła się najeść, a najlepiej, gdy ktoś dotrzyma mi towarzystwa.

– Mam jakiś wybór? - Uśmiecham się, zerkając na niego.

– Byle nie McDonald. - Również się uśmiecha.

Akurat mam ochotę zjeść jakieś normalne danie, a nie fast food, chociaż jeszcze chwilę temu myślałam o pizzy. W ogóle powinnam zrezygnować z niezdrowego żarcia. Wiele razy próbowałam diet, ale za każdym razem przekonywałam się, że to nie dla mnie. Za bardzo lubię jeść, a mama gotuje dobre obiady, którym nie umiem się oprzeć. Na szczęście mam dobrą przemianę materii, a każdy nadprogramowych kilogram gubię w szybkim tempie. Wystarczy przez tydzień lub dwa ograniczyć słodycze i niezdrowe jedzenie. W tygodniu udaje mi się to bez problemu. Gorzej, gdy przebywam poza domem. Wtedy zawsze skuszę się na jakiegoś batonika i cole do tego.

– Nie mów, że masz dość? - Nadal na niego patrzę. – Za tydzień znowu będziesz się tam stołować.

Wiem już, że James, będąc w pracy, nie ma czasu na przyrządzanie sobie obiadów. Jada w biegu i zawsze są to fast foody. Oczywiście mógłby zamawiać sobie pudełkowe jedzenie, ale nie ma na nie ochoty. Woli sam przyrządzać swoje posiłki, tyle że w podróży nie ma na to czasu. Poza tym po pracy ze znajomymi zazwyczaj raczy się alkoholem, a wtedy przestaje im przeszkadzać żarcie z maka. Ważne, żeby zjeść cokolwiek.

– Właśnie dlatego mam dość.

W drodze do knajpki nadal nie kończą nam się tematy do rozmów. W większości są to opowieści Jamesa z wyjazdów. Lubię słuchać o miastach, które odwiedził i do których chętnie wraca. Zawsze chciałam się wyrwać z Woodburn. Mojej małej mieściny. Nie ma w niej zbyt wiele rozrywek dla ludzi w moim wieku. Zazdroszczę znajomym z większych miast, których zdjęcia codziennie oglądam na Instagramie. Mają lepsze warunki do rozwoju osobistego, ale też do spędzania czasu wolnego. Wielu z nich osiągnęło więcej niż ja. Cały czas mam nadzieję, że uda mi się wyprowadzić z rodzinnego miasta. Czekam na taką możliwość. Na razie ogranicza mnie praca, ale może wkrótce zwolni się miejsce w oddziale w Portland, na które na pewno będę kandydować.

Podobno James i jego wspólnik robią żarty, przez które nikt nie jest w stanie wytrzymać z nimi jednego dnia. Chyba że ludzie, którzy już się do nich przyzwyczaili. Chłopaki żartują sobie ze wszystkiego i ze wszystkich. Czasami są to kawały, które bawią tylko ich, ale to wcale nie przeszkadza w zabawie. Możliwe, że wkrótce przyzwyczaję się do Jamesa i z nami też nikt nie będzie w stanie wytrzymać. Miewam głupie pomysły i wystarczy mi dobre towarzystwo, żeby je realizować. A Walker jest odpowiednim kandydatem to robienia żartów.

– Chciałabym to kiedyś zobaczyć.

– Załatwione. - Uśmiecha się.

Nie mówi poważnie, ale nie ukrywam, że fajnie byłoby go zobaczyć przy pracy i jak zachowuje się wśród swoich znajomych. Wtedy będę w stanie zobaczyć, jaki jest naprawdę. Nie wiem, czy poznanie znajomych Jamesa nie odznacza, że nasza znajomość wkroczy na wyższy poziom. Chcę tego, bo przyzwyczajam się do niego z każdym dniem coraz bardziej.

– Jasne.

– Serio. - Patrzy na mnie. – Możesz pojechać z nami na jakiś większy festiwal. Zabrać znajomych – wzrusza ramionami – na przykład w wakacje.

Alex na pewno by się ucieszyła, gdybyśmy pojechały na letni festiwal. Lubi dobrą zabawę, szczególnie z dala od swojego chłopaka, który jest nudziarzem. Z nim raczej nigdzie się nie wyrwie, a chłopakowi nie powinno przeszkadzać, że Alex pojedzie sobie gdzieś z koleżanką. Chociaż obawiam się jego chorej zazdrości. Nie chcę, żeby przyjaciółka miała przeze mnie problemy w związku. Muszę to jeszcze przemyśleć.

– Pasuje ci włoskie jedzenie? - Wstajemy i łapie mnie za dłoń. – Jakieś makarony, sałatki? Na co masz ochotę?

– Makaron może być. - Uśmiecham się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro