70.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

James


Alex odwiedza nas częściej niż przed narodzinami Callana. Nie mam nic przeciwko jej wizytom. Od rozstania z chłopakiem miewa gorsze dni, a moja żona jej pomaga. Od tego ma się przyjaciół. Rozumiem to, ale wolałbym, żeby dziewczyny gadały u nas w domu. Wolę mieć swoją kobietę na oku. Wiem, że powinien być o nią spokojny. Przecież nie grozi jej nic złego w towarzystwie przyjaciółki, ale jestem przewrażliwiony i nic na to nie poradzę.

Co do Alex, dobrze, że pogoniła w końcu tego frajera. Facet próbował ciągle ją ograniczać. Nie pozwalał jej nawet odwiedzać przyjaciółki, a po raz pierwszy zerwali ze sobą w momencie, gdy zabronił jej przyjść na nasz ślub. No idiota. Obiecałem żonie, że jeśli głupek będzie nachodził Alex, spławię go raz a porządnie. Tylko żeby ona się nie denerwowała.

Do miasta przyjechał dziś Ryan, bo postanowił złożyć nam wizytę jeszcze przed porodem Camille. Moja żona oczywiście jest zadowolona. Lubi towarzystwo Ryana. Wyszedłem z przyjacielem do ogrodu, żeby dziewczyny mogły sobie swobodnie gadać, a ja nadal mógł pilnować żony.

Wielki brzuch Camille powoli ogranicza jej ruchy. Często woła mnie, żebym pomógł podnieść jej się z kanapy albo krzesła. Mam przy tym niezły ubaw. Wiem, że narażam się swojej kobiecie, ale nie mogę się powstrzymać.

– Miesiąc i zobaczysz w końcu swoje dzieci. - Uśmiecha się Ryan. – Ciekawe, jakie będą.

Wydaje mi się, że mój przyjaciel powoli zaczyna zmieniać zdanie na temat potomstwa. Nie mówi, że chciałby zostać ojcem, ale już nie zaprzecza tak stanowczo, jak kiedyś. Mam nadzieję, że powie mi, gdy zdecyduje się na swoje dziecko. Callan jest grzecznym dzieckiem, ale Ryan musi wiedzieć, że niektóre maluchy potrafią dać nieźle w kość, zanim ostatecznie zmieni zdanie.

– Nie wiem jak sobie dam radę. - Kręcę głową.

Obawiam się, że przy trójce dzieci nawalę. Z jednym jest łatwiej. Czasami rozmawiam na ten temat z Camille i raz ona pociesza mnie, a następnym razem jest na odwrót. Staram się nie panikować. Może nie jesteśmy rodzicami idealnymi, ale staramy się, żeby naszemu synkowi nic nie zabrakło. Nie chcę, żeby miał czegoś mniej niż ja, gdy byłem mały. Postaram się, żeby niczego nie zabrakło moim dzieciom.

– Jak zawsze. - Ryan klepie mnie po plecach.

– Córka będzie wyzwaniem.

Nie to, że nie cieszę się na jej narodziny. Po prostu się boję, bo dziewczynki wymagają więcej opieki, więcej uczuć i więcej uwagi. Gdy podrośnie, pewnie będzie chciała, żebym bawił się z nią lalkami. Może w towarzystwie braci zainteresuje się samochodami i będzie po problemie. Cholera, będę musiał odganiać od niej napalonych chłopaków! Spokojnie, to jeszcze kilka lat, nie tak szybko. Najpierw muszę skupić się na jej narodzinach, później pomyślę o całej reszcie.

– Ale już kochasz ich oboje.

– Jasne, że tak. - Uśmiecham się szeroko.

– James – patrzy na mnie – masz świetną rodzinę. Camille pozwoliła ci dostrzec, czego szukałeś całe życie. Nie spierdol tego.

Być może tak jest. W pierwszym związku czułem się uwięziony. Ciągle się czegoś ode mnie oczekiwało, a ja myślałem, że muszę udowadniać swoją miłość. Kolejnym razem chciałem się tylko bawić i gdy zrobiło się poważnie, odpuściłem. Nie chciałem od żadnej kobiety, nic więcej poza związkiem bez zobowiązań. Dopóki nie pojawiła się Camille i nie zaszła w ciążę. Wtedy zmieniły się moje priorytety. Nie żałuję ani jednej chwili z nią. Nie żałuję, że zostaliśmy rodzicami wcześniej, niż planowaliśmy. Lubię swoje życie takim, jakim jest.

– A co z tobą?

– Co ma być? - Marszczy brwi.

– Wasze plany się nie zmieniły?

– Nie. - Śmieje się. – Sandra nadal nie chce dzieci i ja ją popieram.

Ich związek od zawsze był inny niż wszystkie. Częściej spędzają czas osobno niż razem, ale to im odpowiada. Sandra nie ma problemu, że jej chłopak zabawia w innych miastach w towarzystwie różnych kobiet. Ufa mu, a w naszej branży zaufanie naszych kobiet to podstawa. Poza tym Ryan nie myśli o rodzinie. Do szczęścia wystarcza mu dziewczyna. Jego sprawa.

– Skoro tak uważasz. - Wzruszam ramionami.

Nie zamierzam drążyć tego tematu.

– Alex pogoniła dupka? - Zerka w stronę drzwi tarasowych.

Dziewczyny siedzą w salonie, oglądając bajkę z Callanem. Jestem pewny, że mój syn przekroczył już limit dzienny. Jednak Camille nie zamierzam przerwać mu zabawy. Czemu to zawsze ja muszę być tym złym? Malec musi spędzać czas kreatywnie, a nie siedząc przed telewizorem. Mamy z Camille sporo czasu, żeby poświęcić go synkowi. Wkurzam się, gdy słyszę, jak rodzice zadowoleni opowiadają, że wystarczy dać dziecku telefon i jest spokój. Nie chcę takiego dzieciństwa dla swoich dzieci.

– Ta. W końcu.

– Dobrze zrobiła. Marnowała się przy nim.

– A tobie co do tego? - Patrzę na niego zaciekawiony.

Kiedyś wspomniał, że sam by się nią zainteresował, ale uznałem, że żartował. Oczywiście, że żartował. Nie zmarnowałby swojego długoletniego związku z Sandrą, dla czegoś niepewnego. Tym bardziej że z inną dziewczyną nie miałby tyle swobody. Alex potrzebowała faceta, który będzie spędzał z nią dużo czasu. Niewiele jest kobiet, które wiążą się z kimś z branży muzycznej, bo nie zawsze mamy dla nich czas.

– Nic. Wydaje się inna.

Też to zauważyłem. Wcześniej, gdy do nas wpadała na chwilę, ciągle siedziała w telefonie, żeby przypadkiem nie przegapić wiadomości od swojego zazdrosnego chłopaka. Mógłby mieć przecież pretensje, że nie miała dla niego czasu. Nie upominałem jej, gdy Camille mi o nim opowiedziała, mimo że nienawidzę, gdy ktoś w towarzystwie ciągle bawi się telefonem. Czuję się wtedy lekceważony. Po co ludzie w ogóle wychodzą z domu i spotykają się z innymi, jak nie potrafią poświęcić im uwagi i wolą gapić się w swoje telefony?

– Ej! – krzyczy Alex, na co od razu podnoszę się leżaka. – chodźcie do nas!

Mój przyjaciel nie rusza się z miejsca, ale ja jestem przewrażliwiony i wbiegłbym do domu natychmiast. Rozważam, czy nie Alex nie woła nas, bo Camille zaczyna rodzić. Mam nadzieję, że jeszcze nie.

– Po co?! – odkrzykuje jej Ryan.

Nie zamierzam stać i prowadzić dyskusji na odległość. Co za problem wejść do domu? Niech Ryan się rusza albo zostawię go w ogrodzie. Zresztą tak powinienem zrobić. Nie wiem, czemu stoję i czekam na przyjaciela.

– Nie pytaj głupio. - Klepię go w ramię i ruszam przed siebie.

Na szczęście moja żona czuje się świetnie, co wnioskuję po jej uśmiechu. Staram się nie pytać o to, co chwilę, żeby jej nie denerwować. Nie może się stresować ze względu na dzieci. Camille nie wygląda, jakby coś ją bolało, więc jestem trochę spokojniejszy. Callan leży z główką opartą na jej brzuchu, marudząc pod nosem coś niezrozumiałego. Zerkam na niego z uśmiechem.

– Znowu nie może go objąć – wyjaśnia żona, gdy siadam przy nich.

No tak, zapominam. Synek odkąd Camille zaokrąglił się brzuszek za każdym razem, gdy się do niej tuli, obejmuje go swoimi malutkimi rączkami. Ostatnio zaczął się denerwować, że już mu się to nie udaje. No nic nie mogę na to poradzić. Ja nie mam tego problemu. Jeszcze. Camille niewiele przytyła w ostatnim miesiącu i liczy, że tak już zostanie. Dla mnie bez różnicy.

Mam nadzieję, że synek nie będzie zazdrosny o swoje rodzeństwo. Staram się z Camille tłumaczyć mu, że niedługo będzie miał braciszka i siostrzyczkę, ale nie wiem ile z tego rozumie. Pewnie niewiele.

– Zagrajmy w coś. - Alex patrzy na nas zadowolona. – Może w chińczyka? Widziałam gdzieś planszówkę.

– U nich? - Dziwi się Ryan. – Niemożliwe, pewnie przyniosłaś ją ze sobą.

Obraziłbym się, gdyby nie to, że ma rację. Zna mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Nie posiadamy w domu żadnych gier planszowych. Po co? Mamy telewizor i konsolę do gier, co w zupełności nam wystarcza. Gdy synek zasypia, a ja z Camille nie mogę, gramy całą noc na Xboksie. Wstyd się przyznać, ale żona zawsze mnie ogrywa, niezależnie, w co gramy. Potrafi mnie rozproszyć samym siedzeniem na kanapie. To niesprawiedliwe.

– Nawet jeśli, to co?

Zerkam na synka, któremu powoli zamykają się oczka. Powinienem położyć go spać. Pewnie nie minie długa chwili i uśnie bez problemu. Jednak maluch uważnie obserwuje swoje wujostwo, jak rozkładają plansze do gry. Pewnie ma ochotę zagrać z nimi. Jest jeszcze trochę za mały, a nie mogę dopuścić, że dopadł się do pionków. O nie, nie chcę nawet myśleć, że chwila naszej nieuwagi i mógłby któregoś połknąć. Wystarczająco bałem się o niego, gdy zbliżał się do basenu, gdy nie był jeszcze odgrodzony. Nie chcę dopuścić do podobnej sytuacji. Muszę dbać o bezpieczeństwo swojego synka.

– Spokojnie, jeszcze trochę i zagrasz z nimi. - Całuję go w główkę i biorę na ręce. – A teraz czas na sen.

Na szczęście nie protestuje. Nawet się we mnie wtula. Aż ciężko mi uwierzyć, że na początku nie potrafiłem się cieszyć, że będę miał dziecko. Kocham tego malucha i nie wyobrażam sobie już życia bez niego. Wprowadził w moje życie wiele dobrego. I może nie przeżywam jakoś szczególnie ciąży swojej żony, jestem dla niej wsparciem. Przynajmniej się staram. Nie lekceważę jej bólu kręgosłupa i puchnących stóp. Chociaż wydaje mi się, że tę ciążę znosi o wiele lepiej. Może tylko pierwsza jest taka zła, bo nie wiadomo co nas czeka z każdym miesiącem? Teraz na większość rzeczy jesteśmy przygotowani.

Gdy schodzę do salonu, towarzystwo jest już w połowie gry i świetnie się bawią. Fajnie, że postanowili zacząć beze mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro