16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Spojrzeli się na siebie po czym ich spojrzenia zwróciły się ku mnie i tam już zostały. Trochę dziwne.

- Cóż. Mamy jeszcze parę pytań. - oznajmił ten co najczęściej się odzywa.

- Ja też. - powiedziałam po chwili - Pytajcie więc.

- Jeżeli chodzi o magię.. Umiesz cokolwiek co z nią związane? - zapytał po czym spojrzał się na mnie uważnie.

Mówić? Nie mówić?

- Leo.. - już po dwóch sekundach był przy mnie.

- Tak, Rose? - spytał zaniepokojony.

- Pytają się o moje zdolności magiczne, o to co umiem. Odpowiedzieć szczerze? A może w ogóle nie odpowiadać? - w moim głosie można było usłyszeć niezmierną ciekawość.

Wąż spojrzał się najpierw na mnie, później przeniósł wzrok na resztę zebranych, a następnie znów spojrzał się na mnie. I to tak chyba z trzy razy.

- Nie mów im wszystkiego. Powiedz tylko część. Powiedz, że umiesz widzieć w ciemności, że masz niezastąpiony słuch i resztę w tym stylu. - opowiedział po chwili zastanowienia.

- Czyli nie mówić o bezróżdżkowej? - spytałam chcąc się upewnić.

- Absolutnie! Nie mów o tym nikomu, chyba, że ufasz komuś na tyle, by wiedzieć iż nikomu nie powie. - odpowiedział szybko.

- No dobr-

- Doczekamy się odpowiedzi w końcu? - ktoś spytał z tyłu, a ja tradycyjnie wywróciłam oczami.

- Merlinie! Co wy w takiej gorącej wodzie kąpani? Rozmawiałam. - warknęłam lekko poirytowana.

Co oni sobie myślą, że mogą mi od tak przerywać? Niedoczekanie!

- Nie mamy całego dnia. I tak siedzimy tu już kilka godzin. - odpowiedział ktoś inny z tyłu.

Faktycznie. Już długo tu przesiadują. Może są głodni? No, bo niby za nimi nie przepadam, ale kulturalna jestem.

Chociaż.. Oni się do mnie tak jakby włamali. Czy powinnam być dla nich taka dobra i przynieść im jedzenie? Ale wtedy bym musiała wyjść z pokoju..

- Spokojnie. Faktycznie już pora obiadowa. A skoro przesiadujecie tu od samego rana, powinniście być głodni. - zaczęłam po czym się na nich spojrzałam. - Mam rację?

Wszyscy zgodnie pokiwali głowami.

- W takim razie powinniście już zwijać manatki, bo ja jedzenia wam nie dostarczę. Żegnam. - powiedziałam po czym uśmiechnęłam się niewinnie i wyszłam w towarzystwie Leo do jadalni.

No co? Nie lubię typów.

A co do jadalni.. No pójdę coś zjeść przy świadkach, bo inaczej ta sucz Cooke zawiadomi jakieś służby iż nie jem. A ja naprawdę nie mam ochoty patrzeć na ludzi. Zwłaszcza na doktorów i różnych innych głąbów tego typu..

Oczywiście nie byłabym sobą gdybym na kogoś nie wpadła po drodze.

- Ty idiotko! To znowu ty? Chcesz powtórkę z rozrywki!? - chyba wiadomo już kto to.

***

Brum brum

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro