3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Pamiętaj! Jak ci się spodoba nie zapomnij o daniu gwiazdki oraz komentarza! A teraz miłego czytania!

Obudziłam się cała obolała. Chwilę myślałam nad tym co robię w takim ciemnym i zimnym miejscu, ale... Po chwili sobie przypomniałam.

Z przerażeniem wypisanym na twarzy podniosłam się z lodowatej posadzki tak szybko jak tylko byłam w stanie. Było to błędem, ponieważ jak szybko wstałam tak szybko zrobiło mi się słabo. Cierpieńczo oparłam się ręką o ceglaną ścianę i przymrużając powieki zrobiłam kilka wdechów.

Gdy mroczki już odeszły i nie miałam ochoty paść z powrotem na posadzkę, rozejrzałam się z niepokojem wokół.

Chwilowo myślałam, że jestem w innym miejscu niż przed moim zemdleniem. Całe pomieszczenie było bowiem zdemolowane. Nie minął jednak moment aż zorientowałam się, że to dokładnie to samo miejsce.

Miałam opory przed tym by to zaakceptować, w końcu jak mogło do tego dojść? To miejsce wyglądało co najmniej jak po tornadzie. Pełno przewróconych i zniszczonych rzeczy, wgniecenie w ścianie, nadal osypujący się tynk... To co rozjaśniło mi sprawę, a tak właściwie kto, to Walker.

Momentalnie zakryłam usta dłonią i stałam tak nie wiem nawet przez ile czasu wpatrując się w jego ciało w szoku. Martwe ciało.

Kiedy jednak pewna słona ciecz zaczęła wypływać z moich oczu nagle wyrwałam się z transu. Prędko wytarłam łzy, bezsensownie z powodu szybko pojawiających się nowych. Nie miało to jednak w tej chwili większego znaczenia. Nikt mnie nie widzi, mogę płakać. Sytuacja jest aż nadto stosowna.

Cała się trzęsąc w końcu zrozumiawszy co się stało westchnęłam ciężko, oparłam się o zimną, ceglaną oraz nieco brudną ścianę i zjechałam plecami do samej podłogi, po czym przyciągnęłam kolana do piersi i oparłam na nich głowę. Ponownie westchnęłam. Cichy szloch zdołał opuścić moje usta.

Dlaczego to zawsze musi spotykać akurat mnie? Wszystko co zdecydowanie nie powinno nikomu się zdarzyć w wieku 10 lat właśnie mi się zdarza. Szczęściara ze mnie.

Nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić co pomyślałabym o w całości zakrwawionym Walkerze ze złamanymi i powyginanymi w różne strony kończynami przed spotkaniem Bladego.

W tej chwili posiliłam się nawet o nieco głośniejszy szloch. Co ja narobiłam?

Przypadkowa magia, ha? Nie sądzę żeby to było możliwe. Przed tym jak to się stało wyobraziłam sobie go takiego. Dokładnie z tak samo powyginanymi kończynami i z tak samo przerażoną miną. Nie do końca jednak chciałam by moja sadystyczna myśl się spełniła...

Może i Blady miał rację? Tak będzie wyglądać moje życie? Gdy się zdenerwuję będę mordować, a następnie udawać, że nic się nie stało tak jak On? Po którymś razie może i nawet tak będzie.

Wybuchając płaczem podkuliłam nogi jeszcze mocniej do siebie. Nigdy jeszcze nie miałam takiej intensywnej ochoty się nie urodzić. Nie minęła chwila, a z moich ust wyrwał się zachrypnięty krzyk.

- Dlaczego muszę być tą przeklętą wiedźmą!

Zanim zdążyłam jednak całkowicie pogrążyć się w ogarniającej mnie złości i rozpaczy, zauważyłam światło w głębi korytarza. Hm? Przysięgam, że wcześniej go nie było.

Wstałam prędko tym razem bez nieprzyjemnych zawrotów głowy i zrobiłam krok w stronę niezidentyfikowanego światła. Nim zrobiłam drugi spojrzałam się jeszcze na martwe ciało. Tym razem jednak nie pozwoliłam łzom wypłynąć.

- To jest mugol, Rose. Szkodnik, nic więcej. - to właśnie zapewne powiedziałby Blady.

I miałby rację. On chciał mnie skrzywdzić. To co zrobiłam może i było barbarzyńskie, ale całkowicie sprawiedliwe. Poza tym, nie panowałam nad tym.

Z tą myślą stanowczo odwróciłam stwardniały wzrok i pośpiesznie ruszyłam w kierunku światła. Później zajmę się ciałem. Najpierw muszę znaleźć wyjście z tej rudery.

Szłam chwilę rozglądając się po miejscu, w którym zostałam uwięziona. Jakoś nie było wcześniej do tego specjalnie okazji.

Byłam zachwycona. Co prawda pomieszczenie w którym znajdowałam się na początku było ohydne, ale gdy przeszłam przez równie ohydny korytarz dotarłam do innych pomieszczeń, które były po prostu... Piękne.

Porcelanowa posadzka, staroświeckie aczkolwiek niespodziewanie zadbane meble, ściany jak i dodatki w ciemnych i stonowanych kolorach... Zabawne, mogłabym nawet tu zamieszkać. Chociaż patrząc na moje warunki w sierocińcu... Wszędzie tak naprawdę mogłabym zamieszkać i byłabym dużo bardziej zadowolona niż z tego co mam aktualnie.

Nagle, przerywając moje monotonne myśli, przed moimi nogami pojawił się niewielki czarny... Wąż? Momentalnie znieruchomiałam.

Czy to czarna mamba? Teraz i nawet się cofnęłam o krok. Nagle wszystkie kolory z twarzy mi odeszły. Mam uciekać czy stać w miejscu? Z reguły powinnam się wycofać, jak mnie nie ukąsi, to będzie jakiś cud. Z drugiej strony nigdy nie widziałam piękniejszego węża. Czarna mamba to podajrzę nr 31 najbardziej jadowitych węży na świecie. Wiem z mojej książki, którą ukradłam z pobliskiej księgarni.

- Z drogi! Bo cię zaraz zabiję! Ssss! Mugole... Ssss! Z drogi!

Rozejrzałam się z ręką na szybko bijącym sercu dookoła siebie. Nikogo jednak nie zauważyłam. Kto to powiedział w takim razie i gdzie się ukrywa? Myślałam, że jestem tu sama. Jakim cudem nie zauważyłam tego kogoś po drodze?

- No wynocha! - ten sam głos o mało nie sprawił, że dostałam zawału.

***

Witam przybyłych! Cóż. Postanowiłam trochę urozmaicić i tak już przejebane życie Rose. Jestem z siebie dumna ehehehhe.

Do następnego,
Riddle

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro