20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Tristan!- jęknąłem przez łzy czując jak męskość alfy napiera na moje wejście

Zamknąłem oczy a ja powoli czułem jak jego główka się we mnie pogłębia przez co zakręciło mi się w głowie a pojedyńcze łzy spłynęły po policzku. Tak bardzo się boje. Nie chcę zdradzić Tristana. Mimo tego jaki jest uparty kocham go i to się nie zmieni

- Może trochę zaboleć- powiedział śmiejąc się lekko

Ku mojemu zdziwieniu mężczyzna wyszedł ze mnie po czym opadł na mnie. Leżałem tak chwilę w szoku gdy nagle usłyszałem znajomy głos

- Liam! Jesteś cały?

- Tak. Co mu zrobiłaś- zapytałem nadal będąc w szoku

- Uśpiłam strzałą. Gdzie jest kluczyk? Trzeba cię odpiąć

- Na biurku - powiedziałem zdejmując z siebie ciało mężczyzny - Klara co ty tu robisz

- A co? Omega nie może iść na wojnę?- zapytała podchodząc do mnie z kluczem

- Oczywiście że może

- Masz- powiedziała ściągając bluzę a samej zostając w ciękiej podkoszulce- apteczka!

Nie myślący długi wstałem po czym zacząłem ryć po szafkach w poszukiwaniu apteczki

- Mam! - krzyknąłem podbiegając do dziewczyny która już siedziała przy Alfie- czemu w ogóle wpadłaś na pomysł aby tu przyjść

- A ty byś usiedział na dupie?- powiedział wyjmując z apteczki najpotrzebniejsze rzeczy-

- Racja

- O kurwa...- wyszeptała odrywając ucho od jego klatki piersiowej

- Co jest !- krzyknąłem z przerażeniem

- Ma ciężką bradykardię- odpowiedziała po czym zaczęła szukać czegoś w apteczce

- Co ma?- dopytałem widząc że dziewczyna wyjmuje strzykawkę z bliżej nie określoną mi substancją

- Spowolnienie akcji serca- wyjaśniła przykładając igłę do ciała alfy- teraz podam mu adrenalinę

- A umiesz

- Nie- powiedziała po czym na spokojnie wbiła igłę w jego mięsień

Dziewczyna zaczęła robić mu resuscytację a ja z szokiem patrzyłam na ciało mojego chłopaka. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie a obraz jakby zanikał mi z przed oczu. Po chwili widziałem tylko ciemność i poczułem jak moje ciało zaczęło robić się wiotkie po czym opadło na ziemię

Perspektywa Tristana:

- Tristan- usłyszałem niewyraźny krzyk kobiety

- Klara?- wymamrotałem

- Kurwa budź się- krzyknęła uderzając mnie z otwartej dłoni przez co od razu oprzytomniałem

- Gdzie Liam?!- krzyknąłem unosząc się na rękach do siadu

Dziewczyna wskazała ręką za mnie a ja szybko się odwróciłem. Za mną na ziemi leżał nieprzytomna omega. Długo nie myśląc podbiegłem do niej podnosząc jego ciało

- Co mu jest? Czemu tutaj leży? Czemu go nie uratowałaś? Gdzie jest ten zboczeniec?- pytałem czując jak łzy same napływają mi do oczu

- Tristan spokojnie!- krzyknęła podchodząc do mnie po czym strzeliła mi w pysk- chyba za dużo adrenaliny ci dałam

Spojrzałem pytająco na dziewczynę a ona tylko westchnęła

- Po pierwsze - zaczęła- Liamowi nic nie jest, po prostu zemdlał przez nadmiar stresu. Bał się że cię straci. Po drugie zaraz się obudzi gdy twoje feromony wkoncu do niego dotrą ale z tego co czuje to wziąłeś tabletkę maskującą a po trzecie ten cały zboczeniec jest za tobą i śpi

Wyjaśniła a ja szybko odwróciłem się w tył sprawdzić czy to prawda. I rzeczywiście, na łóżku leżała naga alfa z wbitą strzałą w udo

- Usypiająca? - zapytałem na co ta kiwnęła mi tylko głową- masz jeszcze?

- Po co ci?

- Jeszcze raz strzelić. Tak dla pewności

- To może się nigdy nie obudzić - powiedziała a mój kącik ust samoistnie powędrował do góry- czasem mnie przerażasz brat

- Dzięki siostra - powiedziałem widząc że dziewczyna podchodzi do mężczyzny z tą samą strzałą co jest wbitą w jego udo

Spojrzałem na moją omegę i odetchnąłem z ulgą widząc że jego klatka piersiowa się podnosi i opada. Tak słodko wygląda gdy śpi

- Gdzie reszta? - zapytała podchodząc do mnie

- Z tego co wiem zamknęli ich w lochach

- I pewnie wszyscy strażnicy ich pilnują

- Tak, skąd wiesz- zdziwiłem się podnosząc jedną brew

- Bo po drodze nie spotkałam ani jednego- wyjaśniła - to co teraz robimy? Niepokonany ich wszystkich

- Wszystkich nie....ale można ich powoli wyciągać

- Niby jak?- dopytałam zaplatając dłonie na piersi

- A co lubią męskie alfy i bety - powiedziałem z cwaniackim uśmieszkiem

- O nie. Nie ma mowy. Coś innego

- Masz ich tylko uwodzić i wyciągać a ja się zajmę resztą

- Niech ci będzie. Ale najpierw młodego do auta i ubierzesz ciuchy które ci przywiozłam- powiedziała a ja dopiero teraz zorientowałem się że stoję nago

- Sorry- rzuciłem krótko lekko się rumieniąc

Perspektywa Christophera:

- Tobie oderwę głowę. Tobie odgryze pokolei palce. Tobie wyrwę skórę z pleców. Tobie zrobię rany cięte po czym posypie solą. Tobie...

- Co ty odwalasz - zapytał mnie jeden ze strażników

- Ah nic...po prostu wymieniamy rzeczy jakie z wami zrobię jak już się uwolnie- powiedziałem z uśmiechem psychopaty przez co jeden z nich podskoczył

- Spokojnie- uspokoił go drugi- Jedyne co teraz mogą to zastraszać nas chodź i tak tego nie zrobią.

- Skąd ta pewność- zapytałem

- Bo stąd nie wyjdziecie. Niedługo pan Zachariasz zagarnie wasze tereny i już nic wam nie pozostanie. Na początku chcieliśmy wywołać wojnę domową ale ta biala omega się wtrąciła. Może to i lepiej

- Gdzie jest mój brat!- krzyknąłem szarpiąc za kraty

- Prawdopodobnie robi to do czego stworzone są omegi- powiedział podchodząc do mnie z cwaniacki uśmiechem- rozkłada nogi

- Zabije!- krzyknąłem

W lochach było słychać głosy obudzenia i gróźb ze strony moich i Tristana ludzi do strażników.

- Spokojnie młody - usłyszałem kobiecy głos na przeciwko co było cudem bo wszyscy krzyczeli- wszystko będzie dobrze. Liamowi nic nie będzie

- Skąd znasz jego imię

- Był tu wcześnie, to bardzo miły chłopak- powiedziała czule się do mnie uśmiechając a mi nie wiedzieć czemu zrobiło się lżej na sercu

- Tak, wiem- powiedziałem lekko się uśmiechając

Jako że nasza matka zginęła to ja musiałem bawić brata. Bardzo się z nim zżyłem i nie pozwolę aby ktoś go skrzywdził.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro