Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stanąłem obok auta i w tym samym momencie wyszedł po mnie Eren. Od razu zrobiło mi się ciepło na jego widok. Wyglądał ślicznie i kusząco w dopasowanej, cienkiej bluzeczce i równie przylegających spodniach. Nie miałem pojęcia dlaczego lubił tak obcisłe rzeczy, jednak nie narzekałem, bo moje oczy zdecydowanie się cieszyły. Zaczesał też włosy do tyłu, były po prostu odgarnięte z jego buzi, nie jakoś przesadnie nażelowane. Wyglądał tak delikatnie i niewinnie, że zacząłem zastanawiać się czy rzeczy, które robiliśmy dzisiaj w moim gabinecie nie były dla niego zbyt brudne i nieodpowiednie. Ta myśl jednak szybko minęła, kiedy przypomniałem sobie jego podniecające jęki i wyraz jego twarzy podczas orgazmu. Przyjemność pasuje do niego aż za bardzo.

Kurwa. Było mi zdecydowanie zbyt gorąco.

Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć wręczyłem mu czerwoną różę i złapałem za biodra. Złączyłem nasze wargi w bardzo czułym pocałunku, ale równie krótkim. On cichutko zamruczał i przymknął swoje oczy.

- Hej... - szepnął i uśmiechnął się do mnie. - Rodzice patrzą. - zaśmiał się cicho i przygryzł dolną wargę.

- Kogo to obchodzi. - mruknąłem cicho i pogładziłem tył jego pleców. - Pięknie wyglądasz, Eren.

- Dziękuję... Romantyku. - przewrócił oczami i teraz to on musnął moje usta.

- Nie jestem romantykiem. - zaprzeczyłem. - Właściwie tylko przy tobie potrafię jakkolwiek pokazywać uczucia. - puściłem go, ale tylko po to, aby sięgnąć po bukiet delikatnych kwiatów i butelkę drogiego Bombaju, które miałem zamiar wręczyć jego rodzicom. Zamknąłem auto i otworzyłem furtkę, chcąc wpuścić go jako pierwszego.

- Levi... - westchnął zmartwiony, chcąc widocznie zmienić temat. - Trochę się boję...

- Czego?

- Nie wiem. Boje się, że zabronią mi się z tobą spotykać.

- Moja w tym broszka, aby tak nie było. Ty po prostu ładnie się uśmiechaj, pięknie wyglądaj i pokaż, że jesteś ze mną szczęśliwy.

- Levi... - spojrzał na mnie w czuły sposób i uśmiechnął się delikatnie. - To takie proste?

- Zajmę się wszystkim. Niczym się nie martw. Najwyżej... Zabiorę cię do siebie i zamknę w piwnicy.

- Masz piwnice w apartamencie? - uniósł brwi i zaraz po tym się zaśmiał.

- Powiedzmy... Nie jest pod ziemią tylko piętro niżej.

- Piętro niżej?

- I jest w niej jacuzzi.

- O-oh jacuzzi...

- O czym pomyślałeś?

- O niczym.

Eren zagryzł wargę i posłał mi jedno z tych swoich figlarnych spojrzeń. Wszedł na podwórko, ale nagle odwrócił się do mnie przodem.

- Przestań podniecać mnie przed kolacją z rodzicami! - krzyknął szeptem, a na jego policzkach pojawił się niewielki rumieniec. Zmarszczył brwi, a jego spojrzenie nabrało rozkosznej zadziorności.

Kurwa. Słodki.

- Co zrobiłem? - parsknąłem i stanąłem obok niego, zamykając za sobą furtkę.

- Jajco! - burknął, jak dziecko.

- Wiesz jeżeli chcesz powtórzyć to co dzisiaj w gabinecie... Po kolacji możemy iść do twojego pokoju.

- Cicho! - odwrócił się do mnie plecami i skrzyżował ręce na piersi.

- Skoro doszedłeś byłem pewien, że ci się podobało.

- Levi! - nagle odwrócił się do mnie przodem. Teraz jego twarz była mocno czerwona, a w jego oczach pojawiła się iskierka złości, jednak zawstydzenie dodawało mu łagodności.

Mój wzrok stał się nieco zachłanny. Cóż, chciałem go. Wyglądał teraz tak słodko i kusząco, że ledwo powstrzymywałem się przed dotknięciem jego ciała w intymnych sferach, aby zawstydzić go jeszcze bardziej.

Krócej mówiąc nabrałem ochoty, aby zrobić mu palcówkę i pobawić się z jego sutkami.

- Co? - uniosłem lekko brwi, udając znudzenie.

- Oczywiście, że mi się podobało! Ale... Ale nie przed kolacją z rodzicami! Powstrzymaj swoje żądze i skończ temat!

- Może to ty powinieneś powstrzymać... Swoje żądze. - dogryzłem i spojrzałem mu głęboko w oczy.

- Levi! Koniec tematu i chodź! Kolacja stygnie. - złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć mnie w stronę drzwi.

Chciało mi się śmiać, bo widok tak zawstydzonego Erena bardzo mnie bawił. Nie sądziłem, że może być słodyszy jeszcze bardziej. Myliłem się, bo teraz miałem przed oczami jego najsłodszą odsłonę, jaką widziałem.

Eren wszedł do środka, a ja za nim. Poprawiłem swój krawat i spojrzałem przed siebie. W korytarzu, na puszystym dywanie stała mama Erena wraz z mężem. Jej wzrok był przerażony, z kolei tata wyglądał na wyjątkowo spokojnego.

- Dzień dobry. - przywitałem się, jak pierwszy, bo państwo Jaeger byli widocznie przerażeni. - Levi Ackerman. - przestawiłem się i wyciągnąłem dłoń najpierw w stronę kobiety.

- Carla Jaeger. - uśmiechnęła się lekko. Wręczyłem jej kwiaty na co jej uśmiech poszerzył się. - Dziękuję. Są przepiękne.

- Starałem się wybrać najlepsze.

- Z pewnością się udało. - zaśmiała się i przytuliła bukiet do siebie.

Teraz wyciągnąłem dłoń w stronę taty Erena. On mocno ją uścisnął i również posłał mi ciepły uśmiech.

- Grisha Jaeger. - powiedział cicho. - Nie spodziewałem się, że mój syn kiedykolwiek przyprowadzi do domu drugiego mężczyznę.

- A ja nie spodziewałem się, że Eren mnie zechce. - powiedziałem spokojnie, żartując z całej sytuacji i wręczyłem mężczyźnie butelkę Bombaju. - Mam nadzieję, że trafiłem w pana gust.

- Zgadza się. - odpowiedział oglądając butelkę.

- Tak? Podoba ci się tato? - odezwał się nagle Eren. Stanął obok mnie i położył obie dłonie na moim lewym bicepsie, przylegając do mnie, jak mały kotek do swojej mamy.

- Chyba byłeś doradcą, Eren.

- Nie byłem. Levi po prostu zna się na wszystkim. - uśmiechnął się szeroko, pokazując swoje zęby.

- Oh, ja też byłem zapatrzony w twoją mamę, jak w obrazek.

- A już nie jesteś?! - krzyknęła pani Carla z innego pomieszczenia. Zajęcia rozmową nawet nie zauważyliśmy kiedy zniknęła z przedpokoju.

- Oczywiście, kochanie! - okrzyknął pan Grisha i poprawił okulary na nosie, cicho wzdychając. - Ma bardzo dobry słuch, szczególnie kiedy o niej mówię... - powiedział ściszonym tonem.

- To też słyszałam!

Eren parsknął śmiechem i puścił moje ramię. Splótł nasze dłonie razem i mocno zacisnął na mnie palce. Dalej się stresował, bardzo dobrze to czułem, ale miałem wszystko pod kontrolą. Pogładziłem jego skórę kciukiem, chcąc jakkolwiek dać mu do zrozumienia, że nie musi się bać. I faktycznie jego uścisk zelżał.

- To zapraszam do stołu. - powiedział tata Erena i zaczął prowadzić nas w głąb domu. Znaleźliśmy się w jadalni z kominkiem. Pomieszczenie nie było duże, ale przez łuki na trzech ścianach wydawało się bardzo przestronne.

Mój bachor pociągnął mnie w stronę krzeseł. Zajęliśmy miejsca obok siebie i zaczęliśmy czekać na jego rodziców, bo pan Grisha też zniknął, prawdopodobnie w kuchni razem ze swoją żoną.

- Levi... - szepnął Eren i złapał mnie za udo. - J-ja nic nie przełknę.

- Eren, to zwykła kolacja z rodzicami. Wszystko jest dobrze. Zrobiłem na nich dobre pierwsze wrażenie.

- Pierwsze wrażenie zrobiłeś kiedy całowałeś mnie na masce samochodu! - krzyknął szeptem z małą pretensją w głosie.

Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Spojrzałem w dół, cicho śmiejąc się pod nosem. Potem pocałowałem go czule w czoło i odgarnąłem jego włosy do tyłu.

- Eren... Po prostu mi zaufaj. Okej?

- Okej...

- Wiesz, że mamy plan awaryjny.

- Plan awaryjny?

- Moja piwnica.

- Żartujesz w takiej sytuacji?!

- Ja nie żartuje. Naprawdę mogę to zrobić.

- Głupi jesteś... - zaśmiał się i przewrócił oczami.

- Levi! - nagle do jadalni wbiegła mama Erena z dwoma dużymi talerzami wypełnionymi jedzeniem. - Mam nadzieję, że lubisz pieczonego indyka i frytki. Nie wiedziałam co innego uniwersalnego mogłabym przygotować... A chciałabym żeby ci smakowało! - postawiła naczynia na środku stołu.

- Nie jestem wybredny. - powiedziałem w miły sposób. - A kolacja wygląda naprawdę apetycznie. Ciężko by było nie skusić się na kęs, czy dwa.

Kobieta uśmiechnęła się szeroko do mnie, a potem wymownie spojrzała na Erena. Spodobałem się jej.
Po chwili dołączył do nas pan Grisha z wazą, oraz sosierką i postawił je obok reszty na blacie stołu. Zajął miejsce, a pani Carla zrobiła podobnie. Siedzieliśmy na przeciwko siebie, u boku swojego partnera.

Kobieta z długim warkoczem zaczęła rozlewać do naszych talerzy zupę. Wyglądała na krem z dyni, jednak pachniała całkowicie inaczej, ostrą przyprawą. Dodatkiem była pieczona bułka z masłem czosnkowym.

- Mam nadzieję, że lubisz zupę curry... Specjalność mojego męża.

- Pachnie pysznie.

- Levi, lubi wszystko, mamo. Nie martw się. Gdyby czegoś nie lubił to bym ci powiedział! - Erem oburzył się i złapał mnie za dłoń pod stołem, ale zaraz po tym puścił ją. W końcu nie potrafił jeść lewą ręką.

- Prawda. Eren o wszystko mnie wypytał. - potwierdziłem jego słowa.

- Kamień z serca. - uśmiechnęła się do mnie życzliwie i odłożyła wazę z chochlą. - Smacznego.

Wszyscy wzięliśmy się za jedzenie. Eren wciąż się stresował, bo nie jadł z apetytem, jak zawsze. Każda łyżka ciężko przechodziła mu przez gardło, a do moich uszu docierało ciche burczenie w brzuchu. Złapałem go pod stołem za udo i zacząłem delikatnie je gładzić. Nie było powodu do strachu, to byli jego rodzice, a ja panowałem nad całą sytuacją.

- A więc, Levi... Może opowiesz coś o sobie. - odezwał się tata Erena i spojrzał na mnie wyczekująco.

- Co konkretnie chcieliby państwo wiedzieć?

- Gdzie pracujesz?

- Jestem dyrektorem do spraw finansowych w firmie logistycznej.

- Grisha, przecież wiemy czym zajmuje się Levi. Może powinniśmy zapytać... Jak Eren radzi sobie na praktykach? - wtrąciła się mama Erena i spojrzała na mnie podejrzliwie. - Nasz syn nie potrafi przytoczyć zadań, które dostaje od ciebie w firmie.

Oh. Rozumiem. Mój dzieciak nie potrafi blefować. Słodki.

Buzia Erena zrobiła się cała czerwona. Ja dalej byłem rozluźniony i pewny siebie. Może spędziliśmy kilka namiętnych chwil razem w firmie, ale to nie znaczyło, że całkowicie się opierdalaliśmy.

- Nie było dużo pracy w tym tygodniu, poza tym Eren jeszcze się gubi. Nic dziwnego, że nie do końca rozumie co robi. - odpowiedziałem spokojnie.

- Czyli praca z nim jest dla ciebie ciężka?

- Mamo!

- Wręcz przeciwnie. Eren bardzo dużo mi pomaga i robi świetną kawę. Kiedy skończy szkołę chcę go jako swojego asystenta.

- Naprawdę?! - Eren gwałtownie odwrócił się do mnie przodem. Złapał mnie obiema dłońmi za biceps i przysunął się do mnie. Jego oczy zrobiły się naprawdę duże, a dolna warga powędrowała w dół, otwierając jego słodkie usteczka.

- Naprawdę. Gadaliśmy o tym. - puściłem mu oczko i powstrzymałem się przed dotknięciem jego uroczej buźki.

Cholerka. Piękny.

- A-ale... Ale myślałem, że żartujesz. - poprawił się na krześle, wracając do poprzedniej pozycji i uspokoił się.

- Ja praktycznie nigdy nie żartuję.

Spojrzałem na rodziców mojego bachora. Zaniemówili. Byli w szoku przez moje słowa, ale też pełni podziwu do swojego syna. Było po nich widać, że są dumni z Erena. Może był dla mnie najważniejszą osobą na tym całym paskudnym świecie, ale był też naprawdę pomocny i pracowity. Może nie pasjonował się pracą w logistyce, ale na start to była dobra oferta.

- Cieszę się, że Eren tak świetnie sobie radzi. - jako pierwszy odezwał się pan Jaeger. - Mam nadzieję, że będzie świetnym pracownikiem.

- Z pewnością.

- A twoja rodzina?

- Nie mam zbyt ciekawej historii. Moja mama zmarła kiedy byłem mały, ojca nie znam. Potem opiekował się mną wuj, ale z pewnych przyczyn musiał mnie zostawić. Mój teraźniejszy przyjaciel pomógł mi wyjść z ciężkiej sytuacji i rozwinąć się w zawodzie. W zasadzie to tyle... Teraz jestem w pierwszym, poważnym związku z Erenem.

- To bardzo przykre.

- Każdego czeka inne cierpienie w życiu. Udało mi się to przejść i teraz jestem tu gdzie jestem.

- Czyli traktujesz naszego syna na poważnie?

- Oczywiście. Jest dla mnie najważniejszy.

- A co jeżeli będzie chciał mieć dzieci? Ślub?

- Nie widzę przeszkód. Jeżeli Eren tego zechce, to ja również. - odpowiedziałem spokojnie.

- Cieszy mnie to. - odpowiedziała mama Erena, uśmiechając się do mnie lekko. - Mam nadzieję tylko, że sprawy łóżkowe odstawicie na później. Eren jeszcze nie ma osiemnastu lat.

- Już praktycznie mam! I będę robić to co chcę! - Eren nagle uniósł się i mocno zmarszczył brwi.

- Eren! Grisha, powiedz mu coś!

- Cóż... Nie mamy jak go przed tym uchronić podczas naszej nieobecności. - odpowiedział mężczyzna w okularach, poprawiając je na swoim nosie.

- Proszę się nie martwić. Do niczego go nie namawiam i nic nie zrobię bez jego zgody. - zapewniłem i upiłem łyka herbaty, stojącej obok mojego talerza.

- Ale ja się zgadzam na wszystko!

- Eren!

- Bardzo mnie to cieszy. - posłał mi lekki uśmiech i zmrużył przez niego oczy, ignorując kłócącą się dwójkę. - To może pokroję indyka.



---

Hejooo!
Widzicie jak Levi przyjmuje na klate kupe krindżuwy

XD

Ale tak serio tooo

Mam nadzieję, że się podobało <333

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro