Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Smith wlał mi wódki do kieliszka, a butelkę odstawił na stół. Wypiliśmy szybką kolejkę bez słowa, a mi zaczęło się robić ciepło. Zdjąłem z siebie marynarkę i rzuciłem ją na kanapę, na której siedziałem i podwinąłem rękawy koszuli przez co mój zegarek był lepiej widoczny. Była już dwudziesta druga, a my byliśmy tylko lekko wstawieni.

Erwin rozpiął dwa górne guziki swojej koszuli i oparł się wygodnie o oparcie fotela na przeciwko mnie. Wziął do ręki kawałek chleba i szynki zwiniętej w rulon, robiąc z niej szybką kanapkę.

- Już dawno razem nie piliśmy. - westchnął, jedząc. - Brakowało mi tego.

- Mi też. Za bardzo oddaliśmy się pracy. - potwierdziłem jego słowa i nałożyłem sobie na talerz trochę sałatki z kurczakiem. - No i ciąża okularnicy weszła na pierwszy plan. Remont pokoju dla Śmierdziela też zajął nam trochę czasu.

- Śmierdziela? - uniósł brwi.

- No co? Miałem wymyśleć imię. - wzruszyłem ramionami.

- Kreatywnie. - przyznał.

- No, kurwa, wiem.

- Ale... Może w końcu mi powiesz komu ostatnio poświęcasz tak dużo swojego czasu?

- Teraz tobie. - mruknąłem, chcąc nie poruszać tego tematu, mimo że to właśnie z tego powodu się spotkaliśmy.

- Wiesz o czym mówię, Levi.

- Kurwa... To polej więcej tej wódki.

Nawet na wpół trzeźwo nie mogłem przyznać się Erwinowi, że podoba mi się chłopiec i to dużo młodszy ode mnie. Na samą myśl o tej rozmowie mdliło mnie. Nie lubiłem przed nikim się otwierać. Smith i Hanji byli jedynymi osobami, przed którymi nie miałem tajemnic, ale tym razem sytuacja była wyjątkowa.

Erwin wlał nam do kieliszków następną kolejkę, którą od razu wypiliśmy, bez sygnału. Zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco. Dawno nie piłem tak dobrego alkoholu. Pomógł mi się rozluźnić, poza tym zawsze po pijaku byłam bardziej otwarty. Usiadłem wygodnie i założyłem nogę na nogę, luzując swój krawat. Musiałem w końcu zacząć temat, a moment był idealny, bo wódka w końcu zaczęła działać. Przyjemnie kręciło mi się w głowie i podczas mrugania wolniej otwierałem oczy, przez tę właśnie przyjemność.

- Powiem to raz, więc słuchaj uważnie, Erwin. - mruknąłem niechętnie i odwróciłem wzrok.

- Zamieniam się w słuch.

- Ostatnio widywałem się z Erenem.

Kiedy wypowiedziałem jego imię serce zaczęło bić mi zdecydowanie szybciej. Może moje zdanie nic nie mówiło Erwinowi, ale do mnie przemówiło aż za bardzo. Wiedziałem, że alkohol pozwoli mi się rozluźnić, ale nie przypuszczałem, że spowoduje też cholerne i nagłe pragnienie Erena. Potrzebowałem go właśnie teraz i czułem to mocniej przez tę zajebistą wódkę.

- Z Erenem? - Smith spojrzał na mnie pytająco, lejąc alkoholu do kieliszków.

- Kurwa. - zakląłem i złapałem się za czoło. - Tęsknię za nim.

- Tęsknisz? - uniósł brwi. - Powiesz mi kto to?

- Sam nie wiem. Ma siedemnaście lat i jest cholernie... Po prostu kiedy na niego patrzę... Nie wiem, jak mam to ująć, ale pamiętasz Smith, kiedy mówiłem ci, że gwiazdy to najpiękniejsza rzecz na tym świecie, jaką widziałem? Otóż nie. Myliłem się. On jest najpiękniejszą rzeczą, jaką widziałem na tym świecie. - zacząłem dość szybko mówić, nie mogąc powstrzymać tego potoku słów. Moja wylewność po alkoholu właśnie dawała o sobie znać, a ja całkowicie się rozluźniłem. Dokuczała mi jedynie ta pieprzona tęsknota za Erenem. Byłem gotów wyjść, pojechać do niego i po prostu go zobaczyć.

- Levi, czy ty...

- Nie on nie jest rzeczą, ale rozumiesz o co mi chodzi. - dodałem, przerywając mu wypowiedź. - Teraz mów. Skończyłem.

- Ja... Nie wiem co powiedzieć. - podrapał się po głowie, a zaraz po tym złapał się za ogoloną szczękę. - Mam rozumieć, że umawiasz się z jakimś chłopcem?

- Nie z jakimś, tylko z Erenem. Przecież wiem, że nazywa się Eren.

Zaczynałem robić się naprawdę pijany. Alkohol uderzył mi do głowy, wszystko wokół było, jakby bardziej ruchliwe. Czułem się świetnie, zawsze lubiłem bardziej ten stan od seksu, może dlatego, bo byłem zrelaksowany dłużej, niż po odbytym stosunku. Może dlatego częściej piłem, niż się bzykałem.

Erwin uśmiechnął się do mnie głupawo, chyba naprawdę nie wiedział co powiedzieć. Wypiliśmy kolejną szybką kolejkę, którą zagryzłem kawałkiem szynki.

- Levi... Przecież nie byłeś gejem. - kontynuował ten temat, a mi wszystko stało się tak obojętnie, że teraz chętnie o nim mówiłem.

- Bo nie jestem gejem, ale Eren mi się podoba.

- Okej... - zaśmiał się cicho. - Poznasz mnie z nim?

- Jak już będziemy razem.

- Widzę, że jesteś pewny, że wam się uda.

- Oczywiście, kurwa. Jestem pewny w chuj.

Rozmowa o nim i kolejny kieliszek wódki nie pomagało, a wręcz przeciwnie. Tęskniłem za Erenem coraz bardziej. Chciałem go zobaczyć. Może nie znaliśmy się długo, nie znaliśmy się w ogóle, ale oszalałem na jego punkcie. Nasza relacja była magiczna i wyjątkowa. Nigdy nie czułem się tak wspaniale przez uczucie do drugiej osoby. On to zmienił. Zaczął zmieniać mnie. Byłem szczęśliwszy.

- Kurwa... Idę do kibla. - mruknąłem do Erwina i wstałem z kanapy, nieco się chwiejąc.

Ruszyłem ostrożnie w stronę toalety, a podłoga wydawała mi się nierówna. Na szczęście kibel był blisko. Wszedłem do środka i zamknąłem drzwi na klucz. Oczywiście to była przykrywka, wcale nie chciało mi się szczać. Wyjąłem telefon z kieszeni, opierając się o umywalkę. Tak, chciałem go usłyszeć. Czułem, że bez jego głosu nie będę mógł dzisiaj spokojnie usnąć. Wybrałem jego numer, o dziwo dość sprawnie i przyłożyłem słuchawkę do ucha.

- Halo? - po trzech sygnałach odebrał, a moje serce zaczęło walić, jak głupie.

- Eren... Przepraszam, że dzwonię tak późno. - mój głos nie był tak wyraźny, jak zwykle, a język trochę mi się plątał. - Jestem pijany. Wiem to chujowe co robię. Nie powinieneś wiedzieć, że czasem doprowadzam się do takiego stanu.

- To normalne, że czasem każdy sobie popije. - mówił spokojnie, chyba nie był na mnie zły, może nawet zadowolony. Jego głos był tak przyjemny, że uginały mi się nogi. Oczywiście alkohol też robił swoje. Jego słowa koiły moje pragnienia, a słysząc jego przyspieszony oddech robiłem się spokojny.

Ale dlaczego on sapał?

- Eren co robisz? - zapytałem z ciekawości.

- Biegam na bieżni w domu.

- O dwudziestej trzeciej?

- Dbam o formę. - jego głośny oddech powoli cichł. - Levi... A ty dlaczego tak późno dzownisz? Coś się stało? - zapytał, a w jego głosie wyraźnie można było dostrzec zmartwienie.

- Tak. Znaczy nie... Albo tak. - zacząłem nieco się gubić i plątać, sam już nie wiedziałem, jak to nazwać, przecież było ważne, ale nic się nie stało. - Po prostu tęsknię za tobą Eren. Musiałem cię usłyszeć.

- Oj, Levi... - zaśmiał się, cicho wzdychając z poruszenia. - Chcesz się jutro spotkać?

- Tak. - odpowiedziałem bez zastanowienia. - Może zamówimy coś na obiad i zjemy u mnie w domu? Nie zdążę zarezerwować stolika w naszej ulubionej restauracji. - nie wiedziałem dlaczego nazwałem tę restaurację, w której byliśmy na swojej pierwszej randce ,,naszą ulubioną", ale napawało mnie to satysfakcją. Alkohol robił ze mną co chciał, a ja nie stawiałem oporów.

- Dobrze. Tylko wyślij mi swój adres. - znów zaśmiał się radośnie, ogółem był zadowolony.

- Przyjadę po ciebie.

- Levi... - powiedział, nagle zmieniając temat. Jego ton spoważniał, a oddech całkowicie się uspokoił.

- Tak? - mruknąłem cicho, siadając na klapie od kibla i łapiąc się ręką za czoło.

- Czy... Ja jestem dla ciebie wystarczający? Jesteś dorosłym facetem w dodatku cholernie przystojnym i bogatym, a ja tylko zwykłym dzieciakiem. Boję się, że nie będę spełniać twoich oczekiwań. Nie chcę tego... Chcę abyś był usatysfakcjonowany. - mówił dość smutno i cicho. Był cholernie przejęty.

Żadna z tych myśli nie przeszła mi przez głowę, ani razu. Przecież to ja myślałem, że będę dla niego niewystarczający, że będę dla niego za stary. Najwidoczniej oboje mieliśmy za mało pewności siebie w tych sprawach.

- Eren, zabrzmię mało męsko. - ostrzegłem. - Jesteś dla mnie wyjątkowy i jedyny. Nic więcej się nie liczy. Tylko ty.

- L-levi... - zająknął się, szepcząc. Jego głos wydawał się drżeć, a jego oddech znów stał się słyszalny. - Ja... Ja też za tobą bardzo tęsknię.

Moje serce znów zaczęło walić, jak głupie. Byłem szczęśliwy. Słowa Erena mną ruszyły, jakby moje uczucie zakleszczyło się w nim jeszcze bardziej. Może byłem pijany, ale cholernie szczery, szczególnie przed sobą. Uśmiechnąłem się do siebie, nie mogłem tego powstrzymać. Nie kiedy wiedziałem, że jestem dla niego ważny. Tak bardzo mi na tym zależało i tak po prostu to dostałem. Byłem pieprzonym farciarzem, że spotkało mnie takie szczęście, jak ten słodki bachor.

- Eren... - nie wiedziałem co powiedzieć, po prostu mnie zatkało. - Przyjadę o trzynastej.

- Będę czekać, Levi.

I ja też już na to czekałem.



---

Hejoo

I jest kolejny rozdział!
Pijany Levi jest taki wylewny 😂❤️

Mam nadzieję, że się podobało❣️

Do nexta!

Flo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro