62.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Musiałem spotkać się z Panem McKenzie. Wystarczająco długo odwlekałem rozmowę z nim, ale nie mogłem pozwolić, żeby Corinne zrobiła to pierwsza. Jej ojciec doskonale wiedział, że córka poznała prawdę o siostrze. Zapewne była żona się z nim skontaktowała. Zaskakiwało mnie, że nadal ze sobą rozmawiali. Nie chciałbym mieć nic wspólnego z kobietą, która mnie zdradziła. I nie miałem.

– Zapewne chcesz się dowiedzieć, czemu ją okłamywaliśmy? - Spojrzał na mnie.

Nie wyglądał na zaskoczonego moją wizytą. Spodziewał się mnie. Zastanawiałem się, co miał mi do powiedzenia. Wiedział już, że nie zamierzałem trzymać z nim. To o Corinne mi chodziło. Nie chciałem zrobić nic, żeby we mnie zwątpiła. Obiecałem, że jej pomogę, a spiskowanie z Panem McKenzie nie wchodziło w grę. Przyszedłem tutaj tylko po to, żeby powiedzieć mu o swoich zamiarach i wyciągnąć od niego więcej informacji.

– Nie powiedział mi Pan o Carli, gdy ostatnio rozmawialiśmy. - Usiadłem naprzeciwko niego. – Myślałem, że był Pan ze mną szczery.

Widocznie wcale mu na tym nie zależało. Kim byłem, żeby mówić mi cokolwiek? Nikim. Tylko facetem jego córki, do którego pewnie nie miał zaufania. Zapewne chciał mnie sprawdzić. Olałem jego test. Bardziej liczyło się dla mnie dobro Corinne. Mogłem o nią zadbać bez jego pomocy. Było mnie stać na ochroniarzy, którzy zapewniliby jej bezpieczeństwo. Zajmę się tym. Na razie musiałem dowiedzieć się czegoś więcej na temat rodziny swojej narzeczonej.

– A ty nie powiedziałeś nic Corinne?

– Tak jak mnie Pan prosił.

– Olivier.

– Słucham? - Zmarszczyłem brwi.

Nie bardzo rozumiałem, o co mu chodziło. Czy to facet, który go szantażował? Chyba za bardzo skupiłem się na myśli o niebezpieczeństwie, bo wszystko, co usłyszałem od Pana McKenzie, zaczynało kojarzyć mi się z ludźmi, którzy stwarzali zagrożenie dla mniej narzeczonej. Musiałem w końcu rozwiązać tę sprawę. Corinne potrzebowała spokojnego życia, którego nie umieli jej zapewnić rodzice.

– Mów mi po imieniu.

– Czemu nie powiedziałeś o drugiej córce?

W poprzedniej rozmowie opowiedział mi tylko o tym, dlaczego zaczął robić brudne interesy. Zamierzał dorobić się majątku szybciej niż inni, bo jego dziewczynie spodobała się posiadłość, w której chciała zamieszkać. Nie mógł czekać, aż ktoś wykupi wymarzone miejsce jego wybranki. Takim sposobem matka Corinne nauczyła się, że dostanie od swojej faceta wszystko, co chciała niezależnie od tego, czy było ich na to stać.

– To trudne.

Owszem, byłem w stanie to zrozumieć. Porwanie dziecka musiało być traumatycznym wydarzeniem, ale dlaczego w tym wszystkim nikt nie pomyślał o Corinne? Ona też to przeżyła, mimo że nic nie pamiętała. Nikt nie zadbał o to, żeby przypomnieć jej o zaginionej siostrze. Największy żal miała do siebie, że w żaden sposób nie potrafiła przywrócić nawet jednego wspomnienia związanego z Carlą. Nikt nie potrafił zrozumieć co czuła.

– Dla Corinne również.

– Zależy ci na jej dobrze.

Jak śmiał w to wątpić. Czy nie wystarczająco udowodniłem, że zależało mi na jego córce? Co jeszcze miałem zrobić? Nie powinienem się przejmować zdaniem Pana McKenzie. Nie miało znaczenia. Corinne mnie kochała i to było najważniejsze. O resztę jakoś zadbamy przy okazji. Musiałem tylko dowiedzieć się czegoś więcej o siostrze swojej narzeczonej.

– Wiedział Pan, gdy przyszedłem tutaj poprzednio.

– Nie mogłem ci o niej powiedzieć.

Niby czemu? To nie było nic złego. Jako ojciec powinien z chęcią opowiadać o swoim dziecko. Nie miał problemu, żeby rozmawiać ze mną o Corinne. Nie chciałem, żeby dziewczyna kiedykolwiek obwiniała siebie o to, że rodzice nie znaleźli jej siostry. Mogła tak myśleć po tym, jak okazało się, że chronili ją bardziej po porwaniu Carli. Próbowali zadbać o jedną córkę.

– Czemu?

– Porwanie było zaplanowane.

Zaskoczył mnie. Nie tego się spodziewałem. Skoro ktoś to zaplanował, to znaczyło, że zażądał okupu. Rodzice Corinne byli bogaci, więc na pewno nie było problemu z zapłaceniem odpowiedniej kwoty porywaczom. Powinni to zrobić, żeby odzyskać córkę. Jednak woleli zadbać o to, żeby nikt nigdy nie dowiedział się o porwaniu. Wmówili nawet wścibskim reporterom, że dziewczynka się znalazła. Nikt nie wnikał, że Państwo McKenzie mieli dwie córki, bliźniaczki. Nie było po co, skoro rodzice twierdzili, że ich dziecko się odnalazło.

– Przez kogo?

– Bystry z ciebie chłopak. - Przyglądał mi się dokładnie. – Moja córka od razu się domyśli. Nie możesz jej tego powiedzieć.

Podejrzewałem, że Olivier maczał palce w porwaniu. Doskonale wiedział, gdzie podziewała się Carla. Chciałem, tylko żeby powiedział o tym Corinne. Siostrze na pewno zależało na zobaczeniu się z nią. Chociaż nie wiedziałem, jak się nią zajmowano przez kilkanaście lat. Pan McKenzie powinien powiedzieć mi tylko, czy jego zaginiona córka żyła. Nic więcej nie potrzebowałem, żeby ją znaleźć.

– Nie mogę dłużej nic przed nią ukrywać. Czy Carla żyje?

– Nie wiem.

Kłamał! Doskonale wiedział. Wydawało mi się, że nawet miał z nią kontakt. Pomagał ukrywać się córce. Dlatego nie bardzo przejął się jej zaginięciem. Po co, skoro wiedział, że nic złego się z nią nie działo. Inaczej już dawno zrezygnowałby ze wszystkiego, żeby ją znaleźć. Zaangażowałby w poszukiwania policję o wszystkie służby. Nie pozwoliłby nawet na chwilę zapomnieć mediom o tym wydarzeniu. Nie przejmowałby się kary za brudne interesy.

– Nieprawda.

– Nie mogę tego powiedzieć. Dużo ryzykuję.

On? Najwięcej ryzykowałem ja. Nie wiedziałem, co dokładnie groziło Corinne i czy jej poszukiwania siostry nie ściągną na nas zagrożenia. Jak miałem chronić kogokolwiek, skoro nie wiedziałem przed czym? Będę musiał pomyśleć o zapewnieniu ochrony mojej rodzinie, bo na pewno zatrudnię ochroniarza dla swojej narzeczonej, jeszcze zanim dotrę do domu. Zwlekałem wystarczająco długo.

– Czyżby?

– Chodzi o życie moje i Corinne. O ile swoje mam za nic, o tyle zależy mi na niej.

Gdyby było tak, jak mówił, nigdy nie zadarłby z podejrzanymi ludźmi. Wcześniej powinien pomyśleć o tym, że kiedyś zaszkodzi swojej rodzinie, gdy będzie ją miał. Facet w ogóle nie myślał przyszłościowo. Cała jego rodzina ponosiła konsekwencje jego czynów, a wszystko przez to, że zamierzał zaimponować kobiecie, kupując dla nich wymarzoną posiadłość, zanim zaczął zarabiać uczciwe pieniądze.

– Co z Carlą? - Wstałem i zacząłem chodzić po salonie. – O nią też powinieneś zadbać.

– I zrobiłem to. Przysięgam ci, że zrobiłem wszystko, co mogłem.





Wątpiłem w to. Jako sędzia miał wielu wysoko postawionych znajomych, którzy mogli mu pomóc. Jeśli myślał w tym o swojej karze, to znaczy, że wcale nie zależało mu na córkach. I za to zaczynałem go nienawidzić. Jego troska była na pokaz. Nie chciał, żeby ktokolwiek zarzucił mu, że nie zadbał o dobro i bezpieczeństwo swoich dzieci. Z każdą chwilą przekonywałem się, jak bardzo był zakłamany w swoim postępowaniu.

– Mam taką nadzieję.

– Nie pozwól Corinne szukać zbyt głęboko.

Niewiele mogłem zrobić, żeby ją powstrzymać. Dziewczyna będzie szukać niezależnie od tego, co powiem. Wolałem mieć ją na oku, niż pozwolić, żeby wpakowała się w tarapaty. Najbliższe tygodnie będą dla nas ciężkie, ale miałem nadzieję, że moja narzeczona zrozumie, że nie byłem przeciwko niej. Po prostu któreś z nas musiało zachować zdrowy rozsądek.

– Już nie jestem w stanie jej przed niczym powstrzymać.

– Właśnie tego się obawiałem. - Przetarł twarz dłonią.

Skoro tak to, czemu nie wyznał córce prawdy? Może sprawiłby, że zrozumiałaby jego zachowanie i nie próbowała się narażać, próbując odnaleźć siostrę. A przede wszystkim, dlaczego nie zawiadomił policji? Odpuścił sobie, gdy media uznały, że jego córka się odnalazła, a przecież to nie była Carla. Jednak nikt już w to nie wnikał. A szkoda, bo wcześniej były większe szanse na odnalezienie dziewczynki. Obawiałem się, że nic nie znajdziemy.

– Czy to nie najwyższa pora, żeby zgłosić sprawę na policję?

– Mam zbyt wiele do stracenia.

Poważnie? Facet osiemnaście lat temu stracił córkę, a myślał tylko o sobie. Co z nim nie tak? Na jego miejscu poruszyłbym niebo i ziemię. Wcale nie myślałbym o konsekwencjach i karze, które mogłem ponieść. Nie odpuściłbym poszukiwań swojego dziecka. Nawet jeśli miałbym je, znaleź martwe.

– Czyżby? - Spojrzałem na niego wściekły. – Chodzi o życie pańskich córek! Corinne! Myślę, że ona jest o wiele ważniejsza niż pieniądze.

– Tylko dzięki tym brudnym interesom stać mnie, żeby ją chronić.

Największy żart. Nie musiał pakować się w kontakt z podejrzanymi ludźmi. Gdyby nie chęć szybkiego wzbogacenia się jego rodzinie nic by nie groziło.

– Gdyby nie te interesy wcale nie musiałbyś jej chronić!

– Życzę ci, żebyś ty nigdy nie musiał stać przed takimi wyborami.

– Nie zamierzam.

Na pewno nigdy nie zrobię nic, co mogłoby narazić moją rodzinę. W porównaniu do Pana Oliviera potrafiłem rozróżnić, co w życiu było najważniejsze i na pewno nie były to pieniądze. Współczułem Corinne, że jej rodzice nie potrafili skupić się głównie na dzieciach. Woleli dalej brnąć w swoje interesy i pozwalać ludziom, żeby mogli ich szantażować w nieskończoność. Nie zdawali sobie tylko sprawy, że najwięcej straciły na tym ich córki.

– Mówiłbyś tak samo, gdybyś pochodził z biedniejszej rodziny? - Patrzył na mnie.

– Wielu ludzi bogaci się uczciwie.

– Jak twoi rodzice?

Moi rodzice ciężko pracowali na swój biznes. Mama kiedyś była pracownikiem w WhiteStudio. Później zrezygnowała, żeby zająć się dziećmi. Tato nigdy nie zrobił nic, co kazałoby mi wątpić w jego uczciwość.

– W tej sprawie nie mam im nic do zarzucenia. Tata od zawsze ciężko pracował na swój sukces.

– Jest jednym z nielicznych, ale jemu pewnie też ktoś kiedyś pomógł.

Owszem, dziadkowie, którzy mieli sporo pieniędzy i zainwestowali je w swojego jedynego syna. Nie było w tym nic złego. Pan McKenzie też zadbał o przyszłość córki, chociaż nie w uczciwy sposób. W moim przypadku pomogli jeszcze rodzice mamy, którzy również dołożyli trochę pieniędzy do biznesu zięcia, który zamierzał zapewnić ich córce dobre życie. Chciałem tego samego dla Corinne.

– Nie chodzi wcale o moich rodziców.

– Wiem, że zależy ci na mojej córce.

– Chcę jej pomóc.

– Pójście na policję tylko utrudni jej życie.

– Wcale nie. Utrudni je tobie i twojej byłej żonie. Wyjdą na jaw wasze ciemne interesy. A może wcale nie ma żadnego zagrożenia? - Patrzyłem na niego. – Zrobiliście to dla swojej wygody. Wiesz, co się stało z Carlą!

Dopiero teraz do mnie dotarło, że porwanie siostry mojej narzeczonej naprawdę mogło być zaplanowane. I rodzice Corinne doskonale o tym wiedzieli. Możliwe, że nawet mieli przez cały czas kontakt z córką. Chciałem się mylić, bo inaczej musiałbym ich znienawidzić.

– Odpuść – odpowiedział znudzony.

– Nie mogę. Nie pozwolę ci dalej oszukiwać Corinne. Dowiem się prawdy.

Nie wiedziałem jak, ale zrobię to. Pan McKenzie nie był jedynym źródłem informacji. Jeśli zajdzie taka konieczność pojadę do Nowego Jorku i porozmawiam z jego byłą żoną. Skoro wyznała Corinne prawdę o zaginionej siostrze, nie powinna mieć problemu, żeby zdradzić mi coś więcej.

– To niebezpieczne! – podniósł głos.

– To zrób cokolwiek, żebym wiedział, że nie miałeś z tym nic wspólnego. - Stanąłem przed nim. – Nie uwierzę ci na żadne słowo.

– Miałeś razem ze mną ją chronić.

Owszem. Zamierzam to robić dalej, tylko nie podobał mi się sposób, w jaki to robił. Corinne zasługiwała na szczerość. Nie mogłem nadużyć jej zaufania i sprawić, że się na mnie zawiedzie. Związek z nią traktowałem bardzo poważnie. Chciałem, żeby Corinne kiedyś została moją żoną i urodziła mi co najmniej dwójkę dzieci. Jednak, dopóki nie pogodzi się z prawdą o swojej rodzinie, mogłem o tym zapomnieć. W najbliższym czasie skupi się na poszukiwaniach siostry, co sprawi, że nasze sprawy zejdą na dalszy plan.

– Żeby to zrobić, muszę wiedzieć przed czym. Na razie dałeś mi tysiące powodów, żeby chronić Corinne przed tobą. I zrobię to.

Jeśli będzie trzeba, utrudnię jej kontakt z ojcem. Wcale nie będę się musiał o to starać. Moja narzeczona już nie chciała rozmawiać z rodzicami. Matkę znienawidziła po tym, jak zdradziła męża, a z ojcem jeszcze nie rozmawiała. Obawiała się, że znowu ją oszuka.

– Nie możesz kazać jej zerwać ze mną kontaktu! - Wkurzył się.

– Wcale nie zamierzam. Sam się od niej oddalasz.

– Nie robię tego.

On naprawdę nie widział nic złego w swoim zachowaniu. Nie miałem zamiaru mu tego tłumaczyć. To bez sensu. Gdyby spróbował chociaż raz szczerze porozmawiać z córką, może łatwiej było by im się dogadać. Dziewczyna wyjechała z rodzinnego miasta tylko, dlatego że rodzice wmówili jej, że to dla jej bezpieczeństwa. Nie wiedzieli nawet, przed czym ją chronią. Żyła w strachu od kilkunastu lat. Chyba gorszy od tego całego zagrożenia był lęk przed nieznanym.

– Właśnie, że tak. Corinne wiele rozumie i potrzebuje szczerości. - Wyszedłem.

Nie chciałem dłużej rozmawiać z Panem McKenzie. Nie miał mi nic do powiedzenia. Nic, co sprawiłoby, że uwierzyłbym, że chciał znaleźć Carlę. Zaczynałem wierzyć, że miał coś wspólnego z jej porwaniem. Wolałem nie myśleć, że mógł sam wywieźć córkę z dala od domu. Lepiej, żeby Corinne nie zaczęła tak myśleć. Wystarczyło, że znienawidziła matkę. Nie mogła odciąć się również od ojca. Mimo wszystko wolałbym, żeby mieli dobry kontakt.

– Hej. - Corinne podbiegła do mnie, gdy tylko pojawiłem się w salonie.

Nie spodziewałem się, że aż tak ucieszy się na mój widok. Nie było mnie tylko kilka godzin. Po rozmowie z jej ojcem musiałem się przewietrzyć i wszystko przemyśleć. Nie chodziło o to, że zastanawiałem się co zrobić z Corinne. Nie zamierzałem od niej odejść. Tym wcale nie musiała się martwić. Zastanawiałem się nad tym, co usłyszałem od Pana McKenzie. Te informacje mi się nie przydadzą.

– Miłe powitanie. - Pocałowałem ją.

Podobało mi się życie z nią. Mieliśmy za sobą już kilka sprzeczek. Jednak nie na tyle poważnych, żebym myślał o rozstaniu. Żaden związek nie był idealny. Dobrze, że Corinne dość szybko zdecydowała się do mnie wprowadzić i nie protestowała, gdy jej się oświadczyłem. Doskonale znała moje plany na przyszłość i zgodziła się zostać moją narzeczoną. To sprawiło, że poczułem się lepiej na myśl, że kiedyś założę rodzinę. Marzyłem o tym od pewnego czasu. Nie na tyle, żeby starać się o to wcześniej z Chloe. I bardzo dobrze, bo ona nie była odpowiednią kobietą dla mnie.

– Cieszę się, że cię mam.

– I twoja radość wcale nie jest spowodowana tym, że odbyłem rozmowę z twoim ojcem?

Podejrzewałem, że czekała aż zdam jej relację z naszego spotkania. Nie wiedziałem jeszcze, czy powinienem powiedzieć jej wszystko. Jednak musiałem być szczery niezależnie od tego, co się stanie.

– Nie. - Pokręciła głową. – Nie chcę dziś o tym rozmawiać.

– Ja też nie.

Wolałem nie wspominać o tym, co powiedział Olivier. Jednak wiedziałem, że Corinne w końcu o to zapyta. Miałem więc trochę czasu, żeby przemyśleć, jak jej przekazać uzyskane informację. Oby do tego czasu moja siostra dowiedziała się czegoś więcej o tajemniczej dziewczynie, która była podobna do McKenzie. Sam zaczynałem zastanawiać się, czy to mogła być Carla.

– Powiedz mi lepiej, kiedy mogę odwiedzić Sofię? Czy maluch już szykuje się na świat?

Zapomniałem, że moja bratowa pozwoliła nam do siebie zajrzeć w najbliższym czasie. Starałem się za bardzo nie wypytywać jej o stan, w którym była. Kobiety w ciąży miewały humorki i wolałem nie ryzykować napadem złości swojej przyjaciółki. Nie chciałem jej denerwować. Wiedziałem tylko tyle, że syn mojego brata przyjdzie na świat za miesiąc. O ile w ostatniej chwili nie zmieni planów. Na razie nic na to nie zapowiadało.

– Pojedziemy do niej jutro. - Uśmiechnąłem się. – A mój bratanek ma jeszcze przez miesiąc zapewnione lokum w brzuchu.

Cieszyłem się na wieść o kolejnym dziecku mojego brata. Czasami mu zazdrościłem, ale to nie znaczyło, że chciałem zniszczyć jego rodzinę. Nigdy bym tego nie zrobił. Jednak miałem wrażenie, że on myślał inaczej.

– Opłacone oczywiście. - Zaśmiała się.

– Fajnie, co nie? - Uśmiechnąłem się. – Dostawa jedzenia w każdej chwili.

– Sofia z tego pewnie nie jest do końca zadowolona.

Nie rozumiałem kobiet, które panikowały, gdy przytyły kilka kilogramów. Zwłaszcza gdy oczekiwały dziecka.

– Jest w ciąży. Może tyć do woli.

– Oczekujesz, że ja też się zaniedbam, będąc w ciąży?

– Będziesz śliczna. - Uśmiechnąłem się szeroko.

Już nie mogłem się doczekać tego widoku. Na pewno nie usłyszy ode mnie złego słowa na temat swojego wyglądu. Nie potrafiłem ukryć swojej radości na to, że sama zaczęła rozmowę o dziecku.

– Teraz tak mówisz. - Oparła głowę na moim ramieniu.

– Będę powtarzał ci to każdego dnia. - Pocałowałem ją w czoło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro