61.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ALEX



Dzisiaj spodziewaliśmy się Aidena i Lea. Zorganizowałem to spotkanie, żeby poprawić humor swojej narzeczonej. Mogła się na chwilę odciąć od myśli od zaginionej siostry. I nie ukrywałem, że stęskniłem się za Lea. Podczas swojej podróży poślubnej nie wydzwaniała do mnie codziennie, jak miała to w zwyczaju robić wcześniej. Dobrze, że teraz będziemy widywać się częściej.

– Hej, braciszku. - Lea się we mnie wtuliła na powitanie.

– Cześć. Jak ci się żyje jako mężatka?

– Świetnie. - Uśmiechnęła się, zerkając na swojego męża.

Aiden również wyglądał na zadowolonego. Miło się na nich patrzyło. Chciałbym kiedyś móc pochwalić się Corinne jako swoją żoną. Na pewno bardzo bym się z tego cieszył. Niestety musiałem jeszcze trochę na to poczekać, ponieważ Corinne na razie w ogóle nie myślała o ślubie. Wolała skupić się na swojej pracy, chociaż nie próbowałbym jej ograniczyć, nawet gdy pojawi się w naszym życiu dziecko.

– Miło was widzieć. - Przywitała ich moja narzeczona.

– Was też. - Lea podeszła do niej. – Stęskniłam się.

Postanowiłem zostawić na chwilę dziewczyny same i wyciągnąłem swojego przyjaciela do ogrodu. Musiałem z nim porozmawiać. Podejrzewałem, że za kilka dni Corinne podejmie poważniejsze kroki w poszukiwaniu siostry. Nie wiedziałem, czego się spodziewać, ale chciałem, żeby mój przyjaciel o tym wiedział. Na pewno jakoś nam pomoże. Poza tym potrzebowałem trochę wsparcia z jego strony. Na pewno udzieli mi kilku dobrych rad.

– Coś się stało?

– Mam mały problem.

– Z Corinne? - Zerknął na mnie.

Nie bardzo, ale dotyczyło to jej. Nie wiedziałem, co pomyślał sobie mój przyjaciel, ale nie zamierzałem narzekać na swoją narzeczoną. Podejrzewałem, że Brook niedługo skontaktuje się z siostrą, żeby powiedzieć jej, czego dowiedziała się o McKenzie. Wolałbym zrobić to sam, ale wiedziałem, że Lea nie wysiedzi spokojnie i zachęci moją dziewczynę do natychmiastowych poszukiwań. Naprawdę chciałem znaleźć Carlę, ale musiałem pamiętać o tym, co powiedział mi Pan McKenzie. Corinne groziło niebezpieczeństwo, a ja miałem ją chronić, żeby o nic nie musiał się martwić. Chciał mieć pewność, że jego córka będzie mieć faceta, który o nią zadba.

– Podejrzewam, że Brooklyn za kilka dni porozmawia na ten temat z Lea.

– O co chodzi? - Stanął przede mną. – Gadaj, Alex.

– Corinne miała siostrę bliźniaczkę.

– Miała? - Zmarszczył brwi.

Nie wiedziałem, czy dziewczyna nadal żyła. Przez osiemnaście lat mogły dziać się z nią różne rzeczy. Tym bardziej że ktoś ją porwał. Nawet nie wyobrażałem sobie, jak zniszczona musiała być jej psychika. Corinne narobiła sobie nadziei na odnalezienie siostry, ale nikt nie mógł zapewnić jej, że żyła. Ale nieświadomość była jeszcze gorsza od tego, że mogła znaleźć Carlę martwą. Nie wiedziałem, jak zachowa się wtedy moja narzeczona, ale zamierzałem być przy niej przez cały czas.

– Nie wie, co się z nią stało. Znaczy, porwano ją za dzieciaka, ale Corinne w ogóle tego nie pamięta.

Nie rozumiałem tego. Mogła nie pamiętać porwania, ale nie tego, że miała siostrę. Rodzice musieli zadbać o to, żeby nie miała żadnej pamiątki. Tylko po co? Skoro ich córka została porwana, powinni zrobić wszystko, żeby ją znaleźć. Nigdy nie chciałbym być na ich miejscu, ale jeśli chodziłoby o moje dziecko, nigdy bym się nie poddał. Szukałbym go do końca życia niezależnie od tego, ile nerwów i pieniędzy by mnie to kosztowało. Miałem wrażenie, że Państwo McKenzie za bardzo skupili się na Corinne.

– Czasami się tak dzieje. Dzieciaki wymazują traumatyczne wydarzenia ze swojego życia. To musiało bardzo na nią wpłynąć.

– Podobno. Jednak ona chcę ją znaleźć. - Zerknąłem na niego.

– To normalne. Też bym tak zrobił.

– Pomożesz nam?

Nie chciałem narażać nikogo, ale nie mogłem pozwolić, żeby Corinne sama szukała siostry. Mogła sobie narobić problemów. Jeśli poinformuję o wszystkim swojego przyjaciela możliwe, że uda nam się uniknąć katastrofy. Chciałem w to wierzyć, chociaż to było naiwne. Przecież rozmawiałem z ojcem McKenzie i wiedziałem, czemu chronił córkę. Miałem robić to samo.

– Jasne.

– Tylko musisz wiedzieć, że to może być niebezpieczne. - Patrzyłem na niego. – Nie chcę nikogo narażać. Dlatego musisz się wycofać, kiedy uznasz, że dzieje się coś złego.

– Czego nie powiedziałeś? - Zmarszczył brwi.

– Carla została porwana najprawdopodobniej przez wspólników rodziców.

– Zadarli z przestępcami? - Zdziwił się. – Przecież jej ojciec jest sędzią, a matka prawnikiem.

Widocznie studiowali prawo nie dlatego, żeby pomagać ludziom, a żeby dorobić się sporego majątku. Z tego, co już wiedziałem, Państwu McKenzie głównie na tym zależało. Szczególnie ojcu Corinne, który chciał zaimponować młodszej dziewczynie poznanej na uczelni. Nie pochodził z bogatego domu, a jego rodziców było tylko stać na opłacenie jego studiów. Właśnie dlatego wybrał prawo. Miał szanse na duże zarobki. Jednak matce Corinne to nie wystarczyło. Chciała zamieszkać w pięknej posiadłości już na początku swojej kariery prawniczej. Oczywiście jej przyszły mąż spełnił tę zachciankę. Pewnie dlatego doczekał się dzieci. Trzeba przyznać, że Pani McKenzie była przebiegłą kobietą. Wykorzystała swojego męża, a później zdradziła go z ochroniarzem, którego zatrudniał dla jej bezpieczeństwa. To było cholernie podłe. Wcale nie dziwiło mnie, że Corinne nie chciała jej tego wybaczyć.

– Kasa była ważniejsza.

– Od dzieci? Alex, takimi wariatami nawet my nie byliśmy.

Jasne, że nie. Tyle że nie wszyscy przejmowali się tym, jak ich przeszłość wpłynie kiedyś na innych. Starałem się, żeby moje błędy z okresu, kiedy byłem nastolatkiem, nie ciągnęły się za mną w nieskończoność. Aiden też wziął się w garść i jego problemy przestawały mieć znaczenie, bo zaczął nad sobą pracować. Głównie ze względu na Lea. Pomyślał o tym, zanim została jego żoną.

– Wtedy nie mieli dzieci.

– Ale brali pod uwagę, że kiedyś pojawią się w ich życiu. Wiesz, co? Szkoda mi jej.

– Poważnie? Jeszcze niedawno jej nie lubiłeś.

Aiden od początku nie darzył sympatią mojej dziewczyny. Według niego za szybko się do mnie dobrała, co było kłamstwem. To ja pierwszy wykonałem krok. Przyjaciel ostrzegał mnie przed Corinne. Wydawało mu się, że kolejny raz zostanę oszukany przez kobietę, w której się zakochałem. Nie sądziłem, że mój przyjaciel kiedyś zmieni zdanie na jej temat. Nie powinienem narzekać. Może kiedyś częściej będziemy spędzać czas w towarzystwie Aidena i Lea.

– Nie znałem jej.

– Jak wielu innych ludzi.

Chłopak nie mógł się dogadać z nikim. W klubach wystarczyło jedno krzywe spojrzenie, żeby wpakować się w bójkę. Nachalne zachowanie panienek ignorował albo komentował w chamski sposób, przez co również narobił sobie sporo problemów. Nie rozumiałem, skąd brała się w nim nienawiść do ludzi, skoro ze mną i Richardem potrafił nawiązać kontakt. Nie miał też nic przeciwko spotykaniem się z Lea, za którą uganiał się jak głupi.

– Nie oceniaj mnie.

– Jako jedyny tego nie robiłem.

– Pomogę wam, ale zastanów się, co zrobi Lea, gdy się dowie.

Na pewno będzie chciała zaangażować się w poszukiwania. Właśnie tego się obawiałem. Im więcej osób weźmie w tym udział, tym większe zagrożenie mogliśmy na siebie sprowadzić. Nie chciałem nikogo narażać, a jeszcze bardziej nie chciałem, żeby Corinne miała z tego powodu wyrzuty sumienia. To nie jej wina. Musiałem współpracować z Panem McKenzie, jeśli zamierzałem zapewnić bezpieczeństwo swojej rodzinie i narzeczonej.

– Będzie musiała być wsparciem dla Corinne.

– Myślisz, że na to pójdzie?

Nie byłem przekonany. Moja siostra na pewno znajdzie tysiące powodów, żeby udowodnić mi, że mogła pomóc. Wolałbym, żeby była przy mojej narzeczonej. Dziewczyny mogły podsuwać sobie pomysły, które ja starałbym się realizować i próbował sprawdzić, czy były dla nas bezpieczne. Wolałbym, żeby moi rodzice nie dowiedzieli się o siostrze Corinne, dopóki nie zdecydujemy się na oficjalne poszukiwania. Zastanawiałem się, czy zaangażować w nie policję. Oni mogliby nam pomóc.

– Mam nadzieję. - Przetarłem twarz dłońmi. – Aiden, muszę chronić je obie. Wystarczy, że Brook bierze w tym udział.

– Jakim cudem? – spytał zaskoczony.

Opowiedziałem mu o tym, jak moja starsza siostra spotkała w Kolorado kogoś podobnego do mojej narzeczonej. Właśnie dlatego znała Corinne za oszustkę. Wtedy uznałem to za głupi zbieg okoliczności. Nie rozumiałem, o co chodziło Brook. Odebrałem to jako jej nadopiekuńczość po moim rozstaniu z Chloe. Nigdy bym nie pomyślał, że ta osoba mogłaby być zaginioną siostrą Corinne. O ile nie była przypadkowym przechodniem, mieliśmy szansę ją znaleźć. To wiele by ułatwiło.

– Grubo. Myślisz, że Brooklyn, ją zna?

– Nie, ale ma znajomych z Kolorado, którzy na pewno znają tę osobę.

– Oby.

– Ej, wracajcie! – Lea nas zawołała.

Nie udało nam się dłużej porozmawiać. Obawiałem się, że dziewczyny zaraz do nas dołączą. Nie musieliśmy wtajemniczać ich w swoje sprawy. Moja narzeczona potrafiła zrozumieć, że miałem kilka tajemnic z Aidenem, o których nie mogła wiedzieć. Moja siostra o tym wiedziała. My również nie wnikaliśmy w sekrety swoich kobiet. Czasami wolałem żyć w nieświadomości. Zwłaszcza gdy chodziło o babskie rzeczy. Niektóre w ogóle mnie nie interesowały.

– Nudzimy się! – krzyknęła rozbawiona Corinne.

Cieszyłem się, że była w dobrym humorze. Tego jej było potrzeba. Dobrze, że zaprosiłem do nas swoją siostrę z mężem. Przynajmniej na chwilę mogliśmy poczuć się normalnie. Lea na pewno podzieliła się z moją narzeczoną swoimi przeżyciami z podróży poślubnej. W porównaniu do mnie Corinne chciała tego słuchać. Wolałem nie wnikać w szczegóły pożycia seksualnego mojej siostry i jej męża.

– Co wymyśliliście? - Podszedłem do swojej dziewczyny od tyłu i objąłem ją w talii.

Lubiłem być blisko niej. McKezie sprawiła, że znowu poczułem się sobą. Przy niej zapomniałem o tym, czemu nie powinienem ufać kobietom. Ale Corinne nie była moją byłą, która mnie oszukała i zdradziła aż dwa razy. Było w tym trochę mojej winy, bo nigdy nie powinienem jej wybaczyć po tym, jak zdradziła mnie po raz pierwszy i to z moim bratem. To było okropne. Poczułem się oszukany przez dwie najważniejsze osoby w swoim życiu.

– Nic. - Zaśmiała się.

– Nic?

– Na pewno coś wymyśliły – wtrącił Aiden.

Oczywiście. Zastanawiałem się, co to mogło być. Podejrzewałem, że wybrały jakąś z nudnych komedii romantycznych, których nienawidziłem. Moja narzeczona nie zmusiłaby mnie do ich oglądania, ale po Lea mogłem spodziewać się wszystkiego. Szczególnie że nie widzieliśmy się zbyt długo. Zazwyczaj wtedy siostra chciała spędzić w moim towarzystwie jak najwięcej czasu. Pamiętałem doskonale, jak nudziłem się wiele razy, słuchając plotek i oglądając z nią babskich filmów, do czego nie chciałem się przyznać nikomu.

– Nic na tym nie stracisz. - Żona do niego podeszła.

– Mam nadzieję.

A ja miałem nadzieję, że nie zaczną się miziać na środku mojego salony. Ta dwójka bywała bezwstydna. Nic sobie robili z mojej obecności, uprawiając seks na kamerce. Wolałem nie słuchać ich jęków podniecenia. Dlatego byłem gotów wypchnąć ich z domu chwilę po tym, jak zaczną się całować. I gdzieś miałbym to, że zachowałbym się niegrzecznie. To ich zachowanie byłoby niestosowne.

Po wyjściu Aidena i Lea postanowiłem zabrać swoją narzeczoną na spacer. Chwila relaksu i wyciszenia dobrze nam zrobi. Musiałem nacieszyć się spokojem, zanim porozmawiam z ojcem Corinne. Musiałem to zrobić, jeśli chciałem dowiedzieć się czegoś więcej. Pan McKenzie powinien wiedzieć wcześniej, że zamierzaliśmy rozpocząć poszukiwania jego córki. Nie mógł nam tego zabronić. Niestety. Nie myślałem o konsekwencjach, a o tym, jak uszczęśliwić swoją narzeczoną. To przyćmiło mi wszystko inne.

– Porozmawiam jutro z tatą – odezwała się po dłuższej chwili.

– Możesz poczekać, aż najpierw ja to zrobię?

– Co zamierzasz jeszcze przede mną ukryć? - Zerknęła na mnie.

Nic. Nie chciałem mieć żadnych tajemnic przed Corinne. Wiedziałem, że bez szczerości nie zbudujemy szczęśliwego związku. Nie zamierzałem nadużyć jej zaufania. Chciałem tylko dowiedzieć się wszystkiego pierwszy. Poza tym byłem przekonany, że Pan Mckenzie nadal będzie coś ukrywać przed córką. O ile byłem w stanie zrozumieć chronienie jej przed podejrzanymi ludźmi, to trudniej było mi wytłumaczyć, dlaczego rodzice Corinne ukryli przed nią informację o siostrze bliźniaczce. Usunęli Carlę ze swojego życia chwilę po tym, jak została porwana. To było nie do pomyślenia. Jak mogli wymarzać wspomnienia o córce?

– Nic.

– Alex, nie zniosę więcej kłamstw.

– Nie zamierzam cię okłamywać. - Złapałem ją za ramiona. – Naprawdę się staram, ale czasami nie wiem już, co mam zrobić.

– Ja też nie – wyszeptała, wtulając się we mnie.

Chciałbym, żeby życie Corinne było łatwiejsze. Od samego początku miała pod górkę. Przyjechała do Auckland, żeby wyrwać się kontrolującym rodzicom, a nagle dowiedziała się, że cały czas ją okłamywali. Chronili ją nie z głupiego powodu, ale nigdy nie wspomnieli, że miało to coś wspólnego z jej zaginioną siostrą. Nic, co sprawiłoby, że chociaż trochę by ich zrozumiała. Miałem wrażenie, że nawet tego nie chcieli. Wmówili sobie, że tak będzie lepiej, ale dla kogo? Robili wszystko tylko dla swojej wygody. Interesy z podejrzanymi ludźmi były po to, żeby wzbogacić się szybciej od innych. Państwo McKenzie nie chcieli być całe życie gorsi od innych. Tyle że na tym najbardziej ucierpiały ich dzieci. Wydawało mi się, że żadne z nich w ogóle się tym nie przejmowało. Po co? Myśleli, że skoro mieli pieniądze nikt nie będzie o nic pytać, a zwłaszcza Corinne.

– Obiecaj, że będziesz ze mną współpracować. - Spojrzałem na nią.

Musiała zapewnić mnie, że nie zrobi nic, co sprawiłoby, że musiałbym się o nią martwić. Bałem się, że nie byłem w stanie zapewnić jej bezpieczeństwa, gdyby zaczęła działać na własną rękę. Postaram się pomóc, ale Corinne musiała zrozumieć, że to jej dobro było dla mnie najważniejsze. Nie mogła mieć mi tego za złe. Kochałem ją i nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jej się stało, bo nie umiałem jej powstrzymać przed zrobieniem głupoty.

– Dobrze.

– Obiecaj.

– Obiecuję.

Uwierzyłem jej. Nie miałem powodu, żeby zwątpić w obietnicę swojej narzeczonej. Mimo że prawie ją wymusiłem. Zależało jej na znalezieniu siostry i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie powinna przy tym zaszkodzić nikomu. Powinna myśleć głównie o sobie. Postaram się zapewnić ochronę swojej rodzinie. Będzie to trudne, bo zaczną dopytywać, czemu zatrudniłem ochroniarzy. Nie chciałem, żeby rodzice uznali, że nie powinienem spotykać się z Corinne. Nie mogłem jej teraz zostawić samej.

Następnego dnia poprosiłem Katie, żeby wszystkie informacje na temat rodziny McKenzie i ich zaginionej córki najpierw przekazywała mnie. Chciałem je przejrzeć, zanim trafią do Corinne. Jeśli moja sekretarka wpadłaby na jakiś trop, McKenzie od razu chciałaby to sprawdzić. Nie mogłem pozwolić, żeby pojechała w niesprawdzone miejsce beze mnie. Nie byłem pewny, czy nikt nie będzie próbował wykorzystać Carli, żeby dopaść moją narzeczoną.

– Coś jest nie tak?

– Nie. - Pokręciłem głową. Nie chciałem jej martwić, bo mogło okazać się, że zdobędzie więcej informacji, niż my. – Po prostu chciałbym wiedzieć wcześniej.

– Corinne wspomniała, że to ryzykowne. Mam się czego bać? - Przyglądała mi się dokładnie.

Nie potrafiłem jej odpowiedzieć na to pytanie. Lepiej, jeśli każde z nas zachowa ostrożność. Wolałbym nikomu nie podpaść. Nikt nie mógł dowiedzieć się, że Corinne przebywała w Auckland. Jej ojciec zapewnił mnie, że tutaj była bezpieczna. Nie chciałem tego zniszczyć. Wtedy musielibyśmy się przeprowadzić, a nie ukrywałem, że wcale nie brałem tego pod uwagę. Nie chciałem żyć z dala od swojej rodziny. Jednak wyjechałbym, jeśli chodziłoby o dobro Corinne.

– Wolałbym, żebyś była ostrożniejsza.

– Jasne.

– Mówię poważnie. - Spojrzałem na nią.

– Alex, nie musisz mi tego powtarzać. - Podała mi teczkę. – Kilka wycinków z gazet o rodzicach Corinne. Miały być dla niej.

– Przygotujesz taką drugą?

– Już ją mam. - Uśmiechnęła się.

– Dzięki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro