1.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

CORINNE


Pakując swoją ostatnią walizkę, zastanawiałam się, czy podjęłam prawidłową decyzję. Nie, żebym żałowała, ale może działałam zbyt pochopnie. Dałam się zastraszyć, a może wcale nie groziło mi tak wielkie niebezpieczeństwo, jak mówili rodzice. Do tej pory nie działo się nic niepokojącego. Tyle że nie powiedzieli mi tego wprost, a usłyszałam ich rozmowę z ochroniarzem. Chyba to sprawiło, że zaczęłam brać na poważnie zagrożenie. Zamierzałam zostawić w Nowym Jorku wszystko, żeby zacząć życie z dala od rodziców, którzy nie mogli mnie chronić dłużej. Nie, gdy ukończyłam studia i zapragnęłam być samodzielna. Właśnie dlatego nie mogłam zostać tutaj. Cały czas czyhało na mnie niebezpieczeństwo. Nie mogłam całe życie się bać. Chciałam skosztować normalnego życia. Rodzice mieli wielu wrogów, którzy chcieli skrzywdzić nie tylko ich. Mogli zaatakować mnie w każdej chwili, a nie wyobrażałam sobie nawet, do czego byli zdolni. W tym wszystkim śmierć chyba była najłagodniejsza. Kiedyś tata opowiadał o rodzinie, której porwali dziecko i do tej pory nie wiadomo, co się z nim stało. Nie chciałam nawet myśleć, jak musiało wyglądać życie tego dziecka z dala od domu i wśród obcych ludzi. Nie łudziłam się, że maluchy traktowano lepiej niż dorosłych. Nikomu nie zależało na ich dobrze, szczególnie gdy porywacze chcieli zemścić się na jakiejś rodzinie. Ktoś musiał cierpieć. Może gdyby rodzice mieli inną pracę i nie zadawali się z podejrzanymi ludźmi, nie musieliby się o nic martwić. Moim rodzicom bardzo zależało na byciu bogatym i wtedy nie patrzyli, ile będą musieli zaryzykować, a czasami ryzykowali życiem nie tylko swoim. Wierzyli, że uda im się mnie uchronić. Zaczynałam w to wątpić. Właśnie dlatego uznałam, że wyjazd będzie najlepszym rozwiązaniem. Łudziłam się, że z dala od domu rodzinnego będę czuć się bezpiecznie i że rodzice odetchną z ulgą. Zasłużyli na trochę spokoju.

– Jesteś pewna? – spytała mama, patrząc na moje walizki stojące pod ścianą.

Pakowałam się od kilku dni. Miałam okazję zrobić porządek w swoim pokoju. Wiele rzeczy w końcu wyrzuciłam, bo już dawno były niepotrzebne. Nie wszystko mogłam teraz zabrać ze sobą. Dopiero na miejscu dowiem się, czego jeszcze będę potrzebować. Gdyby okazało się to ważne, rodzice wyślą mi paczkę. Wiele rzeczy mogłam kupić i tak właśnie zrobię. Będę mogła urządzić swoje mieszkanie od zera, co mi się podobało. Oficjalnie byłam dekoratorką wnętrz, a do tej pory nie miałam okazji się wykazać. Uzyskałam ten tytuł miesiąc temu, więc niewielkie miałam doświadczenie, ale zamierzałam się rozwijać. Moje mieszkanie mogłoby być wizytówką podczas szukania pracy. Nie wiedziałam, czy jeszcze kiedyś tutaj wrócę. Miałam nadzieję, że tak. Chociaż jeśli zacznę nowe życie w Auckland, mogłabym już nie mieć powodu, żeby wrócić. Niby po co? Z rodzicami i tak cały czas byłabym w kontakcie, a nie chciałabym mieszkać w rodzinnym domu, mimo że było tam wiele miejsca dla mnie i być może faceta, z którym mogłabym zamieszkać. W moich planach na przyszłość nie było miejsca na mieszkanie z rodzicami i swoją rodziną.

– Tak.

– Abigail, rozmawialiśmy o tym. - Tata złapał ją za ramiona.

Wiedziałam, że było im trudno, ale kiedyś musiałam się usamodzielnić. Może gdyby nie ich interesy nie musiałabym wyjeżdżać z miasta. Mieszkałabym gdzieś niedaleko. Nigdy nie obwiniałam swoich rodziców o to, jak wyglądało nasze życie. Wiedziałam, że mimo wszystko chcieli zapewnić mi wszystko, co najlepsze. Zadbali, żeby niczego mi nie zabrakło. Zastanawiałam się tylko, czy gdyby tata zrezygnował z funkcji sędziego to ci ludzie, którzy byli dla nas zagrożeniem, by mu odpuścili. Nie miałby już żadnych wpływów. Przestałby dla nich coś znaczyć. Do tego mama nie musiałaby reprezentować podejrzanych ludzi jako adwokat, co pewnie też było niebezpieczne dla naszej rodziny. Dobrze, że dziadkowie mieszkali w innych miastach i nie wiedzieli nic o interesach swoich dzieci. A może wiedzieli i dlatego nie widzieliśmy się zbyt często. Miałam wrażenie, że całe swoje dotychczasowe życie spędziłam tylko z rodzicami i obcymi ludźmi z ich otoczenia. Gdyby nie studia pewnie nie miałabym nawet żadnych znajomych. Chociaż poza uczelnią spotykałam się z nimi tylko u mnie w domu. Zapewne byłam dziwna, ale lubili mnie, a to mi wystarczyło.

– Wiem, ale to moja jedyna córka. - Przytuliła mnie mocno.

– Będę do was dzwonić i wysyłać zdjęcia.

– To nie to samo.

Owszem, ale na pewno lepsze niż świadomość, że twojemu dziecku groziło niebezpieczeństwo. Odkąd pamiętałam, mama byłam przewrażliwiona na moim punkcie. Nigdzie nie mogłam ruszyć się sama. Jako dziecko mi to nie przeszkadzało, ale gdy byłam nastolatką, zaczęłam mieć z tym problem. Wtedy zaczął towarzyszyć mi ochroniarz, którego wręcz nienawidziłam. Nie rozumiałam tego panicznego chronienia mnie, ale to pewnie, dlatego że w porównaniu do mojej mamy nie wiedziałam, co mi groziło. Tak było dla mnie lepiej. Nie zdawałam sobie sprawy z wielu rzeczy. Jednak rodzice nie byli w stanie chronić mnie przez całe życie. Mogłam zapewnić, że zadbam o siebie niezależnie, gdzie będę. Gdybym czuła się źle, zawsze mogłam poprosić mamę albo tatę o pomoc.

– Zgodnie ustaliliśmy, że tak będzie bezpiecznie. - Spojrzałam na nią. – W końcu nie będziesz musiała się o mnie martwić.

To była moja karta przetargowa – bezpieczeństwo. O to przez cały czas chodziło. Tata starał się być opanowany, ale wiedziałam, że on też przeżywał nasze rozstanie. Nie będzie mógł mnie odwiedzać często, ponieważ będzie dzielić nas zbyt duża odległość. Nie wiedziałam, jak poradzę sobie sama w obcym miejscu, ale bardzo chciałam zaryzykować. Miałam wrażenie, że będzie warto i ten wyjazd czegoś mnie nauczy. Oby, bo nie zamierzałam zaczynać kolejny raz, gdy coś pójdzie nie tak.

– Mama to wie. - Przytulił mnie. - Będziemy tęsknić.

– Ja za wami też.

Wieczorem odwiedzili mnie znajomi, żeby się pożegnać. Nie zobaczymy się szybko. Byli jedynymi ludźmi, którzy zaprzyjaźnili się ze mną, mimo tego, że dla wszystkich byłam dziwna. Nie pojawiałam się na imprezach w domach swoich rówieśników, ponieważ rodzice uznali, że tam było większe zagrożenie niż w klubie i ochroniarzowi było trudno mnie upilnować. Widocznie był kiepski w swojej robocie, skoro tak uważał. Ashley nie przeszkadzało, że większość wolnego czasu spędzałyśmy u mnie. Miałam wrażenie, że podobała jej się znajomość z kimś bogatym. Lubiła otaczać się drogimi rzeczami, nawet jeśli nie były jej. Parkera poznałam na jeden z lekcji biologii. Zaczepiał mnie cały czas i miałam ochotę wydrapać mu oczy. Powiedziałam mu nawet, że byłam dziwaczką, która nie wychodziła z domu, licząc, że się ode mnie odczepi. Nie udało się. Co lepsze mój tata uznał, że chłopak nie narobi problemów i mógł ze mną przesiadywać. Czasami zastanawiałam się, czy moim znajomym też groziło niebezpieczeństwo. Przeze mnie. Wolałam nie wiedzieć, że byłam dla nich zagrożeniem. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby któremuś z nich coś się stało. Miałam nadzieję, że po moim wyjeździe znajdą sobie lepsze towarzystwo i częściej będą imprezować, a Ashley w końcu znajdzie przystojnego faceta, o którym marzyła przez całe studia. Oby za jakiś czas zadzwoniła i pochwaliła się, że jej się udało. Chciałam szczęścia swojej przyjaciółki, nawet jeśli będę z dala od niej. Może kiedyś poznam faceta, który ją zdobędzie.

– Będzie mi cię brakować. - Ashley przytuliła mnie mocno. – Bardzo.

Mnie jej też. Zwłaszcza naszych szaleństw pod nieobecność moich rodziców. Wiele razy doprowadzałyśmy ochronę do szału. Najczęściej robiłam to celowo, żeby pokazać swoje niezadowolenie z ich obecności. Dwóch dorosłych chłopów nie było w stanie zapanować nad pijanymi studentkami, które biegały po wielkim domu, przebierając się w ubrania mojej matki. Niektóre z nich były bardzo odważne, a Ashley raz wzięła sobie za cel uwieźć jednego z ochroniarzy. Myślałam, że spalę się wtedy ze wstydu. Na szczęście facet był profesjonalistą i udawał, że moja przyjaciółka nie zachowywała się jak wariatka. Oczywiście nie pisnął rodzicom ani słówka czym zasłużył sobie na szacunek ode mnie. Łatwiej było mi go tolerować, bo na początku miałam wrażenie, że donosił mojemu tacie o wszystkim, co robiłam. Chciałam mieć swoje tajemnice i nie czuć się, że byłam więźniem we własnym domu. Na szczęście rodzice próbowali stworzyć mi namiastkę normalnego życia. Wyprawiali mi nawet huczne urodziny, co wydawało mi się nieodpowiedzialne jak na ludzi, którzy czuli niebezpieczeństwo nadchodzące z każdej strony. Widocznie czasami potrafili odpuścić albo byli pewni, że ochrona o wszystko zadba, chociaż niewielu ludziom ufali.

– Mi was też. - Zerknęłam na Parkera.

Unikał mojego spojrzenia, odkąd przyszedł. Wiedziałam, że coś do mnie czuł. Utwierdziłam się w tym przekonaniu, gdy kilka dni temu spędziliśmy razem noc. Moich rodziców nie było wtedy w domu i zaczynałam szykować się do wyjazdu. Było mi smutno i zaprosiłam Parkera. Chciałam tylko z nim porozmawiać. Potrzebowałam akurat jego. Nie planowałam, że tamtej nocy zaśniemy razem. Nikt o tym nie wiedział i wolałabym, żeby tak pozostało. Nie potrzebowałam się tłumaczyć, że swojego nieprzemyślanego zachowania. Parker na pewno nie będzie się chwalił, że został odrzucony przez dziewczynę, do której wzdychał przez całe studia. To go zraniło. Nie chciałam robić mu nadziei. Tamtej nocy nas poniosło. Wypiliśmy za dużo i katastrofa gotowa. Żałowałam, że nie byłam w stanie nad sobą zapanować, bo chłopak pewnie pomyślał sobie, że chciałam czegoś więcej, tylko wcześniej się przed tym wzbraniałam. Oby nie zamierzał o mnie walczyć, bo musiałabym go dobić, mówiąc, że nic do niego nie czułam.

– Pożegnasz się, że mną? – odezwałam się, gdy Ashley w końcu mnie puściła.

Miałam wrażenie, że nigdy tego nie zrobi. Tak jakby ubzdurała sobie, że w ten sposób mnie tutaj zatrzyma. Oby okazało się, że miała więcej znajomych w mieście, żebym nie musiała mieć wyrzutów sumienia, że po moim wyjeździe zostanie tutaj sama. Miała jeszcze Parkera, chociaż wiedziałam, że to nie to samo, co mieć przyjaciółkę. Właśnie zdałam sobie sprawę, że za kilka dni nie tylko moje życie się zmieni. Oni też zaczną nową podróż. Na pewno wyjdzie im to na lepsze. Przestaną być odizolowani i ludzie nie będą nazywać ich dziwakami przez to, że zadawali się ze mną. Czasami było mi przykro, że Ashley i Parker spotykały przykrości z mojego powodu. Ludzie nie rozumieli, że chciałam mieć przyjaciół, nawet jeśli mieli mnie za dziwną. Poza tą dwójką nikt nie próbował mnie zrozumieć. A szkoda, bo może wtedy zrozumieliby, że moje życie w bogactwie wcale nie było super i nie odcinałam się od innych, dlatego że czułam się od kogoś lepsza. Nie było tak!

– Jasne. - Chłopak stanął przede mną. – Żałuję, że nie możesz zostać i że nie postąpiłem inaczej.

Nie powinien się obwiniać. Nie miał żadnego wpływu na moją decyzję. Nikt nie miał. Może gdyby rodzice... Stop! Nie mogłam ich obwiniać. Popełnili wiele błędów, ale całe życie starali się zapewnić mi bezpieczeństwo i dbali o to, żeby nic mi nie zabrakło. Nie chciałam należeć do innej rodziny, nawet jeśli moja nie postępowała dobrze. Chciałam wierzyć, że robili, co robili, bo zostali do tego zmuszeni. Przecież sami z siebie nie wdaliby się w szemrane interesy. Mieli wystarczająco pieniędzy, chociaż nie byłam pewna czy rzeczywiście. Może niewiele mieli, gdy się urodziłam i przez to zapragnęli mieć więcej. Dziecko było ogromnym obowiązkiem i wielką inwestycją. Nie rozumiałam, czemu próbowałam tłumaczyć swoich rodziców przed samą sobą. Chyba bałam się, że w którymś momencie w nich zwątpię i to zniszczy naszą rodzinę, a poza nimi nie miałam nikogo.

– To nie przez ciebie wyjeżdżam. - Uśmiechnęłam się lekko, głaszcząc go po policzku. – Muszę.

– Wrócisz?

Tego nie wiedziałam. Nic nie mogłam mu obiecać. Nawet nie wiedziałam, czy chciałam. Przecież rozłąka nie zmieni moich uczuć do Parkera. Nie pokocham go, będąc z dala. Potrzebował znaleźć sobie dziewczyna, która doceni, jaki był wyjątkowy. Na pewno taką znajdzie i jeszcze będziemy się śmiać, że chciał użerać się z kimś takim jak ja. Na razie zamierzałam skupić się na pracy. Na zawieranie nowych znajomości przyjdzie jeszcze czas.

– Ej – Ashley stanęła między nami – mamy ostatnią noc. Zabawmy się.

Nie wiedziałam, co przygotowała, ale nie miałam nic przeciwko. To była ostatnia szansa, żeby zagrać na nosie ochronie. Zamierzałam pozwolić sobie na nieco więcej niż do tej pory. Obym tylko pamiętała, żeby nie kleić się do Parkera. Wystarczająco namieszałam mu w głowie ostatnio.

Mama zrozumiała, że chciałam dzisiejszą noc spędzić w towarzystwie przyjaciół, dlatego wyrwała się z tatą z domu. Miło, że mimo całego szaleństwa dała mi trochę swobody. Miałam nadzieję, że rodzice spędzą czas na nie zastanawianiu się, co robiłam i czy byłam bezpieczna. Byłam.

– Mówiłem ci już, że jesteś wariatką? - Spojrzał na nią.

Nie pierwszy raz słyszałam to z jego ust. Tyle że Ashley nie przejmowała się niczyim gadaniem na swój temat. Słyszałam o niej wiele rzeczy i wiele z nich to totalne bzdury. Dziewczyna do tej pory nie wiedziała, skąd wzięły się plotki na jej temat, skoro większość czasu spędzała w moim towarzystwie. Jedynym, co mogło być prawdą to tylko to, że lubiła spędzać czas w bogatym towarzystwie i że uganiała się za bogaczami. Chociaż nie widziałam, żeby była zainteresowana jakimś kolesiem z wyższych sfer. Większość z nich to buce, z którymi nie chciałam mieć nic wspólnego. Lepiej, gdyby Ashley też odpuściła sobie takich typów.

– Wiele razy. - Przewróciła oczami. – Nie znudziło cię to jeszcze?

– Wcale. - Zaśmiał się. – Co wymyśliłaś?

– Tylko bez podrywania ochroniarza – uprzedziłam jej plany.

Nie rozumiałam, co było zabawne w uganianiu się za starszym o piętnaście lat facetem, który nie zwracał na nas uwagi. Zapewne traktował Ashley jak gówniarę, która się nudziła i nic lepszego nie miała do roboty, a mogłaby wziąć się za naukę. Nie lubiłam towarzystwa ochroniarzy, którzy łazili za mną krok w krok. Wolałam siedzieć w swoim pokoju, bo tutaj nie mogli wejść. Miałam spokój od ich podejrzliwych spojrzeń. Jakby myśleli, że sama dla siebie byłam zagrożeniem.

– Twoi rodzice mogliby co jakiś czas wymieniać tych dupków. - Opadła plecami na moim łóżku. – Na przystojniejszych.

Nie mogli. Trudno było znaleźć ludzi, którym ufali i byli w stanie zapewnić nam bezpieczeństwo. Oni nie byli zatrudnieni do zapewnienia nam towarzystwa, a do chronienia naszego bezpieczeństwa. Było mi bez różnicy, jak wyglądali. Wolałabym ich nie mieć. Zazdrościłam swoim rówieśnikom wolności. Już wkrótce też jej zaznam i ta myśl podtrzymywała mnie na duchu.

– Naprawdę jesteś wariatką – odezwał się Parker.

Miałam wrażenie, że on bardziej rozumiał moją sytuację. Wcale nie uważał, że moje życie było super tylko, dlatego że urodziłam się w bogatej rodzinie. To jedynie moje szczęście. Po prostu miałam łatwiej, ale gdy poznał mnie lepiej, zrozumiał, że kasa nie zawsze była zbawieniem. Na mnie i rodziców ściągnęła niebezpieczeństwo, przed którym musiałam uciekać.

– Daj jej spokój. - Szturchnęłam go lekko.

Nie zamierzałam słuchać ich wynurzeń ani sprzeczek. Chciałam, żeby nasza trójka dobrze zapamiętała ten dzień. Nie wiedziałam, kiedy spotkamy się kolejny raz. Miałam nadzieję, że o mnie nie zapomną, bo niezależnie jak wielu ludzi poznam w nowym miejscu nigdy, nie zapomnę Ashley i Parkera. Stali się moimi przyjaciółmi, na których wiele razy polegałam. Wiele mogłam im opowiedzieć, wiedząc, że mnie nie wyśmieją. Czasem moje problemy były błahe, ale to nie sprawiło, że Ashley nie mogła mnie pocieszyć. Każdy powód był dobry, żeby otworzyć lody i kolejną butelkę wina. Nawet o drugiej w nocy.

– A co wy na to, żebyśmy przebrali się w piżamy mamy Corinne – spojrzała na nas rozbawiona – i obejrzeli filmy w salonie, opychając się popcornem i lodami, które popijemy winem.

Byłoby zabawnie zobaczyć Parkera w jedwabnej halce mojej rodzicielce. Nie byłam tylko pewna czy chciałam widzieć jego ciało odziane jedynie w przezroczysty kusy materiał. Lepiej, jeśli pożyczy coś z szafy mojego ojca. Jednak nie miałam oporów paradować we wdzianku odsłaniającym moje piersi. Nawet jeśli w domu czaili się ochroniarze. Podobał mi się pomysł z oglądaniem filmów. Najlepiej do rana. Na pewno nikt nam nie przeszkodzi.

– Masz okres? - Chłopak uniósł brew.

– Nie, w ciąży jestem. - Podniosła się z łóżka. – Kobieta ma zachcianki nie tylko podczas okresu i spodziewając się dziecka, bucu. - Wyszła z pokoju, kierując się w stronę garderoby mojej mamy.

Miała rację, ale nie zamierzałam kontynuować tego tematu. Faceci nie byli w stanie nas zrozumieć, a tłumaczenie im tego nawet tysiąc razy nic nie dawało. Lepiej, jeśli Parker daruje sobie komentarze na temat kobiecych hormonów.









































______________________________________________________________

Jestem ciekawa, co myślicie po pierwszym rozdziale :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro