59.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ALEX



Starałem się być wsparciem dla swojej narzeczonej, ale czasami nie wiedziałem, czego ode mnie oczekiwała. Nie chciałem działać pochopnie, a jej poszukiwania siostry były ryzykowne. Najpierw powinniśmy potwierdzić trop Brooklyn. Jednak moja siostra na razie się z nami nie kontaktowała. Nie byłem pewny, czy znajdzie kontakt z dziewczyną, która przypominała jej Corinne. Mogła być przecież przypadkową osobą. McKenzie nie powinna robić sobie wielkich nadziei. Oboje nie wiedzieliśmy, gdzie zacząć poszukiwania, ale moja narzeczona nie zamierzała prosić o pomoc ojca. Może sam powinienem to zrobić. Wierzyłem, że wiedział coś więcej na temat zaginionej córki. Wątpiłem, że nie zrobił wszystkiego, żeby ją odnaleźć. Tym bardziej że dbał o bezpieczeństwo Corinne, odkąd porwali jej siostrę. Na pewno nie chciał stracić drugiej córki.

Musiałem spotkać się z Aidenem. Potrzebowałem rozmowy, a on zawsze wydawał się mnie rozumieć. Poza tym musiałem wypytać go o jego małżeństwo. Wczoraj on i moja siostra wrócili do kraju po swoim miesiącu miodowym. Lea na pewno odwiedziła rodziców, więc będziemy mieć spokój. Małżonka Aidena na pewno będzie miała dużo do opowiadania matce.

– Cześć, stary. - Przyjaciel uśmiechnął się na mój widok, podając mi piwo.

– Jak życie w małżeństwie?

– Dobrze. Moja kochana żona na razie bardzo się sprawdza.

O nie! Ich pożycie seksualne w ogóle mnie nie interesowało. Wystarczyło, że kilka razy miałem okazję słuchać ich jęków i krzyków podczas igraszek oraz sprośnych rozmów przez telefon, przy których Aiden robił sobie dobrze. Wcale nie przeszkadzało mu wtedy, że byłem w pokoju obok i wszystko słyszałem. W ogóle nie powstrzymywał się w kontaktach seksualnych z moją siostrą. Jednak wolałem unikać sytuacji, gdy mogłem przyłapać ich podczas uprawiania seksu. Najlepiej było nie zostawać na noc u Aidena.

– Nie zamierzam słuchać o waszym seksie, dupku. - Szturchnąłem go.

– Nie o tym mówiłem. - Zaśmiał się. – A u ciebie chyba posucha.

Mylił się. Na pożycie seksualne nie mogłem narzekać. Corinne czasami bywała bardziej niż chętna. Ani trochę nie była wstydliwa. Nie sądziłem, że jakakolwiek kobieta będzie mnie jeszcze umiała zaskoczyć w łóżku. Moja poprzednia narzeczona była bardzo doświadczona. Szkoda, że wcześniej nie zastanowiło mnie, gdzie nabrała praktyki. McKenzie większość swoich sztuczek uczuła się na mnie, z czego byłem cholernie zadowolony.

– Nie bardzo.

– O co chodzi?

– O nic. Chciałem dowiedzieć się, jak sobie radzicie. - Patrzyłem na niego.

Nie potrafiłem ukryć, że martwiłem się o swoją młodszą siostrę. Jednak ufałem Aidenowi. Wiedziałem, że nie zrobi nic głupiego. Zbyt długo walczył o zaufanie mojej rodziny i o to, żeby Lea go nie zostawiła, chociaż radziłem jej to wiele razy. Jej mąż był moim przyjacielem, ale oboje wiedzieliśmy, że bardziej zależało mi na dobrze siostry. Do czasu, jeśli jemu też, nie musiał się niczym przejmować. Byliśmy po tej samej stronie.

– Twoja mama dzwoniła co drugi dzień. Nie mów jej tego, ale Lea miała dość.

Wcale jej się nie dziwiłem. Sam często miałem dość swojej matki. Nie rozumiała, że jej dzieci miały swoje życie i nie zamierzały słuchać jej dobrych rad. Byliśmy dorośli. Moja siostra i tak wykazywała dużą wyrozumiałość dla rodzicielki. Ja wolałem jej unikać. Lepiej, gdy nie będzie męczyć Corinne swoim gadaniem. Szczególnie teraz, gdy moja narzeczona dowiedziała się o siostrze bliźniaczce. Nie potrafiłem pojąć, jak rodzice mogli ukrywać to przed nią kilkanaście lat. Musieli zdawać sobie sprawę z tego, że ich córka kiedyś pozna prawdę. Nie udałoby im się kłamać w nieskończoność.

– Normalne. - Zaśmiałem się.

– A poza tym cieszę się, że Lea została moją żoną. Odbyliśmy poważną rozmowę.

Zastanawiałem się, czy podjęli już decyzję o wspólnym zamieszkaniu. Moja siostra zwlekała z tym wystarczająco długo. Nie wiedziałem, czemu. Przecież podczas swoich pobytów w Auckland nie potrafiła opuścić domu swojego faceta poza wizytami u rodziców. Nie musiałem ukrywać, że bardzo zależało mi na powrocie Lea. Mógłbym mieć ją na oku. Poza tym wolałem mieć całą rodzinę w jednym mieście, dzięki czemu moglibyśmy spotykać się częściej.

– Wraca na stałe? Aiden, taki był warunek.

– Tak, to nie podlega nawet dyskusji. - Uśmiechnął się.

Cieszyło mnie to bardzo. Chciałbym, żeby moje obie siostry mieszkały w Auckland i pracowały ze mną w WhiteStudio. W końcu to była firma rodzinna. Ojciec na pewno byłby zadowolony z tego, że jego dzieci chętnie chciały przejąć jego biznes. Lea wkrótce dołączy do naszej kadry i nie mogłem się tego doczekać. Na pewno utrze nosa Richardowi. Ktoś musiał to zrobić, bo za bardzo panoszył się w firmie. Ja już nie miałem do niego siły. Zwłaszcza po jego zdradzie i po tym, jak okazało się, że wkrótce znowu zostanie ojcem.

– Ok.

– Ale rozmawialiśmy też o innych kwestiach.

– A konkretniej?

– Dom i dzieci.

Nie było w tym nic dziwnego. Przecież doskonale wiedział o planach swojej dziewczyny. Lea zawsze powtarzała, że gdy zdecyduje się na ślub, chciałaby również zacząć myśleć o założeniu rodziny. Wspomniała nawet Aidenowi, że starania o dziecko mogliby zacząć chwilę po tym, jak zostaną małżeństwem. Każdy z nas miał obawy, ale wierzyłem, że będą dobrymi rodzicami. Mój przyjaciel mógł być pewien, że czasami pomogę mu przy maluchu, jak robiłem, gdy pojawiła się May.

– Co niepokoi cię bardziej?

– Zamieszkanie blisko twoich rodziców. - Zerknął na mnie, wyciągając dłoń po butelkę piwa, która stała na
stoliku. – Lea, chce zamieszkać na części waszej ziemi.

Rodzice lata temu podzielili swój teren pomiędzy mnie, Richarda, Lea i Brooklyn. Mój brat zamieszkał tam ze swoją żoną, z czego oboje byli zadowoleni. Ja swoją część zamierzałem sprzedać, co ojciec zablokował w ostatniej chwili. Nie chciał pozwolić, żeby ktokolwiek spoza rodziny mieszkał w okolicy. Kawałek ziemi wrócił, więc do rodziców. Brooklyn również nie zamierzała zamieszkać obok rodziców. Jednak ona nie pozbyła się swoich akrów. Nie sądziłem, że nasza najmłodsza siostra będzie chciała wybudować dom na swojej części. Wcale nie dziwiło mnie, że Aiden nie chciał zamieszkać blisko teściów. To znaczyło, że moja mama nie da im spokoju. Szczególnie gdy kiedyś pojawi się dziecko. Zaczynałem współczuć przyjacielowi.

– Żartujesz sobie?

– Chciałbym. - Westchnął.

– Co zamierzasz?

– Zniechęcić ją do tego.

Będzie ciężko. Lea należała do rodzinnych osób. Codziennie do mnie dzwoniła, bo chciała wiedzieć, co działo się u rodziców oraz Richarda. Podejrzewałem, że nasz brat nie zawsze z nią rozmawiał, ale nadrabiała zaległości, wydzwaniając do jego żony, z którą miała świetny kontakt. Sofia potrafiła sobie zjednać każdego. I wcale nie uważałem tak tylko, dlatego że kiedyś ją kochałem i że była moją przyjaciółką.

– To twoja wina.

– Niby czemu?

– Tak bardzo chciałeś wdać się w łaski teściowej.

Odkąd pamiętałem, Aiden próbował złapać dobry kontakt z moją matką. Pozwalał się na coniedzielne obiadki. Chwalił swoją dziewczynę i czasami dzwonił do naszej mamy dopytywać o jej plany. Nie rozumiałem, po co to robił. Dla Lea nie był ważny jego kontakt z naszymi rodzicami. Jednak podejrzewałem, że chodziło o to, że Aiden chciał pokazać wszystkim, że zmienił się na lepsze dla swojej dziewczyny i że bardzo mu na niej zależało.

– Ale nie chciałem mieszkać obok niej. Doskonale wiesz, że kawałek ziemi Lea jest najbliżej waszych rodziców.

– A co z dziećmi?

Wcześniej Aiden uważał, że nie chciał przekazać swoich genów. Twierdził, że jego potomstwo mogło odziedziczyć po nim problemy z radzeniem sobie z ludźmi. Nie był w stanie wziąć odpowiedzialności za zachowanie swoich dzieci i powiedział to wprost. I moja siostra doskonale o tym wiedziała. Jednak brała pod uwagę, że kiedyś zechce być matką, a on mimo to sprawił, że została jego żoną.

– Zgodziłem się na jedno. - Przetarł twarz dłonią. – Alex, nie wiem, czy to dobry pomysł.

Nie powinien się bać. Na pewno kiedyś będzie dobry ojcem. Moi rodzice z miłą chęcią pomogą mu wychować dziecko. Gdy Lea będzie gotowa na zostanie matką, również będzie im łatwiej. Nie mogłem dołować swojego przyjaciela. Tym bardziej że wszystko, co robił, było z myślą o swojej żonie. Dla niej starał się być lepszy. Dlatego właśnie nie martwiłem się, czy będą dobrym małżeństwem. Musiał tylko mieć się na baczności, bo Lea w końcu zacznie nadużywać jego dobroci.

– Jakoś sobie radzisz.

– A co jeśli odziedziczyłem to w genach? - Spojrzał na mnie. – Nie chcę, żeby moje dzieci były zepsute.

Będą rozpieszczone, a nie zepsute. Moja mama nie odpuści sobie dobrych rad, ale nie dlatego że uzna Aidena za złego rodzica. Po prostu będzie chciała być dobrą babcią. Tak samo było, gdy urodziła się May. Za nic miała zakazy swojego syna i jego żony. Niestety Sofia, któregoś dnia nie wytrzymała i zwróciła jej uwagę, bo zamierzała wychować córkę po swojemu.

– I nie będą. - Uśmiechnąłem się. – Ty sobie poradziłeś.

– Nie było łatwo. Doskonale o tym wiesz. Nie życzę takiego życia nikomu, a co dopiero swoim dzieciom.

Rozumiałem jego obawy, ale to minie, gdy zostanie ojcem. Ja też miałem obawy, jeśli chodziło o własne dzieci. Żaden z nas nie mógł mieć pewności, że przekażemy maluchom same dobre geny. Wbrew pozorom nie byłem ideałem. Spieprzyłem w swoim życiu kilka rzeczy. Wolałbym, żeby moje dzieci były mniej ufne. Sprawi to, że w przyszłości mniej osób je zrani. Tyle że w porównaniu do mojego przyjaciela chciałem zostać ojcem.

– Z Lea nie będzie źle.

– Z nią jest nieco łatwiej. - Zaśmiał się. – To prawda. A co z tobą i Corinne?

Nie chciałem narzekać na swoją narzeczoną. Jednak czasami sam nie wiedziałem, o co jej chodziło. Za bardzo przejmowała się swoimi rodzicami, którzy przecież jakoś sobie radzili. Rozumiałem, że ich rozwód był dla niej szokiem, ale nie była już dzieckiem. Lepiej, że się rozstali. Poza tym Pani McKenzie zdradziła męża, a tego nie powinno się wybaczyć. Tym bardziej że ona w ogóle tego nie żałowała.

– Momentami jest ciężko.

– Oświadczyłeś się.

I ani trochę nie żałowałem tej decyzji. Kochałem Corinne. Wiedziałem, że czasami będzie ciężko, ale chciałem zaryzykować. Nie zostawię jej. Zwłaszcza teraz, gdy dowiedziała się o siostrze bliźniaczce. Chciałem być dla niej wsparciem, mimo że czasami nie wiedziałem, co zrobić, żeby ją pocieszyć. Musiałem uzbroić się w cierpliwość. Szczególnie do momentu, aż dowiemy się czegoś na temat zaginionej siostry mojej narzeczonej. Liczyłem, że Brooklyn w krótce da nam znać, co wiedziała o dziewczynie podobnej do Corinne, którą spotkała w Kolorado.

– Tak.

– Czyli to coś poważnego?

– Z Chloe też było. - Prychnąłem.

W żaden sposób nie chciałem porównywać swojego związku z Corinne do tego z Chloe. To zupełnie dwie inne rzeczy. Dopiero teraz zastanawiałem się, co poza wyglądem widziałem w Lee. Miałem wrażenie, że nie łączyła nas żadna więź, chociaż na początku byłem nią zauroczony tak bardzo, że momentami czułem się jak zakochany nastolatek. Jednak ten stan szybko minął, a związek z Chloe stał się nudny. Ona sama zaczęła mi się taka wydawać.

– Co jest źle?

– Mamy trochę problemów.

Na razie nie miałem zamiaru wspominać o tym przyjacielowi. Nie byłem pewny, czy Corinne by tego chciała. Wolałem nie zdradzać zbyt wiele z jej życia innym. Lepiej, żeby nie oceniali jej przez pryzmat jej rodziny. To jakich miała rodziców, wcale nie sprawiało, że była gorsza ani lepsza od kogoś.

– Serio?

– Nie takich jak myślisz. Chodzi o jej rodzinę. Nie wnikaj.

– I tak niewiele mi powiesz.

Miał rację, ale któregoś dnia przyjdę do niego i dowie się wszystkiego.

– Za jakiś czas.

– Wiem. - Zaśmiał się.

Po powrocie do domu zastałem swoją dziewczynę śpiącą na kanapie w salonie. Wokół niej porozrzucane były jakieś kartki. Na początku myślałem, że to jej projekty. Lubiła pracować w domu, czego czasami nie rozumiałem. Nie mogłem jej tego zabronić. Lubiła swoją robotę. Jednak, gdy podniosłem kartki z podłogi, okazało się, że to kolejne artykuły o zaginięciu siostry Corinne i ich zdjęcia z dzieciństwa. Męczyło ją to, że nie mogła znaleźć siostry. Bardzo chciałem jej w tym pomóc, ale jeszcze nie wiedziałem jak. Dziewczynki naprawdę były identyczne. Wiedziałem to, bo widziałem zdjęcia Corinne w jej domu rodzinnym, na których była jako małe dziecko. Pewnie dlatego nikt nie wnikał, że odnaleziona dziewczynka to nie ta sama, którą porwano.

– Cześć – odezwała się moja narzeczona, gdy odkładałem papiery na ławę.

Nie chciałem jej obudzić. Nawet zamierzałem zanieść ją do łóżka, żeby lepiej jej się spało. Chociaż kanapa w naszym salonie była bardzo wygodna. Spędziliśmy na niej wiele wieczorów,oglądając filmy i uprawiając seks.

– Hej. - Uśmiechnąłem się.

– Przepraszam za bałagan. - Rozejrzała się dookoła.

Nie miałem z tym żadnego problemu.

– Nic się nie stało. - Podszedłem do niej i pocałowałem w czoło. – Wszystko dobrze?

Martwiłem się o swoją narzeczoną. Zdawałem sobie sprawę, że dowiedzenie się o siostrze wiele zmieniło w jej życiu, ale nie mogła ciągle się tym przejmować. Znajdziemy jakiś sposób, żeby sprawdzić, że Carla nadal żyła. Niestety nie uda nam się zrobić tego od razu.

– Tak.

Szczerze w to wątpiłem, ale wolałem nie dopytywać. Razem mogliśmy udawać, że wszystko było dobrze. Przynajmniej przez jakiś czas.

– Masz pozdrowienia od Aidena. - Usiadłem przy niej.

Nie spodziewałem się, że mój przyjaciel polubi Corinne. I wcale nie byłoby w tym nic dziwnego. Jednak zauważyłem, że ostatnio ze sobą rozmawiali. Jeśli chodziło o Aidena to duży postęp. Tym bardziej że na początku był wrogo nastawiony do mojej dziewczyny. Myślał, że chciała mnie wykorzystać. Musiał się upewnić, że McKenzie mnie nie skrzywdzi.

– Jak podróż poślubna? - Patrzyła na mnie. – Lea była zadowolona?

Zapewne tak. Nie miałem jeszcze okazji porozmawiać z nią na ten temat. Spędziła cały miesiąc sam na sam ze swoim facetem, na którego punkcie oszalała już kilka lat temu. Czasami zastanawiałem się, czy dobrze zrobiliśmy, pozwalając jej związać się z Aidenem. Szczególnie w momentach jego załamania. W ostatnim czasie było ich mnie, ale to nie znaczyło, że kiedyś się nie pojawią. Jednak chłopak zasłużył na szansę i każdego dnia udowadniał całej mojej rodzinie, że na nią zasłużył.

– Nie dopytywałem o szczegóły. - Zaśmiałem się.

– Wcale nie pytałam o seks. - Szturchnęła mnie rozbawiona.

Wcale nie interesowało mnie pożycie seksualne mojego rodzeństwa. Wolałem unikać tego tematu w rozmowach z nimi. Dzięki temu niewiele musiałem opowiadać o swoich przeżyciach.

– Ja też nie. - Spojrzałem na nią. – Lea była zdać relację u rodziców.

Nie byłem zadowolony, że najpierw nie chciała spotkać się ze mną. Jednak to do mnie dzwoniła częściej podczas swojej podróży poślubnej, więc byłem w stanie poczekać, aż najpierw pochwali się wszystkim rodzicom.

– Zapewne dowiedzą się więcej niż ty. - Oparła głowę na moim ramieniu.

– Możemy ich do siebie zaprosić.

Nie miałem nic przeciwko wizycie siostry. Liczyłem trochę na to, że Lea zagada Corinne i odciągnie ją, chociaż na chwilę od przykrych myśli. Moja narzeczona potrzebowała kogoś, komu mogłaby się zwierzyć. Mnie pewnie nie zawsze chciała powiedzieć, co ją męczyło, mimo że nigdy bym jej od siebie nie odtrącił.

– Naprawdę?

– Tak.

– Świetnie. - Uśmiechnęła się. – Chętnie spędzę trochę czasu z twoją rodziną. A zajrzymy do Sofii jeszcze przed porodem?

Wiedziałem, że dziewczyny się polubią. Sofia dzwoniła raz na jakiś czas zapytać, co u nas. W ostatnim czasie bardziej skupiała się na sobie i bardzo dobrze. W końcu była w ciąży i potrzebowała sporo odpoczynku. Mój brat był na każde zawołanie. Razem z córką planowali przygotować pokój dla nowego członka rodziny. May z radością oczekiwała swojego rodzeństwa.

– Jasne. Zadzwonię zapytać, jak się czuje.

– Dobrze, bo nie chciałabym jej męczyć.

Też wolałem uszanować prywatność innych. Sofia mogła nie mieć ochoty, żebyśmy oglądali ją w końcówce ciąży, gdy nie czuła się dobrze i niekoniecznie przejmowała swoim wyglądem. To stan, w którym powinien oglądać ją tylko mąż. Chyba że miała ochotę na nasze odwiedziny, o czym chciałem się przekonać podczas rozmowy telefonicznej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro