74.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ALEX


Postanowiłem zajrzeć do siostry, żeby zobaczyć, jak szły jej przygotowania do przeprowadzki. Trzeba przyznać, że tata przyspieszył budowę domu córki i nie musiała zbyt długo czekać. Mnie szło to trochę wolniej, ale musiałem dopilnować, żeby wszystko było idealnie. Oczywiście Aiden był mniej zadowolony. Nie chciał zbyt szybko zamieszkać obok moich rodziców. Niestety nie był w stanie wybić żonie tego pomysłu z głowy. Trochę mu współczułem. Doskonale wiedziałem, że moja matka nie da im spokoju, gdy zamieszkają na działce naprzeciwko niej. Lubiła wtrącać się w życie swoich dzieci i ich partnerów. Dlatego najdłużej jak się dało, nie chciałem mieszkać w pobliżu domu rodziców, za co już dawno dostałem niezły opieprz. Przynajmniej Corinne mogła być spokojna, że przyszła teściowa nie będzie próbowała jej ciągle mówić, jak postępować.

– Pomóc ci? - Spojrzałem na Lea, która pakowała naczynia do pudełka.

Nie byłem pewny, czy potrzebowała mojej pomocy. Szło jej całkiem nieźle. W dzieciństwie siostry często wykorzystywały mnie i Richarda do wykonywania prac domowych. Na początku mi to nie przeszkadzało. Szczególnie gdy dostawałem pochwały od rodziców, ale jako nastolatek wolałem mieć więcej czasu na uganianie się nie za dziewczynami niż sprzątanie pokoju po Lea albo Brooklyn.

– Przyszedłeś w idealnym momencie. - Zaśmiała się.

– Zauważyłem. - Wziąłem od niej talerze.

Aiden nie mógł jej pomóc. Jednak miał dziś w pracy zbyt wiele spraw do przypilnowania. Wolał nie podpaść teściowi niż żonie. Nie musiał się martwić. Moja siostra zawsze mogła liczyć na rodzeństwo. Nawet jeśli chodziło o robotę domową. Z tego, co wiedziałem, za jakiś czas miał się zjawić tutaj Richard. Ostatnio skupił się na swoich dzieciach. Zachowywał się tak samo, jak wtedy gdy na świat przyszła May. Poza nią nie przejmował się niczym. Olał nawet pracę, mimo że był wtedy potrzebny w firmie.

– Nie chcę narzekać, ale nie wiedziałam, że udało mi się zgromadzić tutaj tyle rzeczy.

Lea wracając do Auckland, nie miała wiele bagażu. Tylko najważniejsze rzeczy, które zabrała z domu rodzinnego. Czyli kilka pamiątek i ubrania, które wysłała kurierem. Przez niecały rok udało jej się uzbierać tyle przedmiotów, że Aiden czasami narzekał na brak miejsca w szafie i komodach. U mnie w domu od pojawienia się Corinne również zaczynało brakować miejsca na różne rzeczy, ale nie narzekałem.

– Typowa baba.

– Zamilcz! - Siostra rzuciła we mnie ścierką. – Dlaczego Aiden wymigał się od roboty?

Wydawało mi się, że przyjaciel mówił prawdę o przygotowaniu dokumentów w firmie i sprawdzeniu, czy wszystko się zgadzało, zanim trafią do mnie i ojca. Nie rozumiałem, czemu Lea uznała, że nie chciał jej pomóc. Przecież ten chłopak był w nią zapatrzony, odkąd pamiętałem. Wolał spędzać czas ze swoją dziewczyną niż z kumplami, przez co często się na niego wkurzaliśmy. Czyżby w ich małżeństwie nie było tak idealnie, jak przypuszczałem?

– Wymigał się? - Spojrzałem na nią zaskoczony. – Myślałem, że jesteście w siebie tak zapatrzeni, że wkrótce z niej zrezygnuje.

– Zabawne. - Przewróciła oczami. – Każdy czasami ma kogoś dość.

– Twój kochany mąż ma pilną sprawę w firmie.

– Oby ta sprawa nie miała długich nóg.

Co? Przecież Aiden nigdy by jej nie zdradził. Kto jak kto, ale nie on. Mogłem sobie za niego dać głowę uciąć. Nie po to tyle walczył, żeby być z moją siostrą, że zdradzić ją z inną. Nie, to niemożliwe. Nawet nie patrzył na żadną kobietę z zainteresowaniem. Poza tym nie nawiązywał z nikim kontaktów. Od zawsze miał z tym problem. Z facetami często kończyło się na bójkach i czasami zadrżało mu się obrazić kobietę bez powodu.

– Serio? Po tobie się tego nie spodziewałem.

Moja siostra nie była typem zazdrośnicy. Inaczej nie pozwoliłaby zostać Aidenowi samemu w Auckland, gdy ona kończyła studia w innym mieście. Czasami ufała swojemu facetowi bardziej, niż powinna. Wkurzałem się za to na nią i wmawiałem, że była naiwna. Mimo wszystko zawsze pilnowałem przyjaciela, żeby nie wywinął mojej siostrze żadnego numeru podczas jej nieobecności.

– Bywam zazdrosna jak każdy. - Wzruszyła ramionami. – Mam uwierzyć, że ani razu nie byłeś zazdrosny o spotkania Corinne z klientami?

Byłem. Szczególnie gdy chodziło o Harrisona, który rzucał głupimi i seksistowskimi żartami przy każdym spotkaniu. Wolałem, gdy Corinne nie zostawała z nim sama. Facet lubił młodsze kobiety i wcale się z tym nie ukrywał. Jego nowa dziewczyna była młodsza o dwadzieścia lat, a i tak nie był w stanie dochować jej wierności. Był w stanie przelecieć każdą chętną panienkę, nie patrząc na nic. Nie to, żebym uważał, że Corinne dałaby się skusić, ale wolałem, gdy żaden facet nie ślinił się na jej widok.

– Czy to ważne? - Westchnąłem.

– Tak.

– Cześć. - Od dyskusji uratował mnie Richard.

Nie zamierzałem rozmawiać na temat zazdrości z Lea. Nasz brat wyglądał, jakby biegł albo przed kimś uciekał. Pewnie wymknął się z domu przed płaczącym dzieckiem. Zdarzało mu się to wiele razy, gdy zajmowałem się małą May. Zabierał wtedy jeszcze swoją żonę. Byłem w stanie im pomagać przy córce, a oni bezczelnie wykorzystali moją dobroć. Tym razem nie będę się wychylał z pomocą przy bratanku.

– Jesteś obrzygany. - Lea wskazała na jego koszulkę.

– Co? - Zerknął w dół. – Cholera! Karmiłem małego przed wyjściem. Nie zauważyłem. Dasz mi coś od Aidena?

Chłopak na pewno będzie zadowolony. Nie przepadał za Richardem. Nie dlatego, że próbował wybić siostrze związek z nim. Raczej dlatego, że panoszył się po firmie, jakby to on był tam szefem. Niestety nawet odejście ojca nie sprawi, że mój brat przejmie WhiteStudio i zostanie tam szefem. Wykupiłem większość udziałów, gdy firma była bliska upadkowi. Przeznaczyłem na to cały swój fundusz powierniczy. Opłaciło się. Jako jedyny z rodzeństwa chciałem uratować rodzinny biznes i nie zamierzałem nikomu go oddać. Nawet Richardowi.

– W łazience na pewno znajdziesz jakąś koszulkę.

– Dzięki. Zaraz wam pomogę. - Wycofał się.

– Nie śpiesz się! – krzyknęła za nim.

Widocznie siostra również nie miała ochoty na towarzystwo Richarda. Czasami bywał bucem. Nie rozumiałem, dlaczego uważał się za lepszego od nas. Po kilku minutach wrócił do salonu w zielonej koszulce z jakimś stworem. Ledwo się powstrzymałem, żeby tego nie skomentować. W niecałą godzinę udało nam się spakować jedno pudło. Zapewne zostało ich jeszcze sporo, a Lea nie zamierzała nam odpuścić.

– Powiedz, o co chodziło z całym tym zamieszaniem? - Brat spojrzał na mnie.

– Z czym?

– Z Corinne. Zatrudniłeś ochronę, o co chodzi?

Trzeba było mu przyznać, że szybko zainteresował się tym, co działo się w moim życiu. Ani razu nie zapytał, po co nam ochrona. Był skupiony na sobie. Rozumiałem, że oczekiwał dziecka, ale nasi rodzice od razu wypytali, co miała znaczyć ochrona przed ich domem. Richarda jednak wcale to nie interesowało. Czego się spodziewałem? Nawet nie przepadał za Corinne.

– Wcześniej o to nie pytałeś.

– Bo Sofia była w ciąży. Pytam teraz.

Lea podeszła do nas, jakby zamierzała interweniować. Nie planowałem pobić się z bratem. Ona wiedziała, więc czemu miałem ukrywać to przed Richardem. Obawiałem się, że zrobi aferę albo porozmawia z moją dziewczyną, co skutecznie zniechęci ją do mnie i mojej rodziny. Corinne bardzo potrzebowała mojego wsparcia. Nie mogłem zostawić jej samej tylko dlatego, że rodzice namieszali w jej życiu. To nie ona naraziła na niebezpieczeństwo siebie i rodzinę. Chciała tylko odnaleźć siostrę.

– Corinne poszukiwała siostry, którą porwano, gdy miała kilka lat. Jej rodzice byli w to zamieszani. Długa historia. - Zerknąłem na niego.

Nie zamierzałem mu teraz wszystkiego opowiadać. Najważniejsze, że moja narzeczona odnalazła siostrę. Chociaż Carla w ogóle nie chciała jej poznać. Rozumiałem, że była zła na całą tę sytuację, ale to nie wina Corinne. Ona też cierpiała. Liczyłem, że jej siostra zrozumie w końcu, że nie nie mogła się odciąć od Corinne. Dziewczyny miały jeszcze szansę nadrobić stracone lata.

– Odnalazła się?

– Tak – wtrąciła Lea. – Tyle że to też nie takie proste.

– Wiedziałaś o tym? - Spojrzał na nią. – Skąd?

– Powiedziałem jej.

– A mnie zapomniałeś wspomnieć?

Poważnie? Nawet nie interesowało go, co działo się w moim życiu. Od kłótni przez Chloe nie rozmawialiśmy ze sobą. Brat był zły, że przeze mnie na jaw wyszła jego zdrada i że nie dałem zmanipulować się byłej dziewczynie. Poza tym nie przepadał za Corinne. Nawet nie obchodziło go, że wkrótce będzie należała do naszej rodziny. Właśnie dlatego nie poprosiłem go o pomoc ani nie wspomniałem wcześniej o problemach rodzinnych McKenzie.

– Richard, nie wydawałeś się zainteresowany moim życiem.

– Chodziło o nas wszystkich! – podniósł głos.

– Wiem, dlatego zadbałem o ochronę. Nie naraziłbym was – powiedziałem spokojnie, spoglądając na rodzeństwo. – Nie oszalałem na punkcie kobiety.

– Oszalałeś. - Zaśmiała się siostra.

– Ma rację. Obyś tym razem trafił lepiej.

Nie chciałem dyskutować na temat mojego związku. Na szczęście Richard też tego nie chciał. Do wieczora udało nam się uporać z rzeczami w kuchni i salonie. Nie było tego sporo, ale siostra oczywiście miała zastrzeżenia do tego, jak były pakowane przedmioty. Pudła zapakowaliśmy do swoich samochodów i obiecaliśmy Lea zawieźć je do jej nowego domu. l to jeszcze dzisiaj. Miałem nadzieję, że nie natkniemy się na matkę. Gdy mieliśmy odjeżdżać, zjawił się Aiden.

– Idealnie na koniec roboty – odezwał się Richard.

– Spakowaliście wszystko? - Przyjaciel spojrzał na mnie zaskoczony.

Nie, nawet nie było mowy, żebym go z tym wyręczył. Niestety będzie musiał pomóc swojej kochanej żonie ogarnąć resztę rzeczy. Miałem nadzieję, że nie będzie na niego narzekać. Lepiej dla Aidena, jeśli okazałby się cudownym mężem. Po przejściach, jakie moja siostra z nim miała, powinien być teraz na każde jej zawołanie. I podejrzewałem, że na pewno wykorzysta to przy dzieciach. Dlatego uważałem, że mój przyjaciel jeszcze raz powinien przemyśleć tę decyzję.

– Nie odwalili za ciebie całej roboty! - krzyknęła do niego Lea.

– Masz przerąbane, stary. - Poklepałem go po plecach.

Trochę mu współczułem. Nie będzie miał łatwego życia z moją siostrą. Doskonale wiedziałem, że czasami bywała cholernie wkurzająca. Mimo to nie pozwoliłbym jej nigdy zrobić krzywdy. Aiden musiał o tym pamiętać. Więzi rodzinne były dla mnie ważniejsze niż nasza przyjaźń. Zrozumiałby mnie, gdyby miał rodzeństwo.

– Wcale nie. - Zaśmiał się.

W domu nie było Corinne. Nie poinformowała mnie, że gdzieś się wybierała. Obawiałem się, że znowu wpadła na jakiś głupi pomysł i sama pojechała szukać, nie wiadomo czego. Nie potrafiłem jej wytłumaczyć jakie to niebezpieczne. Jednak chwilę po moim przyjściu do domu zadzwonił Richard, że mogłem odebrać swoją narzeczoną od niego. Ulżyło mi, że McKenzie pojechała do Sofii.

– Cześć.

– O jesteś już. - Corinne spojrzała na mnie.

– Nie wspomniałaś, że tutaj będziesz. - Podszedłem do niej.

Nie miałem pretensji, ale wolałbym, gdyby uprzedzała mnie o swoich wyjściach. Nawet jeśli szła odwiedzić moją bratową. Nie chciałem jej ograniczać, ale martwiłem się o nią. Nie mieliśmy pewności, że sprawa interesów jej rodziców została zamknięta i ukarano odpowiednich ludzi i że nikt nie mógł jej już skrzywdzić. Chciałem ją chronić, jeśli coś jej groziło.

– To moja wina – odezwała się Sofia – wyciągnęłam ją z domu siłą i obiecałam, że do ciebie zadzwonię. Zapomniałam. - Uśmiechnęła się. – Była bezpieczna.

– Szkoda, że nie uprzedziła, że tu ją znajdę. - Zerknąłem na bratanka, leżącego w łóżeczku przed moją narzeczoną.

Maluch był bardzo podobny do Richarda. Zapewne mój brat był dumny ze swojego synka. Do tego chłopczykowi nie schodził z twarzy uśmiech. Miałem wrażenie, że to dziecko cały czas było zadowolone. W sumie nie powinno mnie to dziwić. Rodzice rozpieszczali go cały czas. Siostra również nie pozwoliłaby, żeby działo mu się coś złego. May na pewno była dobrą starszą siostrą. Mógłbym jej udzielić kilka rad, gdy jej braciszek podrośnie.

– Przepraszam. - Corinne wtuliła się we mnie. – Nie złość się.

– Nie złoszczę.

– Są słodcy. - Usłyszałem za sobą głos Sofii.

Od samego początku nie miała nic przeciwko mojemu związku z Corinne. Reszta mojej rodziny nie mogła pogodzić się z tym, że rozstałem się z Chloe. Jednak to tego nie chciałem już wracać. Bratowa była nawet bardzo zadowolona, gdy dowiedziała się, że moja dziewczyna zajęła się jej córką. Nie każda kobieta była w stanie opiekować się obcym dzieckiem.

– Nie przesadzaj – odezwał się Richard.

– Coś ci przeszkadza? - Zerknąłem na niego.

Miałem wrażenie, że bratu przeszkadzało, gdy mi się powodziło. Nie rozumiałem jego zazdrości. Przecież nie wtrącałem się w jego życie. Cieszyłem się, że jemu się układało. Czemu nie mógł zrobić tego samego? Chciałem być szczęśliwy i przestać zazdrościć innym. A zwłaszcza Richardowi. Miał rodzinę, której sam pragnąłem. Już nie chodziło o jego żonę, chociaż zanim ją poznał, wyobrażałem sobie życie u jej boku. Pogodziłem się z tym, że Sofia wolała mojego brata. Kibicowałem im, jednak on myślał inaczej. Wmówił sobie, że byłem gotów zrobić wszystko, żeby zniszczyć jego małżeństwo. Gdyby tak było, zrobiłbym to już dawno.

– Nic, a nic, ale zakochany stajesz się nudny.

Miałem dość jego gadania. Nie zamierzałem dać się wciągnąć w głupią dyskusję. Mogłem być nudny. Wcale nie zależało mi na rozrywkowym życiu. Tylko jako nastolatek uganiałem się za dziewczynami, które były chętne mi się oddać, żeby następnego dnia udawać, że się nie znaliśmy. Wtedy mi to odpowiadało. Mogłem chwalić się swoimi podbojami przed kumplami, ale szybko mi się to znudziło. Pragnąłem spokoju, rodziny. Coś, co Richard miał od dawna. Też chciałem obserwować, jak dorastały mojej dzieci, uczyć je czegoś nowego i pokazać im świat.

– A ty nie? - Corinne spojrzała na niego, unosząc brew. – Przecież spędzasz czas tylko z rodziną.

Nie spodziewałem się tego po niej. Widocznie miała dość siedzenia cicho. Jednak nie powinna dać się sprowokować. Zapewne Richardowi tylko o to chodziło. Próbował znaleźć powód, że moja narzeczona wcale nie była taka miła i niewinna jak wszystkim się wydawało. Cóż, lepiej, gdyby rodzina pogodziła się z moją decyzją, bo Corinne niedługo do nas dołączy i będzie jedną z White. Z dumą dam jej swoje nazwisko.

– Mój brat też by tego chciał. - Objął żonę ramieniem. – Prawda, Alex?

– Przestań! - Sofia szturchnęła go w ramię. – To nie jest zabawne. Przestań być złośliwy.

Super. W końcu mu się sprzeciwiła. Nie to, żebym uważał, że moja przyjaciółka nie potrafiła przygadać mężowi, ale zazwyczaj stała po jego stronie. Widocznie po ostatnich wydarzeniach nie zamierzała bronić Richarda. I bardzo dobrze ktoś musiał mu w końcu utrzeć nosa, a nikt nie zrobiłby tego lepiej niż żona.

– Dobra. - Uniósł ręce w geście poddania. – Nie miałem nic złego na myśli. Mam nadzieję, że dostanę zaproszenie na wasz ślub.

– Zastanowię się.

– Alex – bratowa spojrzała na mnie – mam dość waszych sprzeczek. Nie wiem, o co chodzi, ale to nudne. Jesteście
dorośli – zerknęła na męża – pokaż, że jesteś mądrzejszy. Cokolwiek, żebym przestała myśleć, że ze sobą rywalizujecie. Jesteście rodzeństwem. Razem pracujecie na rodzinny biznes.

– On pracuje na siebie. - Wskazała na mnie palce.

Bo jako jedyny oddałem swoje pieniądze, żeby pomóc ojcu. To zapewniło mi stałe miejsce w WhiteStudio niezależnie od tego, czy nasz rodzic zrezygnuje ze swojego stanowiska. Byłem szefem i nie musiałem już czekać na emeryturę ojca. Jakoś kilka lat temu żadne z rodzeństwa nie było w stanie oddać, chociaż połowy swojego funduszu powierniczego otworzonego przez rodziców. Jako jedyny nie zastanawiałem się nad tym nawet chwili.

– Bo pomogłem ojcu, gdy był w potrzebie.

– Nieważne – powiedziała – to nie zmienia faktu, że firma jest wasz. Nie trafi w obce ręce cholera, jesteście braćmi i bez znaczenia jest, jaki procentu udziałów do was należy. Kiedy to do was w końcu dotrze?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro