76.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

CORINNE



Poleciałam z Alexem do Nowego Jorku, ponieważ policja miała nam coś ważnego do powiedzenia. Nie wspomnieli jednak wcześniej, o co chodziło, ale uprzedzili, że powinnam pojawić się w rodzinnym mieście. Byłam gotowa rzucić wszystko i wsiąść w samolot, żeby w końcu dowiedzieć się prawdy o swojej rodzinie, ale nie spodziewałam się usłyszeć słów, które sprawią, że ugną się pode mną kolana. Z lotniska od razu udaliśmy się do szpitala, bo tam czekała na mnie mama i policjanci.

– To niemożliwe. - Kręciłam głową.

– Corinne, uspokój się – powiedziała matka.

Co? Właśnie straciłam ojca przez to, że jego byłej żonie bardziej zależało na wpływach i kasie niż własnej rodzinie. Nie zastanawiała się, co stanie się ze mną po stracie ojca. Nawet nie miałam szansy porozmawiać z nim o tym, co ostatnio działo się w naszym życiu. Nie mógł wyjaśnić mi, co sprawiło, że pozwolił oddać Carlę obcym ludziom. Na żadne pytania nie dostanę już odpowiedzi.

– To przez ciebie! – rzuciłam się na nią.

– Corinne! - Alex z trudem odciągnął mnie od matki.

Miałam ochotę pobić ją za wszystkie lata kłamstw, skrzywdzić i sprawić, żeby chociaż trochę cierpiała jak ja teraz. Jednak nic nie było w stanie jej zranić. Była suką bez serca. Wcale nie przejęła się śmiercią byłego męża. Mój ojciec nic dla niej nie znaczył. Była z nim tylko dlatego, że dał się wciągnąć w podejrzane interesy, żeby ona mogła dostać wymarzoną posiadłość. Sama nie chciała pakować się w tarapaty, a w razie kłopotów za wszystko miał odpowiedzieć mój ojciec. I tak właśnie się stało.

– Co ty wyprawiasz? - White zabrał mnie na koniec korytarza i potrząsnął za ramiona.

Nie panowałam nad sobą. Byłam wściekła na to, co się stało. Nie mogłam uwierzyć, że już nigdy nie porozmawiam z ojcem. Owszem nie chciałam go znać, ale to nie znaczyło, że miał zniknąć z mojego życia na zawsze. Kiedyś bym mu wybaczyła. Jednak potrzebowałam czasu, którego już nie miałam. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Kolejny raz moje życie rozsypało się na kawałki, których nie byłam w stanie pozbierać.

– To przez nią. - Płakałam, a łzy przysłaniały mi cały widok.

Nienawidziłam swojej matki. Przestała dla mnie istnieć. Dzisiaj straciłam oboje rodziców. Wcześniej miałam wybór. Myślałam, że za jakiś czas odezwę się do ojca i jakoś wyjaśnimy sobie to, co stało się kilkanaście lat temu. Liczyłam, że któreś z rodziców w końcu przyzna się do wszystkiego. Niestety już nie dowiem się, kto miał rację. Matka cały czas próbowała zwalić całą winę na byłego męża. Oby nie udało jej się uniknąć więzienia. Była odpowiedzialna za jego śmierć tak samo, jak ludzie, który dokonali morderstwa.

– Twoje zachowanie nie pomoże.

– Straciłam tatę. - Spojrzałam na niego, pociągając nosem. – Przez nią. Był w stanie poświęcić wszystko dla niej, a ci ludzie zabili go przez nią. Od zawsze kłamała. Chciała zgonić winę na niego. - Wtuliłam się w Alexa.

Byłam bezradna. Miałam wrażenie, że znajdowałam się w jakimś koszmarze. Nawet nie mogłam mieć pewności, że ludzie odpowiedzialni za śmierć mojego taty byli w więzieniu i czy byłam bezpieczna. Po powrocie do Auckland na pewno nie wrócę do rodzinnego miasta. Nigdy. Nie chciałam mieć już z tym miejscem nic wspólnego. Sprzedam posiadłość. W więzieniu matce na nic się przyda. Nie chciałam, żeby trafiło do niej cokolwiek, co należało do mojego ojca. Stracił życie przez jej zachciankę.

– Przykro mi, Corinne. - Głaskał mnie po plecach. – Nie wiem, jak ci pomóc, kochanie.

Byłam w rozsypce. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Zastanawiałam się, czy policja powiadomiła Carlę i czy dziewczyna w ogóle będzie chciała słyszeć cokolwiek o naszym ojcu. Mimo wszystko powinna wiedzieć, że nie żył. Będę musiała się z nią skontaktować albo poprosić policjantów, żeby to zrobili, bo może siostra nie będzie chciała ze mną rozmawiać. Rozumiałam, że chciała się odciąć od naszej rodziny po tym, co się stało. Jednak chciałam, żeby wiedziała, że nie było w tym mojej winy. Niczego wcześniej się nie domyśliłam.

– Mam nadzieję, że będę miała szansę powiedzieć o tym siostrze. Matka zniszczyła naszą rodzinę. - Łkałam. – Zostałam sama.

Carla musiała wiedzieć o śmierci ojca niezależnie od tego, co zrobi. Gdyby nie matka moglibyśmy jeszcze kiedyś być szczęśliwi, ale nie mogła na to pozwolić. Chciała zniszczyć byłego męża, ale zapomniała, że w tym wszystkim najbardziej cierpiałam ja z siostrą. Nie byłyśmy dla niej ważne, skoro nie przejmowała się tym, co się z nami stanie, gdy poznamy prawdę.

– Nie jesteś sama. - Alex spojrzał na
mnie. – Jestem z tobą zawsze. Corinne, nie zastąpię ci rodziny, ale nie zawiodę cię. - Chwycił moją twarz w dłonie. – Jestem z tobą.

– Dziękuję.

– Poza tym masz nas – odezwał się Aiden.

Odwróciłam się zaskoczona. Nie spodziewałam się tutaj jego i Lea. Przecież nie powiedzieliśmy nikomu o swoim wyjeździe. Przynajmniej tak mi się wydawało. Wszystko działo się tak nagle, że nie wiedziałam, z kim kontaktował się mój narzeczony. Powinnam się cieszyć, że rodzina White chciała być teraz przy mnie, a szczególnie Aiden. Znałam już jego problem z ludźmi i rozumiałam, czemu czasami bywał oschły. Nie oczekiwałam, że zmieni się ze względu na mnie. Zrobił to dla swojej żony, na której bardzo mu zależało, skoro zaczął nad sobą pracować.

– To powinno wiele znaczyć. - Lea mnie przytuliła. – Przykro mi. Gdybym mogła, błagałabym twoją siostrę, żeby dała ci szansę, ale nie mogłam nawet z nią porozmawiać, a bardzo chciałam. Nie wiem, gdzie jest i co zrobić. Chcę ci pomóc.

Doceniałam to. Wcale nie musieli przylatywać do Nowego Jorku. Wystarczyłoby, gdyby zadzwonili zapytać, jak sobie radziłam. Byłam wdzięczna, że chociaż oni zainteresowali się moim losem. Wykazali więcej zrozumienia niż moja własna matka. Cieszyłam się, że miałam u swojego boku Alexa. Miałam nadzieję, że z nim będzie mi łatwiej i że wytrzyma ze mną najbliższe miesiące. Oby nie uznał, że nie da rady być ze mną dłużej. Nie poradziłabym sobie sama.

– Dziękuję.

– Przykro mi też z powodu twojego taty. Nie znałam go, ale widzę, że jest ci ciężko z tym, co się stało, niezależnie od tego, jaki był.

Wmówiłam sobie, że w całej tej sytuacji nie było winy taty. Chciałam tak myśleć, nawet jeśli to nieprawda. Zmarł i dlatego nie zamierzałam myśleć o nim źle. Próbowałam przypomnieć sobie dobre chwile z dzieciństwa, kiedy zabierał mnie na plac zabaw, wycierał łzy z policzków, gdy się przewróciłam i naklejał plastry na zdarte kolana. W takich sytuacjach nigdy nie było przy mnie matki. Była zbyt zapracowana, żeby przejmować się dzieckiem. Większą troskę z jej strony zauważyłam dopiero na studiach. Chyba wtedy dopiero dotarło do niej jaką krzywdę mogli zrobić mi jej podejrzani wspólnicy.

Zainteresowało mnie zamieszanie na końcu korytarza. Policja. Czego oni jeszcze od nas chcieli? Nie byłam w stanie z nimi rozmawiać niezależnie, jak bardzo ważna była to sprawa. Miałam prawo przeżywać żałobę. Zdezorientowana spojrzałam na Alexa, który wcześniej z nimi rozmawiał. Ja nie byłam w stanie, gdy dowiedziałam się o śmierci ojca. Liczyłam na to, że chociaż on wiedział, co się działo.

– Przyszli po twoją mamę.

– Co? Dlaczego?

Obwiniałam ją, ale to nie powód, żeby zabrała ją policja. Nie rozumiałam, dlaczego musieli zakłóć ją w kajdanki i wyprowadzić ze szpitala jak groźnego przestępcęNie byłaby w stanie nikogo zabić. Przynajmniej chciałam myśleć, że nie byłaby w stanie tego zrobić. Niewiele byłam w stanie zrozumieć z tego, co działo się w ostatnim czasie. Musiałam się jednak pogodzić z tym, że poza stratą ojca matka nie miała już prawa brać udziału w moim życiu.

– Corinne, wiele jej przekrętów wyszło na jaw. Być może się z tego wywinie. Nie wiem, ale uważam, że zasłużyła na karę.

– To prawda – powiedziałam cicho.

Powinno być mi źle, obserwując, jak policja wyprowadzała moją mamę w kajdankach, ale nie było. Zasłużyła na to. Już dawno powinna wiedzieć, że odpowie za swoje przestępstwa. Była tak samo winna, jak ludzie, którym pomogła uniknąć więzienia. Nie chciałam nawet wiedzieć, ilu z nich skrzywdziło niewinne osoby. Jeśli komuś stała się krzywda, to moja mama miała krew na rękach.

Nie pamiętałam powrotu do domu, ale przez całą drogę towarzyszył mi Alex ze swoim przyjacielem i siostrą. Cieszyłam się, że byli przy mnie. Nie wiedziałam, jak poradziłabym sobie sama. Potrzebowałam wsparcia bardziej niż kiedykolwiek. W domu czekał na nas Garry. Nie spodziewał się tylko, że przyjdę z kimś więcej niż mój narzeczony. Nienawidziłam go za rozbicie małżeństwa mojego ojca.

– Wynieś się stąd. - Nawet na niego nie spojrzałam.

Chciałam, tylko żeby wyszedł. Nie miał prawa tutaj być. Może i matka pozwalała mu przebywać w tym domu, ale pod jej nieobecność nie powinien tu przychodzić. Szczególnie gdy przyjechałam ja. Nie miałam ochoty na jego towarzystwo, a już na pewno nie na słuchanie złotych rad. Była dla mnie nikim. Nielojalny dupek. Cwaniaczek, który próbował ułożyć sobie życie, wiążąc się ze starszą kobietą z kasą i znajomościami w wyższych sferach.

– Nic nie wiedziałem. - Podszedł do mnie.

– Zostaw ją. - Alex stanął mu na drodze.

– Jestem silniejszy od ciebie, ale nie zamierzam tego wykorzystywać.

– Ten dom nie należy już do matki. - Odwróciłam się do niego wkurzona. – I nie udawaj, że ci szkoda. Odebrałeś mu żonę!

– Nie miałem nic do twojego ojca, Corinne. Nie życzyłem mu źle.

Nie obchodziło mnie to. Nie szanował go, skoro podczas swojej pracy dla mojej rodziny bzykał żonę swojego pracodawcy. Nie liczył się z tym, że straci pracę, bo kochanka zapewniła go, że tak się nie stanie. Przecież po rozwodzie dostała połowę majątku. Poza tym Gary nawet nie przejął się tym, co poczuję, gdy dowiem się o zdradzie matki. Przecież ten facet był przy nas kilku lat. Chronił mnie przez jakiś czas. Myślałam, że chociaż to sprawi, że wykaże jakąś lojalność w stosunku do mojego ojca.

– Odejdź stąd. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Zabierz swoje rzeczy. Dom będzie wystawiony na sprzedaż za kilka dni.

Chciałam się go pozbyć, jeszcze zanim wrócę do Auckland. Nie zależało mi na pieniądzach. Sprzedam posiadłość pierwszej osobie, która się zgłosi. Nie obchodziło mnie już, co stanie się z tym miejscem. Wszystkie miłe wspomnienia zastąpiła prawda, którą rodzice ukrywali przede mną przez lata. Do tego doszły koszmary, w których miejscem porwania mojej siostry był nasz rodzinny dom.

– Zrób, co mówi – odezwał się Alex – uszanuj chociaż jedną jej decyzję. Przeszła wystarczająco dużo w ostatnim czasie.

Nie rozumiałam, czemu mój narzeczony próbował z nim rozmawiać. Przecież tego faceta nie obchodziło nic poza sobą samym. Pewnie myślał, że gdy matka trafi do więzienia, a ja wyjadę, posiadłość zostanie w jego rękach. Nigdy nie wyraziłabym ja to zgody. Wolę oddać ją obcym ludziom niż Garemu. Nie dostanie nic, co należało do naszej rodziny, bo do niej nie należał.

– Corinne – spojrzał na mnie ze współczuciem, co nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia – możesz na mnie liczyć, mimo wszystko.

Nie zamierzałam go o nic prosić. Zapewne będzie pomagał mojej matce. Zastanawiałam się, ile był w stanie dla niej zrobić bądź poświęcić. Zapewne liczyła, że znajdzie jej dobrego adwokata. Miałam nadzieję, że trafi do więzienia. Życzyłam jej tego. Tylko taka kara mnie satysfakcjonowała. Nic innego nie było w stanie złagodzić mojego bólu po stracie ojca.

– Zabierz swoje rzeczy z posiadłości. Wynajmę agencję, która wkrótce ją sprzeda.

Musiałam to zrobić jeszcze przed wyjazdem. Miałam nadzieję, że Alex postanowi zostać ze mną w Nowym Jorku jeszcze kilka dni. Musiałam również zorganizować transport zwłok ojca do Auckland. Nie chciałam, żeby został pochowany tutaj, skoro nie zamierzałam wracać. Jeśli nie pochowam go tam, nie będę miała możliwości zadbać o jego grób.

– Musisz porozmawiać o tym z matką.

– Nic nie muszę! – wrzasnęłam. – Możesz zabrać swoje rzeczy albo je wyrzucę!

Nie zamierzałam opróżniać domu. Zrobi to ktoś z firmy sprzątającej, po którą zadzwonię z samego rana. Bałam się, na co mogłabym się natknąć podczas wyrzucania rzeczy rodziców. Ciekawe czy policja przeszukała już każdy kąt w domu w poszukiwaniu jakichś śladów bądź dowodów na ludzi, którzy zabili mojego ojca. Zapewne tak, jednak w salonie nie było żadnego bałaganu.

Pod wieczór zadzwonił do nas policjant, prosząc, żebyśmy pojawili się na komisariacie z samego rana. Nie spałam całą noc, bo nie byłam w stanie wytrzymać, zanim dowiedziałam się, co jeszcze mieli do powiedzenia mi policjanci. Musiałam zapoznać się z zeznaniami taty albo uzyskać jakiekolwiek informacje na temat tego, jak zginął. Lekarz wspomniał coś o strzelaninie, ale byłam w tak wielkim szoku, że niewiele zrozumiałam z jego słów. Poza tym na pewno znowu zostanę przesłuchana, chociaż już wcześniej powiedziałam, że nie wiedziałam nic o interesach rodziców. Przynajmniej do czasu przeprowadzki.

– Nie musisz tu być. - Alex spojrzał na mnie, zanim weszliśmy do sali przesłuchań.

– Są jedynymi osobami, które będą mi w stanie pomóc. Odnaleźli Carlę. Poczułam, że są po mojej stronie.

– Mam nadzieję, że jesteś bezpieczna.

Też miałam taką nadzieję. Chciałam przestać się bać. Skoro tata nie żył, a matka spędzi kilka lat za kratkami, a policja dorwie ludzi, którzy przyczynili się do mojego cierpienia, będę mogła w końcu przestać żyć w strach. W Auckland czułam się bezpiecznie, ale nie wiedziałam, czy rzeczywiście nic mi nie groziło. Zwłaszcza w momencie, gdy zaczęłam szukać siostry.

– Oto akta całej sprawy. - Policjant przesunął w moją stronę teczkę. – Pokazuję ci to tylko ze względu na znajomość z twoim ojcem.

Przez chwilę wąchałam się, czy chciałam je otwierać. Wiedziałam, że znajdę tam zdjęcia z miejsca zbrodni ojca, a na to nie byłam gotowa. Nie chciałam zapamiętać go z kulą w głowie. Podobno ktoś postrzelił go kilkanaście razy, w tym raz w głowę. Głównie celował w klatkę piersiową. Nie chciałam nawet wyobrażać sobie, jak bardzo tata cierpiał przed śmiercią.

– Nie chcę tego czytać. - Pokręciłam głową, odsuwając akta od siebie. – Proszę mi tylko powiedzieć, czy ludzie odpowiedzialni za jego śmierć trafili do więzienia? Nic więcej mnie nie interesuje.

Chciałam, żeby osoba, która strzelała do mojego ojca zgniła w więzieniu. Niezależnie na czyje zlecenie działał. Resztę winy przypisałam matce. Gdyby nie ona nie doszłoby do tragedii.

– Niewiele jestem w stanie ci powiedzieć. Zatrzymaliśmy twoją mamę, ale najprawdopodobniej się z tego wykręci. Wykorzysta fakt, że martwi nie mogą się bronić.

– I pozwolicie jej na to? – spytałam oburzona.

– Zrobię wszystko, żeby prokurator zajął się sprawą, jak należy, ale wiesz, że Abigail ma sporo znajomości i więcej wpływów. Nie ona jedna zadarła z przestępcami i ma coś do stracenia.

Liczyłam na to, że ludzie odwrócą się od niej, gdy dowiedzą się, ilu przestępców wypuszczono przez nią na wolność. Jednak nawet przez chwilę nie pomyślałam, że wielu jej znajomych i ludzi z jej otoczenia postępowało dokładnie tak samo. Ryzykowali życiem swoich bliskich, żeby dorobić się jak najszybciej i spełnić jedno ze swoich głupich marzeń. To sprawiło, że przestałam wierzyć w sprawiedliwość.

– Nie chcę być o niczym informowana, dopóki ci ludzie nie trafią za kratki. - Wstałam.

– Poinformowałaś Carlę?

Nie miałam jak. Myślałam, że oni to zrobią. Nie wiedzieli, przecież, że siostra nie chciała mieć ze mną nic wspólnego. To nie było coś, o czym musiałam opowiadać policji. Jednak mogłam wykorzystać ich, żeby powiadomili Carlę o śmierci ojca, nawet jeśli brałam pod uwagę, że się tym nie przejmie. Ale żyła w kłamstwie wystarczająco długo, żeby ukrywać przed nią cokolwiek.

– Nie mam z nią kontaktu. - Spojrzałam na niego.

– Ciężko jej wrócić do normalności, ale ktoś musi jej powiedzieć. Chcesz pojechać z nami?

Nie wiedziałam, jak siostra zareaguje na mój widok. Zapewne znowu podkreśliłaby jak, bardzo nie chciała mnie widzieć. Odmówiłam, chociaż było mi z tym ciężko. Nie mogłam jednak wykorzystać śmierci ojca na swoją korzyść. Byłabym wtedy jak nasza matka, a nie chciałam mieć z nią nic wspólnego. Wstydziłam się jej.

– Wracamy do siebie? - Alex spojrzał na mnie. – Lea załatwi dla nas bilety, a sprzedaż domu ogarniemy na odległość.

– Dasz mi jeszcze dwa dni? - Spojrzałam na niego. – Chcę dopilnować, że firma sprzątająca pozbędzie się wszystkich rzeczy.

– Oczywiście.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro