Rozdział III 《T.II》

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

>ten sam czas akcji co wydarzenia u Connora<

Shadow pov

Rozdzieliliśmy się z Silver'em. Ja ruszyłem na Cerebus'a, a Silver na Wyern. Robota jakiego ja sobie wybrałem wyglądem przypomina ogromnego psa. A z zachowania również podobny do psa. Z tego co widzę nie ma zbyt ciężkiego sprzętu typu: ukryte wyrzutnie rakiet czy działka laserowe. Ale za to skubany jest szybki i zwinny. Ciężko jest mi trafi moimi włuczniami. To bardziej wygląda jak zabawa w berka. Albo ja go próbuje dorwać i jakoś go zaatakować albo on na mnie szarżuje. A jak we mnie nie trafi to tak jakby wącha miejsce gdzie powinienem być. Zaczyna jak by ryczeć i potrafi skoczyć 500 metrów w zwysz aby potem z impetem spaść na ziemię i w ten sposób wywołać dość silne trzęsienie ziemi. Tak możemy się bawić w nieskończoność. Nasza walka-jeśli w ogóle mogę to nazwać walką, trwała z dobre półtorej godziny.

-Cholera...musi mieć gdzieś słabsze miejsce. Trzeba je tylko znaleźć - przyglądałem się tej maszynie jeszcze trochę za nim na mnie z powrotem nie ruszyła. Podczas wykonywania uniku dostrzegłem coś na jego głowie. Taką jak by antenę na głowie. - No dobra. Może to się uda.
Czekałem jak znowu Cerebus ruszy w moją stronę. Jak tylko zaczęł na mnie znowu pędzić szybko podskoczyłem na tyle wysoko aby złapać tą antenę. W tym momęcie zrobiło się dość zabawnie. Zaczął robić mi tak ja by rodeo.

-No dobra piasku. Zabawimy się trochę teraz - starałem nakierować się go na jedną ze ścian bazy wroga aby w nią uderzył. Za każdym razem jak prawie przy niej był wyhamowywał. Nie jest jednak ten robot taki głupi, doktorek dał mu jednak "inteligencję". Ale powoli traciłem cierpliwość. - SŁUCHAJ MNIE TY STERTO ZŁOMU! - po pół godzinnej katordze z nim wreszcie mi się udało aby walną w tą przeklętął ścianę. Zaczął lekko dymieć. - Nie no jeszcze raz trzeba się z tobą tak bawić? - powiedzałem do niego, a ten tylko na to zryczał i na mnie ruszył. - Teraz przynajmniej szybciej mi z tobą pójdzie, bo wiem co mam robić - przez 10 minut starałem się nakierować go na ową ścianę ale dopiero za 4 razem udało mi się dopiero udało. Znowu zaczęło się to rodeo. I tak samo jak wcześniej. Trochę mi zajęło. Znów starałem nakierować go na ścianę ale robił to samo co wcześniej. Parę razu mnie prawie zrzucił. No po 30 minutach udało mi się wreszcie nakierować na ta debilną ścianę.

-Widzę, że poradziłeś sobie z nimi - odwróciłem się w kierunku głosu. Ale ze mną nie pójdzie ci tak łatwo.
-Z kąd ta pewność Infinit. Może jednak sobie z tobą poradzę.
- To się wie - jest trochę podobny do mnie. W tym sensie kiedy jeszcze gardziłem innymi.
-Jest zbyt pewny siebie. To cie zgubi. Przekonasz się o tym
-Nie jestem przekonany co do tego, że jestem zbyt pewny siebie - ruszyliśmy na siebie. Nie jest mi łatwo. Odczuwam zmęczenie po tamtej gonitwie z Egg-Cerebus'em. Dochodzi do tego fakt iż jeszcze nie odzyskałem swoich pierścieni. Musze jakość jeszcze wytrzymać.

Walka pomiędzy mną, a Infinit'im trwała jeszcze z dobre 20 minut ale po tym czasie szybko opadłem z sił.

-Co? Już jesteś zmęczony? - nic mu nie powiedziałem tylko na niego się patrzyłem. - Nie miło było Cię poz... - nagle dostał od kogoś
-ODWAL SIĘ OD MOJEGO BRATA! - nie źle mu Sonic przywalił. - Shad! Co z tobą?
-Nic mi nie jest. Jestem z lekka już zmęczony to wszytko. Za kończymy to w końcu
-Zgadzam się z tym bracie.

Sonic:Silver! Gotów?
Silver:Gotów. Możemy zaczynać

-Słyszałeś Shad. Czas już zakończyć tą farse.
-Tia...najwyższa pora zakończyć to

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro