Dorosły

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nawet jeśli nie jesteście fanami Lloyda, nie zrażajcie się od razu. Być może po tej lekturze Wasza opinia o nim zmieni się choć troszkę...


No i dorosłem. Jestem już mężczyzną, nie chłopcem. Mam ciało dorosłego. Stałem się prawdziwym Zielonym Ninja. Największym. Najważniejszym. Niepokonanym.

Tym, który nie ma prawa się bać ani okazywać słabości. Mam być doskonałym.

Jeszcze kilka tygodni temu byłem tylko chłopcem. Mogłem lubić komiksy, grę w piłkę i misie. Dzisiaj muszę siać postrach wśród wrogów. Muszę udawać, że jestem o taaaki męski, testosteron, hormony, mięśnie i flirty z panienkami.

Tylko że... To wszystko jest nie dla mnie. Te ponad pięć lat życia umknęło mi bezpowrotnie, jednak wcale nie czuję się mężczyzną. Dawniej zazdrościłem Cole'owi siły, teraz – oddałbym wszystko, żebym sam nie musiał jej mieć. Kiedyś Jay powstrzymywał się ze sprośnymi żartami ze względu na mój młody wiek. Obecnie w ogóle się tym nie przejmuje, rzuca zboczone anegdotki cały czas, no bo przecież same dorosłe chłopy tu są. A Kai? Ten już całkiem popuścił swoje blokady i otwarcie opowiada o swojej zajebistości. Jest irytujący.

Zane to Zane, on chyba jako jedyny rozumie, że w głębi serca, duszy i ciała dalej jestem chłopcem, choć czasem zdarza mu się zapomnieć i odnieść do mnie jak do pozostałych członków drużyny. Nya też zaczęła traktować mnie jak równego sobie, a nie dzieciucha. Jednak przynajmniej ona jedyna sprawiała wrażenie normalnej, najlepiej zniosła moją przemianę. Nie rzucała dziwnych słówek, których znaczenia musiałem się domyślać, ani nie klepała po plecach z nieludzką siłą. Po prostu dla niej nie miało różnicy, czy jestem młodszy czy starszy, mieliśmy dalej taką samą relację.

Gorsza sprawa była z wujkiem Wu. Za dziecka traktował mnie ulgowo, zlecał ćwiczenia przystosowane do mojej wytrwałości, siły i sprytu. Mimo wszystko, wraz ze wzrostem, te przymioty wcale się nie zmieniły, bo nie miały jak i kiedy, przecież rozwinęło się tylko samo ciało. Ale sensei doszedł widocznie do wniosku, że sprawność fizyczna i dorosły wiek idą ze sobą w parze, więc od dłuższego czasu przechodzę mordęgę na treningach, które powoli, acz skutecznie mnie wykańczają. Z tego, co wiem, reszta drużyny (no może oprócz Cole'a) też zaczynała od zera, pięli się powoli do góry, dlatego teraz są świetnymi wojownikami. A mój przypadek porównałbym do gry wideo, w której zaraz po przejściu lekkiego samouczka trafiam na ostatni poziom z bossem i zupełnie nie wiem co robić, więc cały czas tracę życie. Beznadzieja.

Wszyscy chcą dla mnie jak najlepiej, bo w końcu jestem tym najważniejszym, Zielonym Ninja pisanym wielką literą! To ja mam pokonać Lorda Garmadona, największe zło i zagrożenie, mojego ojca. A może ja wcale nie chcę tego robić? Tak właściwie to nigdy się nie cieszyłem z tego, że będę tym niesamowitym, wprost mistycznym, wzniesionym do rangi boga Zielonym. Wolałbym raczej być kojarzony jako bliski przyjaciel ninja, a nie jako jeden z nich, w dodatku ten najważniejszy. To za dużo jak na takiego chłopca jak ja. Na chłopca, którego, bądź co bądź, wylano z Mrocznej Uczelni dla Złych Chłopców.

Wujek mówi mi, że to na moich barkach spoczywa los całego Ninjago, równowagi między dobrem a złem. To wprost przerażające. Wiem, że mam wsparcie ze strony całej drużyny, bo w gruncie rzeczy to bardzo dobre chłopaki, pomimo swoich odchyłów, jednak daleko mi ich poziomu, zwłaszcza psychicznie. Czuję się samotny w tym wszystkim. Staram się rozmawiać o swoich problemach z Nyą. Dziewczyny z natury są bardziej wrażliwe i okazują większe zainteresowanie, gdy prosi się je o pomoc. Jednak nawet siostra Kaia nie jest w stanie mnie w pełni zrozumieć. Ona miała beztroskie dzieciństwo, pracowitą, ale pełną młodość i wkraczała w dorosłość z bagażem doświadczeń. Natomiast ja ot tak przeskoczyłem nad okresem dojrzewania i z dziecka stałem się dorosłym. Czy żałuję? Trochę.

To była moja najbardziej heroiczna decyzja. Mogłem użyć postarzającego wywaru tylko na Grundalu, ale wtedy ninja dalej byliby dziećmi, a nasze szanse spadłyby do zera. Ale użyłem go też na nich. Więc i na sobie. Nie było możliwości ucieczki. Poświęciłem swoją młodość, by NinjagoCity nie straciło obrońców. Gdybym jednak wiedział, jakie mój czyn będzie miał konsekwencje i jak odbije się na mojej osobie... Prawdopodobnie i tak uczyniłbym to samo. Tylko dla reszty drużyny. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.

Nie przepadam za moim nowym ciałem. Jest takie obce. Nie umiem się przyzwyczaić do tych wielkich łap, którymi muszę się teraz posługiwać. Moje stopy też są podejrzanie duże. Buty przypominają wprost kajaki. Dziwnie jest awansować z niecałego numeru trzydzieści pięć na ponad czterdzieści, i to z dnia na dzień. Jednak najbardziej chyba nienawidzę mojego ''nowego'' przyrodzenia. Jest duże, obrzydliwe i owłosione. Staram się jak najrzadziej go dotykać, tylko wtedy, gdy muszę. Każde załatwianie potrzeb fizjologicznych łączy się z odruchem wymiotnym. Za pierwszym razem naprawdę zwróciłem posiłek.

Jedyne co się nie zmieniło to oczy. Nawet moje ukochane blond włosy znacznie urosły i zmieniły całkowicie ułożenie. No ale nie mogę wrócić do poprzedniej fryzury, bo wyglądałbym co najmniej dziwnie. Nie pasowałaby mi teraz zupełnie. Teraz muszę się nosić jak mężczyzna, a nie jakiś podlotek, który ledwo od ziemi odrósł. Mam już siebie serdecznie dość. Gdyby te zmiany nie były aż tak gwałtowne, pewnie polubiłbym tę wersję siebie. Podobno jestem przystojny. Choć wcale o to nie prosiłem. Tysiąc razy bardziej wolałbym na powrót stać się beztroskim dzieckiem niż zostać okrzyknięty najprzystojniejszym ninja.

Ja o sławę nie prosiłem. Nie zależy mi na niej. Nie chcę być tym najważniejszym. Dużo osób tworzy o mnie niemiłe plotki. O tym tajemniczym, nowym ninja, który podstępem dostał się do drużyny. To wszystko brednie, jednak nie wolno mi ich sprostować. Bo niby kto uwierzy, że jestem prawowitym, przepowiedzianym wieki temu, najpotężniejszym Zielonym Ninja, na którego wybrał mnie sam Pierwszy Mistrz Spinjitzu? Łatwiej jest szykanować, rozpowiadać, że przekupiłem senseia, by móc stać się prawowitym, piątym ninja.

Moja moc też jest bezsensowna. Zieleń. Energia. Takie nic. Inni mają konkrety. Kai roznieca samoistnie ogniska, tworzy płomień w rękach, dzięki czemu może na przykład spalić liny lub przypiec złoczyńcę. Zane zamraża, Jay kontroluje nie tylko błyskawice, ale też prąd. Za to w najlepszej sytuacji jest mimo wszystko Cole. Przecież ziemia jest praktycznie wszędzie! Może z niej korzystać na okrągło, co daje mu wielką przewagę. A ja? A ja mogę jedynie gasić i zapalać żarówki. Baaardzo przydatne. Chyba tylko wtedy, gdybyśmy spotkali potwora o świetlówce zamiast głowy.

Mam dość takiego życia. Z jednej strony presja, z drugiej depresja. Nie chcę być dorosły. Nie chcę być Zielonym Ninja. Nie chcę walczyć z ojcem. Nie chcę fałszywych plotek. Nie chcę wymuszonej chwały i sławy. Nie chcę być w centrum uwagi. Nie chcę, żeby się mną interesowali. Chciałbym tylko jednego. Na powrót stać się tym małym chłopcem, który mógł bezkarnie tulić się do misia, psocić, robić kawały. Chciałbym na powrót stać się oczkiem w głowie senseia, mojego wujka. Małym braciszkiem wszystkich ninja.

Żeby moimi obowiązkami dalej były tylko zadania domowe, sprzątanie po posiłkach i lekkie treningi, a nie bronienie NinjagoCity przed złoczyńcami oraz walka z moim ojcem. Nie mam na tyle sił. Do takich rzeczy trzeba doróść nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Bo inaczej nie wyniknie z tego nic dobrego.

Dorosłym mężczyznom nie wypada płakać.

Dorosłym mężczyznom nie wypada narzekać.

Dorosłym mężczyznom nie wypada się skarżyć.

Dorosłym mężczyznom nie wypada się rozklejać.

Dorosłym mężczyznom nie wypada...

Pierwsze łzy padają na podłogę.

– Nienawidzę być Zielonym Ninja!

– Dlaczego to akurat ja musiałem nim zostać!?

– Chcę się do kogoś przytulić...

Jestem sam w tym bagnie. Samiutki jak palec w czarnej dziurze. Nikt nie rozumie moich problemów. Skoro mam dorosłe ciało, to znaczy, że cały dorosłem. Że w jednym momencie zmieniły mi się zainteresowania, upodobania i całe rozumowanie. Żaden człowiek nie jest w stanie przystosować się do nowego środowiska, otoczenia lub stanu w jeden dzień. To niewykonalne. Na to potrzeba dni, miesięcy, czasem nawet lat. W moim przypadku działo się to zbyt szybko i nawet po dłuższym czasie nie umiem się przyzwyczaić.

Wszyscy na mnie liczą, pokładają nadzieję. Wierzą, że ocalę świat. Nie mogę ich zawieść, w końcu są to osoby, które kocham i szanuję. Jednak zupełnie nie zdają sobie sprawy z tego, co przeżywam. Patrzą powierzchownie, na ciało, zupełnie ignorując to, co dzieje się ze mną w środku. Po stokroć wolałbym nieśmiałe pogadanki z wujkiem o seksualności u młodych chłopców, niż przekonać się o tym na własnej skórze i to pierwszej nocy w męskim ciele. Wkraczanie w dorosłość stopniowo na pewno jest o wiele przyjemniejsze i łatwiejsze.

Czasem mam ochotę się zabić. Nie wiem skąd takie myśli w moim młodym umyśle. Nie radzę sobie z problemami, przytłaczają mnie. Jestem świetny w udawaniu, więc codziennie zakładam maski uśmiechu i ''wszystko w porządku''. Powoli chyba asymiluję się z tym środowiskiem. Co nie zmienia faktu, że mam dość życia w tej obcej skórze. Nie mogę popełnić samobójstwa, bo muszę pokonać ojca. Nie wolno mi zawieść drużyny i senseia. To błędne koło, nie mogę, bo muszę, muszę, bo nie mogę.

Siadam pod łóżkiem w moim pokoju. Przyciągam do siebie starego, połatanego misia. Przytulam go bardzo mocno, pozwalając, by wsiąkły w niego wszystkie moje łzy. Patrzę w okno, w gwieździstą i bezksiężycową noc. Przecież ja jestem tylko dzieckiem. Małym chłopcem w ciele mężczyzny. Moja młodość umarła. Zniknęła bezpowrotnie. Mogę tylko iść dalej naprzód, przed siebie. Zbierać pochwały, nagany, szykany i bezużyteczne nagrody. Być piątym ninja. Być Zielonym Ninja.

Ja tak bardzo nie chcę być dorosły...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro