Edukacja seksualna +18 (Corro/Bruise)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Na początku chcę zaznaczyć, że ten shot to porno w najczystszej postaci. Aczkolwiek z fabułą. Bardzo zboczony, nieodpowiedni dla młodszych czytelników (nie chcę mieć nikogo na sumieniu, tak). Więc jeśli obrzydzają Cię takie sceny, po prostu nie czytaj, a nie potem skarż mi się w komentarzach, że to było złe i czytam za dużo gejowskich opek. Ostrzegłam, że ryję psychikę? Ostrzegłam. Dziękuję za uwagę. 
Shot z dedykcją dla Futercia, mam nadzieję, że Cię nie zawiodłam ^^

Rozległ się dzwonek. Piątek, siódma lekcja w klasie III gimnazjum to nie jest zbyt zachęcająca pora na jakiekolwiek lekcje. Wszyscy są rozemocjonowani na wieść o nadchodzącym weekendzie i dwóch dniach totalnej olewki i beztroski. Nikt, a zwłaszcza my, chłopcy, nie wykazuje choć odrobiny skupienia, tylko modli się, by czas leciał trzy razy szybciej.

W końcu do sali wtoczyła się znienawidzona przez wszystkich gburowata i gruba nauczycielka biologii. Miała poprowadzić z nami lekcje edukacji seksualnej, dodatkowego, choć przymusowego przedmiotu dla najstarszego rocznika. O ile sama wizja takiej lekcji wprawiała niejednego napaleńca w stan podniecenia, tak fakt, że nauczać go będzie pani Machia, sprawiał, że nawet Kai miał ochotę wypisać sobie roczne zwolnienie.

– Moi drodzy uczniowie, na naszej dzisiejszej lekcji omówimy sobie temat seksu, ciąży i antykoncepcji... – zaczęła tym swoim nudnym, mulącym głosem.

Gdzieś z tyłu sali rozległy się jakieś pojedyncze gwizdy, ale raczej spora większość chłopaków miała nauczycielkę i jej słowa głęboko w dupie, za przeproszeniem. Ja tak samo. Wyjąłem sobie brudnopis i z nudów zacząłem w nim bazgrać karykatury nauczycielki, trzymającej dildo i odciętego, krwawiącego penisa jakiegoś losowego mężczyzny, leżącego obok.

– Brookstone! – usłyszałem nagle chrapliwy głos nad sobą, gdy byłem w trakcie cieniowania jej owłosionych nóg. Momentalnie zamknąłem zeszyt i podniosłem przerażony głowę.

– Tak? – rzuciłem jakby od niechcenia, choć drgała mi powieka. Widziała czy nie widziała?

– Wymień mi wszystkie środki antykoncepcji, jakie tylko znasz – powiedziała nauczycielka, mrużąc oczy. Złapała mnie na tym, że nie słucham, ale nie miała pojęcia, że akurat w tych tematach jestem świetnie obeznany.

– Są naturalne, chemiczne, mechaniczne i hormonalne - wyrecytowałem z pamięci. – Naturalne to metoda kalendarzowa, termiczna, kalendarzowo-termiczna, laktacyjna i obserwacja śluzu, chemiczne to nieszczęsne środki plemnikobójcze, mechaniczne to prezerwatywy i błony dopochwowe, a także takie kapturki oraz hormonalne, czyli tabletki i plastry antykoncepcyjne, wkładki domaciczne i zastrzyki hormonalne. Choć moim zdaniem i tak najlepszą antykoncepcją jest po prostu brzydki ryj.

– To ostatnie mogłeś sobie darować, ale dobrze. Dostajesz plusa za aktywność na lekcji – mruknęła niezadowolona profesorka. Prychnąłem cicho i spojrzałem po sali. Nikt nie wyraził zbytnio zainteresowania moim monologiem, oprócz kilku dziewczyn oraz... Jaya.

Rudy piegus wlepił we mnie swoje wąskie, błękitne oczka, lustrując dokładnie od stóp do głów. Dosłownie czułem na sobie to mrowiące spojrzenie, które zdawało się zaglądać wprost pod ubranie. Zignorowałem to i zabrałem się za dokańczanie mojego dzieła. Ale palący wzrok rudzielca sprawiał, że nie potrafiłem się skupić. Patrzył na mnie tak bezczelnie, jak małe dziecko, które po raz pierwszy widzi świętego Mikołaja. Aż do samego końca lekcji. W końcu zabrzmiał zbawczy, ostatni dzwonek.

– Za tydzień porozmawiamy o orientacjach seksualnych! – rzuciła jeszcze nauczycielka, ale nikt jej nie słuchał. Wizja weekendu zawładnęła już sercami wszystkich. Także i moim. Już widziałem oczyma wyobraźni te błogie dwa dni rozpusty, siebie rozwalonego przed laptopem z ostrym porno, masturbującym się do słodkich jęków pustych blondyneczek. Byłem jednym z tych spaczonych zboczeńców, którzy jednak nie mówili głośno o swoich upodobaniach.

Moja orientacja? Sam nie wiem. Nie pociągają mnie dziewczyny, ale też nie wyobrażam sobie, żebym był w związku z chłopakiem. To znaczny... Raz byłem, ale na moje nieszczęście zakochałem się w młodym nauczycielu, a on we mnie. Jednak ten związek nie miał przyszłości, obaj o tym wiedzieliśmy. Trwał on niespełna rok, po czym zerwaliśmy ze sobą. To była obopólna decyzja. Na chwilę obecną definiuję się jako aseksualny, choć nie zmienia to faktu, że uwielbiam sobie walić o każdej porze i w każdych okolicznościach, jakie się tylko nadarzą i są do tego sposobne.

– Hej, Cole, zaczekaj! – z rozmyślań o sobocie wyrwał mnie piskliwy głosik Jaya. Błękitnooki stanął obok, wyszczerzając zęby w uśmiechu.

– Coś się stało? – spytałem.

– Lubisz w dupę? – spytał, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.

– Co? – Przez moją głowę przeleciało tysiące myśli, głównie zboczonych, a na policzkach pojawił się lekki różowy nalot. Rumieniec.

– No pytam. Lubisz w dupę?

– Naczytałeś się chyba za dużo gejowskich świerszczyków – wydukałem, ruszając szybko w stronę szatni. Gordon Walker był nieugięty. Podążył za mną.

– Ej, Cole, jesteś gejem? – szczebiotał niższy kumpel, przyprawiając mnie o coraz wyraźniejszą czerwień na twarzy.

– Nie! Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy!

– Bo nie masz dziewczyny. A może masz, ale nie chcesz mi zdradzić?

– Jay, przestań! – ryknąłem, odsuwając go zamaszystym ruchem od siebie. Ale on był nieugięty.

– Będziesz sobie jutro walił? Do czego zazwyczaj fapiesz? – podejrzanie dziwny uśmiech Jaya sprawiał, że to było jeszcze bardziej nie na miejscu. Chciałem uciec.

– Możesz mnie zostawić?! – wrzasnąłem. Jeszcze nigdy rudzielec nie był tak nachalny. Ba, nigdy nie zachowywał się tak dziwnie.

– Och, kotku, wiem, że mnie pragniesz...

Czułem się jak w jakimś tanim, gejowskim pornosie. Albo serialu typu ''Ukryta Prawda'' czy ''Trudne Sprawy''. Brakowało tylko gostka, który powie ''Cięcie! Dobra robota, panowie!''. Ale na moje nieszczęście to nie był serial a rzeczywistość.

– Jay, odczep się ode mnie! Czego ty właściwie chcesz?!

Chłopak przekrzywił głowę i uśmiechnął się zalotnie. Przygryzł wargę, po czym przybliżył się do mnie i zawiesił ręce na szyi. Przysunął usta bliżej mojego ucha, by przygryźć małżowinę. Wyrwał mi się cichy jęk.

– Cole, doskonale cię znam – zaczął aksamitnym tonem. – Marzysz o tym, by zostać seksuologiem. Ale sama teoria ci nie wystarczy, potrzeba praktyki. Mogę ci w tym pomóc...

– Przyznaj, jestem wkręcany? To jakaś ukryta kamera, prawda? – starałem się zachować powagę.

– Dobra, nie będę owijał w bawełnę. Wiem wszystko o twoim romansie z profesorem Morro, przede mną tego nie ukryjesz – prychnął.

Momentalnie zastygłem w połowie ruchu. Co? Skąd on to wie? To niemożliwe! Cofnąłem się kilka kroków, by trafić na ścianę. W moich oczach widoczne było ogromne przerażenie, z czego błękitnooki czerpał ogromną przyjemność.

– Skąd o tym wiesz? – szepnąłem cicho, spuszczając głowę. Wiem, że to przeszłość, ale ten fakt przysporzyłby problemów i nauczycielowi, i mi, gdyby plotka dotarła do niepowołanych uszu.

– Mam swoje źródła – rzucił krótko. – I w każdej chwili mogę to wykorzystać przeciw tobie.

– Co mam zrobić, żebyś jednak nie wykorzystał tego przeciw mnie?

– Przyjdź w poniedziałek do szkoły na siódmą, to się dowiesz. Ubierz się wygodnie.

Po czym, jak gdyby nigdy nic, ruszył dziarsko w stronę szatni po swoje buty, zostawiając mnie z natłokiem myśli. Cóż, chyba nie będę miał wyboru... Odczekałem, aż Gordon Walker wyjdzie całkiem ze szkoły, by móc samemu iść się przebrać. Przez całą drogę do domu analizowałem jego słowa. Co on może ode mnie chcieć? Miałem wiele teorii, ale jakoś nie byłem przekonany co do ich wiarygodności. Dowiedzieć się mogłem jedynie w poniedziałek.

Tak jak kazał Jay, już od siódmej czekałem grzecznie pod naszą salą, ubrany w moje ulubione dżinsy i bluzę. Wahałem się między dresami, ale jakoś za nimi nie przepadałem. W końcu rudzielec przyszedł i pierwsze co zrobił, to bez słowa chwycił mnie za rękę i powlókł do męskiej łazienki. Siłą wepchał nas obu do jednej kabiny i zatrzasnął drzwiczki.

– Jay? Co to ma znaczyć? – po dłuższej chwili odważyłem się wreszcie coś powiedzieć. Rudzielec puścił moje zapytanie pomimo uszu, grzebiąc za czymś w plecaku. – Jay?

– Wyskakuj z ciuchów - rzucił po chwili cicho, odwracając się w moją stronę z... Klasycznym korkiem analnym.

– Czy ty chcesz mi to włożyć do tyłka?! – wrzasnąłem, odskakując od niego najdalej, jak tylko mogłem.

– No wiesz... Zawsze mogę anonimowo zgłosić dyrektorce, że nowy nauczyciel jest gejem i miał romans z uczniem... Lub nie. To tylko i wyłącznie twój wybór – mruknął cicho, przerzucając sobie zabawkę seksualną z ręki do ręki. Westchnąłem.

– Nie mam wyboru. Nie chcę, żeby go wylali, dzięki niemu wielu nieuków podciągnęło się z chemii - szepnąłem, posłusznie zdejmując spodnie i bokserki. – Ale proszę, bądź delikatny.

– Grzeczny chłopiec. Będę.

Poczułem, jak wiotkie i zgrabne palce Jay'a wędrują po całym moim tyłku. Oparłem się rękami o sedes i wypiąłem bardziej w jego stronę. Usłyszałem zadowolony pomruk. Po chwili dłonie chłopaka zniknęły, tylko po to, by sięgnąć ponownie do plecaka i wyciągnąć tubkę z lubrykantem. Gordon Walker oblał żelem dokładnie okolice mojego odbytu, po czym ponownie wsunął tam paluszki. Z ust wyrwał mi się cichy jęk.

Błękitnooki pieścił rękoma moje pośladki, co jakiś czas wciskając opuszek do dziurki. Mocno zaciskałem zęby, byleby nie krzyknąć, ani westchnąć. To tortura, nie przyjemność! Ale kiedy poczułem, jak napiera silikonowym korkiem prosto w mój odbyt, nie dałem rady utrzymać języka za zębami. Wydałem z siebie głośny krzyk rozkoszy.

– Widzę, że jak na razie się podoba – prychnął słodko rudzielec, obejmując mnie za szyję. – To dopiero początek, Cole. Nawet nie wiesz, jak długo o tym marzyłem. Jak bardzo chciałem cię dotknąć... Tutaj...

W chwili wypowiedzenia ostatniego słowa Jay momentalnie chwycił drugą ręką za będącego w stanie spoczynku mojego penisa. Nie śmiałem się nawet poruszyć, mimo iż czułem, jak uderza we mnie gorąca fala podniecenia. To tylko kwestia czasu, kiedy stanie. Oboje o tym wiedzieliśmy.

Chłopak przejechał dłonią delikatnie po całej mojej siedemnastocentymetrowej długości, jakby samemu napawając się ogromną przyjemnością. Czułem, jak mi twardniał. Robił się grubszy i nabrzmiały. Podnosił się. Syknąłem cicho, karcąc w myślach samego siebie. To chore. Ale mi się podoba. Bardziej od samodzielnego walenia konia.

– Widzę, że ktoś tu się podnieca – mruknął rudzielec, ściskając mocniej mojego członka.

– Cicho! – syknąłem ostro.

– Nie denerwuj się tak, jeszcze nie czas na to.

Chłopak ponownie sięgnął do plecaka i wyciągnął z niego taśmę izolacyjną i wibrator. Wibrator z gumowym jajkiem na kabelku, jak ja to nazywam. Obwiązał go wokół mojego penisa bardzo dokładnie, a do uda przymocował za pomocą izolacji akumulatorek. Jay uśmiechnął się nieco psychopatycznie i włączył urządzenie na najniższe wibracje. Całym moim ciałem aż wstrząsnęło, a ust wydobyła się niekontrolowana seria jęków i westchnień. Penis mi pulsował.

Każdy ruch powodował kolejne fale niechcianej przyjemności. Ściskałem zęby, byle tylko nie pokazać, że mi dobrze. Gordon Walker śmiał się kpiąco. Wyciągnął z mojego tyłka korek analny i zastąpił go swoim palcem. Ścisnąłem mocniej krawędzie sedesu, wypinając się bardziej do tyłu. Cholernie mi się podobało.

– Dziwka... – mruknął podniecająco Jay, prosto do mojego ucha, wsuwając środkowy paluch głębiej.

– Zamilcz – szepnąłem karcąco, by zaraz potem jęknąć głośno i przenikliwie.

– Podoba ci się, widzę to po tobie. Rżnął cię ktoś kiedyś?

Nic nie odpowiedziałem. Rudzielec wzmocnił wolną ręką wibracje, a moje ciało momentalnie wygięło się w łuk. Z ust popłynęła ślina, której nie byłem w stanie przełknąć. Czułem, że nie wytrzymam tak długo. A wytrysk będzie obfity, i to bardzo. Nie myliłem się. Doszedłem w tym samym momencie, w którym chłopak dołożył drugiego palca. Spermy było dużo. Wylądowała na mnie, obok mnie, na sedesie, ścianach, podłodze i bóg wie gdzie.

– Cole... Mięczak z ciebie. Podoba mi się to – słodkie pomruki mojego gwałciciela sprawiały, że miałem jeszcze większą ochotę na ciąg dalszy tej niebezpiecznej, zboczonej gierki.

– Pieprz mnie – szepnąłem cicho. – Chcę cię we mnie...

– Wiem o tym – mruknął tym samym tonem co wcześniej Jay. – Ale nie jestem miłosierny.

– Jak to?

Rudzielec parsknął śmiechem, po czym gwałtownie rozszerzył moje pośladki i włożył do odbytu wibrator bardzo podobny do tego, którym owinął moje przyrodzenie. Ponownie jęknąłem z bólu i zaskoczenia, a kiedy go włączył – dodatkowo z podniecenia.

– Będziesz w tym chodzić cały dzień – powiedział, montując mu na drugim udzie akumulatorek. Tym samym sposobem, co poprzedni.

– CO?! – ryknąłem.

– To. I ani mi się waż protestować.

– To jawna tortura! – zacząłem się buntować.

– Chcesz, żeby wylali ukochanego nauczyciela chemii czy raczej wolisz pocierpieć dla dobra innych?

Nic nie odpowiedziałem, tylko odwróciłem głowę. Cholera, znalazłem się w kropce. Zależało mi na tym, żeby Morro został. Dzięki niemu zdał nawet ten jełop Kai. Po prostu był najlepszym nauczycielem. I bardzo chciałem, by uczył mnie do egzaminu. Te jego szmaragdowe oczy są takie hipnotyzujące... Wiem, że nigdy nie będziemy razem, ale nic nie poradzę na to, że dalej jestem zauroczony jego słodkim wyglądem.

– Mówiłem ci, żebyś ubrał się wygodnie... – mruknął nagle Jay. – Dżinsy tylko spotęgują ucisk. Nie, żebym narzekał, ale możesz tego nie wytrzymać. Wkładaj je.

Niechętnie się wyprostowałem. Miałem ochotę położyć się na podłodze, zwinąć w kulkę i jęczeć. Jednak nie mogłem. Szybko ubrałem spodnie i zaciskając zęby, wyszedłem z klasy. Kutas mi stał i było to doskonale widać. Na szczęście cała moja klasa patrzyła w ekrany telefonów. Nikt nie zwrócił uwagi na pomykającego z łazienki osobnika.

Korzystając z tego, że Morro zawsze przychodzi wcześniej, więc klasa otwarta jest już od siódmej, momentalnie wparowałem do pomieszczenia. Zająłem swoje miejsce, na moje nieszczęście z samego przodu, i wsunąłem rękę do spodni. Profesora na szczęście nie było w sali, pewnie przygotowywał materiały na lekcję.

Jęknąłem cicho. Było mi okropnie gorąco. Całe ciało aż drżało. Wibracje miały powolny rytm, jednak długotrwała monotonia sprawiała, że podniecałem się jeszcze bardziej. Przed oczami stanął mi Jay. Ja go kiedyś zabiję... Wykorzystał mnie jak zwykłą dziwkę. Zaszantażował w najgorszy możliwy sposób. Cios poniżej pasa.

Ale mi się to podobało.

Fala rozkoszy, przechodząca od tyłka aż do głowy była lepsza niż niejeden narkotyk. Odurzała w inny sposób, ale tak samo tumaniła zmysły. Chciałem tylko jednego – żeby ktoś mnie teraz ostro zerżnął. Nie ważne kto, ktokolwiek.

Na oślep wymacałem przełącznik. Przez spodnie włączyłem drugi poziom. Tym razem nie powstrzymałem krzyku, ale udało mi się go lekko stłumić ręką. Rozkosz... Czułem, że ponownie dochodzę. Już miałem wstać, by wyjść do łazienki, gdy rozległ się dzwonek. Zamarłem, choć moim ciałem dalej lekko wstrząsało. Do klasy wtoczyli się uczniowie oraz Morro. Mój ideał, mój bóg. Żywy posążek do czczenia. Oraz Jay. Pieprzony gnojek, dziwkarz i szantażysta. Choć muszę przyznać, nie spodziewałem się po nim takiego zboczenia.

Młody nauczyciel zaczął lekcję. Na tablicy zapisał temat o węglowodorach. Wzrok zawiesiłem na jego krągłym tyłku, schowanym za czarnymi spodniami. Chwyciłem swojego penisa przez bokserki. Był gotowy do wybuchu. Położyłem głowę na ławce. Ruszałem pośladkami w przód i tył po krześle. Tak bardzo chciałem już dość... Najlepiej w nim...

Zboczone myśli spotęgowały tylko stan mojego upojenia. Nie wytrzymałem. Nie zdążyłem nawet zapytać o pozwolenie wyjścia do łazienki. Doszedłem w ubranie. Podskoczyłem lekko na siedzeniu. Jay specjalnie wybrał dzień dzisiejszy. Zerknąłem na niego. Udawał, że czyta coś z podręcznika. Wiedział pewnie, że dalej mam słabość do Morro, dlatego chciał się zabawić. Był ciekawy, ile wytrzymam.

Szybko pożałowałem, że wzmocniłem wibracje. Po upływie piętnastu minut penis stanął mi po raz kolejny. Szczękałem zębami. To już była tortura. Pot spływał mi do oczu. Policzki piekły niemiłosiernie. Widać było, że coś jest ze mną nie tak. Wyglądałem jak podczas orgazmu lub w wysokiej gorączce. Miałem jednak nadzieję, że ludzie obstawią to drugie.

– Cole? Wszystko w porządku? – usłyszałem nad sobą.

Podniosłem głowę i zamarłem. Nade mną stał Morro ze zmartwioną miną. Niechcący wydałem z siebie jęk. Wibrator ocierał się o moją prostatę. W oczach miałem łzy. Musiałem wyglądać beznadziejnie. Jay triumfował, słyszałem jego cichy i kpiący śmiech.

– Idź do pielęgniarki... Ewidentnie coś z tobą nie tak – powiedział nauczyciel zmartwionym tonem, po czym dotknął mojego rozpalonego policzka. Chciałem go pocałować...

– Ja mu pomogę! - wrzasnął prędko Jay i momentalnie znalazł się przy mojej ławce.

– To miłe z twojej strony, Gordon Walker. Tak, pomóż mu. Jest chory.

Unikał ze mną kontaktu wzrokowego. Jego oczy były puste. Zupełnie jakby... Wyzbył się dawnego uczucia już całkiem. Morro... Czy on mnie w ogóle kochał?

Straciłem już zupełne poczucie rzeczywistości. Jay chwycił mnie pod ramię i wyprowadził z klasy. Nogi miałem jak z waty. W tym jednym, krótkim spojrzeniu był taki widoczny przekaz... Zero bólu, tęsknoty, nawet radości z rozstania. Zupełne nic. Patrzył na mnie jak zwykłego ucznia. A nawet jeszcze gorzej. Może i powinienem się z tego cieszyć, ale to tak zabolało... Naprawdę byliśmy w sobie bardzo zakochani.

Nawet nie zauważyłem, że rudzielec wciągnął mnie ponownie do łazienki. Zamknął nas w tej samej kabinie i jak gdyby nigdy nic, pozbawił moją osobę ubrań. Nie protestowałem. Już było mi obojętne, co ze mną zrobi. A on jedynie wyłączył, po czym wyjął wibrator. Zwinąłem się w kulkę na sedesie, tyłem do niego.

– Cole... Co jest? – spytał błękitnooki tonem zupełnie do niego niepasującym.

– Nic takiego – odburknąłem.

– Powiedz mi... – przytulił mnie lekko.

– Nie twój interes – odepchnąłem go.

– Chodzi o Morro?

– Może tak, może nie.

– Dalej go kochasz?

– Nie twoja sprawa...

– Czyli tak...

Niższy chłopak odwrócił moją głowę. Spojrzałem w jego śliczne, błękitne oczy. Były niczym ocean. Nieskończone, piękne, ale i niebezpieczne. Nieodkryte jak on. Co jeszcze skrywa w sobie ten piegowaty rudzielec?

– Cole. Widziałem was - zaczął nagle dziwnie spokojnym tonem. – Widziałem, jak się całujecie. Nawet nie wiesz, jak mi wtedy serce pękło.

– Co takiego? – zdziwiłem się.

– Cole, ja cię kocham od pierwszej klasy, jełopie. Ale ty miałeś romans z profesorkiem. Myślisz, że czemu was nie wydałem? Bo chciałem uchronić ciebie! Też zostałbyś wylany lub zawieszony w prawach ucznia! A wtedy tym bardziej nie mógłbym się do ciebie zbliżyć!

– Więc postanowiłeś użyć szantażu i poznęcać się nade mną seksualnie? Wyborny pomysł, no tylko pozazdrościć inteligencji i pomysłowości – prychnąłem.

– Wiem, jestem głupi. Nie przemyślałem tego. Ale moje ciało cię tak pragnie...

Chłopak wsunął mi dłoń we włosy. Mruknąłem cichutko. Zresztą, co mi szkodzi się zabawić? Najwyżej ja też pogram mu na uczuciach tak, jak Morro mi. Przysunąłem usta bliżej jego warg. Natychmiast się do mnie przyssał. Choć pocałunek był krótki, miał w sobie dużo ekspresji. Namiętności. On naprawdę na to czekał.

– Jesteś uległy czy dominujący? – spytał, gdy tylko się od siebie odkleiliśmy.

– Dominujący – wymruczałem.

– To dziś będziesz uległy.

Zanim zdążyłem zareagować, Jay ściągnął swoje spodnie i chwycił mnie za pośladki. Byłem już mocno rozciągnięty, więc wejście we mnie nie sprawiło problemu. Penis Jay'a wszedł gładko, zwłaszcza że stanął już wcześniej. Chłopak wyciągnął z kąta kabiny lubrykant i rozlał go po moim tyłku. Jęknąłem cicho z rozkoszy. Czułem się jak dziwka, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Oparłem się o sedes i wygiąłem mocno w tył.

– W mojej wyobraźni to zawsze ty bujałeś mnie – wysapał. – Twój kutas wchodził we mnie szybko, rozdzierając moją dupę, a ja krzyczałem, byś nie przestawał. Ale rzeczywistość jest jednak inna. Odpowiada mi o dziwo ten stan rzeczy. Rucham największego mięśniaka w szkole. Spełnienie marzeń niejednego geja zboczeńca.

Nic nie odpowiedziałem, tylko oddałem się napływającej przyjemności. To fakt, bolało, ale to był przyjemny ból. Taki, którego chce się więcej, a nie chce przerywać. Zacząłem pokrzykiwać coraz to głośniej. Wpadłem w stan błogiego upojenia. Jay był mistrzem w posuwaniu. Z Morro nigdy nie czułem tego tak mocno. Czy to znak? Znak, że moje ciało woli tego rudzielca? Być może.

– Jay... Jay... – jęczałem pomiędzy krzykami.

A on czynił jeszcze gwałtowniejsze ruchy, całując mnie lekko w plecy. Nie zdradzam nikogo. Nie jestem winny. A jednak czuję się dziwnie, nieswojo. Czy po jednym ruchaniu można się w kimś zakochać? Nie wiem. Wiem jednak, że w tym momencie przeżywam najcudowniejszy orgazm życia. Z kimś, kogo nigdy nie podejrzewałbym o to, że żywi do mnie to uczucie.

W końcu błękitnooki doszedł. Ja zaraz po nim. Obaj zabrudziliśmy kabinę spermą, bo Gordon Walker wyszedł ze mnie, nim wybuchnął całkowicie. Nie chciał być chyba zbyt śmiały albo po prostu nie lubił brudzić ludzi od środka swoim nasieniem. Usiedliśmy na zimnych płytkach, usilnie wpatrując się na siebie nawzajem. Rozległ się dźwięk dzwonka na przerwę, ale zupełnie nas to nie ruszyło. Byliśmy jak w transie.

– Jay, ja... – zacząłem.

– Ciii... – przerwał mi. – Nic nie mów. Nie musisz. Podobało ci się.

– I to jak.

– To kiedy powtórka? – zaśmiał się, robiąc dwuznaczną minę.

– Kiedy tylko zechcesz.

– Mam to rozumieć jako...?

– Nie jesteśmy parą. Ani oficjalnie, ani nieoficjalnie. Ale możemy być przyjaciółmi od seksu, odpowiada ci?

– Zgadzam się.

– To weź mnie przerżnij raz jeszcze...

– Teraz?!

– Szkoła nie zając, nie ucieknie.

I ponownie oddaliśmy się błogiej chwili stosunku płciowego. Nigdy bym nie pomyślał, że edukacja seksualna w praktyce może być taka przyjemna. Jak widać, pewnie jeszcze nie raz mnie coś zaskoczy. Ale teraz mam zamiar korzystać z chwili. Chwili błogości. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro