Yandere (Nya x Skylor)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dedykacja dla Octavia2016. Nie wiem, czy Ci się spodoba, ale mam cichą nadzieję, że choć trochę tak.

Nya zaśmiała się szyderczo i wzięła do ręki nóż. Broń błysnęła w świetle lampy, była dobrze naostrzona. Dziewczyna przyłożyła ją zgrabnie do szyi Kai'a. Chłopak był zbyt przerażony, by się wyrywać.

– Nya, przestań! – zawołał Lloyd ze łzami w oczach. – Dlaczego to robisz?!

Mistrzyni Wody prychnęła głośno. Jej tęczówki stały się jeszcze ciemniejsze. Jeden szybki, zgrabny ruch i ninja ognia padł martwy na zimną posadzkę.

– Taki mały nóż, a może wyrządzić tak dużo krzywdy... Mój brat zasłużył sobie na to. Zarywał do Skylor, to teraz niech pokutuje.

– Nya, dlaczego ty... – Blondyn bezsilnie przyklęknął i podparł się rękami. Bolało go serce. Jego najlepszego przyjaciela zabiła własna siostra! Jedyna dziewczyna, której ufał, z którą miał dobre stosunki... Ot tak z zimną krwią popełniła akt zabójstwa na najbliższym członku swojej rodziny, własnym bracie.

– Dlaczego? Dość długo to przed wami ukrywałam – zaczęła Nya, idąc w stronę chłopaka. – Pamiętasz może mroczną materię z Mrocznej Wyspy? Pomimo pokonania Mrocznego Władcy, pewna jej część dalej została w moim sercu. Czekała latami, by móc znowu się uaktywnić. I tak się stało.

Dziewczyna przystanęła przy zielonym ninja, przerywając tym samym opowieść. Podniosła jego mokry od łez podbródek i spojrzała w wymęczone oczy. Ale nie znała ona już tego uczucia, jakim była litość. Brutalnie wpiła paznokcie w skórę blondyna.

– Czas, żebyś i ty dołączył do mojej kolekcji.

Puściła go, po czym momentalnie przecięła nożem jego szyję. Z psychopatycznym uśmiechem popatrzyła na nową, ciepłą krew. Przejechała językiem po płaskiej części broni i ponownie zaśmiała się szyderczym tonem.

– Nikt nie ma prawa zabierać mi mojej Skylor. I nikt nie ma prawa przyjaźnić się z taką osobą. Ona jest tylko moja...

💀

W pokoju czerwonowłosej panował półmrok. Skylor Chen leżała na łóżku i rozmyślała o ostatnich wydarzeniach. Od czasu pokonania przez ninja jej ojca starała się wieść normalne życie. Przejęła rodzinny biznes, odnowiła kontakty ze starymi znajomymi i polepszyła z nowymi.

Ale wszystko to dzięki jednej osobie, która wyciągnęła ją z depresji. I nie był to wcale Kai Smith, który swego czasu był w niej zauroczony, a jego siostra Nya, niepozorna Mistrzyni Wody. To ona umiała pocieszyć czerwonowłosą, wysłuchiwała jej żalów i zawsze coś doradziła. Były nierozłączne.

Pewnego razu czarnowłosa przyszła do Mistrzyni Bursztynu. Obie zrobiły sobie babski wieczór zakrapiany alkoholem. Po pijaku Nya przez przypadek wygadała się o swojej biseksualnej orientacji i o tym, że zakochała się w Skylor. Czerwonowłosa przyjęła to ze stoickim spokojem – ona też była bi i też czuła do Nyi coś więcej niż przyjaźń. Od tego czasu stały się oficjalnie parą, choć utrzymywały ten związek w tajemnicy.

Jednak ich pozorne szczęście zniszczył Kai, który nagle przypomniał sobie o Skylor i znowu zaczął do niej zarywać. Na nic były tłumaczenia dziewczyny, że już kogoś ma – on dalej do  niej podbijał. Poskutkowało to tym, że w Nyi obudziła się jej mroczna strona, o której wiedziały tylko one. Chen bała się trochę konsekwencji, jakie niesie za sobą stan jej dziewczyny, ale nie wiedziała jak to powstrzymać. Modliła się w duchu, by Smith nie zrobiła sobie przez to krzywdy.

Nagle Skylor usłyszała cichy łoskot za oknem, który przerwał jej rozmyślania. Dziewczyna momentalnie zeskoczyła z łóżka i do niego podeszła. Szybko je otwarła, po czym rozejrzała się wokoło.

– Jest tu kto? – spytała, starając się opanować strach.

Do pomieszczenia wpadła niczym huragan zakapturzona postać. Stanęła naprzeciw czerwonowłosej i zmierzyła ją wzrokiem. Chen instynktownie sięgnęła po swój sztylet trzymany z tyłu stroju. Nie musiała go jednak używać, bo mroczna osoba odsłoniła swoją twarz. Była to Nya Smith.

– Nya? – zdziwiła się Skylor. Odrzuciła broń i padła w ramiona swojej dziewczyny. Mocno ją przytuliła, po czym pocałowała w policzek. – Nawet nie wiesz, jak się o ciebie bałam, kochanie! Jak to dobrze, że nic ci nie jest.

Czerwonowłosa puściła ją po chwili i zaczęła mierzyć wzrokiem. Zmarszczyła czoło. Coś jej tu nie pasowało... Na twarzy Nyi były ślady zaschłej krwi. Podobnie jak na jej ubraniu i rękach. Ale nie była to jej krew. Nigdzie nie spostrzegła ran lub chociażby obtarć.

– Nya? Co się stało?

Czarnowłosa nie kwapiła się odpowiedzieć. Uśmiechnęła się tryumfalnie i zaczęła przechadzać po pokoju. W międzyczasie zdjęła pelerynę, rzuciła ją wprost na podłogę. Dziewczyna podeszła do półki z książkami. Wyciągnęła przypadkowy wolumin, przejrzała go, po czym odpowiedziała krótko:

– Zabiłam Kai'a i Lloyda.

Skylor otworzyła szerzej oczy. Nie... To niemożliwe! Nya nie mogła zrobić czegoś tak okrutnego! Przecież Kai był jej bratem! Ale krew na skórze Mistrzyni Wody mówiła sama za siebie.

– Nya, dlaczego? Dlaczego to zrobiłaś? – zapytała cichutko zrozpaczona. Usiadła na łóżku i schowała twarz w dłoniach.

– Dlaczego? – ton głosu Smith przywodził na myśl psychopatę. – Mój głupi braciszek nie rozumiał, że ty jesteś tylko moja. A Lloyd nawinął mi się przypadkiem pod ostrze. Choć to dobrze. Nigdy za nim nie przepadałam. Ale teraz wiem, że już nikt mi ciebie nie zabierze.

Dziewczyna podeszła do Skylor, chwyciła jej podbródek. Spojrzała w zaszklone oczy swojej partnerki, po czym pocałowała mocno i namiętnie. Czerwonowłosa chciała się wyrwać, ale doskonale wiedziała, że nie ma jakichkolwiek szans. Poddała się pocałunkowi. W końcu jednak Nya ją puściła. Usiadła obok i zaczęła bawić się włosami starszej dziewczyny.

– Nyuś, dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego ich zabiłaś? – spytała Chen łamiącym się głosem. Dalej nie wierzyła w to, że Mistrzyni Wody byłaby zdolna do takiego czynu.

– Mówiłam już. Zrobiłam to z miłości do ciebie - westchnęła Smith.

Mistrzyni Bursztynu spuściła głowę. To niedorzeczne. Wszystko przez mroczną materię w sercu Nyi. Zdecydowanie przez nią tak się stało. Czasu nie da się cofnąć, ale jak sprawić, by to się już nigdy nie powtórzyło? Zwykła obietnica wystarczy?

– Nyuś, bardzo cię kocham – zaczęła cichutko Skylor. – Ale obiecaj mi, że już nigdy nikogo nie zabijesz, dobrze?

– Dobrze. Nie zrobię tego.

Ale były to czcze słowa. Już w następnych dniach czarnowłosa dopuściła się kolejnych zabójstw, tym razem bez konkretnego celu. Zadźgała nożem sensei'a Wu, przecięła kataną na pół Ronina, wydłubała oczy Misako, by potem zadusić ją na śmierć. Jedynie Jay, Cole i Zane uniknęli jej ataku, ale to tylko dlatego, że porę uciekli do Stixu. Policja szalała, ale udało im się złapać Mistrzyni Wody. Doskonale się kamuflowała, działała szybko i bezszelestnie.

Skylor wysłuchiwała codziennie najnowszych wiadomości. Z bijącym sercem czekała na wzmianki o jej dziewczynie. Prawie zawsze słyszała o nowych zabójstwach Nyi Smith i o tym, że ktokolwiek ją przetrzymuje, jest zobowiązany wydać tę zabójczynię policji. Na szczęście (lub nieszczęście) nie widziała czarnowłosej od tamtego wieczoru. Ale nawet gdyby ją spotkała, nie byłaby w stanie jej wydać.

Pewnego wieczoru czerwonowłosa wyszła na spacer. Było już dość ciemno, ale ona nie mogła spać. W telewizji znowu mówili o Nyi. Tym razem młoda Smith dopuściła się masowej masakry w szpitalu. Nie działała sama, znalazła sobie grupę innych chuliganów. Razem wybili połowę personelu, a także kilku chorych. To było okropne. Na samo wspomnienie tej telewizyjnej relacji Chen się wzdrygnęła. Musiała odetchnąć świeżym powietrzem, by się uspokoić.

Dziewczyna skierowała się do parku. Usiadła na swojej ulubionej ławce, z której miała idealny widok na całą ścieżkę. Często bywała tutaj z Nyą, zanim ona... Stała się taka. Nagle Skylor usłyszała za sobą cichy szelest. Od razu na myśl przyszła jej ta pamiętna noc, kiedy Smith po raz pierwszy dopuściła się zabójstwa.

– Nyuś? Czy to ty? – zapytała cicho Mistrzyni Bursztynu. Odpowiedziała jej głucha cisza, więc ponowiła pytanie.

– Moja Skylor, kochanie... – Po chwili do uszu czerwonowłosej dotarł syczący szept. Czerwonowłosa momentalnie się odwróciła.

Za ławką stała Nya Smith. Dziewczyna uśmiechała się nieco psychopatycznie. Wyglądała zupełnie inaczej. Miała podkrążone oczy, włosy w nieładzie, a także wiele ran na ciele. Jej twarz zdradzała oznaki wymęczenia zarówno psychicznego, jak i fizycznego.

– Nya – szepnęła Skylor i natychmiast wstała, by ją przytulić. Wiedziała, że ma do czynienia z najgorszą przestępczynią, ale to przecież była także jej dziewczyna!

Chen i Smith pocałowały się namiętnie. W świetle wschodzącego księżyca wyglądały jak normalna para zakochanych. Ale nią nie były. Jedna to córka szalonego antagonisty, a druga – morderczyni psychopatka. Lepiej się dobrać nie mogły.

– Skylor – zaczęła czarnowłosa, kiedy odkleiły się od siebie. – Kocham cię. Dalej cię mocno kocham. A ty mnie?

– Też cię kocham Nyuś – odpowiedziała cicho starsza. – Ale martwię się o ciebie. Nic nie mogę zaradzić na twoją ciemną naturę, bo nawet obietnice nic nie działają. Nie zrób sobie krzywdy i nie daj się złapać.

Jeszcze chwilę rozmawiały właściwie o wszystkim i niczym, po czym Mistrzyni Wody dosłownie rozpłynęła się w mroku. Skylor ruszyła w stronę domu. Zastanawiała się nad sensem tego związku. To było trudne dla ich obu, ale zbyt się kochały, by którakolwiek mogła odpuścić.

Następnego dnia Chen jak zwykle włączyła telewizor na stację z wiadomościami. Obsługiwała klientów w restauracji, ukradkiem spoglądając ba ekran. Na szczęście nie było żadnych tragicznych wiadomości. Do czasu...

– Z ostatniej chwili! Nya Smith, morderczyni i psychopatka została wreszcie złapana. Udało się tego dokonać naszemu dzielnemu przełożonemu z policji. Natknął się na nią, jak wracała w nocy z parku. Doszło między nimi do krwawej bójki, ale ostatecznie udało się obezwładnić pannę Smith – z odbiornika ryknął dość gruby kobiecy głos.

Skylor zatrzymała się w pół ruchu. Momentalnie zbladła, zaczęła się trząść, a oczy zaszły jej mgłą. To niemożliwe! Oni nie mogli złapać Nyi, nie mogli! Dziewczyna usiadła na krześle. Była w szoku. Ktoś podał jej szklankę wody, ale czerwonowłosa nawet tego nie zauważyła. To niemożliwe...

– Obecnie Nya Smith znajduje się na komisariacie. Najprawdopodobniej za swoje przewinienia dostanie dożywocie – ciągnęła dalej reporterka, a z każdym jej kolejnym słowem Mistrzyni Bursztynu czuła się coraz gorzej.

– To przeze mnie – powiedziała do siebie cichutko. – To przeze mnie się taka stała. Zawiść poprzez miłość. Zaczęła zabijać dla mnie...

Skylor wstała powoli. Rzuciła szybko do kogoś z personelu, że wychodzi i czym prędzej wybiegła z restauracji. Kierowała się w stronę komisariatu. Wiedziała, że z tej sytuacji jest tylko jedno wyjście. Obie muszą zginąć. Dlaczego? Bo gdyby Nya dalej żyła, znalazłaby sposób na ucieczkę z więzienia i dalej zabijała. Gdyby zginęła Skylor - tamta oszalałaby bardziej. A gdyby to Nya została zabita, Chen nie wytrzymałaby z rozpaczy.

Czerwonowłosa już postanowiła. Z tej sytuacji nie ma wyjścia. Trzeba tak postąpić. Jak huragan wbiegła w sam środek rozprawy, nawet posterunkowi stojący na straży nie byli w stanie jej zatrzymać. Szybko znalazła się przy skutej kajdanami Nyi.

– Skylor? – zdziwiła się czarnowłosa. – Co ty tu robisz?

– Nie czas na wyjaśnienia – odpowiedziała pospiesznie czerwonowłosa i pocałowała mocno swoją partnerkę.

Na sali wybuchło oburzenie. Kilka osób próbowało rozdzielić kochanki, ale im się nie udało. Nagle jednak wszystko zamilkło. Chen wyjęła momentalnie ostry sztylet i przyłożyła go do szyi swojej dziewczyny.

– Przepraszam, Nya, ale muszę to zrobić. Kocham cię – szepnęła jeszcze na pożegnanie i wbiła ostrze prosto w główną żyłę. Wybuchła fontanna ciemnej krwi. Skylor patrzyła na ostatni błędny uśmieszek swojej kochanki, po czym sama wbiła ten sam sztylet w swoje serce.

Nastała ciemność. Obie dziewczyny osunęły się bezwładnie na posadzkę. Nawet w chwili śmierci trzymały się za rękę. Ich miłość od zawsze była naznaczona krwią. Zginęły razem, by inni mogli żyć. To było największe poświęcenie.

Sadystyczny shot, bo zainspirował mnie nóż kuchenny. Powiem tak: mi pisało się go bardzo dobrze i mam nadzieję, że Wam się podobało. W planach mam GreenFlame, GreenWind, Lloyd x Skylor i maraton Bruise, ale nie wiem, z czym pierwszym się wyrobię. Do następnego,
Wen ♥
Wonsz

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro