#16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Znajomości się nie szuka, one same przychodzą jak dar z niebios. Można pracować nad dalszym rozwojem wzajemnych stosunków, ale poznanie jest zawsze przypadkowe." — LaVyrle Spencer — "Głos serca"

— Spocznij! — krzyknął blondyn. 

Jego słowa były jednoznaczne z zakończeniem ćwiczeń na dzień dzisiejszy. Wyczerpani żołnierze mogli rozejść się i spędzić resztę dnia na stołówce przy wspólnym posiłku, bądź w innym dla nich dogodnym miejscu. 

— Dziewczyno! Jesteś niemożliwa! — krzyknęła do mnie Sasha. 

Siedziała na trawie, podpierając się rękami po bokach. Ciężko dyszała, obnażając wszystkim swoje zmęczenie. 

Czułam się dziwnie, gdyż zawsze uważałam, że to właśnie ja mam słabą kondycję, a tymczasem byłam tylko lekko spocona. Jeżeli właśnie tak wyglądają treningi zwiadowców to chyba będę musiała szybciej wstawać, by przeprowadzać swój własny. Nie wyobrażam sobie tak łagodnych sekcji, gdyż moje mięśnie nóg mogłyby zaniknąć. Podeszłam do brunetki i podałam jej dłoń. Chwyciła ją bez wahania i wstała z moją pomocą.

— Dzięki...— powiedziała na wydechu. 

Wzięła głęboki haust powietrza, po czym przecierając kropelki potu z twarzy, spojrzała na mnie. 

Nie podoba mi się to jak wszyscy mierzą mnie w tym korpusie wzrokiem. To wydaje się takie mocno podejrzliwe. Stałam w ciszy i przypatrywałam się jej. Miałam nadzieję, że rozpocznie ona jakąś wypowiedź, jednak dziewczyna opuściła mnie bez słowa w momencie gdy rozbrzmiał dźwięk dzwonka informującego nas o obiedzie. Dziwni są tu ludzie, czy oni ich tu w ogóle nie karmią?

Bez zbędnych rozmyślań postanowiłam udać się do zamku po środki odkażające i iść wysprzątać porządnie tą toaletę. Pewnie miałabym za złe temu karzełkowi, że śmie mi rozkazywać, jednak skoro i tak miałam tam zrobić porządek to żadna mi w tym różnica. Jako jedna z nielicznych skierowałam się w stronę dormitoriów, mogłam spodziewać się, że większość ludzi będzie zmierzał do stołówki o tej porze.

Ze składzika zabrałam ze sobą kilka wiaderek, szmatek i płynów, czyli dokładnie to samo co ostatnim razem. Z dostaniem się do zanieczyszczonego pomieszczenia również nie miałam problemu. Mam dość dobrą orientację przestrzenną. Słowo daje, że gdyby w Podziemiach zabrakło światła to ja — Nina Kastner — bez żadnego problemu, byłabym w stanie na pamięć pokonać trasę z siedziby do celu bez żadnych uszkodzeń. Wzrok nie jest wszystkimi zmysłami jakie posiadamy. Równie ważne jest posługiwanie się także słuchem, węchem oraz dotykiem. 

Tylko jeżeli nauczysz się używać wszystkich zmysłów i będziesz w stanie przetrwać bez jednego z nich, możesz nazwać się zwycięzcą, Nina.

Wchodząc do środka, zastałam tam już szorującego podłogę chłopaka, którego Levi wyznaczył do tego zadania, myśląc że będzie to jakiegoś rodzaju kara. Pff, dobre sobie, jakim cudem sprzątanie miałoby być dla kogoś karą? Przecież życie w czystym pomieszczeniu jest na pewno o wiele bardziej przyjemniejsze, niż duszenie się w smrodzie. Stałam chwilę w progu obserwując jego próby mycia podłogi, jednak widząc jego nieumiejętność musiałam to przerwać. Ten sposób wołał o pomstę do nieba.

— Ej co ty wyprawiasz? — spytałam, starając się brzmieć oschle. Cóż nadszedł czas odpalić tryb perfekcyjnej pani obojętnej.

Brunet spiął mięśnie i gwałtownie się wyprostował. Musiał być dużo młodszy ode mnie — jego jeszcze dziecięca twarz wskazywała na to, że zapewne od niedawna był w wojsku — innymi słowy to po prostu świeżak. 

— Przepraszam Panią, jednak staram się umyć podłogę. — odparł wahając się. 

Uciekał ode mnie wzrokiem, starając się za żadne skarby nie patrzeć mi w oczy. Bał się mnie? A może kogoś mu przypominałam?

— Jeżeli chcesz to zrobić w jakikolwiek przystępny dla ludzkości sposób to po prostu idź szorować kible, a ja załatwię to co ty tutaj marnie próbowałeś zrobić. — ironizowałam, zakładając ręce. 

Nie odezwał się, tylko po prostu wstał. Jeżeli myślałam, że Sasha jest jakaś dziwna to on zdecydowanie był o wiele bardziej dziwniejszy.

Puściłam tą całą dziwną sytuację w zapomnienie i zabrałam się za swoją robotę. Napełniłam wodą jedne z przyniesionych wiader i dodałam do niej odrobinę mydła w taki sposób by powstawały mydliny, jednak nie była to typowa piana. Zaczęłam przecierać białą szmatką szare, zakurzone płytki i mocno zdziwił mnie fakt, że one nie były naturalnie szare, a białe. Tak długo nikt nie mył tu podłogi, że przy pierwszej mojej wizycie tutaj myślałam, iż wystrój ogólnie jest szary.

— Co jest do jasnej cholery? — spytałam samą siebie. Szkoda tylko, że zapomniałam iż nie znajduję się tutaj sama.

— Stało się coś? — dobiegł mnie głos chłopaka, dobiegający z jednej z kabin. 

Teraz za to jego głos był dość pewny siebie. Już się przestał bać?

— Nic, co powinno cię w tej chwili interesować. — odparłam na odczepne.

Po około godzinie zakończyłam mycie podłogi, która po wyczyszczeniu przybrała odcień koralowej bieli. Jeżeli wcześniej nikt nie korzystał z tej toalety to jestem pewna, że teraz będą tu walić drzwiami i oknami. Skończyłam też myć okna, wysprzątałam zlewy i ogarnęłam kabiny prysznicowe — pozostały mi już tylko szafki z ręcznikami. Słowo daje, że w pomieszczeniu powietrze zrobiło się jakby jakieś takie świeższe. 

— Ej młody! Skończyłeś już? — spytałam, chcąc zakończyć porządki i pójść coś zjeść. 

Mimo mojej wytrzymałości od kilku dni nic nie jadłam, więc miałam zamiar poszukać za chwilę stołówki.

— Już kończę! — krzyknął. Jego ton głosu jednak mnie do siebie nie przekonał i postanowiłam sprawdzić jak wykonał swoją robotę. 

Byłam po prostu zbulwersowana. Mogłam spodziewać się, że skoro nie umiał wykonać tak prostej czynności jak umycie podłogi to tym bardziej czyszczenie kibli mu nie pójdzie.

— Wiesz co chłoptasiu? Idź ty lepiej chłopaku po pana obrażalskiego, a ja to skończę i miejmy to z głowy. —  Patrzyłam na niego zimnym wzrokiem, powodując to samo spięcie mięśni co na samym początku. 

Mimo strachu swojego organizmu zaskoczył mnie jednak, gdyż jego postawa w dalszym ciągu pozostawała niewzruszona. Cały czas patrzył mi prosto w oczy z zaciśniętą mocno szczęką.

— Mam na imię Eren. — odparł, wyraźnie akcentując swoje imię. 

O ile dobrze pamiętam ze słów Hanji to właśnie on mieszkał w lochach. Przez chwilę zrobiło mi się go żal, gdyż wiedziałam jak to jest mieszkać w tak odrażającym miejscu. Mój wyraz twarzy złagodniał.

— Zatem Eren, czy mógłbyś łaskawie iść po karzełka i zaufać mi na tyle, że jak wrócisz to wszystko będzie lśniło na błysk? — spytałam, lekko się do niego uśmiechając. 

Jego brwi uniosły się ku górze, a usta lekko uchyliły. Czy on serio mógł sobie pomyśleć, że nie umiem się uśmiechać? No halo, przecież też jestem człowiekiem.

— Już idę Pani...— zastopował i spojrzał na mnie wymownie. Oczekiwał mojego imienia? No dobrze, niech mu będzie.

— Nina. — rzuciłam, zabierając się za szorowanie szklanej powierzchni. Taki pozytyw, że chociaż gówna się pozbył. 

— Co za niecodzienna osoba... — odparł cicho Eren, wychodząc z toalety. 

Nigdy nie spotkał dziewczyny, która byłaby zdolna wystraszyć człowieka samą swoją obecnością. Może i wyglądała na miłą, uroczą oraz niewinną, jednak jej styl bycia jakiego doświadczył był zdecydowanie zbyt podobny do charakteru kaprala.

Rozmawiając z nią, dostając od niej rozkazy, a także obserwując ukradkiem jak sprząta mógłby przysiąc, że znajduje się w pomieszczeniu z jego zwierzchnikiem. Musiał opowiedzieć o tej dziewczynie swoim przyjaciołom. Był ciekawy ich zdania na jej temat. Może już, któregoś z nich spotkała? Albo ktoś spotkał ją?

W mgnieniu oka znalazł się przez dobrze znanym sobie gabinetem. Ostatnio bywał tutaj nazbyt często. Raz miał źle zapięte pasy, innym razem zawinięty kołnierz, a jeszcze w innych okolicznościach zapomniał wyczyścić mundur, a widniała na nim tak wielka brązowa plama błota, że nie dało się tego nie zauważyć. Levi miał hopla na punkcie czystości i idealizacji wszystkiego co nie jest wcale takie idealne. Zapukał trzykrotnie, a usłyszawszy ciche pozwolenie wszedł powoli do środka. 

Pachniało tu czystością, a wszystko było ślicznie poukładane, wszytko dokładnie na swoim miejscu. Czarnowłosy siedział przy biurku i wypełniał dokumenty. Nawet nie spojrzał na osobę, która raczyła go zaszczycić swoją obecnością.

— Kapitanie! Melduję, że skończyliśmy czyścić tą toaletę. — odparł brunet, wyniosle salutując. 

Mężczyzna westchnął przeciągle, odłożył papiery na bok i wstał mierząc mnie tak samo jak brunetka zimnym wzrokiem.

— Tak szybko Jaeger? Czy aby na pewno wyczyściłeś wszystko? — spytał chłodnym tonem. Chłopak przełknął głośno ślinę. Ręce zaczynały mu się pocić.

— Tak. — odparł, prostując się nagle. 

Levi zmierzył go ponownie przeszywającym spojrzeniem. Miało się wrażenie, że naprawdę lubił tak robić.

— Zatem chodźmy to sprawdzić. — rozkazał, wychodząc jako pierwszy ze swojego gabinetu. 

Obaj skierowali swoje kroki w kierunku żeńskich dormitoriów, gdzie 22-latka właśnie kończyła wycierać szafkę na ręczniki.

Experto credite.

cdn.

*Experto credite. — (łac. Ufajcie doświadczonemu.)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro