#24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Gdybym mógł ująć w jakimś obrazie całe zło naszych czasów, wybrałbym ten obraz, tak mi znajomy: wychudły człowiek, z pochyloną głową i zgiętym karkiem, z którego twarzy ani oczu nie można wyczytać cienia myśli."  Primo Levi  " Czy to jest człowiek"

Światło pochodni zbliżające się z każdą sekundą do szczytowego pomieszczenia i stukot wojskowych butów przyprawiały Ninę o mdłości. Zdawała sobie sprawę, że brunet nie żartował oznajmiając jej, iż przyprowadzi Ackermana. Co prawda miała do tego momentu nadzieję, która podpowiadała jej, że Eren ma w sobie jeszcze trochę instynktu samozachowawczego. Była ona jednak złudna. 

Chłopak wiedząc jak wielkie konsekwencje go po tym spotkają i tak postawił na swoim. Przyjacielem może i był dobrym, jednak rozumu miał niewiele porywając się na takie coś. Ona sama z siebie, biorąc pod uwagę wszystkie możliwości, nigdy nawet dla najlepszego przyjaciela, dla rodziny by tego nie zrobiła. Myśl ta spowodowała ponowne pojawienie się goryczy w gardle i obrzydzenia do samej siebie. To wszystko tylko potwierdzało jak okropna była.

Jej organizm był już na skraju wyczerpania wielogodzinnym płaczem i cierpieniem. Ból wyniszczał człowieka bardziej niż cokolwiek innego, a szczególnie ten psychiczny. Mimo przekonania, że łzy już się skończyły, a przepona nie ma już więcej sił by nienaturalnie się kurczyć, to skądś brały się pokłady tej odnawialnej energii na jej nieopanowane uderzenia szlochu.

— Tch. — jej uszu dobiegło prychnięcie. 

Oznaczało to, że czarnowłosy właśnie wszedł do pokoju i zobaczył panujący dookoła nieporządek. Brunetka skuliła się jeszcze bardziej w sobie i przegryzła do krwi wargę. Właśnie zaczynało się dla niej prawdziwe piekło.

Wstrzymała oddech i opanowała płacz mimo, że na jej policzkach w dalszym ciągu pojawiały się nowe krople łez. Nie potrzebowała tego żeby mężczyzna słyszał jej słabość, wystarczy jej to jeżeli będzie na tyle łaskaw i też jej nie zobaczy. Sama jego obecność i świadomość, że znajduje się zaraz obok i tak za dużo poruszyła jej psychikę. Bo może jeśli będzie cicho to Kapitan odpuści i pomyśli, że śpi? 

Ze względu na to, że w pomieszczeniu było na tyle cicho, iż usłyszeć można było krople wody spadające z dachu na drewnianą posadzkę, brunetce udało się również wychwycić jego równomierny oddech. Nie stresował się, podchodził do wszystkiego na spokojnie, obojętnie —ona też tak chciała, ale jakoś nie potrafiła. Była zbyt emocjonalna na to i musiała mieć kogoś do kogo będzie mogła się wygadać. Tylko komu tutaj mogła na tyle zaufać? Niby Hanji zapewniała ją, że w każdej chwili może udać się z tym do niej jednak Kastner nie była do końca jej słowami przekonana. Owszem może i zbliżyły się wtedy u niej w pokoju, jednak ujawnienie przed niej swojej prawdziwej strony tylko potwierdziło ją w tym, że zrobiła to zbyt szybko i pochopnie —powinna przed tym lepiej ją poznać.

Skrzypienie desek i wymieszane z nim odgłosy kroków uświadomiły ją, że czarnowłosy znajduje się teraz prawdopodobnie zaraz obok jej łóżka, a w momencie gdy poczuła uginanie się jej materaca uczucie strachu dotąd w niej rosnące jeszcze tylko dodatkowo się spotęgowało. Odruchowo pociągnęła nosem i przyciągnęła bliżej siebie nogi. Mięśnie bolały ją już od siedzenia w jednej i tej samej pozycji, jednak teraz za nic na świecie nawet nie planowałaby jej zmienić. Była na siebie zła, ponieważ przez ten drobny gest prawdopodobnie ujawniła swoją trzeźwość umysłu. 

Siedział w ciszy prawdopodobnie obserwując jej ukrywające się pod narzutą ciało — mogła wręcz poczuć jego przeszywający kobaltowy wzrok na sobie. Poczuła się niezręcznie. W dalszym ciągu miała na sobie mokre ubrania i jego zwiadowczą narzutę. Będzie wściekły jeżeli dowie się, że ją zaśliniła i zasmarkała. Dreszcze obeszły całe jej ciało. Nikt nie raczył przerwać tej ciszy. Oboje wiedzieli, że było już późno, o ile zaraz nie miało świtać. Brunetka lekko uspokoiła się w jego obecności — sama jego osoba była w stanie choć trochę przywrócić jej nadzieję na lepsze jutro. Była okropna, ale przy jego boku czuła się jakby okropna mniej.

Niespodziewany gest czarnowłosego wprawił 22-latkę w przerażenie. Chwycił  on sprawnie za czerwony materiał i jednym, szybkim ruchem go z niej zsunął. Jego twarz tak jak zawsze nie wyrażała żadnych emocji, choć jeżeli ktoś uważniej by się przyjrzał, mógłby dostrzec przelotny promyczek współczucia w jego spojrzeniu. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, jednak nie wiedząc dokładnie co ponownie je zamknął. Oparł łokcie o swoje kolana, a w dłoniach zanurzył twarz. Nie mógł uwierzyć Erenowi w te jego oskarżenia odnośnie brunetki — nie wydawała się taka. Uznał więc jego wywód za głupi i niemożliwy, lecz mimo wszystko intuicja kazała mu to wszystko sprawdzić. Niemo cieszył się, że to zrobił. Sam nie wiedział co by się mogło stać, gdyby spławił sprawę w zarodku.

— Kastner... — rzucił licząc na to, że dziewczyna wróci do normalności. Nic się natomiast nie stało, nie wydała z siebie nawet pomruku. 

Spiorunował ją wzrokiem — poczuł się zignorowany. Chwycił ją za ramię przekręcając w swoją stronę, lecz ta naciągnęła sobie na twarz kaptur i przytrzymywała go na miejscu rękami jakby miał zaraz spaść. Pod palcami poczuł, że materiał jest nie tyle co mokry, a wilgotny. Prychnął pod nosem. Brunetka była skrajnie nieodpowiedzialna — w tych warunkach nabawiłaby się mocnego zapalenia płuc, a on straciłby bezsensownie kolejnego żołnierza. 

— Wstawaj. — rozkazał tonem nie akceptującym sprzeciwu. 

Ona jednak się nie ruszyła, czym tylko spotęgowała jego zirytowanie. Jeżeli on z łaski swojej zdecyduje się komuś kiedyś z własnej woli pomóc i tak jest traktowany to jak do jasnej cholery ma to robić częściej?

Westchnął męczeńsko i wstał z łóżka nie spuszczając z niej oka. Oddychała tak szybko jakby chwilę temu przebiegła maraton albo i dwa zważając na jej kondycję fizyczną. Schylił się w jej kierunku, uprzednio odrzucając narzutkę na drugi koniec łóżka i dotknął jej czoła. Po jego szybkiej ocenie jej stanu zdrowia nie mógł stwierdzić zbyt wiele. Była zimna, wyziębiona ale zlana potem pomieszanym z kroplami deszczu — nie wskazywało to jednoznacznie na nic. Po jego plecach przeszedł dreszcz spowodowany nieszczelnością pomieszczenia. Każda noc tutaj spędzona byłaby noclegiem wyjętym z igloo na Antarktydzie. Nawet nie wyobrażał sobie tutaj jej zostawiać. 

Bez patyczkowania się przyjął stabilną pozycję po czym wsuwając ręce pod jej kolana i łopatki podniósł ją. Zamierzał zabrać ją do swojego pokoju i odpowiednio wbić do głowy zasady zdrowego rozsądku. Był zmuszony schodzić w całkowitej ciemności po schodach, gdyż nie posiadał trzeciej ręki do trzymania wcześniej przyniesionej tutaj pochodni. Gdy byli już na dole bardziej przycisnął do klatki piersiowej brunetkę i przytrzymując ją jedną ręką, spokojnie otworzył sobie drzwi drugą. 22-latka była na tyle lekka, że nie sprawiło mu to zbyt wielkiego problemu. 

Posadził ją na obitym skórą fotelu, po czym sam dostawił sobie krzesło, siadając na przeciwko. Nina w dalszym ciągu uciążliwie trzymała kaptur przy twarz, nadal się też ani słowem nie odezwała.

— Kaster kurwa odezwij się no wreszcie! —krzyknął nie mogąc znieść już tej zabawy. 

Bo tak to właśnie odebrał — jakby się z nim specjalnie bawiła. Szybko znalazł się przy niej i w mgnieniu oka, prawie że się z nią nie siłując, ściągnął z niej swoją narzutę. 

Dopiero w tamtym momencie spostrzegł w jak opłakanym stanie jest dziewczyna. Ręce szybko przyciągnęła do twarzy tak by mimo ściągnięcia jej bezpiecznej kryjówki nic nie zauważył, jednak miała w tym pecha — on zawsze widział wszystko. Czerwone i podpuchnięte oczy, zaschnięte łzy na policzkach oraz zakrwawione wargi wprawiły go w osłupienie. Pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji. Odsunął się od niej na bezpieczną odległość po czym złapał się za skronie — myślał. 

W pewnym momencie zniknął za jednymi z drzwi w pomieszczeniu, by za chwilę rzucić podwładnej na kolana jego T-shirt i spodnie dresowe. Najpierw zajmie się jej stanem fizycznym, a dopiero potem będzie się przejmował psychiką.

— Łazienkę masz po prawej. Weź prysznic. — rozkazał chłodno. 

Ona tylko potaknęła mu głową na znak zrozumienia, po czym zakrywając się ramieniem i przyciskając jedną ręką ubrania do piersi zniknęła za wskazanymi jej drzwiami. Była pierwszą osobą w jego prywatnej toalecie — niech tylko odważy mu się tam naśmiecić. 

Ackerman odstawił z powrotem krzesło na wcześniejsze miejsce po czym ruszył do sypialni, by zaścielić łóżko. Położył się w nim wcześniej by odpocząć chociaż godzinkę po wypełnianiu dokumentów, więc było lekko skopane. Nienawidził nieporządku w jego małym świecie. W pewnej chwili usłyszał szum wody wydobywający się z prysznica. Wymieszany był on z przytłumionym szlochem kobiety, która namydlała właśnie swoje obolałe ciało...

Cum tacent, clamant.

cdn.

*Cum tacent, clamant. — (łac. Milcząc, wołają.)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro