Prolog #2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rielle_Loft napisała piękny prolog z perspektywy Willa! Zapraszam do czytania, bo mi szczęka opadła ^^

- Nareszcie misja tylko dla naszej dwójki - powiedział mój przyjaciel, Horace. Odchylił się w siodle, po czym spojrzał na mnie, wyraźny zadowolony z zaistniałej sytuacji. 

 - Racja - potwierdziłem. Westchnąłem. - Kocham Halta jak ojca, uwielbiam spędzać z nim czas, ale jednak... Czasem dobrze jest od niego odpocząć. 

 Zamyśliłem się. Należałem do Korpusu Zwiadowców, więc towarzystwo takich jak ja nie powinno mnie denerwować. Mimo to czasem dobrze było oderwać się od codziennego środowiska i porozmawiać z przyjacielem z dzieciństwa.

 - Ode mnie też chciałbyś odpocząć? - spytał Horace tonem, który świadczył o tym, że chciał po raz kolejny udowodnić, że w dyskusjach był mistrzem - oczywiście zawsze przegrywał i pewnie dzisiaj miało być tak samo. 

 Zauważyłem, że podczas zadawania pytania unosił jedną brew, a więc znalazłem punkt, za który mogłem go złapać.

 - Na razie nie, ale jeśli będziesz częściej unosił brwi, to przez jakiś będę wręcz zmuszony nie patrzeć na ciebie - mruknąłem, w duchu ciesząc się.

 - Ej! Ja unoszę tylko je- Horace nie dokończył zaczętego zdania, gdyż, usłyszawszy dźwięk zdeptanej gałęzi, uniosłem dłoń. 

 Wiedziałem, że ktoś nas obserwuje. Gałęzie nie łamią się same z siebie. Ktoś musiał na nią nadepnąć. Dźwięk nosił w sobie dodatkową informację - ten ktoś zrobił to jedynie raz, a to znaczy, że prawdopodobnie chciał zostać w ukryciu.

Być może byli to ci bandyci, do których zostaliśmy wysłani. Według zeznań byli groźni, dlatego my dostaliśmy zadanie, aby ich złapać. 

Nagle z drzewa zeskoczył wysoki, silnie zbudowany mężczyzna z siekierą w dłoni. Co jak co, ale gorszej broni nie mógł wybrać. Mimo to bandyta wyglądał groźnie. Odruchowo wyciągnąłem strzałę i w ciągu zaledwie paru sekund naciągnąłem ją na cięciwę i wypuściłem w stronę mężczyzny, który wrzasnął z bólu. 

 Skoczyłem na ziemię, szykując kolejną strzałę. W ślady za mną poszedł Horace, który wyciągnął swój miecz z pochwy. Widząc kolejnego bandytę, który biegł w naszym kierunku, puściłem cięciwę. Strzała trafiła ramię mężczyzny. W tym czasie rycerz ustawił się za mną i zaczął mnie osłaniać, tak jak wcześniej ustaliliśmy. 

 Bandytów było około dziesięciu. Niezbyt dużo dla naszej dwójki, ale dla wieśniaków ogromna liczba. 

Mimo całego zgiełku zdołałem usłyszeć kolejnego wroga. Bardzo szybko odwróciłem się w stronę kolejnego łamacza prawa, wyjąłem i naciągnąłem strzałę, na koniec wypuszczając ją. Tym razem trafiłem w nogę. Ostrze wbiło się tak mocno, że po chwili reszta bandytów miała o kolejnego towarzysza mniej. 

Kolejna dwójka dostała w brzuch oraz pierś. Jeden z nich był bardzo blisko mnie, ale w ostatniej chwili strzała wbiła się w jego ciała. Następnemu zadałem dwie rany - jedna w bark, druga w udo. Marnowanie amunicji, jak to by powiedział Halt. 

Piątemu bandycie grot wbił się w szyję. Od razu upadł na ziemię, na której leżeli polegli, włącznie z tymi, których pokonał Horace. 

Została tylko dwójka. Zobaczywszy ich purpurowe peleryny, poczułem uczucie déjà vu. Postacie miały w swoich dłoniach sztylety, złowrogo mieniące się w świetle. 

- Genoweńczycy - mruknął Horace.Tamci tylko uśmiechnęli się i ruszyli w naszą stronę biegiem. Udało mi się wyciągnąć w porę saksy, za pomocą której zablokowałem parę ataków. Niestety, w pewnym momencie musiałem odsłonić bok, co Genoweńczyk od razu wykorzystał. W ostatniej chwili zablokowałem ostrze, zanim wbiło się w ciało. Nóż zdążył mnie jednak drasnąć. Poczułem ostry ból i odruchowo krzyknąłem. Uklęknąłem, przytrzymując dłonią zranione miejsce. Przed moimi oczami zaczynały pojawiać się mroczki. Nawet nie zauważyłem, kiedy Horace pokonał obu Genoweńczyków.

- Nic ci nie jest? - Rycerz schylił się, by zobaczyć, czy wszystko ze mną w porządku.- Tylko drasnął mnie w bok. Prócz tego, że okropnie mnie piecze, nic mi nie... - nie dokończyłem. Ból jeszcze raz zaatakował i, nie wydając żadnego dźwięku, straciłem przytomność.

Mam nadzieję, że kiedyś zbliżę się do jej poziomu :') Bajo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro