✨ Rozdział 5.1✨

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Narrator Check

Dziewczyna teraz siedzi odizolowana od wszystkich. Dla dobra swojego, jak i innych. Cóż... Może wam przedstawię czemu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Słysząc zdania dziwnego osobnika, odsunęła się. Była w ogromnym szoku tych słów.

- Czy to przeze mnie? - te pytanie krążyło wokół różowowłosej bohaterki.

Nie słyszała w tym czasie nikogo. Analizowała szczegóły słów.

Podczas jej zamyśleń, tajemniczy osobnik szybko się podniósł i rzucił się na nią.

- Polly, uważaj!

Usłyszała te zdanie od blond włosego. Szybko z wiatru zrobiła tarczę, przez co wróg został odepchnięty.

Podniosła głowę spoglądając na roześmianego czarnowłosego. Ten dostrzegł w jej oczach charakterystyczne oczy.

Gdy tylko pstryknęła palcami dołączył do wiatru ogień.

Widząc to każdy widz miał lęk w sobie.

Szybkim ruchem ręki jej tarcza wiatru z ogniem zmieniła się w duże ogniste tornado i wciągnęło tego osobnika.

Widziała jak jej tornado paliło jego skórę jak i ubrania.

Zamierzała dołożyć jeszcze do tej mieszanki trochę mocy elektro, ale poczuła spokój i szybko zasnęła.

W tym czasie tornado znikło, a prawie usmażony człowiek stanął znów na ziemi i zniknął.

- Nie panowała nad bólem i gniewem. - skomentował powód jej spokoju i zaśnięcia Venti.

- To było straszne... - szepnął dalej przestraszony Aether.

- Tylko ten czarny osobnik nam uciekł. - rzekła Jean.

- Wróci znowu. - ostrzegł Archon.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nasza Polly była świadoma tego co robiła przed miastem.
Siedziała na podłodze dalej myśląc nad słowami jej wroga.

Usłyszała jak do pomieszczenia ktoś wchodzi. Zza drzwi wychyliła się dziewczynka w czerwonej czapce.

Różowo włosa przechyliła głowę obserwując poczynania małej dziewczynki.

Ta dziewczynka uśmiechnęła się radośnie i podbiegła do niej.

- Jesteś śliczna! - odezwała się czerwonooka siadając przed nią.

Polly tylko podniosła brwi nic nie mówiąc.

- Klee chciała po towarzyszyć Pani... - przerwała wypowiedź.

- Polly. - przedstawiła się.

Klee Pov

Z daleka widziałam nie raz różowowłosą dziewczynę w mieście, która towarzyszyła Honorowemu Rycerzowi. Czekałam na dzień jak ją poznam!

Dzisiaj właśnie miałam okazję!

- Czemu Polly siedzi tu sama? - spytałam

- Cóż, kazali mi zostać tu. - spojrzała w bok.

- Niech Polly pójdzie razem z Klee! - zaproponowałam.

- Skąd ten pomysł? Będą źli, że zniknęłam.

- Klee będzie pilnować Polly! Będzie twoim rycerzem! - ciągnęłam ją za koszule.

Dziewczyna wstała. Radośnie skakałam i ciągnęłam ją za rękę idąc przed siebie.

- Polly pozna jeszcze inne osoby! - dałam jeszcze znać mojej towarzyszce.

Gdy dotarłyśmy w odpowiednie miejsce od razu zobaczyłam znane mi twarze.
Pomachałam do tych osób.

- Klee, znowu kogoś przyprowadziłaś?

- Polly pozna Dionę i Qiqi! - odpowiedziałam.

- Qiqi też się cieszyć na widok nowej osoby. - smutno, ale z lekkim uśmiechem powiedziała Qiqi.

- Hm, w sumie też mi miło poznać. Nie raz o tobie słyszałam. - tym razem odezwała się Diona.

- Z wzajemnością. - też wysiliła się na uśmiech Polly.

- To jaki masz plan tym razem? - tym razem Diona zwróciła się do mnie.

- Klee usłyszała informacje gdzie się znajduje braciszek Albedo! Idziemy do Dragonspine!

- Wiesz, że to niebezpieczne?! - krzyknęła turkusowo oka. - Przecież nam Jean zabroniła.

- Klee bez dorosłego nie pójdzie. Polly jest dorosła!

- Qiqi być spokojna. Qiqi być ciekawa nowej osoby.

- Właśnie. Skoro Polly ma nas pilnować to musi mieć czym bronić. - zwróciła się Diona do wspomnianej osoby. - Umiesz władać ogniem?

Polly nie odpowiedziała, a pokazała rękę z wyczarowanym ogniem.

- Czyli możesz iść. - skomentowała Diona.

- Klee mówi Na przód!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Polly Pov

Dotarłyśmy do tak zwanych stóp góry.

- Jesteście pewne, że chcecie tu być?

- Klee chce zobaczyć brata Albedo!

- Ja z Qiqi mamy zdolności lecznicze, więc to ty najbardziej będziesz ryzykować, Polly. - zaśmiała się ta kotowata dziewczynka.

Westchnęłam i poszłam do przodu. W sumie racja, jestem jedyna z tych "dorosłych" w tej drużynie, więc biorę na wszystko też odpowiedzialność.

- Obyśmy się wszystkie nie zgubiły. - tyle rzekłam.

Miałam wrażenie, że im dłużej i głębiej szliśmy w Dragonspine, tym bardziej było zimniej.

- Klee jest zimno...

Szybko odszukałam bezpiecznego miejsca z ogniskiem. Szybko pobiegłyśmy w te miejsca. O dziwo był pusty namiot.

- Qiqi jest już zmęczona...

- Też już nie dam rady... - też odezwała się Diona.

- Daleko jeszcze do tego miejsca, Klee? - spytałam.

- Klee tak naprawdę nie wie, gdzie dokładnie Albedo przebywa.

Zastanawiałam się co wymyślić, zostawić dzieciaków i sama pójść nie mogę...

Rozejrzałam się wokół obozowiska. Zauważyłam jakieś chusty i sznurki.

Dostałam olśnienia. Wzięłam te rzeczy i stworzyłam taki plecak dla dzieci.

- Jedną będę miała na plecach, drugą w rękach, a trzecia będzie trzymała się mojej szyji.

- Udźwigniesz nas wszystkie? - spytała różowowłosa dziewczynka.

- Dam radę.

Więc tak, Klee chciała kryć tyły więc była w tym moim plecaku, Diona zażyczyła sobie miejsce na moich barkach, a Qiqi zdecydowała, że będzie chciała być trzymana.

Oczywiście było mi ciężko, ale do zniesienia.

Co chwilę musiałam się zatrzymywać, żebyśmy nie zamarzły i też odzyskać siły.

Wszystko było w porządku, gdyby nie zagrodzili drogę jacyś ludzie.

- To Fatui! - krzyknęła Diona.

Wszystkie zeszły ze mnie i szybko wyczarowały swoje bronie. Też swoją wyczarowałam.

Dobra, nie dać się pokonać i nie zamarznąć. Nie powinno być trudne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro