Pod gwiazdami

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Adele Pov

Interesujący ten cały Venti. Niby taki otwarty, ale jednak coś ukrywa. Mimo tego, jestem mu wdzięczna.

Co by zrobić teraz... Ah tak, muszę pogadać z chłopakami. Tylko gdzie oni są..?

Nagle poczułam jak ktoś mnie przytulił. To była Klee.

- Hej, Klee. - jak miło widzieć ją uśmiechniętą.

- Cieszę się, że cię widzę! Chcę z tobą się pobawić! Chodź! - zdziwiłam się. Skąd jej przyszedł pomysł? Plus zabawa o tej porze? Zaraz będzie noc!

Pociągnęła mnie na drugi koniec miasta poza murami.
Puściła mnie, kiedy dostrzegła jakiś mały obóz. Była też Collei i Amber.

- Przepraszam, ale z jakiej to okazji to wszystko? - spytałam. Miałam co innego zrobić...

- Od początku dnia to planowałyśmy! - zaczęła Amber. - We trójkę i z tobą chcemy obejrzeć gwiazdy i nocowanie zrobić!

- Czemu nie, ale chciałam...

- Jutro też jest dzień! - przerwała mi brunetka.
Zmusiła mnie bym usiadła na trawie i razem z Klee coś robiły przy ognisku.

Kątem oka dostrzegłam jak Collei dziwnie się patrzy na mnie. Chciałam ją spytać, ale podbiegła do mnie dziewczynka.

- Proszę! Dla ciebie! Szaszłyki z kurczaka i grzybami! - podała mi talerz i szybko też dla Collei dała.

Wzięłam kęs tego. Jejku, jakie smaczne! Nigdy nie jadłam tego. Nie wiedziałam, że tak wspaniale będą smakować! Uwielbiam ~

- Widzę, że ci smakuje! To jeden z najłatwiejszych i najbardziej... Pospolitych potraw na świecie! - wesoło powiedziała brunetka.

Podczas jedzenia przygotowanych potraw Klee i Amber, Collei w ciszy rozłożyła koc, bo brunetka poprosiła wcześniej. Fioletowooka serio dziwnie się zachowuje... To przeze mnie?

- Collei, jeśli mogę spytać coś się stało?

Zaczęła trząść się ze strachu. Dziewczyny też spojrzały się na nią.

- Ty racja, od kiedy Adele przyszła, to się nie odezwałaś już! Mów co się dzieje? - spytała bursztynowooka.

- Nie nic! - wreszcie się odezwała.

- Jak nic? Proszę powiedz! - nalegała.

- Dziwnie się czuję... Będąc obok osoby, która jest duchem... - powiedziała nie patrząc nam w oczy.

- Adele duchem? - spytała mała. - Przecież jest z nami i je, a duchy nie mogą jeść!

- Ale Tighnari i Cyno... - no i dla mnie wszystko jasne dlaczego tak się zachowuje.

- Może wyjaśnię byś nie miała obaw. - spokojnie rzekłam. - Nie umarłam, nawet jak był ten wypadek, to nie znaczy, że nie dałam rady się uratować. Nie jestem żadnym duchem. I dlatego chciałam z kimś się spotkać i pogadać o tym...

- Wow dziewczyno. To miałaś szczęście! Bóg wiatru nad tobą czuwał! - krzyknęła zaskoczona brunetka.

Cieszę się, że wszystko wyjaśnione. Collei po tym była spokojniejsza. Powoli robiło się ciemno i pomagałam dziewczynom przygotować się na nockę pod niebem. Nie mogę się doczekać tych gwiazd na niebie.

- Albedo powiedział, że dzisiaj mają być spadające gwiazdy! - oznajmiła mała blondynka. - Trzeba pomyśleć wtedy życzenie!

- Skoro tak mówisz, to będziemy czekać!

~~~~~~~~~~~

We czwórkę położyłyśmy się na końcu i czekałyśmy na gwiazdy. Jak narazie były jasne punkciki na ciemnym niebie.

- Adele...

- Słucham Collei.

- Twoja ręka... To przez ten wypadek?

Totalnie zapomniałam, że mam bandaż na ręce.

- Tak, to przez to. - uśmiechnęłam się do niej.

- Dobrze, że jednak żyjesz. - widziałam, że coś jeszcze chciała ale boi się o tym powiedzieć.

- Na luzie, jeśli chcesz to powiedz czy coś.

Bez mówienia przytuliła mnie. Zaskoczył mnie ten krok, ale nie miałam nic przeciwko. Nawet to urocze. Odwzajemniłam to.

- Ej spójrzcie! - krzyknęła Klee pokazując na niebo.

Właśnie pojawiły się spadające gwiazdy. Hipnotyzujące i piękne...

Powiedziały by pomyśleć życzenie. Miałam wiele życzeń, ale jedno może być ogólne.
Mam nadzieję, że się spełni...

~~~~~~~~~~~~~~

- Adele pobudka! - siedziała na moim brzuchu radosna dziewczynka przy okazji budząc mnie. Kiedy ja zasnęłam...?

- Dzień dobry... Która godzina...?

- Wcześnie by zacząć robotę! - oznajmiła brunetka.

Zdjęłam z siebie Klee podnosząc się.

- Tak przy okazji, Collei zaproponowała, byśmy tobie towarzyszyły. - dodała.

- Po co?

- Po wczorajszym najlepiej gdybyś miała świadków, żeby nic ci się też tobie nie stało. - wyjaśniła zielonowłosa.

- Cóż... Dziękuję wam.

Pomogłam w spakowaniu się i poszłyśmy do miasta. Zaczęłam się stresować. Już sobie to wyobrażam, "Adele zmartwychwstała" albo
"Żyjący trup".

Dziewczyny podążały za mną z obawą. Wiadomo, jestem z Fatui i nie wiadomo co mogą się spodziewać. Mam nadzieję, że nie będzie strasznie.

Będąc obok siedziby mojej organizacji... Nikogo nie było..

- Poczekajmy! - wyskoczyła z propozycją Amber. Przestraszyła mnie...

- Coraz bardziej się stresuję tym...

- Jesteśmy z tobą Adele! - poklepała mnie po głowie.

Po chwili pojawił się jeden z podwładnych z zdziwioną miną.

- Ej, co się gapisz? Nigdy dziewczyny nie widziałeś typie? - od kiedy Amber taka agresywna..?

- Spokojnie... - starałam się dziewczynę uspokoić i spojrzałam na sługę. - Proszę wracaj do swoich zajęć i nie patrz tak, jakbym z trumny wyszła.
Zrozumiał mój przekaz i wrócił do budynku.

- Adele!!!!??? - usłyszałam za sobą krzyki aż znów się przestraszyłam. Nie zdążyłam się odwrócić a rzucili się na mnie. Zaczęli tuląc mnie dusić...

- Childe, Signora... Nie mogę oddychać... - oni są bardzo silnie, zaraz mnie zgniotą.

- Wiedziałem, że żyjesz! Dla mnie to nie było możliwe, że umarłaś! - po chwili mnie puścili. Ała moje żebra... - Najbardziej ona i kurdupel ryczeli.

- To normalne u matki, że płacze. - fuknęła blondynka.

- Bardzo się przejęli jak widać. - szepnęła do mnie Collei. - Dam znać Tighnariemu i Cyno, że wszystko z tobą okej. - oznajmiła po czym poszła.

Po tym jak dziewczyna odeszła Childe jak i Signora zaczęli na mnie krzyczeć w stylu "Mieliśmy przez ciebie zawał" czy też "Nie ryzykuj więcej i nie strasz". Amber jak i Klee śmiały się z tego.

- Adele... Pan Muchomor dziwnie wygląda.. - zwróciła uwagę i pokazała ręką w stronę budynku.

Spojrzałam w tą stronę. Tego najbardziej się stresowałam.
Chłopak miał napuchnięte oczy i z szokiem patrzył na mnie. Wygląda strasznie...

Powoli podchodził w naszą stronę. Jego kroki były ciężkie, ogólnie ciężko się poruszał. Co jeśli on zaraz padnie na ziemię?!

Nim mrugnęłam, mocno mnie przytulił i razem z nim padliśmy na ziemię. Kolejny raz syknęłam z bólu. I kolejny zaczął mnie dusić..

- Czemu mi to robisz?! - krzyknął znów płacząc. - Błagam cię, nie rób tego więcej! Nigdy!

Znowu zrobiło mi się przykro. Może serio przesadzam z tym ryzykiem.

- Może od razu mnie zamknij by nic mi się nie stało. - starałam się rozluźnić atmosferę żartując.

- A wyobraź sobie, że to zrobię! Jeszcze cię zwiążę byś się nie ruszała! - oderwał się ode mnie wściekły i pacnął mnie w głowę.

- Wybacz. - pocałowałam go w czoło na uspokojenie.

- Może już idźcie bo widać, że się stęskniliście. - doradziła rozbawiona trochę Amber.

Tak oto chłopak mnie podniósł ignorując resztę i dalej zdenerwowany wróciliśmy do hotelu.
Od razu będąc w naszym pokoju, wyciągnął z szafki ... Sznur.

- Ej, ja żartowałam z tym!

- A ja nie! I nawet mnie nie wkurwiaj! - szybko związał mi ręce i nogi, przez co było dla mnie niekomfortowe. Aż nie mogłam się ruszyć.

- To za karę. - będąc na łóżku przytulił mnie. Dalej wkurzony.

- Scara...

- Cichaj!

Westchnęłam i odpuściłam. Sama później nie mogłam się uspokoił przez te sznury co są mocno związane. To boli...

- Scara proszę, to boli... - w myślach prosiłam bojąc się odezwać.

Jednak po chwili rozwiązał mnie. Jakby serio czytał moje myśli czy co?
Poczułam ulgę w nadgarstkach.

- To dopiero początek skarbie. - szepnął mi do ucha liżąc je. Co on ma na myśli?!

- Hehe, żart. - po chwili oznajmił śmiejąc się.

Czy to jego rodzaj kary, że tak zrobił...? Naprawdę się bałam...

- Oj no kochanie. - odwrócił mnie i łapiąc za moją twarz zmusił mnie do kontaktu wzrokowego. - Nie zrobił bym przecież nic złego, pamiętaj.

- Wiem.. przepraszam.. - uspokoiłam się.

- Wybaczone. - pocałował mnie w polik i przytulił.

Nie chciałam odsuwać się od niego. On też tego najprawdopodobniej nie chciał. Chyba brakowało nam siebie.
Może zacznę mu mówić o wszystkim by tak mocno się nie martwił. Przecież mu to obiecałam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rozmowa między moimi myślami (M), a mną (Ja).

M: ej ziom
Ja: czego?
M: co ty piszesz?
Ja: sama nie wiem.
M: myśl czasem a nie.
Ja: myślę, a jak czytelnikom się podoba to tak będzie.
M: ale..
Ja: Cichaj!

Tak mniej więcej wyglądało. Bez ściemy.

Ale serio pytanie, podoba wam się? Nie zanudzam?

Jeśli tak to się cieszę!

Jak odzyskam wenę, to będę kontynuować!

Bayojajo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro