Poranek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Scaramouche Pov

Od razu jak słońce zaczęło mnie dręczyć przebudziłem się. Ledwo otworzyłem oczy, a po chwili musiałem je zamknąć. Kurwa oślepłem.

Udało mi się przyzwyczaić do nagłej jasności. Odzyskując świadomość, czułem na sobie coś ciężkiego. Spojrzałem i od razu rozczulił mnie widok śpiącej blondynki. Przypominając sobie dzisiejszą noc uśmiechnąłem się dumnie.

Im dłużej patrzyłem na nią tym bardziej te uczucie rosło. Kocham jej oddech, kocham jej spokojną twarz podczas snu, kocham jej głos... Długo wymieniać więc skrótem, kocham ją całą.

Przewróciłem ją delikatnie tak by to ona leżała na poduszkach. Pochyliłem się nad nią i najpierw całowałem jej twarz. Każdy skrawek skóry jej całowałem. Powoli dziewczyna wybudzała się więc zacząłem składać pocałunki na jej szyi.

- Nie śpimy kochanie.
Pobudka~ . - wymruczałem kontynuując swoje czyny.

- Jeszcze pięć minut... - szepnęła zaspana. Gdy ją ugryzłem w pełni się wybudziła. - Dobra nie śpię!

- Hehe, dzień dobry skarbie. - odsunąłem się od jej szyi patrząc w jej piękne oczy. - Jak się czujesz?

- Dobry, dobry... - uśmiechnęła się. - Świetnie tylko... Biodra mnie bolą...

- To normalne, wkrótce minie.

Dłonią smyrałem ją po całym ciele. Jej ciało było bez jakiejkolwiek skazy, oprócz moich śladów na jej dekoldzie i obojczykach. Też w okolicach jej bioder i na udach. Naprawdę byłem z siebie dumny.

- Scara... - zaczęła nieśmiało.

- Słucham cię.

- Jeszcze raz ci dziękuję. Nie wiem jak to robisz, ale dzięki tobie nie czuję strachu przed taką bliskością... - jej głos się załamał.

- Błagam nie myśl o tym. - znów całowałem jej twarz. - Teraz jest tylko nasza chwila. Myśl tylko o mnie.

Domyślałem się co mogło się w jej życiu stać. Za wszelką cenę postaram się, by więcej o tym nie myślała. Ciężko będzie, ale warto spróbować.

- Kocham cię, tak bardzo cię kocham... - uśmiechnęła się i pocałowała mnie delikatnie w usta. Była w nim jej miłość i wrażliwość.

- Scaramouche cholero mała, ogarnąłeś dokumenty?! - wtargnął się do pokoju idiota co musiałem przerwać tą chwilę.

Zasłoniłem ją by tylko była widoczna jej głowa i odwróciłem się w jego stronę wkurwiony.

- Typie kurwa, puka się!

Zrobił wielkie oczy patrząc raz na mnie, raz na Adele.
Im dłużej stał tym bardziej moja cierpliwość się kończy.

- Wypierdalasz, albo oberwiesz kapeluszem. Wybieraj! - sięgnąłem po swój kapelusz i zamierzałem w niego rzucić.

- Crystall? - odezwał się patrząc na nią.

- Hej Childe? - była zdezorientowana tą sytuacją.

Chłopak zatrzasnął drzwi ale słyszałem jak drze się na korytarzu.

- Kurwa Signora! Nie uwierzysz!

- Japierdole... - jeszcze jej tu brakowało. Szybko założyłem na się chociaż gacie. Mentalnie starałem się przygotować na wejście tej wiedźmy.

- Chyba nie będzie źle... - podniosła się do siadu zakrywając się kołdrą.

- Źle nie, będzie katastrofa. - warknąłem. Ona mnie zabije.

- Przy mnie tego nie zrobi. - zaśmiała się. No miejmy nadzieję.

Skoro miałem jeszcze chwilę znów ją pocałowałem w usta. Z przyjemnością odwzajemniła to. Ona jest taka smaczna... Uwielbiam.

Nagle poczułem jak trzęsła się podłoga. Oho, nadchodzi.

- Jak śmiesz?! - weszła gniewnie wiedźma do mojego pokoju. Za nią rozbawiony rudzielec.

- Ile razy mam powtarzać, że się puka?! - z niechęcią oderwałem się od ust zielonookiej. - Poza tym, to nie wasza sprawa!

- Moja bo się nią opiekuję! - mamuśka mode on. - Ty niewyżyty grzybie!

- Signora, ale– - chciała kobietę uspokoić, ale przerwała jej.

- Kochana nie twoja wina. Chodź tu mały szczurze! - podeszła do mnie i zaczęła mnie ciągnąć za włosy. Pojebało ją?!

- Signora, proszę przestań.. sama chciałam. - gdy młoda odezwała się, poczułem ulgę na głowie. Później dotyk jej który próbował pozbyć się tego bólu.

Kobieta dalej patrzyła na mnie gniewnie. Nosz kurwa, na początku lekcja edukacji a później to? Są tacy niezdecydowani.

- Był delikatny? - kobiety głos się uspokoił i zaczęła ją wypytywać.

- Tak...

- Zabezpieczenia były?

- Tak..

- Przyjemnie było?

- No tak.. - długo jeszcze?!

- Miał dużego?

- Kurwa, kobieto.. Wypierdalaj! - wygoniłem ją z pokoju, a rudemu co już tarzał się po podłodze pokazałem środkowego palca. Jakim prawem się o takie coś pyta? Japierdole prywatności.

- Wrócę tu za godzinę z jej ubraniami grzybie! - krzyknęła za drzwiami a później usłyszałem jej kroki.

- Muszę się napić... - ta, herbatka pomoże.

- Głowa dalej boli? - spytała z troską.

- W chuj.

- Chodź do mnie. - rozłożyła ręce zachęcając do tego. Skusiłem się i usiadłem obok wtulając się w nią. Jej dotyk znów mnie uspokoił.

- Już lepiej?

- Jeszcze. - jak przestanie mnie tak miziać po głowie to się fochnę.

Schowałem twarz w jej piersiach. Miała takie idealne do jej proporcji ciała. Czy ona sama jest jakąś boginią czy coś takiego, bo jest nie z tej ziemi.

- Moja.

- Słucham?

- Moja, moja, moja, moja! - cały czas powtarzałem te słowo.

- Oczywiście, że jestem twoja. - jej śmiech... Chcę go słyszeć cały czas.

Zacząłem ją łaskotać. Na szczęście wiem gdzie dokładnie.
Znów zaczęła się śmiać. Uwielbiam jak się śmieje.
Mimo tego, że chciała ode mnie uciekać, nie pozwoliłem i kontynuowałem. Przerwałem, jak znów się pojawiła wiedźma i kazała się ubrać nam.

Meh, było tak przyjemnie...

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Taki szybki rozdzialik.

Miłego dnia!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro