Rodzinnie i co innego

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Adele Pov

Minęło kilka dni od tamtego zdarzenia. Powiedzieli, że ten mężczyzna został ukarany. Nie powiedzieli o szczegółach.

W siedzibie zauważyłam jedną osobę. Dawno go nie widziałam.

- Dzień dobry Damien!

- Dzień dobry młoda. Dawno nie rozmawialiśmy. - mężczyzna uśmiechnął się do mnie gdy mnie usłyszał.

- Racja, gdzie się ukryłeś jeśli mogę wiedzieć?

- Dali mi wolne bym pobył z rodziną. - jak słodko~

- Wow, jak się czują?

- Dzieciaki ucieszyły się na mój widok. Z żoną to samo. Na szczęście dzieciaki zdrowe, od lekarza się dowiedziałem, że jest szansa na to by moja ukochana wyzdrowiała.  Opowiedz tym razem o sobie. Podobno kogoś sobie znalazłaś według plotek.

- Sama nie mogę uwierzyć, ale to prawda. - coś szybko się dowiedział.

- Komu skradłaś serce? - zażartował.

- Kojarzysz takiego chłopaka z dużym kapeluszem?

- On? Podobno ma serce z lodu, albo wcale go nie ma. - nie dziwię się, że jest zaskoczony.

- W sekrecie powiem ci, że on jest bardzo kochany. - szepnęłam mu.

- Rozumiem. Cóż, gratuluję. Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa.

Usłyszeliśmy dźwięk śmiechu jakiegoś dziecka.

- Tata!!! - biegła w naszą stronę mała dziewczynka.

- Lizzy, mówiłem, żebyś nie biegała. - zwrócił dziewczynę uwagę i podniósł ją. - Moja córka.

Dziewczyna spojrzała się na mnie. Miała gwiazdki w oczach.

- Wyglądasz jak kryształowa księżniczka! - krzyknęła wesoło. - Jesteś przepiękna!

- Chodzi o jedną z lalek. - wyjaśnił.

- Miło mi. Ty też jesteś piękna. - uśmiechnęłam się do niej. Urocze dziecko.

- Mogę dotknąć włosów? - tym razem miałam rozpuszczone, więc czemu by nie. Pozwoliłam jej. - Wow~

Rozczula mnie jej zachowanie. Taka urocza i beztrosko się zachowuje.

- Lizzy to bardzo ciekawskie dziecko. Zmusiła mnie bym pokazał jej moje miejsce pracy. - opowiadał mężczyzna. - Oby nikt się nie czepiał, że ją tu przyprowadziłem.

- Nie martw się. Nic się nie stanie. Gwarantuję!

Przez kilka godzin byliśmy zmuszeni bawić się z Lizzy. Opowiadała też o swojej rodzinie. Według jej historii mogę wywnioskować, że są typową kochającą się rodziną. Życzę im jak najlepiej!

Niestety musiałam się z nią pożegnać, bo Damien musiał ją do domu zabrać. Naprawdę dobrze się bawiłam.

Przypomniałam sobie, że miałam dzisiaj dołączyć do Childa. Jestem spóźniona!

~~~~~~~~~~~~~~

- Hej Childe... Przepraszam za spóźnienie. - szybko oddychałam. Musiałam biec by chłopak się nie czekał dłużej.

- 10 minut spóźnienia. - oznajmił. - Mogło być gorzej.

Zadanie na dziś to pilnowanie banku. Podobno według informacji od rudego ostatnio było włamanie w nim.

Było interesująco. Dużo ludzi przechodziło obok nas.

- I jak? Kurdupel nie odwala coś głupiego? - zaczął rozmowę rudy.

- Martwisz się o niego?

- Bardziej o ciebie. Co jeśli zmieni cię w wredną dziewczynę? - rozbawiło mnie to.

- Musiało by coś zdarzyć, bym zmieniła gwałtownie swoje zachowanie. Jak narazie wolę pozostać taka, jaka jestem. - uśmiechnęłam się do niego.

- Mam nadzieję. Bo inaczej będzie miał ze mną do czynienia!

- Skoro tak mówisz. Zmieniając temat, jak tam twój chłopak?

- Kurde, nie wiem czy chcesz znać szczegóły. - westchnął.

- Coś złego? - zmartwiłam się.

- Nie! Jest idealnym dla mnie mężczyzną. Tylko nie daje mi dominować w związku naszym. - zaśmiał się.

- Rozumiem.

- Jak mi się jednak uda być dominujący to o dziwo odpuszcza. - dodał.

Po chwili na mnie dziwnie się spojrzał. O co mu chodzi?

- Słucham cię.

- Coś było pomiędzy wami? - nie rozumiem. Kiedy zobaczył moją minę wyjaśnił. - Chodzi o ten tego.

Zastanowiłam się co miał na myśli. Chwilę trwało bym zrozumiała.

- Myśl o sobie.

- No oczywiście, że to robię. Ostatnio przez niego wszystko mnie boli. - znów się zaśmiał. Tak bez problemu o tym rozmawia ze mną? - Z tego co widzę to niedługo coś się stanie ~

- Chcę zakończyć ten temat. - westchnęłam.

- Wybacz. - zmienił mimikę na zmartwioną. - Nie fochaj się na mnie.

- Nie jestem zła. Spokojnie.

Nagle ktoś się pojawił. I to nie sam. Trójka zamaskowanych ludzi z bronią. Jeden z nich miał kogoś w rękach. To była...

- Wszyscy na ziemię i się nie ruszać! Bo ją zastrzelę!

Dziewczynka zaczęła płakać. Słysząc ją zdenerwowałam się. Bez problemu podeszłam do nich.

- Ej ty! Ani kroku dalej!

Dziewczynka otwierając swoje zapłakane oczy uśmiechnęła się szeroko.

- Księżniczka! - jej radosny głos mnie uspokoił.

- Zamknij oczy Lizzy. - tak jak poprosiłam tak zrobiła.

- Ha! Co powiesz na to, księżniczko!

Zanim strzelił w moją stronę, dzięki deluzji wody pojawiłam się za nim i tak jak na jednym z treningów, lodem uderzyłam w głowę mężczyźnie, który trzymał Lizzy. Tak jak planowałam, puścił ją.

Wzięłam ją na swoje ręce szybko oddalając się od bandytów.

- Teraz moja kolej! - oznajmił Childe szarżując na nich.

- Wszystko okej malutka. - pogłaskałam ją po głowie.
Znów się zaśmiała. To dobrze.

- Dziękuję Księżniczko!

- Mów mi Adele. - awwww

- Crystall! Załatwiłem ich!

Chłopak rozkazał strażnikom zabrać tych bandytów. Tymczasem podszedł do mnie szef tego budynku.

- Nie spodziewałem się, że szybko ich złapiecie! Dziękujemy wam!

- Do usług. - odpowiedziałam.

- Mam nadzieję, że już nikt się tu nie pojawi i nie odwali coś głupiego. - rzekł dumnie chłopak.

- To co mała, wracasz do domu. - dziewczynka krzyknęła z radości.

~~~~~~~~~~~~~~

Dziewczynka starała się opisać gdzie dokładnie mieszka, ale na szczęście pojawił się Damien.

- Crystall, Lizzy!

- Nic się jej nie stało na szczęście. - przekonywałam go.

- Twoja córka? - zaciekawił się rudy.

- Tak, nie spodziewałem się, że mi szybko zniknie z oczu. - mężczyzna zabrał ją z moich rąk i mocno przytulił. Poczułam tęsknotę... Tęsknię za swoją rodziną.

- Dziękuję wam. Nie wiem co bym zrobił gdybym ją stracił...

- Spokojnie proszę pana, tym razem myślę, że wrócicie bezpiecznie do domu. - uspokajał mój towarzysz.

Przez chwilę jeszcze rozmawialiśmy, po czym mężczyzna ze swoją córką pożegnali się. Tymczasem wróciłam z chłopakiem do siedziby.

~~~~~~~~~~~~~~~

Ledwo co wróciłam do pokoju, a ktoś mnie pociągnął. Wylądowałam na łóżku i na kimś leżałam. Domyśliłam się kto taki mądry.

- Tęskniłem. - szepnął tuląc mnie i całując mnie w głowę.

- Ja za tobą też. - udało mi się pocałować go krótko w usta. Jak on to robi, że z każdą sekundą pragnę go bardziej?

- Znów użyłaś tej samej taktyki z deluzją? - w głosie wyczułam jego zmartwienie.

- Skąd wiesz?

- Czuję. Miałaś uważać.

- Wiem, uważałam...

- Wyjaśnij dlaczego. - głos miał taki dominujący, że to mnie zmusiło bym mu opowiedziała.

- Musiałam to zrobić, bo był atak na bank.

- Podobno był z tobą ten rudy idiota, mogłaś odpuścić, a on sam by z nimi coś zrobił.

- Tak, ale nie mogłam pozwolić, by coś się stało córce Damiena.

Chłopak tylko mruknął i wtulił się we mnie bardziej. Kochany...

- Ale nic tobie się nie stało?

- Tak, możesz być spokojny. - próbowałam go przekonać. Jednak na marne skoro mruknął gniewnie.

Odwróciłam się do niego i znów go pocałowałam. Chyba nie zamierzał mnie puścić bo pogłębił ten pocałunek dając do tego język. Od razu przejął kontrolę nad tym.

Długo się całowaliśmy dopóki nie odsunęliśmy się by nabrać powietrza. Kolejna nowość dla mnie.

- Teraz mnie przekonałaś. - zaśmiał się. Miałam w planach go uderzyć poduszką, ale ten mnie unieruchomił. Jeszcze wrednie udaje, że śpi!

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Od 6 nie mogłam spać więc od tego momentu aż do teraz czyli... 10 ileś, postanowiłam napisać kolejny rozdział.

Zgłodniałam;-;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro