Ryzyko
(Aut. Na prośbę jednej z czytelniczek aż to zrobię ^•^)
Adele Pov
Minęły gdzieś 2 dni od zniknięcia Scary. Myślę, że przez misję go nie ma, ale jednak się martwię.
- Halo, Adele? - machał przed moimi oczami ręką Thoma.
- Wybacz, zamyśliłam się.
- Coś się stało? Od początku dnia jesteś nieobecna.
- Po prostu martwię się o przyjaciela. Dawno go nie widziałam.
- Ojejku znam te spojrzenie! Nie raz widziałem!
- O co ci chodzi?
- Tylko przyjaciel?
- Nie rozumiem. Wyjaśnij proszę.
- Ah no tak, trzeba prosto z mostu. - zaśmiał się. - Zakochałaś się w nim?
Te jedno słowo utkwiło mi w uszach. Czy ja wiem co ono znaczy?
- Wątpię. Jest interesującym człowiekiem, ale wątpię bym to od razu tak nazwała.
- Rozumiem, możesz to nazwać też zauroczeniem. Opowiedz mi o nim.
- Jak go poznałam, to wyglądał jakby nie chciał mieć z nikim kontaktu. Niechętnie chciał bym mu towarzyszyła. Ostatnio to wydaje się być milszy. W sumie od początku był miły. Wiele osób mówiło, że nie ma uczuć, ale myślę, że to nie prawda. Może dlatego, że inni nie starali być mili wobec niego.
- Od razu go nie wykluczyłaś. Najprawdopodobniej docenił twoją dobroć, którą mu dajesz. Jak uroczo~ - zaśmiał się. - Może go poszukamy?
- Czemu nie. Pod warunkiem, że nie przeszkodzę mu w zadaniu.
~~~~~~~~~~~~~~
- Thoma wszędzie cię szukałam! - podbiegła do nas błękitnowłosa dziewczyna.
- Pani Ayaka! Co się stało?
- Każdy z miasta się musiał ewakuować. Dobrze, że nic się nie stało!
- Jestem Adele. Przepraszam, z jakiego powodu musieliście uciekać? - wtrąciłam się.
- W pałacu Raiden coś się pojawiło! - wyjaśniła.
- Widziałaś może chłopaka z kapeluszem? Granatowe włosy? - dopytałam.
- W sumie tak. Ostatnio to był niedaleko pałacu.
- Muszę sprawdzić. - szepnęłam i od razu biegłam w stronę miasta. Słyszałam wołanie Thomy i dziewczyny, lecz nie zatrzymało mnie to.
Muszę się upewnić czy na pewno on tam jest.
~~~~~~~~~~~~~
Docierając do pałacu Raiden poczułam trzęsienie ziemi. Nie zatrzymałam się.
Wychylając się za ściany zauważyłam leżąca kobietę i podnoszącego się z ziemi chłopaka. Nad nimi latał jakiś dziwny stwór. Złoty pies.
Stwór szykował się na swój atak. Korzystając z mocy wody zwróciłam na siebie uwagę. Tym razem byłam głównym celem.
Korzystając z okazji zamroziłam go drugą swoją mocą. Tylko machnęłam ręką.
- Nie wtrącaj się! Wynoś się!
Nie posłuchałam go. Szybko podbiegłam do kobiety tworząc przy okazji jakieś sanie z lodu. Ją usadowiłam w saniach i pochnęłam je.
Później dałam radę zmusić Scarę by też wsiadł do nich.
Tworzyłam przed sobą śnieżną drogę. Po części ułatwiło mi ucieczkę z tego miejsca. Usłyszałam jak stwór się uwolnił z lodu i zaczął nas gonić.
- Cholera. Nie dasz rady! - krzyknął lekko przerażony.
Zrobiłam z lodu dodatkowo łyżwy. Muszę oddalić stwora od miasta i go zgubić.
Za jakimś zakrętem będąc w mieście puściłam sanie w jakiś zaułek a sama pojechałam do przodu. Tak jak myślałam, stwór podążał za mną.
Uciekłam na jakieś puste pole. Odwróciłam się z nadzieją, że mogłam przy okazji go zgubić. Na moją niekorzyść był właśnie przede mną.
Szarżował na mnie, na szczęście uniknęłam go bez problemu.
Nagle poczułam się trochę słabsza i traciłam przy każdej sekundzie energię i siłę.
Jednak mnie lekko zranił...
- To coś ma truciznę?
Nie poddam się. Na zmianę go atakowałam wodą i lodem.
Po chwili padłam na ziemię.
- Jeszcze trochę. - westchnęłam próbując się podnieść.
Straciłam w oczach jakikolwiek obraz. Jedyne co udało mi się usłyszeć jakiś głos...
~~~~~~~~~~~~~~
Powoli próbowałam otworzyć oczy. Oślepiło mnie światło. Gorzej by było jakby to naturalne światło.
- Adele? Jak się czujesz? - usłyszałam głos Thomy.
- Nie mam siły otworzyć oczu. - westchnęłam.
- Nie dziwię się. Miałaś siną ranę, która po godzinie zniknęła. - wyjaśnił.
- Gdzie inni?
- W sumie ktoś na ciebie czeka. - powoli udało mi się otworzyć jedno oko, później drugie. - Później pogadamy. - poklepał mnie po głowie po czym wyszedł.
Potem pojawił się Scara. Ma na twarzy mocne zdenerwowanie.
- Pojebało cię? Mogłaś przez to umrzeć! Czemu w ogóle się wtrąciłaś?!
Chłopak zaczął na mnie krzyczeć... Zrobiło mi się przykro, ale rozumiem jego reakcję. Odwróciłam głowę patrząc w okno. I co mogę mu powiedzieć?
- Kurwa mać... - tym razem ciszej się odezwał. - Mogłem rudego debila wziąć. Cieszyłby się z jakiejkolwiek walki.
- Przepraszam. - tylko tyle umiem powiedzieć, serio?
Znów kolejna cisza. Czemu tym razem czuję przy niej stres?
Scaramouche Pov
Jesteś głupia, że w ogóle wzięłaś na siebie tego stwora! Naprawdę bym dał radę!
Usiadłem na wolnym krześle obok łóżka. Dobra, spokojnie.
Głośno westchnąłem. Trochę pomogło.
- Jak się czujesz?
- Myślę, że dobrze. - odpowiedziała krótko. - Jak misja?
- Zrobiłem już co należało, ale nieważne. - od czego zacząć?
- Co ciekawego robiłaś przez ostatnie dni?
- W pierwszy dzień Thoma oprowadzał mnie po mieście przy okazji był pokaz fajerwerek.
Pamiętam ten dzień. Jej radość i ten blask w oczach... Czemu o tym myślę?! Dość!
- W kolejnym dniu uczył mnie różnych rzeczy, takich jak gotowanie czy tworzenie jakiś origami. - kontynuowała.
- Czyli coś ciekawego robiłaś. - skomentowałem.
- W szufladzie obok coś jest. - uśmiechnęła się lekko.
Otworzyłem szufladę w szafce. Było jakieś zapakowane pudełko.
- Tak jak obiecałam. - dodała.
Rozpakowałem te pudełko. W środku była czekolada.
- Nie wiedziałem, że to weźmiesz na serio. - zaśmiałem się.
- Mam nadzieję, że będą smakować.
Wziąłem jeden kawałek. Delikatna mleczna z drobnymi kawałkami słonego karmelu. Zajebiście to smakuje!
- Zjadliwe.
- To dobrze. - usłyszałem jej śmiech. Przy okazji jak miała otwarte usta włożyłem jeden kawałek czekolady.
- Tylko się nie udław. - zażartowałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro