Ukrywać się, to znaczy przeżyć...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Żyjmy chwilą, powtórek nie ma!

*3 rd POV*

Weszli wraz z tytanami, którzy nie zwracali uwagi na troje nastolatków wchodzących na ,,bezpieczne'' tereny muru. Trudno było wydusić tego zdania ale taka prawda, mur Maria upadł, tytani wygrali tą walkę po raz kolejny. Nienawiść od teraz jest potężną mocą, nienawidź to znaczy żyć. 

Trójka przyjaciół weszło za mur ,który jedna dziewczynka tak bardzo chciała odwiedzić. Nikt nie zauważy, że przybyło do nich troje więcej bo tysiące innych zginęło. Nie znały praw panujących tu więc, jakby to zrobiły normalne dzieci... Uciekły za Rose. Edward Shadow, Cathy Black i Lui Fire. Tak nazywały się kiedyś te dzieci. Od teraz są to Michael Wood, Rose Rogers i Clear Night. Bezmyślnym było by pozostawać przy aktualnych nazwiskach i imionach. One nie są głupie mają inne talenty niż tylko moce. Edward, teraz Michael, cechuje się idealną walką mieczem jak i innymi broniami, Cathy, aktualnie Rose, jest mistrzynią walki wręcz, i w końcu niezwykła Lui, teraz Clear, cechuje ją nad przeciętna inteligencja, szybkie analizowanie sytuacji i niezwykła zwinność. Razem nie do pokonania. 

*Lui*

Minęła już jedna noc od kiedy się tu zjawiliśmy, nie czuje takiej satysfakcji jaką możliwe powinnam czuć. A to prosta podpowiedź. Jak mam się cieszyć gdy kolejnym osobą jest coś odbierane, wiem co to za uczucie. Przez nie nie umiem sie uśmiechnąć, pragnę zemsty na tytanach, chce je zabić ale najpierw sprawić im ból taki jak oni mi. Szkoda, że to nie możliwe... 

- Lui! Zobacz co zrobiłaś!- krzyknęła moja przyjaciółka. No tak, wkurzyłam się i rozwaliłam kubek z wodą...

- przepraszam... Teraz nie nazywamy się tak jak nazywaliśmy musimy to zapamiętać. Nasze prawdziwe imiona używamy tylko i wyłącznie przy sobie jasne?- zapytałam dla pewności.

- Hai, hai... Pamiętacie tamtą trójkę z wczoraj?- zapytał Ed

- dziwni jacyś. Ale tamta czarno włosa przypomina mi ciebie Lui...- powiedziała Cathy

- nie. Nie są dziwni, widzę w ich oczach, że przeżyli to co ja. Tamten zielonooki stracił kogoś z rodziny, tamta czarnooka musiała bardzo dużo stracić, widać w jej oczach obojętność i strach przed utratą kolejnej osoby, niebieskooki musiał przeżyć coś jeszcze wcześniej, musieli go nękać. Ale tak to chyba nikogo nie stracił, ale podziela ból tamtej dwójki.- powiedziałam, widziałam zdziwienie w oczach (xd) dwójki moich przyjaciół.

- jesteś niesamowita ale i przerażająca gdy tak mówisz.- powiedział Ed.- ale co teraz, dostaliśmy się tu ale co dalej?

- masz rację, szef nie wie o tym, że tu jesteśmy...- powiedziała Cathy.

- i ma nie wiedzieć. A teraz... Widzicie tamtych ludzi?- zapytałam wskazując na żołnierzy. Pokiwali twierdząco głowami.- może dołączymy tam gdzie są oni by tu zostać? Zapamiętajcie, idziemy tam gdzie jest tarcza a na niej róże ok?- zapytałam ponownie, a oni ponownie kiwnęli głowami.

*7 lat później*

Stałam w szeregu i czekałam na przemowę człowieka który tu dowodzić będzie przez najbliższe lata.

- kim ty do cholery jesteś?!- krzyknął na Eda
- Michael Wood z shinganshiny! - powiedział salutujac.
- po co kurwa tu przyszli? - zapytał shaids
- aby wybić wszystkich tytanów! - powiedział.
- dobra odpowiedź jak dla takiego gówna jak ty! Drugi rząd w tył zwrot- powiedział, a reszta ludzi się odwróciła. O dziwo pomina mnie i kilka osób. Nie słuchałam imion bo ie miałam ochoty, mamy znać się tylko my.

Po tym wszystkim poszłam na kolacje. Większość stała na zewnątrz i patrzyła na jakąś dziewczynę co miała biegać do upadłego.
- jesteś z shinganshiny? Widziałeś kolosa? - zapytał łysy chłopak. Stanęłam a za mną moi towarzysze.
-tak.- odpowiedział zakłopotany. Ryszylam dalej słysząc pytania przyjaciół. Weszłam do środka i wzięłam swoją porcje. Usiadłam przy jednym z wolnych (o dziwo) stolików. Za mną przybyli moi przyjaciele.

- Lui nie myślisz, że za niedługo powinniśmy wrócić za mury do wioski? - zapytała zatroskana Cathy.
-nie. Mieliśmy być w stacjonarne. Zapomnieliście? Mamy się nie wychylać i być poniżej najlepszej dziesiątki ok? - zmieniłam temat szybko.
- oczywiście. Dlaczego aż tak zależy ci na stacjonarne? - zapytał Edward.
- nie chce abyście narażali znowu życie aby chodzić za murami. Zostańmy tu. Zawsze chciałam tu przybyć z mamą i tatą. Lecz zawsze mówili że jest tu niebezpiecznie - powiedziałam smutnym głosem. Wiedzieli że skończyłam już ten temat i już o nic nie pytali.

Jadłam w spokoju nagle jeden z chłopaków skoczył na drugiego z pięściami. Patrzyłam na ten obraz z obojętności na twarzy. A tak naprawdę śmiałam się z tej sytuacji. I tak byłabym spokojna dopóki ich walka nie przeniosła się na nasz stolik, i moją miskę z jedzeniem. Moi towarzysze widząc to przerażeni się odsunęli, wstałam z miejsca i uderzyłam rękoma o stół.
- na początku, bawiła mnie wasza walka... Ale teraz, przerwaliście mi jedzenie lecąc tutaj waszymi grubymi dupami. Macie 4 sekundy na spieprzenie albo wam porządnie pierdole. - powiedział nadzwyczaj spokojnym głosem. Ed i Cathy przerażeni zaczęli się do siebie przytulać wiedząc, że poleje się krew. Mimo mojego niskiego wzrostu, potrawie porządnie jebnąć.
- he??! Myślisz że się ciebie boję?! - krzyknął na mnie koniowaty, gdy ten drugi się odsunął się od niego idąc do przyjaciół.
- a nie? A powinieneś. - powiedziałam czekając aż w końcu sobie pójdzie.
-nie. I nie myśl sobie ze... - nie dokończył bo dostał ode mnie w twarz. Wypluł na ziemię krew i odszedł. Patrząc na już zgniecione jedzenie poszłam do budynku gdzie mamy spać. Zauważyłam, że było tu już kilka dziewczyn.

- hej! Podobno nieźle urządziłaś Jeana! - krzyknęła dziewczyna o związanych w niska kitkę dziewczyna.
- tak. - odpowiedziałam szybko wchodząc na górne łóżko, piętrowe moje i Cathy.
- Ymir, ta słodziutka to Chrisa!- powiedziała przytulając do siebie niską blondynkę.- a ty jak się nazywasz - zapytała patrząc na mnie
- Clear- powiedziałam moje nowe imię. Położyłam się do nich plecami i zaczęłam myśleć. Myśleć o tym, co dalej? Tak wiem wstąpimy do stacjonarki, ale co dalej? Znam połowiczny teren za murem Maria. Ja, Edward i Cathy mamy moce. Może, to głupim będzie dołączyć do stacjonarki?

Moje rozmyślenia przerwał sen.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro