3. Cechy ZHRówek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pierwszy sierpnia tamtego roku pozostał mi w głowie, jako obraz druhny z długimi, kasztanowymi warkoczami i białą jak śnieg chustą. Ida. Ida Laura Maślana.
Siedząc nad Wisłą wertowałem kilkanaście kont na facebooku, przeszukiwałem instagrama. Nawet pobrałem Snapa, tylko po to, żeby powpisywać różne kombinacje, jakich mogła użyć do nazwy. I nic. Pustka.

Leżąc wieczorami w swoim pokoju zacząłem podejrzewać, że mój mózg wytworzył jej postać na skutek przegrzania po warcie i najpewniej sam do siebie gadałem na tych Powązkach. Zapytałem nawet o to Konrada, ale ten zarzekał się, że nikogo nie widział. Tak, a to jak wynieśliśmy tuzin CzokoFini z magazynu na obozie, to już dostrzegł. Harcerz. Są pewne priorytety.

Załamany bezowocnymi poszukiwaniami odezwałem się nawet do kilku administratorów grup harcerskich, żeby przeszukali swoje bazy. ZHR. Biała chusta. Czy ktoś taki jak Ida Laura Maślana w ogóle istniał? Zaczynałem w to powątpiewać.

— Myślę, że po prostu za bardzo się zaangażowałeś. — powiedział Feliks, jeden z moich najlepszych przyjaciół. Przyboczny 2 Warszawskiej Drużyny Harcerzy "Burza" na sercach dziewcząt z ZHRu znał się jak nikt — sam przed kilkoma biwakami i zbiórkami zdobył uwielbianą przez wielbicielki Rudego Amandę Bytnar. Mi pozostało wysłuchiwać jego rad.
— Stary, widziałeś ją raz w życiu. — emocjonował się Felek, a jego kręcone włosy sprężynkowały (uwielbiałem to słowo autorstwa moich ratowników) na wietrze. — Skąd wiesz, czy nie chciała tylko zrobić dobrego wrażenia? One takie są.
— One, to znaczy? — Zabrałem mu frytkę z czerwonego opakowania McDonalda i włożyłem ją w mieszaninę sosu z sera pleśniowego i keczupu.
— ZHRówy. Wiesz, one uwielbiają chłopców starej daty. Takich, co to z nimi posiedzą, co to zaproszą na kawę lub na cmentarz, z naciskiem na to drugie, jeśli jest fanką Zośki. Wiesz. — Skrzywił się, połykając kostkę lodu. — Nasze niby to samo, ale ZHRówki mają swoje specjalne cechy.
— Jak każda dziewczyna. — Skwitowałem, przewracając oczami. — Felek, nie możesz kategoryzować harcerek ze względu na organizację.
— No dobra, ale... — Pociągnął spory łyk. — Przyznaj, że się różnią. Samym podejściem do różnych rzeczy.
— Harcerka, to harcerka. I każda jest wyjątkowa. Tylko Ida...
Ida bardziej, bo była taka niezwykła, taka piękna i cudowna, ach. — przedrzeźniał mnie, bawiąc się chusteczką. — Janek, skup się. Znajdziesz ją. A jak to zrobisz, to możemy się założyć, że chciała cię tylko w sobie rozkochać i tyle z tego.
— O tak, pewnie dziewczyny z ZHR trzymają w sejfach plany na to jak zwabić biednych chłopców z ZHP i rozpalić w nich miłość do wrogiej organizacji. — Znów przewróciłem oczami i zaśmiałem się. — Ja nie chcę w niej wroga, rozumiesz? Chcę po prostu móc znów z nią porozmawiać. Ale widać tak lubi, jak to ująłeś, chłopców starej daty, że nawet nie ma fejsa, ani nic podobnego. Stary, wysłałem jej opis do adminów z "Harcerze — poznajemy się!" i nawet tam jej nie ma. Już nie wiem, gdzie szukać.
— Mogę zapytać Amandę, jak bardzo ci zależy. — Popatrzył z miłością na swojego burgera. — Ale nie wiem czy to coś da.
— Cokolwiek, Felek. Cokolwiek. — westchnąłem i popatrzyłem na PASTę, za którą zachodziło słońce. PASTa. Powstanie. "Było ich tak wielu". Wielu. Tysiące powstańców. Powstańców...

— Wiem! — Mój entuzjazm sprawił, że Masse prawie zakrztusił się sałatą. Podałem mu chusteczkę i bębniłem palcami w stolik. Świętokrzyska była dość ruchliwą ulicą, a przy tym głośną, więc moje stukanie było słyszalne praktycznie tylko dla mnie i Felka.
— Co? — Chłopak kaszlnął i znów przez przypadek prawie wciągnął w usta małą kostkę lodu. — Zabijesz mnie kiedyś, Las.
— Felek, wiem, gdzie ona może być. — powiedziałem, oblewając sosem frytki.
— Oświeć mnie. O, czekaj. — Wyjął telefon i odblokował ekran. — Amanda napisała. Wyciąga mnie na rekonstrukcję.
— Pewnie chce popatrzeć na przystojnych facetów. — Uśmiechnąłem się lekko, za co oberwałem kopniaka w kostkę.
— Przecież ciebie nie będzie. — Pokazał mi język i skupił się na wiadomości. — No, to oświecaj mnie dalej, bo jestem na baroku.
— Ona mówiła o ideałach. To wskazówka. I żeby nie skupiać się na chłopcach z Kamieni, tylko na tym, że takich było wielu. Felek, ona może być w Muzeum Powstania Warszawskiego.
— Tak, bo na pewno każda laska przesiaduje tam całe dnie.

Zastanowiłem się nad jego słowami. W gruncie rzeczy miał rację — przecież nawet wolontariusze nie są tam cały czas, zmieniają się. A co dopiero dziewczyna, którą ledwo znam. Chyba, że ktoś tam znałby ją lepiej ode mnie.
Żeby lepiej mi się myślało spojrzałem na PASTę. Słońce zachodziło za nią, podświetlając przy tym swoimi promieniami wielką kotwicę Polski Walczącej. Czerwone niebo przypominało bardziej mieszaninę krwi i chmur, niżby jakiś sensowny krajobraz, ale właśnie ten widok utkwił wtedy w mojej pamięci. Przysięgałem sobie w duchu, że ją odnajdę. Że w tym dwumilionowym mieście znajdę Idę Laurę Maślaną i jej ideały.

— Janek... — Felek otrzepał ręce z nadmiaru soli i popatrzył na mnie uważnie. — A jeśli ona nie jest z Warszawy i przyjechała tylko na obchody?
W jednej chwili PASTę przesłoniła chmura. Oderwałem wzrok od nieba i zatopiłem się w oglądaniu tacki na jedzenie. Niech to szlag.


Dam dara daaaam!
Jest i Felek, tak bardzo przez Was polubiony (Czwarte Prawo, opko w Strażnicze Słów, kto nie czytał, niech wie). Będzie się on jeszcze przewijał w Odcieniach, jako przyjaciel Janka. Co myślicie? Czy Lasecki znajdzie Idę?  Tyle pytań, tyle odpowiedzi, za dużo soli na frytkach, dramatyczna muzyka.
Czuwaj!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro