VI. Napisał do ciebie list, Aniu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     Mateusz wszedł na górę, słysząc skrzypienie schodów. Drewno piszczało pod naciskiem jego nóg, jak gdyby nie chciało, by wchodził na piętro. Mężczyzna przejechał dłonią po balustradzie i zrobił ostatni krok, stając na górze swojego domu. Przed nim znajdowały się drzwi do pokoju dziewczynki. Uśmiechnął się, obracając między palcami list od Gilberta i myśląc nad tym, co powie.

     Zapukał w jasne drewno i ostrożnie wszedł do komnaty Kordelii. Ania siedziała na łóżku i patrzyła się w okno, bębniąc palcami o kolano. Wyglądała na zamyśloną i skupioną, więc Mateusz zbliżył się powoli i położył nieco zniszczoną kopertę obok niej.

     — Napisał do ciebie list, Aniu — powiedział, kierując się do wyjścia. Dziewczynka obróciła się w jego stronę, wyrwana ze swojego świata myśli.

     — Mateuszu, mogę cię o coś zapytać? — Nawet nie spojrzała na kopertę. Pan Cuthbert zatrzymał się z dłonią na futrynie, czując, że nadchodzi jakieś trudne pytanie.

     — Może lepiej pytaj Mary... — zaczął, jednak Shirley mu przerwała.

     — Kochałeś kiedyś kogoś, ale było to tak głupie, że robiłeś wszystko, żeby przestać? — Rozbrajająca szczerość dziewczynki wstrząsnęła nim nieco. Przełknął ślinę i przeczesał spracowanymi palcami siwe włosy. Zimowy wiatr uderzył o okno, które zawyło żałośnie, chcąc przypomnieć mu czasy młodości. Zielona sukienka Ani zakołysała się na wieszaku.

     — Muszę iść do stodoły — powiedział, zamyślając się nieco. — Dobranoc, Aniu!

     Gdy tylko zamknął za sobą drzwi, dziewczynka podniosła kopertę i przejechała po niej palcami. Chropowaty papier sunął po jej opuszkach, łaskocząc delikatnie. Pieczątka poczty i pismo, które przecież tak dobrze znała. Uśmiechnęła się sama do siebie i odgarnęła z czoła niesforne kosmyki. Ostrożnie i z namaszczeniem otworzyła kopertę, a czarnawa kartka wypadła na kołdrę. Drżącymi rękoma uniosła ją, przełknęła ślinę i rozłożyła list.

     Gilbert Blythe pisał do niej. Ten cholerny Gilbert Blythe, który nazwał ją Marchewką, pociągnął za warkocze, rozmawiał z nią przy strumyku w towarzystwie chłodzącego się mleka. Ten okropny Gilbert Blythe, który szedł za nią do szkoły, który siedział sam na ławce po pogrzebie ojca. Ten Gilbert Blythe...

     Opanowała potok myśli i skupiła się na czytaniu. Przecież Blythe napisał list, a listy wymagają przeczytania, inaczej stają się tylko kartkami z przypadkowymi znaczkami. Listy są jak ludzie, którzy potrzebują przytulenia w chłodną noc. Przeczytanie listu to objęcie go ramionami i nie pozwolenie, by zamarznął w kopercie.

     Panno Aniu Shirley,

     Statek, na którym płynę, zbliża się do Wyspy Księcia Edwarda. Każdej nocy wyobrażam sobie, że wychodzę na ląd i widzę światła w domach Avonlea. Będąc tak daleko, zapomniałem o tym, jak potrzebowałem tych świateł, by rozproszyły we mnie ciemność, którą sam wpuściłem po śmierci ojca. Panno Shirley, brakuje mi dnia. Płynąc, widziałem tylko noce, czarny węgiel i umorusanych nim ludzi. Brak mi ognistych świateł, płomieni, tak innych niż te z pieca. W Avonlea, w domach zawsze płonęły świece...

     Wiem, chciałem zwiedzać świat. Ale czasami cały nasz świat jest bliżej, niż myślimy. Wszystkie piękne miejsca są tuż za oknem. Coś o tym wiesz, umiesz to sobie wyobrazić, Karotko. (Nie krzycz na mnie za to, brzmi prawie jak Kordelia)

     Niedługo wrócę, mam nadzieję, że będę mógł

     Koniec. Resztę listu pobrudził węgiel i atrament. Został tylko dopisany na szybko podpis, gdzieś na dole.

     G. Blythe

•♡•

Kiedy w duszy czujesz, że Ania czyta Twój list
(Kocham gify z AWEA, okay)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro