XXX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Maja's POV:

Nie. Nie czułam się źle po tym co się stało... Kiedy upłynął po tym jakiś czas. W pierwszych sekundach myślałam, że wpadnę w panikę, jednak w końcu można powiedzieć, że praktycznie do niczego nie doszło. Dan całe szczęście jest najspokojniejszym człowiekiem jakiego znam a jego ramiona to najbezpieczniejsze miejsce na ziemi. Reszta dnia minęła nam całkiem spokojnie.

Nazajutrz, kiedy wzięłam prysznic i wyszłam z łazienki trąc zajadle mokre włosy, mężczyzna siedział na kanapie ze skrzyżowanymi nogami, wpatrzony w ekran smartfona. Podeszłam zatem bliżej i stanęłam przed nim, opierając rękę na biodrze, zaś w drugiej trzymając błękitny ręcznik.

- Co? - Zapytałam widząc wyraz jego twarzy.

- Najwspanialsze wieści świata - Zaśmiał się, zerkając na mnie przelotnie. Uniosłam delikatnie brwi.

- Co masz na myśli?

- To, że na Florydzie wszystko pragnie Cię zabić. Ulice są zamknięte do godziny dwunastej.

- A to dlaczego?

- Służby specjalne próbują uporać się z sześcioma aligatorami. Nie wiadomo czemu nagle w takiej ilości wylazły do ludzi. Znaczy... Aligator to dosyć powszechne zjawisko na ulicy, ale nie  sześć za jednym zamachem.

- A to Ci dopiero! Nikomu nic się nie stało?

Mężczyzna chwycił swoją dolną wargę między palec wskazujący i środkowy. Przysiadłam obok niego, na co objął mnie wokół ramion. Popatrzyłam na wyświetlacz jego telefonu. Przeglądał wiadomości. Był tam artykuł o gadach panoszących się po autostradach opublikowany na barwnej stronie. Pochyła czcionka i galeria zawierająca ponad sześć zdjęć owych aligatorów zrobionych dosyć amatorsko z daleka, niektóre zdania pogrubione, inne napisane wielkimi literami.

- Jeden z nich złapał mężczyznę za nogę i gdyby nie to, że miał protezę, wyrwałby mu ją - Powiedział spokojnie, po czym pocałował mnie w głowę - Ale wyrwał mu protezę a sam facet był odciągany przez innych ludzi. Ponoć sztuczna noga zaklinowała się w paszczy aligatora i zaczął się rzucać jak węgorz. A na ulice być może zwabił je głód.

- Ale ferment - Skomentowałam.

- Kolejny jest o... - Przesunął palcem w prawo - Mamma Mia!

- Mam Ci teraz mówić Daniele?

Zaśmiał się perliście, składając na mojej głowie kolejny pocałunek.

- Patrz na to!

Przysunął mi swój telefon, więc zaczęłam czytać przeskakując wzrokiem linijki i dopatrując się najważniejszych informacji aby nie musieć skupiać się na tym całym dziennikarskim żargonie. Przesunęłam palcem nieco niżej. Cały artykuł dotyczył strzelaniny która odbyła się tej nocy. Nie obudziły nas policyjne syreny ani strzały mimo to, że wszystko miało miejsce stosunkowo niedaleko.

- I co tam dokładnie jest napisane? - Zapytał.

- Że była strzelanka.

- Rany, to to ja wiem. Szczegóły.

- W nocy to było.

- Rany. Każę Ci czytać bo mi się nie chce a sam bym się tego dowiedział.

- Ofiarą padł dorosły mężczyzna i dziewczynka. 

- Uuu - Skomentował - Coś więcej?

- Rudowłosa córeczka mężczyzny jest w stanie ciężkim, mężczyzna nie przeżył - Przeczytałam na głos.

Dan przez chwilę nawet nie drgnął, dopiero po chwili zrobił oczy wielkie jak spodki. Spojrzał na mnie z takim wyrazem twarzy, że aż się ożywiłam.

- Co Ci jest? - Zapytałam siadając przodem do niego. Wyprostował nogi i opuścił stopy poza kanapę, po czym umieścił moje na swoich udach, dotykając mojego policzla.

- Rudowłosa dziewczynka i dorosły mężczyzna - Powiedział bardzo powoli, jakby chciał żeby to do mnie dotarło.

- I co?

- Dziewczyno - Zawołał i teraz umieścił dłonie na moich ramionach, zaciskając na nich palce. Oddech miał przyspieszony i wyglądał jakby zobaczył nie wiem co.

- Nie rozumiem o co Ci chodzi Dan.

- Co jeśli chodziło o nas ale zaszła pomyłka i ofiarą padli niewinni ludzie? - Wytłumaczył powoli co ma na myśli. Wiedziałam, że nie boi się o siebie tylko o mnie, ale moim zdaniem doszukiwał się teraz dziury w całym.

- Dan, dlaczego ktokolwiek mógłby nam chcieć zrobić krzywdę?

- Dlaczego ofiary to akurat dorosły mężczyzna i rudowłosa dziewczyna? - Przybliżył się tak, że mogłam poczuć jego miętowy oddech - Zastanów się dobrze.

- Paliłeś dzisiaj?

- Przed prysznicem.

- Panikujesz po prostu.

Przetarł twarz dłonią. Kiedy puścił jedno z moich ramion poczułam ulgę w tym miejscu. Uścisk na drugim również zwolnił. Dan za mocno panikuje moim zdaniem, ponieważ czy komukolwiek podpadliśmy w ciągu tych kilku dni na Florydzie na tyle, aby czajono się na nas z bronią palną?

- Sprawdź czy przestępca został aresztowany.

Wzięłam do ręki telefon który upadł między nas w momencie, gdy Dan chwytał mnie za ramiona. Poprosiłam go aby odblokował ekran odciskiem palca i wróciłam do czytania artykułu. Głównie znajdowały się w nim informacje ocenzurowane, ale dało się wywnioskować że łącznie padło osiemnaście strzałów i zanim zjawiła się policja wezwana przez świadka naocznego, przestępca odjechał czarnym mercedesem. Rejestracja została nakryta dokładnie jakąś szmatą. Owym świadkiem był podobno mężczyzna w wieku emerytalnym. 

- Nie złapano go, ale porusza się czarnym mercedesem.

- Tylko tyle? Wiesz ile osób ma czarnego mercedesa?

- Wiem.

- Nie wolno Ci wychodzić na ulicę, rozumiesz? 

- Przesadzasz. Może to był po prostu jakiś wariat i chciał zabić cokolwiek co się rusza? A mężczyzna na zdjęciu przed postrzałem jest blondynem.

- Zastanawia mnie tylko co ta dwójka robiła w nocy na ulicy.

- Może wracali skądś? Wesele?

- Ta, możliwe.

- Uspokój się. Nie musiało od razu chodzić o nas. Zjarałeś się i głupiejesz.

- W każdym razie musimy zejść na śniadanie. Masz rację, zjarałem się i teraz z głodu mi dupa majtki wpierdziela.

Zaśmiałam się.

Danny's POV:

Miałem jedno podejrzenie, jednak nie było ono zbyt mądre ani logiczne. Czemu matka Mai miałaby kogoś na nas nasyłać skoro zdecydowała się odejść? W każdym razie ten cały artykuł był podsycony przez dwa jointy na śniadanie, a jak wiadomo, kiedy ktoś dobrze zapali to potem jest mistrzem teorii spiskowych i wszędzie doszukuje się podstępów. 

Stołówka hotelowa jak zwykle była przepełniona emerytami i małżeństwami, zaś dla nas zawsze czekał ten sam stolik. Widocznie każdy zameldowany osobnik w tym miejscu miał stałe miejsca tutaj, a słyszałem jeszcze, że można tu znaleźć kręgielnie w piwnicy. Z tym, że nie jest już ona wliczona w cenę. Ale śniadanie i obiadokolacja jak najbardziej. Można wciągnąć ile dusza zapragnie, więc polecam ten hotel na silne gastro.

Wziąłem Mai dwie duże bułeczki z jagodami, sobie cztery. Do tego tradycyjnie bańka mleka i saszetki z kakao, sos karmelowy i czekoladowy zapakowane w urocze, małe pojemniczki z plastiku, gdzie na wieczku umieszczono logo hotelu i jego nazwę. Wróciłem do stolika z tacką starając się nie potknąć o żadną torebkę ani własne buty. Dziewczyna obracała w palcach ulotkę znalezioną wetkniętą w stojak na serwetki. Minę miała poważną i skupioną, jednak kiedy tylko usiadłem spojrzała na mnie szeroko się uśmiechnęła. Ulżyło mi to.

Zjedliśmy wszystko, jednak kiedy Maja kończyła drugą bułeczkę zaczęła narzekać na przepełniony żołądek. Ja jej dam, że się najadła. Już ja ją tam przypilnowałem aby wszystko skończyła. 

Szklane drzwi w recepcji, prowadzące na zewnątrz były oddzielone tasiemką na dwóch srebrnych słupkach. Na czerwonym materiale białą farbą napisano "Aby wyjść poproś pracownika. Drzwi zamknięte. Niebezpieczeństwo, Wychodzisz na własne ryzyko". Zanim wróciliśmy do pokoju zatrzymaliśmy się na moment na kanapie w holu, akurat na wielkim telewizorze gdzie zawsze leciało "Florida News" mówili coś o nocnej strzelaninie. Niestety, wszystkie podane tam informacje były nam już znane. Kiedy temat zszedł na aligatory, zabraliśmy się na górę windą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro