XXXVIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jeszcze zanim przejdę do rozdziału chciałam Was poinformować, że miałam mały urlop i dlatego działalność na profilu była obniżona.

▪️▪️▪️▪️▪️▪️▪️▪️▪️▪️▪️▪️

Maja's POV:

Około godziny dwunastej usłyszałam przychodzące połączenie. Akurat brałam kąpiel a mój telefon został w sypialni, jednak z racji tego, że mieszkam sama przeważnie nie zamykam drzwi od łazienki kiedy idę się umyć, zaś smartfona zostawiam podłączonego do ładowarki. Po chwili namysłu, kiedy już miałam wstać i owinąć się ręcznikiem doszłam do wniosku, że to może zaczekać, że mam swoje życie i że to pewnie Dan. Tym bardziej on może zaczekać. Sięgnęłam po lawendowy płyn do kąpieli leżący na pralce, jednak wyślizgnął mi się i spadł na podłogę. Dwulitrowa butla uderzyła o kafelki i pękła, a półprzezroczysty fioletowy płyn rozlał się, pędząc po fugach pod pralkę, umywalkę i szafki.

- Kurwa - Burknęłam pod nosem, co było dosyć prostackie, ale to jedyne co wtedy przyszło mi do głowy. Przynajmniej podłoga w łazience już będzie umyta, kiedy to posprzątam.

Wyszorowałam się na prędkości mydłem, umyłam włosy nie do końca spłukując z nich pianę (spieszyłam się), po czym wyjęłam korek z odpływu i wyszłam z wanny. Wsunęłam na stopy swoje gumowe klapki i narzuciłam szlafrok na mokre ciało. Co za feralny, popieprzony dzień.

Dzwonek telefonu rozbrzmiał po raz drugi, ale teraz miałam o wiele gorsze zmartwienie. Musiałam wyszorować podłogę z mojego ukochanego lawendowego płynu, najdroższego na jaki mogłam sobie pozwolić jako pracownica kawiarni. Czyli tani jak jasny gwint. Co więcej, klapki też ucierpiały bo moje stopy chlupotały w nich i nieco się ślizgały.

Wyszłam na próg łazienki i wzięłam suchego mopa, zagarniając nim ciecz spod mebli, a przynajmniej starając się to zrobić - był na tyle gęsty że nie uciekał mi od razu z powrotem. Moja głupia dupa podpowiedziała mi, aby w następnej kolejności użyć ręcznika a potem trzeć to na mokro do skutku i jeszcze raz na sucho, co też zrobiłam. Nie było tak źle, jednak po skończonej robocie musiałam jeszcze raz umyć stopy, posprzątać w łazience ogólnie i włożyć na siebie coś więcej. Zajęło mi to pewnie z pół godziny a chemiczny zapach lawendy w łazience był wręcz nie do zniesienia.

Następny przystanek to kuchnia i próba zjedzenia czegoś co miało być późnym śniadaniem lub wczesnym lunchem, ale telefon przypomniał o sobie po raz trzeci. Wstawiłam wodę na herbatę i ruszyłam do sypialni aby zobaczyć kto zakłóca mój spokój w wolny dzień od pracy.

- Halo? - Rzuciłam wracając z telefonem do kuchni.

- Maja, jest dosyć trudna sytuacja - Usłyszałam Dana po drugiej stronie. Wyciągnęłam kubek i wrzuciłam do niego saszetkę herbaty.

- Jaka?

- Chcesz porozmawiać z mamą?

- Moją mamą? - Doznałam lekkiego szoku. Nie widziałam jej latami, nawet nie słyszałam wzmianki na jej temat. Musiałam aż oprzeć dłoń o wyspę kuchenną. Tyson trącił mnie łbem w udo, po czym polizał mnie w bosą stopę. Odsunęłam go lekko nogą, nawet nie słyszałam kiedy przyszedł.

- To... Dosyć... Trudna sytuacja - Powiedział nieco ciszej - Twierdzi, że jesteś w niebezpieczeństwie przez niejakiego Tima Dodgey... Zresztą, możesz się z nią spotkać, siedzi właśnie w moim aucie.

- A Ty?

- Palę papierosa i opieram się o maskę.

- Gdzie w ogóle jesteście - Sprostowałam, bo o to mi konkretnie chodziło - Niedaleko?

- Właściwie to pod domem kumpla u którego się zatrzymałem. Mówił mi, że Twoja matka stała tu prawie całą noc i za cholerę nie zamierzał jej wpuszczać bo wyglądała jakby ją diabeł przeleciał.

Parsknęłam śmiechem, zalewając herbatę.

- I co?

- Raz po raz wypytywała o mnie, jak zagroził policją to oddaliła się, ale nie za daleko. Od razu jak wysiadłem to wleciała we mnie.

- Nie mam jakoś żalu... Aż tak... Do tej kobiety... Możesz ją przywieźć i pogadamy w trójkę?

- Chcesz żebym uczestniczył w rozmowie? - Usłyszałam w tle otwieranie drzwi od samochodu.

- Tak.

Danny's POV:

Kiedy usłyszałem, że mogę im towarzyszyć to przyznam, że bardzo się ucieszyłem. Poczułem się ważny, jakbym nadal był częścią jej życia. Na pewno będzie mi ciężko spojrzeć jej w oczy po dzisiejszej nocy, byłem ciekawy czy ona również czuje się z tym dziwnie... Bo nie ukrywajmy, szybko skończyliśmy w łóżku. Co prawda niczego nie żałuję, ale mogłem poczekać... Bo strach mnie obleciał. Co jak Maja pomyśli, że przybyłem tylko po to aby dobrać jej się do majtek?

Jessie nic nie mówiła całą drogę. To był jeden z tych nielicznych momentów w których nie robiąc nic nie wpatrywała się przy okazji w smartfona, bo wpatrywała się pustym wzrokiem w schowek pochylając przy tym głowę, co jakiś czas unosząc spojrzenie przed siebie.

Kiedy dotarliśmy na miejsce wysiadłem z auta i obiegłem je żeby otworzyć jej drzwi, ale mruknąłem "Aha" kiedy prawie nimi dostałem. Jessie wyskoczyła z auta jak oparzona i popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem. Wskazałem ruchem głowy odpowiednią bramę, zaś ona zerwała się do niej w pośpiechu. Nie rozumiałem dlaczego się tak zachowuje. Zamknąłem auto i dogoniłem ją, wybierając z pamięci odpowiedni numer na domofonie.

Z rozmachu chciała wbiec piętro wyżej, ale kiedy zagwizdałem zatrzymała się i stanęła za mną. Wcisnąłem dzwonek do drzwi, zaraz po tym usłyszałem mocne uderzenie o drewnianą powierzchnię. Ciekawe jak zareaguje na nią Tyson.

Maja widocznie to przemyślała bo musiała zamknąć go w jakimś pomieszczeniu. Chwilę zajęło jej otworzenie drzwi, a kiedy stanęła w progu po psie nie było ani śladu. Maja zrobiła coś czego nigdy w życiu bym się nie spodziewał. Oparła dłoń na moim karku, nachyliła mnie w dół i wpiła się w moje usta, całując mnie z języczkiem na przywitanie. Trwało to może chwila moment, ale moje spodnie nagle zrobiły się przyciasne tuż pod brzuchem. Kiedy się odsunęła, złapała mnie za rękę i wciągnęła do środka. Matka Mai jakby straciła przez to na pewności siebie, bo stała jak wryta.

- Hej - Rzuciła Maja - Jak dobrze że znalazłaś mojego męża, bo ostatnio wręcz mieszka u swojego przyjaciela.

Zbaraniałem, ale załapałem aluzję gdy poczułem jej szpony wbijające mi się w przedramię. Miałem grać. Dobrze.

Objąłem ją w talii i uśmiechnąłem się głupio do Jessie.

- Mu.. Musimy pogadać... - Wybełkotała.

- Zapraszam.

Ja i Jessie zdjęliśmy buty, następnie dziewczyna zaprowadziła nas do swojej kuchni. Niestety problemem okazała się niewystarczająca ilość krzeseł, a kiedy pomyślałem żeby iść po pufę, Maja ponownie dyskretnie mnie zatrzymała. Usiadłem, ona usiadła na moich kolanach, zarzucając mi rękę na ramiona. Było dziwnie, ale chciałbym tak codziennie. Obserwowałem Jessie. Stała jak wryta patrząc na nas, w pomieszczeniu jeszcze bardziej widać było jak bardzo się postarzała. Po chwili jakby ocknęła się i usiadła nieśmiało na drugim krześle.

- Do rzeczy Jessie - To był pierwszy raz kiedy Maja zwróciła się do niej po imieniu.

- Tim Dodgey jest na wolności.

- I?

- I chce się zemścić na mnie i na Tobie.

Kim cholera jest Tim Dodgey?

- Nie znajdzie mnie.

- A jeśli?

- On ma problem do ojca, a ojciec nie żyje.

- Więc pomści resztę rodziny! Podobno... Podobno czaił się w okolicach domu Georgii...

- Moja siostra sobie poradzi. Poza tym wiesz jak to daleko?

- Jeden samolot...

- Ty chyba bardziej boisz się o siebie niż o mnie.

- Maja... Ja się boję bo ten człowiek jest niebezpieczny, Twój ojciec ma u niego sto tysięcy długu...

- Ile? - Zawołała Maja, widziałem kątem oka jak unosi wysoko brwi, jednak wciąż głównie obserwowałem jej matkę.

- I za ten dług jest gotów zemścić się na Tobie... I na mnie...

- Starczy - Ucięła - Jeśli się zemści, to się zemści. Pora na Ciebie, wiem wszystko co chciałam. Nic ważnego.

- Odwieźć gdzieś panią? - Wtrąciłem.

Jessie wybuchnęła płaczem, trzęsąc się jak osika. Zajęło jej kilka minut aż nie zaczęła się dławić i zapowietrzać, aż wreszcie widząc nasz brak reakcji, kompletnie przestała, ciężko oddychając.

- Nie trzeba - Wyjęczała - Maju, jeśli vhcesz mieć ze mną kontakt...

- Nie chcę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro