Rozdział VI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspective Dust

Moja potyczka z Rybią Wojowniczką zakończyła się szybciej niż, się zaczęła iż trwała raptem 10 min. Ta walka zakończyła się moją porażką, gdyż nie byłem zdolny do dalszej walki. Moje wcześniejsze obrażenia tylko lekko się zregenerowały. Nawet z moim stanem po wcześniejszej walce, dość długo udawało mi się unikać ataków ale jak wcześniej wspomniałem, nie trwało to długo. W pewnym momęcie Undyne złapała mnie w pułapkę. Z pod śniegu wyłoniło się paredziesiąt włuczni, które przedziurawiły mnie na wylot. Po tym ataku moje HP spadło do już dawno prze ze mnie zapomnianej liczby. Do jednego punktu zdrowia. Zachwiałem się nie mogąc dłużej utrzymać się na nogach. Moje ciało zaczęło lecieć do tyłu. Plecami trafiłem na jakieś drzewo i później osunołem się po nim na ziemię. Czułem, że tracę przytomność
~Ledwo co się zaprzyjaźniłem...a już muszę zakończyć swoje życie - przeszło mi przez myśli.
Nagle poczułem cholerny oraz gwałtowny ból i lekki powiew wiatru jakby ktoś mnie podnosił. Z wielkim trudem otworzyłem zamklone oczy(odoły). Mimo, że widziałem tylko rozmazane obrazy to bez problemu rozpoznałem tego KOSZMARA. To on przebił mnie swoją macką i nią podniósł.

-Jeśli uda Ci się jakimś cudem przeżyć przekaż innym z Bad Guys, że w najbliższej przyszłości odbędzie się się ich osąd - powiedziawszy to wyciągnął ze mnie swoją macke. Ponownie poczułem chłód ziemi. Chyba leżałem na plecach, bo kontem oka dostrzegłem śnieg przybierający barwę czerwieni i dwie niewyraźne postacie. Nie wiem czy była to ta Ryba i NM czy ktoś inny, mało mnie to obchodziło. Moje oczy robiły się coraz cięższe aż powoli pochłaniała mnie ciemność


Perspective BlueBerry

U Lust'a spędziłem prawie rze cały dzień. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Głównie to ja i Lust tylko rozmawialiśmy, ponieważ Horror stwierdził, że zaczynamy plotkować jak baby i nie ma zamiaru dłużej tego słuchać i poszedł do kuchni.
W pewnym momencie zerknąłem za okno. Zaczęło się ściemniać. To znaczy, robiło się ciemnej niż zazwyczaj jest w Podziemiech. Oznacza to, że zbliża się lub jest wieczór. Westchnąłem smutno.

-Dobra chłopaki, fajnie było z wami spędzić ten czas ale pasowało by się zbierać - uśmiechnąłem się smutno do nich. Nie chcę mi się wracać do mojego AU. - Straciłem poczucie czasu, a miałem nadzieję odwiedzić jeszcze Dust'a. Chciał bym bliżej go poznać.
-Hmmm~ Bliżej poznać powiadasz~ - mruknął Lust. - Interesuje Blue~
-Co? - spojrzałem na niego, nie czając o co może mu chodzić. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie jak zabrzmiało moje zdanie. - T-to nie tak! Nie w tym sensie! - wymachiwałem jak oszalały rękami na boki, intensywnie rumieniąc się przy tym. Czułem jak moje kości policzkowe aż płoną od zarzenowana.
-Haha! Spokojnie Blueberry - zaśmiał się ze mnie Król Zbereźnych Myśli. Miałem ochotę mu przywalić za to. Już miałem zamiar się rzucić na Lust'a i go udusić za te jego zboczony myśli ale przeszkodziło mi dźwięk wyważanych drzwi. Horror nawet nie czekał na dalszy różowej wydarzeń, złapał swojego chłopaka za rękę i przyciągnął do siebie aby w razie czego ochronić przed atakiem. Sam wyciągnął siekiere gotowy do odparcia ewentualnego ataku i zadania własnego. A tak z innej beczki, GDZIE ON JĄ TRZYMAŁ!
Ale żeby nie było, sam zrespiłem sobie miecz w razie czego. Jakby napastnik również i mnie zechciał zaatakował.

Jednak mój zapał do walki błyskawicznie ostygł kiedy moim oczom ukazał się naprawdę przerażający widok. W progu stały trzy szkielety. Był to Cross oraz Error, którzy podtrzymywanli prawie martwego mojego przyjaciela. Miecz wyleciał mi z ręki, a na mojej twarzy rodziło się powoli przerażenie i strach. Strach, że stracę kogoś bardzo ważnego dla mnie, mimo iż znam go krótko.
Nie mogłem dłużej ukrywać moich emocji. Do moich oczodołów zaczęły powoli napływać łzy. Chyba to zauważyli ale mnie to w ogóle nie obchodziło co teraz o mnie myślą.

-DDD-Dust...

__________

Dla tych którzy mogą nie wiedzieć o co mi chodzi. Ale Dust posiada Determinację. Sam ją wywołał tym, że miał dość ciągłych Reset'ów swojego człowieka. Dlatego napisałam, że jego rany same się regenerowały ale nie dostatecznie szybko

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro