Tęsknię za Tobą

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Przeznaczenie - wierzysz?

Czy zdarzenia, ludzie napotkani na twoim szlaku to przypadek?

Możesz myśleć, jak chcesz. Ale jest jedna dziedzina, nad którą się zatrzymasz i zastanowisz.

Umieranie.

Wydaje ci się, że żyjąc, niewiele masz z tym wspólnego. To odległość, ostateczność, zakończenie spychane na margines, bo każdy dzień to coś nowe doznania i możliwości. A umieranie? Na co dzień o nim nie myślisz. A jeżeli już - czy znasz odpowiedzi na te pytania?

Czy gdybyś znalazł się na łożu śmierci, czułbyś, że jesteś gotowy? Czy twój bóg niesłusznie zechciałby odebrać ci życie? Boisz się tej sekundy, w której twoje serce przestanie bić a ty na zawsze zamkniesz oczy?

Jakim jesteś człowiekiem i jak zostaniesz zapamiętany?

Czy pozostawisz coś po sobie dla kolejnego pokolenia? A może to twoja tułaczka sprawiła, że pragniesz oddać się w ramiona wiecznej ciemności? Jak wiele wspólnego ma śmierć z twoim życiem? Było dla ciebie dobre czy złe? Czy nienawidzisz go i pragniesz jedynie spokoju? Może jesteś zdolny do poświęcenia swojego serca na rzecz czegoś więcej? A może kogoś...?

Jedno jest pewne.

Przeraża cię samotna śmierć.

Trzymanie za dłoń? Obecność najbliższej ci osoby? Zastanawiałeś się, z jakim obrazem przed oczami chciałbyś zasnąć na wieki?

Nie możemy cofnąć czasu. Nie możemy przywrócić kogoś do świata żywych. Należy skupić się na teraźniejszości, bo? Bo żyje się tylko raz.

Albo aż jeden raz.

Nasza podróż posiada dwa najważniejsze rozdziały: prolog i epilog. Początek i koniec.

Myślałeś zapewne wiele razy o swym końcu. Łaskawy, czy bezduszny? Planowany czy nagły? Co będzie dalej? Czy będzie bolało?

Lecz w pewnym wieku nie pozostaje nic innego jak czekanie, aż śmierć sama do ciebie przyjdzie...

Ja miałem, jeden z nielicznych to szczęście - przekleństwo, że właśnie pozostaje mi czekać... Swą służbę już odbyłem. Życie przeżyłem. Poznałem tych, których poznać miałem. Nie zbawiłem jednak świata, nie byłem generałem, kapitanem. Za to znałem kogoś, kto nim był ...

***

Levi,

Opowiedziałbym ci, jak zmienił się świat, gdy ciebie już nie ma.

Odpowiedziałbym ci to, czego jeszcze nie zdążyłem.

Również tak bardzo chciałbym wysłuchać ciebie... Niewiele mieliśmy okazji do beztroskich, szczerych rozmów. Miałem w zanadrzu kilka faktów z mojego dzieciństwa, ale nie zdążyłem się nimi podzielić. Łączyło nas Podziemie. Łączył nas ten sam dom. Przyjaciele.

Ale ty zawsze będziesz moją rodziną.

Dziwię się losowi, przeznaczeniu, że oszczędził właśnie mnie. Słabego, żałosnego...

Opowiedziałbym ci, jak sobie radziłem będąc ostatnim z jednostki, który wrócił do domu.

Przez co przechodziłem, gdy dotykałem i patrzyłem na twoją bezwiedną, chłodną dłoń.

Czułem w kościach, że to wszystko się skończy. Nic nie może trwać wiecznie...

Mam nadzieję, że po śmierci znalazłeś lepsze miejsce.

I w mojej głowie nadal rozbrzmiewa ten beznamiętny ton medyka opatrujący twoje rany po nieszczęsnej wojnie...

- Przyszedłeś za późno. On już odszedł...

Levi, przysięgam, że gdybym tylko mógł odwrócić bieg wydarzeń, oddałbym za ciebie życie. Byłbym przy tobie, nie pozwolił nigdy upaść. Gdybym wiedział, że czujemy podobnie, zupełnie inaczej bym to rozegrał, uwierz mi. Przepraszam... Że nie mogłem się z tobą pożegnać. Spojrzeć ci w oczy ten ostatni raz. Zespowiadać. Wyznać...

Twój pogrzeb... Sam go zorganizowałem.

Nie płakałem zakopując twoją trumnę przykrytą śniegiem. Dłonie tak zgrabione od chłodu przejeżdżały po krzyżu i naszywce z emblematem skrzydeł wolności. Nie żałowałem najsilniejszego i najbardziej oddanego człowieka ludzkości. Ja żałowałem przyjaciela... Już więcej nie usłyszę z twoich słów rozkazu. Może pamiętasz, marzyłem ujrzeć twój prawdziwy uśmiech. Nie udało się.

Dla mnie śmierć twoja, Farlana i Isabell to zakopanie żywcem trzech duszy i trzech bijących serc wyrwanych wprost z mojego ciała. Mam was w pamięci i do cholery nie zdążyłem wam podziękować...

Za wszystko. Dziękuję, choć wiem że mnie nie usłyszycie.

Codziennie spoglądam na twój mundur z lat młodości. Podniszczony, lecz ta godna i dumna odcień brudnej przygaszonej zieleni przypomina mi wyprawy, walki, przygody za Murami. Ta peleryna opatulała cię podczas zimnych wieczorów a kaptur chronił twoje czarne wtenczas kosmyki. Ta peleryna powiewała ilekroć kładłeś na szali swe życie. Ilekroć odnosiłeś zwycięstwa i porażki.

Boli, że nie mogę się zestarzeć z tobą.

Podpieram się na kuli a włosy które tak lubiłeś Levi, stały się jeszcze bardziej szare i matowe.

Powracanie do wspomnień przytłacza, ale jednocześnie nie pozwala zapominać kim dla mnie byliście. Odczuwanie bodźców, zapachy, dotyk, nadal żyją. Nadal je czuję choć słabiej. Wysilam się, aby przywołać szczegóły. Boję się, że zapomnę te najbardziej radosne chwile. Boję, się że gdy przyjdzie mój koniec, nie będę już was pamiętał co równa się tym że naprawdę odejdziecie z mojej duszy, będziecie martwi. Bo czy moje serce wystarczy, abym zabrał waszą cząstkę do grobu?

Samotność po śmierci bliskich nie boli aż tak, gdy wiesz że za niedługo się spotkacie. Nie boli na tyle, bo wciąż żyją w tobie. Oby to wystarczyło.

Po waszym odejściu, moje rzęsy kleiły się od łez jeszcze długo. Zostawiliście mnie samego.

Levi, może spoglądasz na mnie czasami z nieba? Chciałbym dostać jakiś znak, że nadal gdzieś jesteś... Że nie umrę całkowicie sam.

Levi, mówiono, że twoje tęczówki są w rzadkim odcieniu chłodnej stali, kobaltu. Wiesz, po latach kojarzą mi się tylko i wyłącznie z kolorem burzowych, ciemnych chmur, gęstych i kłębiących się gdy widzieliśmy takie na trawiastym wzgórzu, za Murami, późnym popołudniem letniej eskapady. Chwilę potem spadł deszcz, nieboskłon przykrywały warstwy chmur z ostatnim jaśniejącym promieniem słońca i wtedy zrobiło się zimno, wietrznie, a my gnaliśmy po pustym terenie na wierzchowcach wymykając się kroplom wody. Nie daje mi spokoju, czy pamiętałeś ten dzień?

Cieszę się, że zawarłeś w notatniku wpis ze swoich wypraw. Szczególnie te, w których pomagałeś żandarmom. To chyba jedyne pozytywne, napawające optymizmem fragmenty. Wierszowałeś opis zachodzącego słońca i porównywałeś go do kuli nadziei wszystkich mieszkańców. Pod wieczór, głównie latem siadałeś sobie na skraju, opuszczając nogi w dół, i obserwowałeś z kartką papieru spektakl kolorów od pomarańczy po bursztynowy i różowo perłowy fiolet. Zachód słońca. Do tych wpisów najczęściej wracam. Ale nie tylko...

Ackerman, nigdy tego nie mówiłem na głos, lecz twoja dusza była znacznie bardziej wrażliwsza i podatna na otaczające piękno, niż sam mogłeś przypuszczać.

Co mógłbym ci jeszcze opowiedzieć?

Kilka miesięcy temu spacerowałem po parku. Liście szeleściły pod nogami. Znasz to uczucie, kiedy pachnie mokrym chodnikiem, trawą, drzewami? Jesień. Ten odcień rudości nosiła nasza Isa. Od letniego słońca jej włosy się rozjaśniały, a na zimę przygasały. Cóż, gdyby dożyła mojego wieku, teraz pewnie spinałaby jednego warkoczyka zamiast dwóch a od czubka głowy przy ozdabiały by ją srebrne pasma. Ale nadal jej oczy byłyby zielone jak szmaragdy. Ona sama uważała tę zieleń za atut. Radośnie było spoglądać na jej wesoły uśmiech, gdy nas rozmieszała, prawda? Nasza Izabelle.

Dziś kończę 60 lat i jednocześnie obchodzę dziesiąta rocznicę twojej śmierci. Tęsknię.

Bez ciebie usycham.

Jest już za późno. Jestem sam.

Gdy się budzę, przeżywam od nowa długi dzień. Będąc na emeryturze nie wyobrażałem sobie tak tego świata.

Levi, ludzkość umiera. Jesteśmy na krawędzi.

Wraz z twoim odejściem zniknął zapał. To już nie jest to samo miejsce.

Służbiści zwiadowców to była legenda... my byliśmy legendą. Zabraliście ze sobą niespełnione marzenia. My już nie istniejemy. Świat czeka zagłada. Teraz jedyne co mi pozostało, to wspomnienia. Ale ile można czekać na śmierć ze starości?

Nie daję rady sypiać. Zalewają mnie koszmary, te, których tak bardzo się obawialiśmy.

Ze zwiadowców pozostała zaledwie garstka. Nadchodzi koniec ery ludzkości. Nie przetrwamy...

Levi, jeszcze raz dziękuję.

Rozumiałeś mnie.

A ja nigdy nie powiedziałem ci, że Kocham Cię całym sobą.

Wybacz, że robię to teraz, niezdarnie na kartce papieru. Po tylu latach...

Nadal mam twoje rzeczy. Powinieneś zabrać je ze sobą, wiesz? Byłoby mi łatwiej pogodzić się z tym że przedmioty codziennego użytku były dotykane, przepełnione osobistą relacją czekają na mnie ilekroć wejdę do twojego starego gabinetu. W tych czterech ścianach służyłeś społeczeństwu. Spędzałeś godziny pracy. Siedziałeś na fotelu przy biurku i pod oknem. Naszym oknem. Pamiętasz, kiedy letnimi wieczorami siadaliśmy na parapecie?

Liczyliśmy gwiazdy i zastanawialiśmy się nad sensem snucia marzeń podczas spadających gwiazd. Do dziś mam w pamięci każde twoje słowo:

"Lars, nie wiem czy wiesz, ale każdy człowiek ma przeznaczoną sobie gwiazdę na niebie, a kończąc swoje istnienie, zabiera ze sobą, przypisany na niebie punkt."

Levi, na sam koniec pragnę również cię przeprosić.

Znalazłem twój notes. Był schowany w twoim gabinecie, znalazłem go przez przypadek ale mam dziwne wrażenie, jakbyś zostawił go tam specjalnie.

Większość zapisanych stron wyrwałeś i zapewne spaliłeś, ale ja znalazłem jedną, zapisaną twoim czarnym piórem.

Właśnie ta notatka spowodowała, że nie potrafię być dalej silny... Minęło dziesięć lat odkąd cię nie ma, ale chyba nie wybaczę ci tego nigdy, że zataiłeś przede mną ten wpis... Nad którym ciągle płaczę...

"Moje liny były przerwane. Moje ciało znalazło się bliżej śmierci niż dusza. Pomyślałem, że to koniec. Nie czułem strachu. Byłem gotowy. Ale czuwał nade mną anioł stróż. Lars.

Wybiegł naprzeciw. Zabił tytana jednym zamachem.

Pamiętam jego minę. Wyglądał jak głupek, sam nie wiedząc, co się właśnie stało.

Nazywam go moim drugim skrzydłem. Ta połowa wystarczyła, by umiał się odbić. Gdy patrzyłem na godło zwiadowców wyszyte na jego plecach przysłonięte rozpuszczonymi jasnymi włosami modliłem się tylko, aby tym razem moje skrzydło uszło z życiem, gdyż bez mojego skrzydła będę nikim". 



Inspirowane utworem COUNTERFEIT.- Letter to the Lost 

[słów: 1478] 


Napisane przez: Trufelcherry

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro