9. Beach fun (Larry)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Napisany; 26 luty 2016, drugi opublikowany shot, wcześniej w formie osobnej opowieści.

_________________________________________


-Louisie Williamie Tomilsonie! Podnoś zaraz tą wielką dupę z wyra i ubieraj się! Za dziesięć minut wyjeżdżamy!- krzyczał ten dupek z irlandzkim akcentem. Nawet nie musiałem otwierać oczu, żeby wiedzieć że cholernie się cieszy na ten wyjazd do swoich kuzynów.

-Spierdalaj, Niall!- warknąłem zły, mocniej przytulając zieloną kołdrę.

Jednak Irlandczyk nie dał za wygraną, wskakując na mój brzuch, na co zaprotestowałem głucho.

-Wstawaj do cholery! To ci się przyda! Pomyśl, plaża, palmy i impreza przy oceanie! Kolorowe drinki i super muzyka! - krzyczał podekscytowany. Zapewne jego mały móżdżek wypełniały teraz obrazy siebie i Zayn'a, dziko ocierających się o siebie podczas tańca.

Warknąłem zły zwalając go na podłogę.

-Zamknij się już. Idę. Daj mi chwilę. - Poprawiłem moje oklapłe włosy i ruszyłem wolnym krokiem do łazienki.

Zanim Niall zdążył coś powiedzieć na temat mojego stanu, wszedłem pod prysznic. Nie miałem ochoty słuchać po raz kolejny o tym, że powinniśmy zakończyć ta zimną wojnę,bo ona nas niszczy. Tak, nas, mnie i mojego chłopaka, którego kocham mocniej niż Vansy, a to już wyczyn.

Zimne krople obmywały moje ciało. Tego mi było trzeba. Umyłem się w ekspresowym tempie. Ubrałem czarne spodenki do kolana, luźny tank top, odsłaniające moje tatuaże, które tak pasowały do tych, jakie miał mój chłopak. Zabrałem średniej wielkości torbę z pokoju, po czym zbiegłem na dół.

W kuchni czekał na mnie Irlandczyk z uśmiechem jedzący moje śniadanie. Pokręciłem na to głową. Poszedłem do lodówki, wyciągnąłem z niej sok pomarańczowy, który wypiłem duszkiem.

Niall przyglądał się mi. To nie było jedno z tych spojrzeń typu 'Tommo stary wyglądasz jak gówno' ono było bardziej intensywne.

Westchnąłem.

-Co się tak gapisz? Znudził ci się już Zayn?- zapytałem z udawaną nonszalancją.

Chłopak prychnął głośno aż opluł się mlekiem.

-Nigdy Tommo. To moje kochanie. W ogóle to jedziemy w trójkę.

Uniosłem brew w geście zdziwienia. Przecież mieliśmy jechać całą ekipą. Tak, dosłownie CAŁĄ.

- Liam, Sophia i Harry wyjechali wcześniej i pewnie za godzinę już będą na miejscu, więc się ruszaj Louis. Musimy wychodzić.- mówiąc to wypił resztkę mleka z miski i wytarł usta dłonią.

Pokręciłem głową. Jednak Harry jechał...coś boleśnie ścisnęło się w moim brzuchu. Nieświadom,że to robię potarłem policzek wierzchnią stroną dłoni.

Blondyn oczywiście to zauważył. Spojrzał na mnie smutno.

-Tommo...

-Nie kończ Niall. Nie kończ.

Wyszliśmy na pełne słońce a mi od razu odechciało się gdzieś jechać, jednak w tym samym momencie auto należące do Malika zatrzymało się przy chodniku przed moim domem.

Zakluczyłem drzwi i podszedłem do gołąbeczków. Uśmiechnąłem się delikatnie do nich. Wrzuciłem torbę do bagażnika, po czym zająłem miejsce z tyłu.

Przez pierwszą godzinę non stop gadaliśmy czy tez śpiewaliśmy, co lepsze kawałki, przez co zapomniałem o tym, co najważniejsze. Kiedy Niall i Zayn pogrążyli się w cichej rozmowie, ja odpłynąłem myślami do tego dupka, którego nazywałem moim chłopakiem. Aktualnie byliśmy w takim momencie naszej zimnej wojny, kiedy on chciał mnie przeprosić, ja chciałem go przeprosić, ale żaden z nas tego nie robił. Nie miałem pojęcia, że taka mała sprzeczka o jakąś błahostkę skończy się tym, że dostane z liścia od mojej miłości. Tak, Harold Największe Cicho Kampusu aka Mój Chłopak Styles, dał mi plaskacza w twarz. Do tej pory pamiętam jego zszokowaną twarz, kiedy patrzył to na mój policzek, to na swoją dłoń. Miałem go przeprosić, właśnie miałem, bo bezpodstawnie go oskarżyłem, ale po tym liściu już nie miałem ochoty go przepraszać. Nie miałem ochoty go widzieć. Co z tego ze usychałem z tęsknoty? Przez bity tydzień nie wiedziałem jego twarzy, nie dotykałem jego loczków, nie całowałem jego pełnych warg, nie patrzyłem głęboko w jego piękne oczy... wiele było tych rzeczy, za którymi tęskniłem.... ale! Nie przeproszę go! Nie ma bata! To on mnie uderzył! Pff! Nie. Ma. Mowy. Psyknąłem cicho, jednak nie na tyle cicho jak mi się wydawało.

Niall spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami pewnie snując jakieś swoje niedorzeczne domysły.

Prychnąłem na niego niczym księżniczka, którą byłem w rzeczy samej, ale o tym wiedział tylko Harry i niech tak pozostanie. Chciałem go zobaczyć, ale dobrze wiedziałem, że jak tylko zobaczę jego twarz, to się na niego rzucę i zapomnę o tym, że mamy wojnę. Okej Tomilson! Dzisiaj się uchlejesz jak świnia i zatańczysz Harry'emu na rurze bądź słupie, zależy, co będzie dostępne!

Uderzyłem z trzy razy czołem w szybę. Nie Tommo! Nie. To nie tak ma być! Nie będziesz mu tańczyć w samych kąpielówkach! Nie i już! Niech cię najpierw przeprosi... a później wypieprzy. O tak. To jest dobry plan. Muszę się go trzymać.

Punkt pierwszy planu 'Harold ma przeprosić a później wziąć mnie na piasku': Nie patrz na niego. Ignoruj go cały boży dzień, a na wieczór odstrzel się jak szczur na otwarcie kanału.

Punkt drugi: bądź zmysłową księżniczka.

Punkt trzeci: zrób mu tony malinek, żeby pamiętał, że każdy rycerz ma tylko jedną księżniczkę, psia mać!

-LOUIS DO CHOLRY PODBUDKA!- Niall krzyknął mi do ucha.

Odkleiłem czoło od szyby i spostrzegłem, że jesteśmy na miejscu. Ale że jak!? Teleportacja!? Jeszcze chwilę temu staliśmy korkach. A pieprzyć to!

Z gracją godna baletnicy wysiadłem z samochodu. Podszedłem do otwartego bagażnika i już sięgałem po swoją torbę, kiedy czyjeś szczupłe ramię chwyciło moją własność. Obejrzałem się na ktosia. Był to wyższy ode mnie chłopak o oczach w kolorze betonu, czarnych, zaczesanych do tyłu włosach i miłym uśmiechu na twarzy. Prychnąłem. Założyłem ramiona na klatce piersiowej z niezadowolonym wyrazem twarzy.

-Ej. Możesz mi oddać moja torbę?- Brawo Lou. Zacznij znajomość od ataku. Chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej, jeżeli to w ogóle możliwe, a moje brwi powędrowały do góry.

Kątem oka widziałem jak Ziall wita się z ludźmi, którzy wyszyli z domu.

-Nie spodziewałem się, że Nikodem ma takich pięknych znajomych.- LOL, co? Czy on właśnie mi jedzie jakimś kiepskim tekstem na podryw?

Parsknąłem głośno.

-Jestem Daniel. Kumpel Nicolasa.-Posłał mi kolejny ładny uśmiech. Czułem na sobie wzrok Nialla, Zayna i kuzyna blondasa.

Odwzajemniłem uśmiech choć nie był on do końca szczery. Wolałbym, żeby ktoś inny mi pomógł.... a może jednak nie! Jednak mi ten cały Daniel odpowiadał. Był całkiem przystojny.

-Louis. Miło mi, ale oddaj mi tą torbę.- Wyciągnąłem do niego dłoń, żeby odebrać swoją własność, a chłopak zrobił coś, czego się nie spodziewałem. Chwycił moje palce między swoje i pocałował wierzch dłoni. Zarumieniłem się delikatnie. Czułem, że już mam dziurę w czole przez wzrok Nialla.

-Piękne imię dla pięknego chłopaka.- Puścił mi oczko a ja zachichotałem. Jezu jaki okropny podryw.

Kręcąc głową ruszyłem za nim do domu.

Zaczęliśmy luźną rozmowę. Okazało się, że lubimy podobne rzeczy. Z Nicolasem przywitałem się skinięciem głowy. Minąłem zdziwionych chłopaków i wszedłem do budynku. W duchu śmiałem się niczym mały diabełek.

Daniel był miły, zabawny i całkiem przystojny. Został wybrany na mojego towarzysza dzisiejszej imprezy. Weszliśmy na piętro. Kiedy wszedłem do mojego pokoju okazało się, że go z kimś dziele. Nawet już wiedziałem z kim. Coś rozlało się w moim sercu na myśl, że będę spał w jednym pokoju z moim chłopakiem. Daniel odłożył moja torbę na ziemię, po czym podszedł do drzwi.

-Wszyscy jesteśmy przy basenie. Do zobaczenia.- Posłał mi kolejny uśmiech zanim wyszedł.

Położyłem się płasko na łóżku. Już mi się tutaj spodobało. Podniosłem się z miękkiego materaca. Otworzyłem torbę, po czym wyciągnąłem z niej czarne kąpielówki do połowy uda. Czym prędzej się w nie przebrałem. Podszedłem do drugiej torby, która znajdowała się po przeciwnej stronie łóżka. Zanim ją otworzyłem zauważyłem, że jedyna szafa w pokoju jest otwarta. Porzuciłem mój niecny zamiar przejrzenia torby Harolda na rzecz szafy.

Otworzyłem ją, a na moje usta wypłynął cwany uśmiech. To jest to! Uważnie przyglądałem się kolorowym koszulom. Nagle dostrzegłem to, czego szukałem. Chwyciłem luźną, ciemną koszulę w panterkę, po czym narzuciłem ją na siebie.

Zapach mojego chłopaka otumanił mnie lepiej niż najlepszy narkotyk. Zaciągnąłem się nim głęboko. Kolejna rzecz jakiej mi brakowało. Może... może powinienem z nim pogadać?

Nie! Trzymaj się planu, Tommo!

Z uśmiechem na ustach zszedłem na dół. Skierowałem swe kroki w kierunku, z którego dochodziły głośne śmiechy.

Nagle moje serce stanęło. Zobaczyłem Harry'ego jak siedział przy barze z Sophie, gestykulował żywo z wielkim uśmiechem na ustach. Był taki przystojny. Miał na sobie tylko kąpielówki w kwiatki, przez co idealnie widać jego tors pokryty tatuażami. Tak długo go nie widziałem... loczki miał zaczesane do tyłu za pomocą chusty. Chyba stałem za długo w jednym miejscu, bo nagle poczułem, jak ktoś uderza mnie w plecy przez co wypadłem przez drzwi balkonowe wprost na taras. Super każdy na mnie patrzył.

-O sorry, Louis! -Krzyknął trochę spanikowany Daniel. Podniósł mnie do pionu.-Nie sądziłem, że aż tak się zamyśliłeś.- powiedział otrzepując mnie, a ja się gapiłem się na niego niczym na ufo.- Wołałem cię kilka razy,ale mnie nie słyszałeś...- powiedział nie patrząc na moją twarz.

Pokręciłem głową. Zaśmiałem się widząc jego przepraszające spojrzenie.

-Ej, nic nie szkodzi. Spokojnie nie jestem z porcelany.- Puściłem mu oczko. Odsunąłem się od niego dokładnie w tym samym momencie, kiedy poczułem na sobie gorące spojrzenie. Wiedziałem, że to Harry. Wiedziałem też, że się uśmiechał, widząc swoja koszulę na moim ciele.

Usiadłem na brzegu basenu. Chciałem spojrzeć w kierunku mojego Loczka, jednak coś mnie powstrzymało. Sam nie wiedziałem, co to było. Westchnąłem głośno. Śmiechy i rozmowy powróciły ze zdwojoną siła.

Patrzyłem w głębie wody w basenie. Czy taka woda ma w ogóle głębie? Chyba nie, jednak to nie ważne. Chciałem się przytulić do mojego słońca. Ciekawe czy on też tak tęsknił jak ja? Znowu nachodziły mnie wątpliwości. A co jeśli Harry'emu to było na rękę? To, że mieliśmy tą małą wojnę. Może on miał już dość takiej kapryśnej księżniczki? Przygryzłem wargę.

Wtem coś spadło na ziemię z głośnym trzaskiem. Spojrzałem na zszokowanego Nialla. Zmarszczyłem brwi, przenosząc wzrok na pozostałe osoby skrzętnie omijając lokowatego adonisa. Czy coś mi umknęło? Mój wzrok zatrzymał się na Danielu, który uśmiechał się do mnie głupkowato.

-Co?-prawie warknąłem, a on się uśmiechał.

-Nic Louis. Po prostu powiedziałem im, że dzisiaj spotkałem chłopaka moich marzeń, który ma najpiękniejsze niebieskie oczy jakie w życiu widziałem.- Zaśmiał się.

Że co kurwa? Czy on mówił o mnie? No chyba nie, koleś. Ten tyłek jest już zajęty.

Miałem już to powiedzieć, kiedy moje usta miały inne plany.

-Dziękuje za komplement - zachichotałem, na co wszystkim opadły szczęki. Daniel usiadł obok mnie, zaczynając ze mną rozmawiać, a ja zachowywałem się jak jakaś najebana nastolatka.

Co chwilę się głośno śmiałem czy też klepałem go po ramieniu. Czułem na sobie wściekle spojrzenie Nialla. Nie odważyłem się spojrzeć w kierunku mojego chłopka. Obleciał mnie strach. Co ja do cholery robiłem? Co chciałem udowodnić? Przecież w moim sercu była tylko jedna osoba. Ba! Ja nie miałem serca,bo je oddałem tejże osobie.

Bawiłem się rąbkiem panterkowej koszuli, podczas kiedy Daniel opowiadał mi jakąś historię o swoich wyczynach na rowerze. Uśmiechnąłem się do niego, po czym spostrzegłem, że nikogo już nie było na tarasie.

-Gdzie reszta?- spytałem, podnosząc się z miejsca.

-Poszli się szykować na imprezę.- powiedział robiąc to samo, co ja.

Ruszyłem do środka, po drodze mijając blondyna, który najwyraźniej szedł po nas. Bez słowa wpakowałem się do łazienki koło pokoju, który zajmowałem z Harry'm. Co ja kurwa odpierdalałem?! Dałem temu knypkowi nadzieję, kiedy wiedziałem, że nic z tego nie będzie. Czy ja byłem zdrowy umysłowo? No raczej nie. Miałem się pogodzić z moim słońcem, a nie podrywać jakiegoś faceta! Potrzebowałem się napić, do cholery. Za dużo myślałem.

Szybko się umyłem, po czym przemknąłem do swojego pokoju. Na szczęście byłem w nim sam. Wciągnąłem na tyłek obcisłe czarne rurki, do tego luźny niebiesku t-shirt i Vansy.

Kiedy układałem włosy, ktoś otworzył z hukiem drzwi. Zamarłem patrząc w tamtym kierunku.

-CO TY DO CHOLERY ODSTAWIASZ, TOMILSON?!- ryknął na mnie Niall, chwytając za przód koszulki, którą miałem na sobie. - Co jest z tobą nie tak?! Zachowujesz się jak jakaś pierdolona księżniczka!-wrzasnął.

Zmarszczyłem brwi. Pieprzyć moje włosy! Odsunąłem go od siebie. Niech się wszyscy ode mnie odwalą!

-Bo może, kurwa jestem pieprzoną księżniczką?!-również na niego krzyknąłem. Od razu po tym zakryłem sobie usta dłonią. Kurwa. Brawo Tomilson, no kurwa brawo!

Niall patrzył na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy. Minąłem go praktycznie zbiegając po schodach. Na szczęście wiedziałem, gdzie mam iść. Cały drżałem od środka. Potrzebowałem ciepłych ramion Hazzy albo drinka. Drugą opcję dało się załatwić. Pierwszą niekoniecznie.

Szedłem w kierunku kolorowych świateł, głośniej muzyki i palm. O tak. Imprezy na plaży to było to, co lubiłem, jednak w tym momencie nie miałem pojęcia co robiłem. Chciałem się tylko upić. Kątem oka zlokalizowałem stolik, przy którym stali moi znajomi. Oczywiście wśród nich był mój młody bóg. Mogłem do niego podejść i przeprosić, jednak jak zwykle zabrałem się za to, co powinno być na drugim miejscu. Tęskniłem za nim. Uderzył mnie. Chciałem znowu poczuć jego usta. Uderzył mnie. Chciałem się do niego przytulić. Potrzebowałem go.

Pierwszy shot wylądował w moim gardle aż się obruszyłem. Po kolejnych pięciu miałem ochotę potańczyć, no i oczywiście miałem ochotę na szyję Harolda. Tanecznym krokiem ruszyłem w kierunku tłumu spoconych ciał. Tańczyłem, nie patrząc na nikogo myślami będąc przy moim chłopaku. Nagle ktoś położył mi dłonie na biodrach. Kręciłem tyłkiem niczym rasowa tancerka ocierając się o postać za mną. Odchyliłem głowę w bok, kiedy zimny nos pomiział moja szyję. Oj tak Harry wie, co lubiłem.

Wtedy nieznane mi wargi pocałowały moje wrażliwe miejsce. Otworzyłem szeroko oczy i wyrwałem się, jak się okazało zdezorientowanemu Danielowi. To nie był Harry! Nie chciałem nikogo innego! Chciałem mojego Hazze! Ruszyłem pędem w stronę stolika, który nadal okupowali Liam, Niall, Zayn i Harry. Potknąłem się z dwa razy na tym przeklętym piachu, ale to nic!

Gwałtownie zatrzymałem się przed czterem postaciami, które jak na komendę na mnie spojrzały. Harry aż odłożył shota na stolik. Miałem w dupie spojrzenia moich przyjaciół teraz liczyły się tylko te zielone zwierciadła. Szybko pokonałem dzielącą nas odległość po czym chwyciłem go za prześwitującą czarną koszulę we flamingi.

-Jesteś największym ciachem jakie w życiu widziałem i jesteś mój - warknąłem patrząc w zszokowane butelkowe oczy.

Przyciągnąłem go gwałtownie do siebie. Pocałowałem go mocno tak jak chciałem. Odetchnąłem z ulgą, czując znajomą miękkość. Dłonie Hazzy spoczęły na moich biodrach przyciągając mnie bliżej, tak że znalazłem się między jego długimi nogami. Przeniosłem dłonie z jego koszuli na kark, wplatałem palce w cudne loczki. Pociągnąłem za nie delikatnie. Tęskniłem za nim tak cholernie mocno. Polizałem jego dolną wargę prosząc o pozwolenie, które dostałem praktycznie natychmiast. Mój język znowu witał się z migdałkami loczka.

Kiedy brakło nam oddechu oderwaliśmy się od siebie. Oparłem czoło o ramię mojego chłopaka uśmiechając się głupkowato. Ramiona Loczka uwięziły moje ciało w zaborczym uścisku.

-Przepraszam.-wyszeptałem tak, żeby tylko on mnie słyszał.- Za to dzisiaj... i za to tydzień temu...- mówiąc to pocałowałem go w ramię.

Zaciągnąłem się jego zapachem. Pachniał jak dom.

-Ja też przepraszam... Nie chciałem cię uderzyć, skarbie - wyszeptał mi do ucha, tym swoim niesamowicie seksownym głosem.

Uniosłem na niego wzrok. Był taki piękny, kiedy się do mnie uśmiechał. Odwzajemniłem uśmiech, kładąc moją małą rączkę na jego ciepłym policzku.

Harry od razu wtulił się w nią, a moje serce umarło. Spojrzałem w jego oczy i spostrzegłem tam smutek. Wiedziałem, że żałuje tego, co zrobił. Żałowałem tego od ponad tygodnia. Jestem suką. Wszystko mu utrudniałem.

-Wiesz co Harreh? Kocham cię najbardziej na świecie - mówiąc znowu wpiłem się w jego wargi, a dookoła nas rozbrzmiały głośne oklaski. Wyciągnąłem rękę do naszych znajomych i pokazałem im fucka.

Ocierałem się o Loczka cały czas gryząc, ssąc czy tez liżąc jego wargi. Po chwili przeniosłem się z pocałunkami na delikatna skórę na szyi mojego chłopaka. Była za czysta jak na mój gust. Nie przejmując się spojrzeniami Zayna, Liama czy nawet Daniela zacząłem robić wielką malinkę w bardzo widocznym miejscu. Harry warknął coś pod nosem, kiedy odsunąłem się od niego z głośnym mlaśnięciem.

Przyjrzałem się swojemu dziełu. Była idealna. Zadowolony z siebie odwróciłem się w ciepłych ramionach, tak żeby być przodem do reszty paczki.

Haz splótł swoje długie palce na moim brzuchu. Sięgnąłem po jego shota, podczas kiedy on całował mój kark.

-Chodźmy potańczyć - szepnąłem do ucha skrytego za loczkami.

Dwa razy nie musiałem powtarzać. Harry pociągnął mnie w tłum ludzi od razu przyciągając do siebie. Moje plecy ocierały się o jego umięśniony tors. Kręciłem przed nim biodrami, a on warczał do mojego ucha jaki to jestem seksowny. Podobało mi się to.

Nagle odwrócił mnie do siebie przodem mocno całując. Natychmiast oddałem pocałunek. Nasze języki spotkały się w połowie drogi a po plecach przeszedł przyjemny dreszcz. Moje biodra ocierały się o te Harry'ego. Wtem zostałem uniesiony do góry, a wielkie dłonie ścisnęły moje pośladki. Jęknąłem cicho w malinowe usta, które nie przestawały mnie całować. Moje dłonie wylądowały w miękkich lokach, ciągnąc za nie. Loczek warknął.

-Gdzie... gdzie idziemy Harry?- zapytałem drżącym głosem, biorąc głęboki oddech. Nie otrzymałem odpowiedzi w postaci słów, za to w postaci czynów już tak.

Kiedy tylko Harreh przyparł mnie do pobliskiej palmy, jego dłonie znalazły się na moim brzuchu. Zaśmiałem się głośno, a on spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

-Ktoś tutaj jest spragniony - zaćwierkałem,liżąc go po policzku.

-Jak cholera. Jesteś taką seksowną księżniczką.-warknął gryząc mnie w zgięcie szyi na co zakwiliłem cichutko.

Nie spodziewałem się że będzie taki agresywny. Chciałem dla niego zatańczyć, tylko że palma nie nadawała się do tego.

Pociągnąłem jego ciemne loki do tyłu, żeby choć na chwile oderwał się od moich obojczyków, które już robiły się czerwone od malinek. Niestety mój ruch nie odniósł oczekiwanego skutku. Można powiedzieć, że odniósł całkowicie inny skutek. Wielkie dłonie boleśnie ścisnęły mój tyłek a jeden z długich palców odnalazł moją dziurkę. Kurwa! Nie!

-Harry! Poczekaj!-sapnąłem w jego czerwone od pocałunków usta. Zielone oczy spojrzały na mnie, a mi zrobiło się nagle słabo.

Był podniecony...w chuj podniecony.

-Co Loueh?- językiem przejechał po mojej szyi.

-Wróćmy do domu...- nie dał mi dokończyć, ponieważ jego zwinny język polizał moje ucho.

Szlag.

-Tutaj też jest dobrze... nikt nas nie widzi Lou. Palmy to dobre drzewa..- zaśmiał się do mojego ucha, rozpływałem się. Miał taki bajeczny śmiech.

-Chcę...- pocałunek w policzek-ci...-pocałunek w kącik ust-...zatańczyć kochanie..-złożyłem czuły pocałunek na jego malinowych wargach.

Chłopak od razu mnie postawił na ziemi. Kochałem to uczcie, kiedy trzymał mnie mocno za rękę. Kochałem to, kiedy zaznaczał swoje terytorium. Kocham to, kiedy mnie chciał.

Z wielkimi bananami na twarzach wyszliśmy spomiędzy drzew odprowadzeni gwizdami naszych kumpli, gdy wychodziliśmy z imprezy. Mocno trzymałem dłoń mojego i tylko mojego loczka. Cały czas patrzyłem na jego szczęśliwą twarz. Nawet nie zauważyłem, kiedy doszliśmy do domu Nicolasa.

Od razu po zamknięciu drzwi Harry przyparł mnie do ściany. Wręcz zerwał ze mnie koszulkę.

-Nie mogę się doczekać, aż dla mnie zatańczysz kochanie...-zamruczał do mojego ucha przedłużając literę 'e'.

Przeszył mnie przyjemny dreszcz, a policzki pokryły się delikatnym rumieńcem.

Mówiłem już, że go kochałem?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro