„Chwila dla Nas" 1\2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Anime/manga : Attack on Titan
Postać/ship : Armin Alert x OC
Ostrzeżenie : polecam chusteczki dla wrażliwców

|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||

*Narrator*

Wir pracy w jaki ostatnio popadli Zwiadowcy wymagał od nich mobilności o każdej porze dnia, czasem również i nocy. Jednak ciężka praca zawsze się czymś odwdzięcza, rozwój technologiczny na wyspie Paradis był dla nich czymś na co mogli patrzeć z dumą i nadzieją. Współpracując osiągneli coś co ledwo dwa lata temu byłoby dla mieszkańców, zamkniętych otaczającymi ich Murami, niemożliwe. Stracili wiele w Bitwie o Shinganshine, jednak zyskali prawdę, której tak rozpaczliwie potrzebowali, by rozwinąć swoje wiecznie spętane porażką skrzydła. Tym samym udało im się zdobyć więcej niż mogliby przypuszczać, nie tylko polepszenie warunków i wygody życia, jak i nowych ludzi, chcących z dumą przyodziać ich skrzydlaty emblemat.

Wśród tych ochotników była ona, Ratri Moore — ciemnowłosa piękność o bystrych piwnych oczach, która bezceremonialnie zamieszkała w sercu jednego z żołnierzy. A znalazła się tam całkowicie przypadkiem, nie planowała ani nie zdawała sobie sprawy z tego, że wtedy jeszcze szesnastoletni Armin Alert się nią zainteresował.

— Jesteś jakąś wiedźmą czy coś ? — spytała nagle ni z tego ni z owego Sasha po tym gdy pochłonęła kolejny kawał ciasta.

Wszyscy w pomieszczeniu skierowali swoje oczy na siedzącą w fotelu czarnowłosą, która skupiona, czytając książkę kręciła na swoim palcu jeden z gęstych kosmyków. Zaangażowana w treść lektury dopiero po kilku chwilach uniosła znad niej głowę i wyrażając nie zrozumienie, zmarszczyła brwi przyglądając się starszej o rok koleżance. Braus spokojnie przełknęła resztkę sernika i uśmiechnęła się odrobinkę wrednie do Moore.

— Rzuciłaś urok na Armina ! Bardzo dziwnie się przy Tobie zachowuje, cichnie albo zaraz ucieka — zawzięcie tłumaczyła swoje obserwacje wymachując nożem, którym wcześniej kroiła ciasto.

Ściągnięte brwi nowej członkini oddziału pod dowództwem Yazmin Ackerman, z każdym kolejnym słowem brązowowłosej koleżanki unosiły się ku górze, a usta stopniowo się otwierały szerzej. Nigdy w życiu nie pomyślałaby o tym, iż takie zachowanie u blondyna jest jej winą, nadzwyczaj zmieszana i już lekko przerażona gestem dłoni poprosiła koleżankę o pauzę w oszczerstwach.

— Chcesz mi powiedzieć, że on zazwyczaj taki nie jest ? — piwnooka zamarła, gdy praktycznie wszystkie głowy w pomieszczeniu pokiwały w potwierdzeniu.

I wtedy właśnie dostała najszczersze i jak się później okazało prawdziwe słowa, które padły ze strony szeroko uśmiechniętego Erena.

„Wpadłaś mu w oko" — te krótkie stwierdzenie długo odbijało sie echem w jej umyśle, a samokontrola poszła w łeb, gdy następnego dnia przyuważyła, że blondyn widząc ją na korytarzu, obrócił sie na pięcie i odszedł jakby nie chciał na nią patrzeć.

Dziewczynę to w pewnym stopniu zaniepokoiło i bezzwłocznie postanowiła działać. Gdy tylko nadarzyła sie okazja czarnowłosa zaczepiła starszego kolegę zaraz po zamknięciu za sobą drzwi od małego pomieszczenia wyposażonego w wielkie sięgające sufitu regały na książki.

Armin widząc stojąca przed sobą dziewczynę całkowicie zbaraniał i nie był w stanie wykrztusić z siebie chociażby jednego słówka.

— Posłuchaj zaczyna mnie to pomału irytować i też trochę smucić — powiedziała spokojnym tonem przyglądając się jego zdezorientowanej postawie.

Niby wiedziała co chciała mu przekazać, o czym chciała go zapewnić, jednak momentalnie jej język jakby zdrętwiał, a serce przyspieszyło i zabiło mocniej. W ułamku jednej sekundy utonęła w jego błękitnych tęczówkach, po raz pierwszy widziała je tak dokładnie i zadziałały na nią ciutkę za intensywnie, niż można by było się tego spodziewać. Po mimo nagłego paraliżu zdołała wykrzywić usta w subtelnym uśmiechu, oczarowana trwającą chwilą i przyjemnym ciepłem ogarniającym jej ciało, oznajmiła cicho.

— Skoro obydwoje jesteśmy sobą zainteresowani, to wypadałoby się w końcu poznać.

Po tamtym incydencie ich relacja zmierzała już tylko ku lepszemu, a ich serca biły w równym rytmie przy stawianiu kolejnych wspólnych kroków. Chętnie spędzali ze sobą czas wolny, oczywiście na początku z pomocą ich przyjaciół, którzy w czarodziejski sposób wyczuli linię prostą i iskry po niej biegające, za każdym razem gdy ta dwójka na siebie spojrzała. Reszta celowo się ulatniała, nieraz wymyślając najdurniejsze wymówki, by musieć opuścić towarzystwo. Całkowicie jakby bali się tego, że przy nich te iskry wybuchną, a Armin i Ratri nagle rzucą się sobie w ramiona. Czarnowłosa czasem otwarcie się śmiała z takich zachowań członków Oddziału Specjalnego, uważając je za nazbyt przesadzone.

Jednak wyznanie tych upragnionych uczuć nie było wcale takie proste i zajęło dużo czasu. Armin będąc posiadaczem Tytana Kolosalnego czuł ciężar wiszącej trzynastki nad jego głową, natomiast w sercu ciążyły mu słowa, które chciał jej wykrzyczeć, a których się bał. Nie bał się odtrącenia, w rok poznał ją tak dobrze, iż był w stu procentach pewien tego, że Ratri odwzajemnia jego uczucia. W chwili gdy pojął w co przemieniła się zwykła sympatia i koleżeńskie zainteresowanie, te trzynaście lat zaczęło wydawać mu się zbyt krótkie. Czasu uciekał przez palce, lata przeminą szybko zdecydowanie zbyt szybko, blondyn chciał by jego ukochana związała się z kimś na całe życie. Założyła rodzine i była szczęśliwa, by nie odliczała do trzynastu żeby z końcem numeracji musieć się z nim boleśnie pożegnać. Miał świadomość też tego, iż obydwoje mogli umrzeć o wiele wcześniej, ale nie chciał sobie tego wyobrażać. Zdecydowanie łatwiej przyswajalną dla niego przyszłością, była ta w której ich relacja nie zmienia się w związek i obydwoje chcą by tak pozostało. Jednocześnie z takimi myślami, tłumił w sobie co raz to bardziej rosnące uczucia, które z każdym kolejnym miesiącem nasilały się nie oszczędzając jego sumienia. Związek z jego ukochaną pozostałby w jego sennych marzeniach, gdyby nie sama Ratri, która swoimi słowami odwróciła cały jego pogląd na ich sytuację.

Napięcie między nimi wzrosło do uciążliwego rozmiaru, obydwoje wiedzieli, że będą musieli o tym porozmawiać i żadne z nich nie czuło z tego powodu ulgi. Fakt, chcieli postawić sprawę jasno, jednak ich spojrzenie na to wszystko różniło się i obydwoje zdawali sobie z tego sprawę. Pragnęli być gotowi zaakceptować wszystko co uda im się powiedzieć, przyznanie się do swoich uczuć jak i odrzucenie. Te myśli wpływały na ich zachowania, byli smętni, tacy nijacy nawet spokojne spacery zazwyczaj okalane ich szczerymi rozmowami i śmiechami, teraz otulane były głuchą ciszą. Bali się zacząć tematu, stresowali i cicho w duszy cierpieli z niemocy ogarniającej atmosferę między nimi. Wiadome było to, że któreś z nich w końcu nie wytrzyma i dojdzie do momentu kulminacyjnego.

Tak się stało pewnego mroźniejszego wieczoru, czarnowłosa siedziała w niewielkim pomieszczeniu, umeblowanym tak, by na myśl przypominało skromną, cichą czytelnie. Często tam przychodziła gdy nie była w stanie zasnąć, jednak nie po to by czytać. Wspominała, rozmyślała i analizowała, ale ani trochę nie żałowała, tego pierwszego kroku, który poczyniła w stronę blondyna. Na jej ustach zawsze gościł uśmiech, gdy o nim myślała a serce trzepotało w piersi prawie błagając o chwile wytchnienia, zaspokojenia niewiadomej i niejasnej relacji. Serce nie wiedziało, reagowało tak gdyż czuło co czuć chciało, jednak rozum był niezdecydowany. Non stop zmieniał zdanie, co młodszej nie dawało ani chwili spokoju.

Siedziała na stole z nogami wyciągniętym do drewnianego krzesła, głowę miała zwróconą w stronę okna. Załzawionymi oczami wpatrywała się w nocne, pięknie oświetlone pożółkłym księżycem niebo. Zagryzała dolną wargę, starając się by kryształy łez ponownie, nie zalały jej policzków. Nie chciała już płakać, uświadomiła sobie jakie będzie zakończenie tej historii. Ale jej serce nie chciało dać za wygraną, głęboko w nim tliła się nadzieja, szansa na próbę dla ich dwójki. Młoda dorosła przysięgła sobie, że gdy nadejdzie odpowiednia okazja, powie szczerze co do niego czuje, a całą resztę pozostawi już niemu. Chciała by to właśnie Armin zdecydował, dla niej było to zbyt ciężkie, ufała mu na tyle, iż była przekonana co do tego, że niebieskooki postąpi słusznie. Wybierze najlepsze rozwiązanie, nie ważne jakie by ono nie było.

Objęła się ramionami i wzdrygnęła lekko, prawie niezauważalnie, gdy usłyszała za sobą skrzypienie otwieranych drzwi. Mimowolnie serce zabiło jej mocniej, a powietrze w płucach zgęstniało pozbawiając ją tchu na kilka sekund, wiedziała kto jej szukał. Chciała być dzielna i mieć te rozmowę za sobą, jednak jej ciało samoistnie spięło się, a przerażone myśli rozpaczliwie układały się w błaganie — Proszę Cię, nie zauważ mnie.

— Ratri ? — pytanie rzucone w ciemną przestrzeń, tak łagodnym i upragnionym głosem, który ona chciała słyszeć częściej i dłużej, wywołało ciarki na jej karku.

Nie odezwała się, zagryzła zębami polik od środka i stłumiła cisnący się na jej gardło szloch, jednocześnie tak bardzo pragnąc rozmowy z nim. Westchnęła głośno zrezygnowana, poczuła jak ciepłe krople spływają po jej różanych polikach. Chłopak chcąc czy nie chcąc usłyszał czarnowłosą, zrobił kilka szybszych kroków i zatrzymał się zaraz przy pierwszym regale. Wiedział, że ona tutaj będzie ale nigdy nie spodziewał się zobaczyć jej w tak zapłakanej odsłonie. Moore nie śmiało obróciła głowę w jego kierunku, wierzchem rękawa od sweterka szybko przetarła mokrą twarz. Mimo cząstkowej ciemności w pomieszczeniu, akurat ją widział bardzo dobrze. Całkowicie odsłonięte okno wyraźne promien nocnego nieba, kierował właśnie na sylwetkę jego przyjaciółki. Spojrzała na niego ukradkiem, przez chwile utrzymując z nim kontakt wzrokowy. Trwał on zdecydowanie za krótko, czarnowłosa nie była w stanie na niego spojrzeć, a Armin widząc to, poczuł ból w klatce piersiowej. Nie chciał jej takiej widzieć, tym bardziej mając świadomość tego, iż jej stan jest spowodowany jego osobą. Patrzył na to z ogromnym bólem w sercu i żalem do samego siebie, gdyż Ratri pomimo subtelnego i kruchego usposobienia do świata ją otaczającego, płakała rzadko.

Była wystarczająco silna, by znosić i radzić sobie z wszystkimi treningami, niezwykle mądra by pomagać swojej Kapitan przy papierologii, a kontakty z ludźmi zawierała bez mrugnięcia okiem. Każdy był w stanie się z nią porozumieć, była bezkonfliktowa i potrafiła mówić konkretnie, tak by jej słuchano. Nadawała się na jednego z dowódców co powiedział nawet sam Kapitan Levi, a Generał Hanji już nie raz proponowała jej dodatkowe przyuczenie do tego stanowiska, jednak ona odmawiała. Twierdziła, że jeszcze za mało wie i umie, żeby stać na czele oddziału i dbać o ludzi, którzy walczyliby pod jej skrzydłem.

Nie naciskali, a sama Miel zaznaczyła, że dziewczyna jest jeszcze odrobine za młoda. Nie przechodziła standardowego kursu treningowego, a ten przyspieszony trwający jedynie półtora roku. Na takiego rodzaju kurs dopuszczano rektorów, którzy pod względem fizycznym jak i, psychicznym potrafią wytrzymać więcej od rówieśników. Nie oznaczało to sielanki i mniejszej ilości pracy dla takich śmiałków, wręcz przeciwnie była to mordęga kierowana przez Shadisa i Panią Miel, która doglądała nastolatków pod względem psychicznym. Z początku dziwiło wszystkich, że taka krucha dziewczyna ukończyła tak męczenne szkolenie na trzecim miejscu, przed nią znajdowała się tylko dwójka chłopaków, którzy górowali nad nią siłą fizyczną.

Dla Armina była niezwykła i sam do końca nie wiedział kiedy zaczął ją idealizować ponad wszystko inne. Nie płakała w jego obecności często, jednak nie potrafiła ukrywać emocji, gdy coś ją trapiło. Najwidoczniej do tej pory nic nie męczyło jej aż do takiego stopnia, pomimo walki i wysiłku jaki wkładała w powstrzymanie drżącego ciała i cieknących po policzkach łez, nie podołała im. Zbliżył się do niej powoli, nie był pewien czy dziewczyna nie wolałaby zostać teraz z tym sama. Czy nie naruszy tym jej przestrzeni, tego co chciała zachować głęboko w swoim sercu — nie, on już to zrobił. Osobą, przez którą ona teraz płakała był właśnie Armin, chociaż to ona to rozpoczęła, on to rozwinął. Chciał ją przeprosić, ale jednocześnie jego tchórzliwa natura praktycznie pchała go do ucieczki, podpowiadając mu by lepiej zostawił to tak jak jest teraz.

Nie chciał zostawiać jej w takim stanie, a już na pewno nie bez słowa wyjaśnienia. Z tą myślą przełknął gule rosnącą w jego gardle i ostrożnie obszedł drewniany stół, żeby móc stanąć obok niej. Pokonanie tej niby krótkiej i w normalnych warunkach prostej trasy, obecnie przysporzyło mu trochę stresu przez częściowo ciemnością pochłonięte pomieszczenie. Z jakiegoś powodu dziewczyna nie zapaliła żadnych świec, co trochę zaniepokoiło Armina.

— Dlaczego siedzisz tutaj po ciemku ? — spytał po cichu, nie bardzo licząc, że nastolatka usłyszy a co dopiero odpowie mu. Z jej strony usłyszał jedynie ciche sapnięcie, zupełnie tak jakby przygotowywała struny głosowe do ich rozmowy.

— Dzisiaj jest pełnia, chodź bliżej to zrozumiesz — oznajmiła przygaszonym ale łagodnym głosem, według Armina zdążyła się chociaż trochę uspokoić lub po prostu udawała na ile mogła.

Będąc bliżej przyjaciółki musiał przyznać jej racje, pochodnie ani świece nie dałyby tak pięknego oświetlenia jak ogromny księżyc. Stanął naprzeciw okna zaraz obok niej, przyglądał się tempo obrazowi za szyby. Jeszcze nie miał odwagi, by zerknąć na jej twarz. Nie wiedział czy zdołałby stłumić swoje emocje, patrząc w jej piękne piwne oczy. Uporczywie powstrzymywał się przed zaczęciem rozmowy, chociaż czuł iż jest to jedyny moment. Hamował go widok jaki mógłby ujrzeć w jej kolorem przypominający bursztyny tęczówkach, wodospad łez, żal i zawód. Zagryzł wargę i zacisnął pieści, serce łomotało mu w piersi odbierając możliwość jasnego myślenia, był skołowany nie miał pojęcia co robić. Jak mógł się tego spodziewać, że to właśnie czarnowłosa rozpocznie temat — ano mógł, jednak nie myślał.

— To trochę śmieszne, że nasze poznanie rozpoczęło się właśnie tutaj — lekko zachrypnięty głos nadal brzmiał kojąco i łagodnie, nie był pewny czy jest to jakkolwiek możliwe, ale takim właśnie go słyszał.

Samo pomieszczenie nie miało w sobie żadnej magii, to oni nią byli. Nadali temu miejscu nowe życie, ich obecności w nim ociepliła je i zawsze po przekroczeniu progu odczuwali nutkę nostalgii. Nie ważne czy przychodzili do niego razem, czy osobno. Niestety druga opcja w ostatnim czasie przeważała nad tą pierwszą, to był pierwszy, od kilku tygodni, raz w którym byli tutaj oboje. Serce chłopaka zakuło nieznośnie, gdy usłyszał cichy szloch brunetki. Jemu też powoli zbierało się na płacz, jednak resztkami sił powstrzymywał się.

— Wybacz, po prostu za ... dużo i ja ... — próbowała pokonać barierę strun głosowych, niestety nie dawała rady przez co kuliła się jeszcze mocniej, a jej głos łamał się co raz bardziej z kolejnymi próbami.

Chłopak mocno zacisnął szczękę, czuł nasilające się szczypanie pod powiekami, nie wypadało mu się teraz rozklejać. Nabroił, więc musi to naprawić. Jednocześnie dobrze wiedząc o tym, iż tym samym wszystko zaprzepaści i ich piękna relacja, po prostu pęknie niczym cienka nitka.

— Chcesz zostać teraz sama ? — powiedział z wahaniem, jego gardło ściskało się boleśnie. Kątem oka zerknął na nią, zacisnął mocniej pieści gdy nastolatka pokręciłam przecząco głową.

Gdyby wyszedł za jej prośbą, byłby spokojniejszy ze swoim sumieniem. Zrobił by to o co go poprosiła, tym samym dając im jeszcze odrobine czasu.

Tylko na co znowu ? By przekładali to co powinni sobie powiedzieć, czy po to by, raz na zawsze zamknąć temat nie poruszając go wcale ?

Ona jednak chciała by on przy niej został, i powinien to zrobić, jednak chęć ucieczki spowodowanej stresem i poczuciem winy tylko narastała. Dziewczyna zrobiła głęboki wdech, a dłonie którymi mocno się oplotła przestały drgać, ona walczyła — natomiast on skłaniał się ku poddanej. Momentalnie jakby oczyściła umysł z wszelkich trudnych myśli, zupełnie tak jakby ciężar, który nosiła na swoim kruchym sercu zelżał, a ona swoim lekkim, kochanym uśmiechem chciała dodać im obojgu otuchy, by ruszyli dalej. Tęczówki o ciepłym brązie nadal się szkliły, rumiane policzki zmoczone łzami jeszcze nie wyschły, a ona mimo to uniosła obydwa kąciki swoich pełnych, malinowych ust. Zrobiła to dla niego, założyła maskę chcąc wciąż stwarzać pozory pogodnej, żeby było im łatwiej.

Jednak tym razem nie podziałało to tak jak dotychczas, patrząc na jej starania poczuł się podle. Jego całe ciało wrzało żywym żalem do samego siebie, tak bardzo nie chciał tego robić, bo kochał ją całym sercem. Pieczenie pod jego powiekami wzmocniło się, zamrugał szybko kończąc linie ich rozgrzanych spojrzeń i nie mogąc dłużej go wytrzymać obrócił głowę, ponownie patrząc przez okno.

Nocne niebo w akompaniamencie blasku jasnego księżyca było ich całkowitym przeciwieństwem. Spokojne, bezchmurne, nie mające żadnych granic, żadnych emocji podczas gdy mała oddzielona wysokimi regałami czytelnia tonęła wręcz topiła się za ich sprawką. Żadnego widocznego gołym okiem ognia, który tłumaczył by duchotę tego pomieszczenia, tylko oni i ich emocje, uczucia, które niechętnie mają być przez nich zdeptane.

— Ja chciałam Ci coś powiedzieć, porozmawiać z Tobą — zagadnęła, przerywając głuchą ciszę.

Mówiła spokojnie i ostrożnie ważyła słowa, nadzieja na inne poczynienia w ich kierunku, zacierały się po mału. Prawie czuła, że to co chciałaby żeby było względem nich prawdą, zostanie w jej głowie tylko jako nie spełnione marzenie. Może kiedyś te swoje marzenie, wizje ich razem szczęśliwych przeniesie na papier, może nawet napisze o tym książkę. Nie chciała ulegac strachowi, który chuchał na jej kark zimnym powietrzem — obiecała sobie coś.

— I niestety powiedzenie tego nie jest wcale takie łatwe ... — po jej policzku spłynęła maleńka łza, westchnęła głośno i wierzchem dłoni starła ją, lekko jakby miała siłę, jakieś konkretne zaparcie by teraz nic jej nie przeszkodziło.

Zamilkła, szukała słów jednocześnie walcząc o uspokojenie dudniącego w piersi serca i uwolnienie się od duszącego gorąca oplatującego jej całą sylwetkę. Rozgrzana skóra nie mogła być spowodowana jej ubiorem, luźne spodnie o wcale nie najgrubszym materiale i lekki jesienny sweterek zapięty okrągłymi guziczkami, nie mogły za to odpowiadać. Powód stał przed nią, na wyciągnięcie ręki, był bardzo blisko i nie mógł dać jej upragnionego ukojenia. Gdy była dzieckiem mówiono jej uciekaj od ognia, bo się poparzysz — dla niej było już za późno, gdyż obecnie sama nim była.

— Rozumiem to, ja szukałem Cię... — udało mu się odrobine poluźnić ściśnięte struny głosowe, ale słowa uciekały w głąb jego skołatanych myśli w przestrzeni gubiąc swój sens i przeznaczenie.

Ciemnowłosa wyczekująco przytaknęła, wolną dłonią odgarnęła pasemko delikatnie skręconych przy końcówkach włosów, od razu chowając je za ucho. Co chwile zagryzała dolną wargę, mimo iż odczuła ulgę gdy usłyszała jego głos. Armin widząc jak bardzo ona się stara, jak walczy ze sobą prawie trzęsąc się z emocji, chciał zamknąć ją w swoich ramionach. Mocno przytulić i powiedzieć, że kocha jednak nie mógł.

— Tak, szukałem Cię bo też chciałem z Tobą porozmawiać — powiedział cicho, a dzielący ich nie wielki dystans, nie był żadnym problem czy barierą przed jego słowami, docierały one bez przeszkód do adresatki.

Skinęła głową, próbowała zatuszować to jak jego słowa zaatakowały jej serce, maleńka iskierka nadzieji na moment zalśniła wyraźniej, jednak ona nie miała już siły wierzyć w jej istnienie. Była zmęczona ciągłym oszukiwaniem się i dopatrywaniem światełka w tunelu, chciała mieć to z głowy i swobodnie odetchnąć. Wiedziała, że odkochanie nie przyjdzie jej łatwo, a ona ciężko i boleśnie to zniesie, ale swoje obecne myśli postanowiła poświecić teraźniejszości. Miała okazje, by wszystko z siebie wyrzucić, wahadło emocjonalne raz kazało się jej wycofać, by zaraz później krzyczeć zupełnie co innego.

— Bardzo Cię przepraszam — ściśnięte gardło nie pozwalało mu przybrać obojętnego tonu, nastolatka rozumiała go aż nad to. Chociaż wiedziała dlaczego jego słowa brzmią tak a nie inaczej, nie chciała zostawiać go z poczuciem winy, również ją odczuwała.

Blondyn spuścił głowę, a drgające dłonie oparł o drewniany parapet. Piwne tęczówki widząc jego stan, lekko się rozszerzyły by po chwili przykryć się mgłą ponownych słonych łez. Westchnęła głęboko, przeciąganie tego nie miało sensu, nie było to dla nich dobre.

— Nie masz za co, bo widzisz ja ... — ucięła i zagryzła wargi, by spomiędzy nich nie uciekł kolejny szloch. — Niczego nie żałuje, nawet gdybym chciała to nie potrafię.

Poczuł jak po jego policzku spływa mała kropla, jakby chciała zdradzić jego wewnętrzne rozdarcie, z którym nie usiłował się już nawet kryć. Moore czytała z niego jak z otwartej księgi, sam jej na to zezwalał — sam tego chciał. Próbował się jakoś przygotować do tej rozmowy, jednak to nie miała być walka na argumenty, a starcie z ich emocjami.

— To się nie uda, nie chce byś straciła dla mnie kolejne chwile, które mogłabyś spędzić z kimś lepszym. Przepraszam. — opuścił ramiona i rozluźnił uścisk na drewnianym parapecie, chociaż nie poczuł się ani odrobine lżej z powiedzianym teraz słowami.

Powinna być z kimś, kto będzie miał czas nieskończony, by obdarzyć ją miłością o której marzy.

Był przekonany, że takim wyjściem ją uratuje, ale im dłużej się jej teraz przyglądał tracił te pewność. To jaki ból jej sprawiał, to jak bardzo ją zawiódł i rozczarował iskrzyło się w jej piwnych oczach, w postaci łez chcących ponownie zalać jej policzki. W myślach zaczął już nawet błagać nastolatkę, by na niego nakrzyczała i rzuciła w jego twarz wszystkimi emocjami z powodu których ciężko było jej czuć szczęście. Obydwoje w swoich wzajemnych spojrzeniach pękali i kruszyli się, jednocześnie chcąc zapomnieć i przestać się bać, tego co będzie.

— Nie przepraszaj, wina nie jest tylko po Twojej stronie — zapewniła, delikatnie jakby w odruchu potrząsając głową na boki.

Ręce, którymi się wcześniej obejmowała ułożyła na swoich udach, zatapiając palce w lekkim uścisku na grubszym materiale. Zabrała stopy schowane w wełnianych skarpetkach z krzesła i dyskretnie je przysunęła w stronę Armina.

Nastolatek z wahaniem spojrzał na ustąpiony mu mebel, wiedząc że jeśli na nim usiądzie nie będzie miał możliwości, aby jakkolwiek się przed nią skryć. I chyba właśnie o to czarnowłosej chodziło, teraz nie było już przed czym uciekać i się chować. Odsłonią się emocjonalnie — nie tak jakby obydwoje tego pragnęli — porozmawiają patrząc sobie w oczy, żar pomiędzy nimi zgaśnie żałośnie, a oni jeśli tak ustalą pójdą w swoje strony. Będą tylko przyjaciółmi, albo nawet już wyłącznie znajomymi z bliskich oddziałów na polu bitwy. Nie chciał w to wierzyć, ale to co teraz robił według niego było złem koniecznym.

Wiotkie nogi zmusił do zrobienia dwóch kroków, ostatecznie opadł na zaproponowane mu krzesło. Z trudem przełknął ślinę, pragnął zagłuszyć gonitwę myśli i zbyt szybkie tempo pracy jego mięśnia sercowego, ale załzawione piwno ciemne tęczówki jego ukochanej rozpraszały go. Słowa uciekały same, a chaos panujący w jego umyśle, przerażał go. Siedział nieruchomo, jakby wpatrując się w nią będąc w hipnozie lub innym obcym mu transie. Nie rozumiał tego, dlaczego jego ciało i umysł reagują aż tak obezwładniającym lękiem. Odezwij się, proszę.
Był to zwykły przypadek albo ona faktycznie czytała z niego bez najmniejszego problemu.

— Naprawdę chcesz to tak rozegrać ? Tak bardzo nie wierzysz, że ... — ucichła, mocno zaciskając zęby na swojej dolnej wardze już i tak popękanych ust. Ponownie przerwała kontakt wzrokowy, jej dłonie samoistnie zacisnęły się gniotąc dresowy materiał.

Dlaczego to jest tak ciężkie ?

Prawie to powiedziała, brakowało tak niewiele, żeby mogła chociaż częściowo odczuć ulgę na swoim szalejącym w jej piersi sercu. Organie, który ulokował w sobie cudownego chłopca, będącego niestety posiadaczem Tytana Kolosalnego. Z jego ust uciekło płytkie westchnienie ale spojrzenie miał już zdecydowanie bardziej przytomne niż przed kilkoma sekundami. Lśniący przez księżyc za szybą błękit ożył mglistą powłoką, czarnowłosa dobitnie uświadomiła sobie, że on domyślił się co chciała mu powiedzieć. Będąc w głębokim szoku znieruchomiała i poczuła oblewający jej ciało gorąc, gdy dostrzegła mokre ścieżki na jego zarumienionych policzkach.

— Zostało mi 12 lat życia, zbliża się wojna Ratri ... — nie był w stanie zdobyć się na nic więcej niż szept, który i tak został przerwany nagłym szlochem. W końcu pękł całkowicie wymęczony staraniem się o utrzymanie emocji w prowizorycznej ramie. — Czy z tą świadomością dałabyś radę być przy mnie szczęśliwa ? Mnie też to boli i wcale nie chce by to tak się skończyło, ale prędzej czy później będziesz musiała się ze mną pożegnać.

Chociaż sam już zdążył przyzwyczaić sie do myśli o swojej śmierci po upływie tych 13 lat lub na polu bitwy, nie sadził że kiedykolwiek na jego drodze stanie taka dziewczyna jak Riri. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś tak silnego, nigdy wcześniej nie był w kimś zakochany, te uczucie mogłoby być kojące gdyby nie ich obecna sytuacja. Pękł jeszcze bardziej, widząc ponowne łzy w jej oczach, jej gardło nie było już nawet w stanie wydobyć z siebie szlochu. Była zmęczona, oboje byli. Możliwe, że to właśnie te wymeczenie organizmu skłoniło ją do zabrania głosu, już i tak wszystko przepadło.

— Armin, rozumiem Cię, ale też chce to powiedzieć. Nie wiem czy robię słusznie, nie wiem czy odbije się to bardziej na Tobie czy na mnie, jednak chce wyznać Ci, że z głębi mojego całego serca Kocham Cię — urwała, by zaczerpnąć powietrza. W przypływie gromadzących, cisnących nią emocji nie związała na tempo wypowiedzianych przez siebie słów. Uległa całkowicie pokusie uwolnienia swoich myśli i powiedzenia ich w końcu na głos. — Tak, kocham Cię. — powtórzyła, chcąc sie upewnić w tym iż, blondyn zdołał ją zrozumieć.

— Wiem czego sie boisz, też sie tego obawiam. — chciała upewnić go w tym, iż bezsprzecznie rozumie jego tok myślenia i z każdym kolejnym słowem, przygniatała go tą świadomością. — Jednak Ty myślisz o mnie nawet pod tym względem, chcesz oszczędzić mi cierpienia, prawda ?

Zapytała, w swoim jak i jego mniemaniu bardzo retorycznie. Znali odpowiedz, znali siebie. Westchnęła głęboko i używając już przemęczonego rękawa swojego sweterka, ponownie otarła swoje policzki.

Rozedrgane dłonie kurczowo trzymała przy sobie, powstrzymując się przed wyciągnięciem ich w stronę blondyna. Tak bardzo chciała go objąć, wiedziała jednak iż obecnie nie byłoby to na miejscu, nie umiała rozpoznać w jego zachowaniu zezwolenia czy skarcenia. Nie chciała więcej ryzykować, patrzyła na niego ze współczuciem. Cały się spiął, próbując okiełznać drganie brody, która poruszała się w spazmach rozgoryczonych łez. Ciągle zaciskał dłonie na bocznych oparciach krzesła, tak jakby chciał by utrzymały go w miejscu, mimo iż pragnął z nią zostać i ucieczka już w żadnym sensie nie siedziała w jego zamiarach. Serce dudniło mu w piersi, zabierało dech

— Ja nie chce zebys przez to przechodzila — odpowiedział, tym samym potwierdzając iż znała go i jego myśli. To jak wyglądał zewnątrz miało sie nijak do tego co czuł w środku, wyznanie nastolatki obudziło w nim jeszcze więcej emocji z którymi nie miał pojęcia jak sobie poradzić. Targały nim wytrącając go z równowagi, której już dawno nie potrafił utrzymać, nie przy niej.

— Riri, do cholery ja Ciebie też kocham, ale my nie możemy ... — chciał krzyczeć, nawet nie wiedział kiedy jego usta wydusiły te słowa. Przełknął zbierające się na jego policzkach łzy, nie dbał już o to czy wpływają na jego usta i czy moczą jego przydługie włosy. — Ja nie dam Ci szczęśliwie długiego życia.

Ta myśl go zabijała, bo nie chciał by była ona prawdą. Całym sercem życzył jej jak najlepiej, jednak bolało go to, że nie mógłby wtedy być przy niej. Jednak czarnowłosa widziała to znów inaczej, było jej go okropnie szkoda. Chłopak miał tak wielkie serce, iż nie zważał jak bardzo pomija siebie samego w wielu aspektach. Dobro innych przekładał ponad swoje, był to jeden z pierwszych powodów przez które jej serce przy nim szalało. Nie musiał robić niczego specjalnego, by uruchomić je do szybszej pracy, wystarczył tylko on. Przez jego słowa w jej myslach ożyły jednocześnie kolejne prawdy, byli w wojsku i nikt nie byłby w stanie dać jej tego o czym on mówił. To było okropne, bolesne i przytłaczające ale przy nim dała by radę jakoś to przetrwać. Jemu też by to wiele ważnych rzeczy ułatwiło, z takim nastawieniem stwierdziła iż musi do niego dotrzeć.

— Kochanie, pomyśl ten jeden raz o sobie, bo jeśli tak to zostawimy oboje nie będziemy szczęśliwi — starła się utrzymać spokojny ton głosu, próbowała nie płakać i on to wyczuł.

Nie tylko jej nastawienie ale też ton działały na niego, chociaż podtrzymywały emocje zdecydowanie uspokajały jego ciało. Piwnooka widząc te zmianę, to jak jego spięte mięśnie powoli ustępują, pchnęła się dalej, z przedsiwadeczniem iż takiego czegoś może już nie mieć okazji zrobić ponownie. Uniosła dłoń, nachyliła się w jego kierunku i najdelikatniej jak umiała wsunęła swoje palce w jego gęste włosy. Po ich plecach przebiegł dreszcz, ten namacalny gest roztopił ich nie zostawiając w nich żadnego suchego skrawka. Potrzebowali tego, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Na jej usta wstąpił lekki uśmiech nadal zbyt smutny, by można było go nazwać radosnym, jednak już nie tak wymuszony i drętwy by nazywać go rozgoryczonym. Młody mężczyzna pękł pod wpływem jej cieplej dłoni, cała duma i zaparcie jakiego się postanowił trzymać przed tym by jej nie objąć, uleciały w jednym mgnieniu. Złamany, bez sił potrzebnych by utrzymać plecy prosto opadł głową na jej kolanach, ponownie zanosząc się szlochem. Mimo że nie powinien, cieszył się czując ją przy sobie blisko, a fakt iż dziewczyna w żadnym słowem się nie sprzeciwiła pomimo odpowiedzi jakiej nie dawno jej udzielił, ponownie poczuł ten cholernie dotkliwy żar bycia z nią. Był tak sprzeczny, miotał się a w chwilo gdy Riri zaczęła gładzić go po włosach, przytrzymując go przy sobie, przepadł bezpowrotnie. Chciała mu pomóc, sobie również odrobine ulżyć, zmagali się z czymś takim po raz pierwszy. Młodzi a przeżyli więcej, niż nie jedna osoba mogłaby o nich w ten sposób pomyśleć. Wcale nie przeszkadzało jej to, że moczył łzami materiał jej dresów, była mu potrzebna co ją cieszyło. Pragnęła obrócić te całą sytuacje w innym kierunku, ale nie mogła robić tego na siłe. Dawała mu subtelnie do zrozumienia, że jest tutaj, rozumie i nie obarcza go winą o nic.

— Wszystko się kiedyś kończy, dlatego trzeba żyć tak, by na jego końcu niczego nie żałować i nie błagać o czyjeś wybaczenie. — czule otuliła jego głowę, dalej gładząc blondwłose kosmyki. Zagryzła wargi jednocześnie przełykając ciężar cisnących się na jej wargi słów, resztka łez zgubionych między jej rzęsami opadła, gdy pochyliła się nad nim. Chciała po prostu go przytulić całą sobą, całą miłością która uporczywie pragnęła być odwzajemniona. — Czy my nie możemy być teraz szczęśliwi, póki mamy na to chociaż jedną chwile ?

Szept, który poczuł na swojej skórze wprawił go w osłupienie. Ona dalej próbowała, mimo iż doskonale rozumiała czemu postępował tak a nie inaczej. Słowa, a tym bardziej pytanie czarnowłosej w jakiś sposoby zdołały, go dziwnie uspokoić. Jej wypowiedz utwierdziła, go w przekonaniu iż nie pomylił się co do niej, była wyjątkowa. Ponownie zaczął się nad tym wszystkim zastanawiać, co jeśli odtrącając ją teraz popełniłby zbrodnie przeciw sobie samemu. Nie byłby szczęśliwy widząc ją przy boku kogoś innego, nie mógł by patrzeć na to jak umiera ze świadomością iż on złamał jej wcześniej serce, którego ona nie potrafiła by sama poskładać. Wszystkie jego marzenia związane z jego ukochaną mogły by stać się prawdziwe, przecież wyznała, że go kocha i obecnie pytała o szanse dla nich. Czy powinien to zignorować, nie pozwolić na ich wspólne szczęście ?
////\\\\
Trening na nowym sprzęcie nie wiele się różnił od tego wcześniejszego. Obecnie ćwiczyli nową formację w pobliskim lesie, wprowadzono kilka zmian w przegrupowaniach i pozycjach kilkoro żołnierzy, nic wielkiego. Oddział Kapitana Leviego od jakiegoś czasu miał wspólne treningi wraz z oddziałem Pani Yazmin, współpraca nie była żadnym problemem, gdyż znali się już dość dobrze. Podczas jednego popołudniowego treningu Armin Alert, został wyznaczony do skontrolowania reszty grup znajdujących się w różnych częściach lasu, oraz musiał przekazać im polecenie od Kapitana Ackermanna. Chłopak z pobliską częścią lasu poradził sobie dość szybko, nim spostrzegł zaczął kierować się do ostatnich grup, na myśl o jednej z nich na jego ustach pojawił się mały, subtelny uśmieszek. Lubił przyglądać się jej, gdy pracowała skupiona i zarazem lekka w swoich poczynaniach. Gdy przydzielano ich do tych samych zespołów, lub grup sobie asystujących, nie był w stanie w stu procentach skupić się na wykonywanej pracy, Ratri Moore za bardzo go rozpraszała. Z odrobinę zaczerwienioną twarzą i przyśpieszonym biciem serca, zbliżał się do obszaru jej przydzielonego, jednak nie mógł przewidzieć tego, co tam zobaczyłby gdyby się spóźnił.

Usłyszał krzyk wymieszanych z świstem gazowej butli, która była nie zbędnym aspektem ich wyposażenia. Po kilkunastu poprawkach i przykładowych umieszczeniach, ustalono i wybrano takie, które zostały uznane za najwygodniejsze i najbezpieczniejsze, przy okazji umozliwiające większą mobilność. Zwykle nie było z nimi wiekszych problemów, nowi kadeci jak i starzy weterani radzili sobie z nowym wyposarzeniem, mimo to tym razem doszło do inceydentu, który gdyby nie obecność Armina mógłby się skończyć tragicznie. Na jego przerażonych oczach Ratri spadłaby prosto na ostrza przygotowane do ataku na tekturową atrape tytana, osoby która w tym samym czasie leciała pod nią. Dziewczyna nie mając jak dostatecznie szybko zareagować, krzyknęła ostrzegawczo, jednak jej partnerka, Maye również nie miała możliwości odskoku lub zmiany kierunku, były siebie za blisko.

Dziewczyną nie pozostało nic innego jak zamknąć oczy i w duchu błagać, by żadna z nich nie doświadczyła poważnych obrażeń. Miały cholernie wielkie szczęście. Czarnowłosa  boleśnie zderzyła się z inną sylwetką i z hukiem londowali razem na twardym podłożu. Ktoś trzymał ją w ramionach, ktoś ją zasłonił. Z przestrachem uchyliła delikatnie powieki, pierwszą twarzą którą urzała była jej partnerka, cała i zdrowa. Krzyczała wołając o pomoc, musiała w panice zapomnieć o flarach alarmujących, wyglądała na poważnie przerażoną. Pierwszy szok i dudnienie z tyłu głowy zaczęło ustępować, otworzyła szerzej oczy chcąc zobaczyć, kto był w stanie zareagować i ją ocalić.

Obróciła głowę w bok, a gdy spostrzegła burze blond kosmyków dobrze jej znanych, serce niemal wskoczyło jej do gardła.

— Armin ?! — pisnęła, nadal czuła jego ramiona zaciskające się na jej tali, ale coś było nie tak, on się nie ruszał, a ona była cała w jego krwi.

Nie wiedziałą skąd jej przyjaciel się tutaj znalazł, z tego co pamiętała powinnien być w drugiej części lasu, razem z Erykiem, Niną i Mikasą. Prawda była taka, że chłopak dostał zadanie poinformowania reszty treniujących, o szybszym powrocie do Kwatery. Widział to jak linka w sprzęcie czarnowłsoej pęka, jak i słyszał jej paniczny krzyk, przyśpieszył i nie zwracając uwagi na resztę ruszył z pomocą. Czasu na reakcje było niestety tak mało, że nie był w stanie wymyślić całkowicie bezpiecznego rozwiązania. Ratując nastolatkę przyjął ostrza Maye na siebie, rozcieły one prawy bok w okoliach jego żeber, a przy londowaniu z dziewczyną w rękach, stracił przytomność.

Moore dosc szybko wyswobodziła się z jego rąk, działała odrazu i obróciła go na plecy. Zaraz zwróciła się do koleżanki przypominając jej o flarach, nastepnie zdjęła swoją pelerynę i drżącymi dłońmi przytknęła ją do rany blondyna. Mówiła do niego, krzyczała i mimo wykonychanych z zażartą zaciekłością poprawnych działań z zakresu pomocy medycznej, bała się.

Armin przebudził się dopiero po kilku minutach, w tym czasie reszta zespołów zdołała znaleść ich i obecnie próbowali uspokoić czarnowłosą, która z przestrachu i poczucia winy siedziała skulona przy drzewie i gorzko płakała. Osobą czuwającą przy blondynie okazał się Jean i to właśnie jego zobaczył jako pierwszego. Wyższy od razu odwrócił się do zapłakanej koleżanki, informując ją o stanie blondyna.

— Widzisz mówiłem, że nic mu nie będzie ! — krzyknął, do czarnowłosej chcoiaż w jego głosie nie było słychać złości, a lekkie rozbawienie.

Leżący na trawie chłopak usłyszał szybsze szuranie nogami, kątem oka widział jak przyjaciółka biegnie do niego z łzami w oczach. Poruszała się szybko i sprawnie, chociaż przerwróciła się zaraz przy nim i roztrzęsiona padła na kolana, była cała i zdrowa. Odczuł niebywałą ulgę, zdołał ją ochronić i nic innego nie liczyło się dla niego bardziej. Uśmiechnął się delikatnie patrząc jej w oczy, by przekazać jej, iż wszystko z nim w porządku, dziewczyna na ten gest jeszcze bardziej się rozpłakała.

— Oj mała uspokój się, przecież to pieprzony tytan. — spostrzegł Jean, nadal stojąc nie daleko nich.

Na słowa kolegi, Ratri zadarła głowę do góry i z zacietą miną wysyczała.

— Przecież jak straci przytomność, w tym i świadomość, to się nie zregeneruje — powiedziała na jednym wdechu, czuć było jej głosie jeszcze dokońca nieposkromioną panikę.

Wszyscy na jej słowa stanęli jak kłody, bo w bardzo dużej mierze miała rację, główną zdolnością tytana Armina nie była przecież nadzwyczaj szybka regeneracja jak w przypadku tytana Erena. Ratri ponownie obrociła się w jego kierunku, uśmiechnęła się delikatnie. Przez intensywnosć jej spojrzenia zrobiło mu się gorąco, odczuwał ranę jakiej się nabył, ale mimo to podjął próbę podniesienia się do siadu. Jego przyjaciólka zareagowała szybko, pomagając mu a Jean twierdząc, iż będzie to najlepszy moment do zostawienia tej dwójki samej sobie, po cichu się wycofał do reszty towarzyszy.

Piwnooka nie spuszczała z niego wzroku, czuł to i było mu z tym odrobinę niezręcznie. Siedzieli obok siebie, początkowo w ciszy, chociaż dziewczyne nosiło z emocji starała się nie wybuchać nimi. Spostrzegł, iż nadal była spięta, nie dziwił się musiała się bardzo wystraszyć. Bawiła się placami, dłonie jej drżały a policzki nadal były mokre od niedawno wylanych łez. Czuł się z tym dość niepewnie, bała się o niego, a on o nią. Przyjaźnili się więc takie zachowania były jak najbardziej normolne.

— Armin, ja dziękuje Ci za to co zrobiłeś. Tak bardzo Ci dziękuje, mam nadzieje, że dasz sobie radę z regeneracją tej rany. Przepraszam to moja wina, powinnam bardziej przyłożyć się do sprawdzenia swojego sprzętu, przez to Ty teraz ... Przepraszam ! — zestresowana mówiła dość szybko, machała rękoma i co chwilę zasłaniała swoją czerwoną po same uszy, twarz. Uwarzał to za przeurocze, taki widok w jej wydoniu nie pojawiał się tak często, więc z uśmiechem na ustach czerpał przyjemność z oglądania go.

— Spokojnie, popatrz. — dodtknął jej ramienia, by odwrócić jej uwagę od niepotrzebnych win rzucanych na jej osobę.

Odsłonił kawałek peleryny, którą był obwiązany, rana zdążyła dosłownie mówiać wyparować. Ciepłe smugi pary ulatniały się w powietrzu, przez czas w którym nastolatka zaczęła swój monolog, jego obrażenia leczyły się w wolnym, ale stabilnym tempie. Usłyszał głośne, oznaczające ulgę, przeciągłe westchnięcie i poczuł jak dziewczyna opiera swoją głowę o jego ramie. Uśmiechnął się półgłębkiem, lubił gdy stawała się bardziej śmielsza, przytulała się czy opierała na jego ramionach tak jak teraz. Chociaż sam nadal miał spore opory przed inicjowaniem takich gestów, nie miał nic przeciwko nim. Moore odsuneła się odrobinę od niego, uniosła na niego swoje piękne bursztynowe oczy, które lśniły wszystkimi jej emocjami jakie do niego żywiła. Podziekowała jeszcze kilka razy i jeszcze wiecej razy przeprosiła go, nie musiała tego robić, gdyż Armin działał pod wpływem dudniącego miłością serca, chociaż ona jeszcze o tym nie wiedziała.
///\\\
Przygwożdżony własnym wspomnieniem, nie poczuł tego jak dziewczyna zabrała rękę z jego głowy. Już obydwoje nie płakali, jednak przez czas gdy blondyn zamilkł, nie udzielając żadnej odpowiedzi ona była cierpliwa. Czekała, chociaż było to okropnie trudne, gdy był tak blisko niej. Czuła jego ciepło, to jak stopniowo dzięki jej dotykowi się wyciszał jak i bicie jego serca, które swoim rytmem odzwierciedlało jego uczucia i myśli.

Armin podniósł się powoli, będąc lekko przerażony tym iż kazał jej czekać tak długo. Zagryzł wargi, pogodził się ze swoim postanowieniem i o dziwo był cholernie spokojny. Do tego stopnia, że nie byl pewien czy to wszystko w jego głowie dzieje się naprawdę. Cały chaos, gonitwa myśli uleciały, stały się równomierną lekką mgiełką po urwanej chmurze. Czy tak czuje się osoba, która dokonuje trudnej decyzji i jest w stanie dla niej poświecić wszystko co ma ?

— To nic, gdy nadszedł by ten czas wycierpię ile trzeba. Chciałam po prostu, żebyś o tym wiedział, przepraszam. Nie mam zamiaru Cię do niczego zmuszać i tylko tyle chciałam Ci przekazać. — spieszyła się, może i nawet wystraszyła tej ciszy. Odsunęła się i uciekła wzrokiem, zupełnie tak jakby chciała zostawić go samego, czuła się przegrana.

W przestrachu, chwycił jej dłonie zatrzymując ją w miejscu. Postanowił i chciał, by wiedziała i mogła być w końcu spokojna. Nie mógł teraz pozwolić jej odejść, chciał wszystko naprawić. Niedawne wspomnienie obudziło w nim bezgraniczną chęć opieki i okazywania troski do swojej ukochanej. Był durniem, który zapomniał o tym jak cudownie się czuł, gdy ją obronił. Jak zalała go fala uszczypliwe samolubnej dumny, gdyż to właśnie on sam był w stanie zadbać o jej bezpieczeństwo. Nie mógł zapomnieć też jej błyszczących oczu, które wpatrywała się w niego z wdzięcznością i podziwem, oczywiście po kilku chwilach, gdy przestała płakać. To było spojrzenie, które chciał zachować dla siebie, jako najpiękniejszy wyraz uczuć skierowanych do niego.

— Jesteś okropnie silna, tak bardzo Ci tego zazdroszczę — oznajmił cicho, głaszcząc jej dłoń swoim kciukiem. Jej piękna twarz, wyrażała lekki szok i zdezorientowanie, przecież się poddała i nie była w stanie pojąć co się obecnie dzieje.

Niemal zachłysnęła się powietrzem, gdy blondyn uniósł wzrok patrząc jej prosto w oczy. Jego wyraz twarzy złagodniał, nie wyrażał już ani grama bólu i smutku, oblany zdrowym rumieńcem hipnotyzował ją błękitem swoich oczu. Coś się zmieniło, wyczuła to niemal natychmiast, nie mogła uwierzyć i z jednej strony bała się to zrobić. Jej serce prawie zatrzymało swoją istotną prace, gdy jedna z jego dłoni uniosła się w stronę jej policzka. Lekko odgarnął jej poplątane kosmyki, które przez wcześniej mokre policzki przykleiły się do jej skóry. Nie cofną ręki, ogrzewał ją swoim uczuciem, a ona z każdą chwilą bardziej czerwieniała na twarzy, jej oczy ponownie zaszły delikatną znienawidzoną przez nią mgłą. Zrozumiała, emocje w jej ciele ponownie chciały wybuchnąć przez co jej ramiona zaczęły drgać, w szoku ściśnięte i zaschnięte gardło nie pozwalało jej mówić.

Zamrugała szybciej powiekami, by pozbyć się wodnej tafli zasłanijącej jej obszar widzenia. Miała już dość płaczu, skóra w okół oczu zdążyła się zaczerwienić, a rzęsy posklejać. Wyglądała marnie,ale w oczach Armina widziała ten sam błysk co zawsze, te małe lśniące ogniki zainteresowania i wzajemnego zrozumienia, czuła się przy nim szczęsliwa. Teraz już się nie bała, z utęsknieniem i dudniącym sercem czekała na jego następne słowa. Nim otulił ją swoim ciepłym głosem, otarł kciukiem już ostatnią słoną krople z jej skóry, uśmiechnęła się na ten gest i poczuła jak po jej karku i szyji przebiegają przyjemne dreszcze. Czuła to całą sobą , przyciąganie ich obojgu serc i ciał, nie mogli teraz z tego zrezygnować, żar pomiędzy nimi tlił się co raz mocniej, a rozpalone uczucie uspokoiło rozjuszone serca.

— I masz racje, możemy być tu i teraz, ale czy zniesiesz to wszystko ? —  zapytał z lekkim wachaniempatrząc jej prosto w oczy, które jak zahipnotyzowane wpatrywały się w niego. Dostrzegł w nich iskierki radości, nie urzał ni cienia strachu.

Z uśmiechem na ustach, jednym lekkim pociągnięciem zmusiła go do wstania z krzesła, nogi miał odrobinkę zamiękkie, ale zdołał utrzymac równowagę. Przyciagneła go jeszcze bliżej, chciała się przytulić gdyż nie była pewna czy zdoła wyrazić swoje uczucia ponownie, zcisnietę gardło wlaczyło z nią nie pozwalając jej na to, co w pierwszym odczuciu trochę ją przeraźiło. Blondyn nadal czekając na jej odpowiedź nie spószczał z niej sowich oczu, w przypływie troski delikatnie objął jej ramiona, była zdecydowanie za zimna. Wtuliła się w jego ramię, mocno szukając jakby schronienia przed chłodem październikowej nocy. Dopiero w momencie , gdy chłopak szczelnie ją do siebie przyszpilił, zamykając w kompletnym uścisku w którym zasłonił również jej placy, mogła głeboko odetchnąć. Po całym jej ciele dosłownie do samych koniuszków palców u stóp przemknął przyjemny, elektryzujący swoim ciepłem dreszcz. Potrzebowła go, musiała czuć go przy sobie blisko inczej nie byłaby w stanie uwierzyć, jednak przez to jakim gorącem oblał jej sylwetkę, wierzyła i chciała tego. Zrobiła dwa głębokie wdechy, przełknęła gulę w gardle, musiała odpowedzieć i bardziej gotowa na to, już być nie mogła. Nie odsuwając się od niego, uniosła głowę i ponownie spojrzała w ukochaną przez nią toń błękitu.

— Dla Ciebie poświęciłabym każdą daną mi chwile — wyszeptała cicho przy jego twarzy, błękitne spojrzenie rozbłysło na moment okalane odbiciem półżółkłej księżycowej barwy.

Byli bliżej siebie niż kiedykolwiek wcześniej, między nimi nie było żadnej przestrzeni, żadnych granic. Serca biły wspólnym, odrobinę pośpiesznym tańcem, w końcu spokojne bez żadnych granic i żadnego grama wstydu mogły obdarzyć ich policzki zdrowymi rumieńcami. W tym samym momencie spojrzeli dyskretnie na swoje lekko rozchylone usta, chcieli siebie, byli potwornie spragnieni odrobiny więcej uczucia. Przycisnęli sie do siebie jeszcze bliżej, co ledwo było możliwe i dopóki ich usta nie zetknęły sie ze sobą, w delikatnym czułym pocałunku, żadne z nich nie zdawało sobie sprawy z tego jak wielkim spokojem i ciepłem jest się  w stanie obdarzyć tę ukochaną osobę. Pieszczota była lekka, trochę nieśmiała ale wystarczająca, by na ich ustach zagościły szczere uśmiechy, pełne radości i spełnienia.

Poświęćmy nasze szczęście teraz, o resztę będziemy się martwić w przyszłości.

\\\\\\\\\ ??? \\\\\\\\

Za regałami wypchanymi po brzegi literaturą, przysłuchiwał się im pewien Kapitan, nie chcący oczywiście. Levi Ackerman zmącony sennymi strachami i stresem, którym z jakiegoś powodu postanowił zaradzić w małej bibliotece. Niegdyś rady znanej już wszytskim Pani Psycholog, obecnie jego żony jak i matki jego dziecka, działały bezbłednie. Tym razem także, nim czarnowłosy zdązył porządnie wkręcić się w czytaną historię, litery na papierze rozmyły się a on zasnął miedzy niedokończonym dialogiem. Nie, nie słyszał tego jak jedna z podwładnych za pobliskim regałem płakała, ocucił go dopiero głos Armina, który zmartwiony pytał dziewczyny czy wolałaby zostać sama. Nieświadomie i całkowicie przypadkiem Levi znalazł się w sferze prywatnej swoich kadetów, to że ciągneło ich do siebie od dłużeszgo czasu zauważył już dawno. Zresztą nie tylko on, wszyscy z jego oddziału jak i z oddziału Yazmin, przeczuwali te dwójkę. Mimo, iż nie chciał się wtrącać w ich sprawy, nie raz był o krok od tego, by porozmawiać o tym z Arlertem. Widział, że chłopak się miotał, przypominał mu kogoś. Bo kilka lat do tyłu on również był wprost identycznej sytuacji, ale to nie on się wahał.

Nie chciał im zepsuć tej chwili, więc siedział cicho w koncie przy otwartej książce i już dawno wygaśnietęj świecy. Chociaż nie chciał słuchał ich rozmowy, łudząco wspominając swoją dawną sytuacje. Oczywiście pod pewnymi aspektami różniły się one drametialnie, jednak Ackerman w życiu nie spodziewałby się, iż to właśnie Ratri będzie przypominać jego samego. Biernie słuchając, czuł ich emocje, każde słowo i skłamałby gdyby stwierdził, że nieruszyły one jego serca. Poczuł te maleńkie ukłucie szczęścia, a jego kącik ust mimowolnie powędrował ku górze. Cieszył się, po prostu te dzieciaki niesamowicie oddziałowywały na jego emocje. Fakt, iż sam był juz ojcem możliwe, że odrobinkę go zmiękkczył pod tym wzgledem. Ale jak to on przed nikim, by się do tego otwarcie nie przyznał, przed tymi którzy go znali dosć długo nie musiał tego robić.

Pochłonięty wspomnieniami odczekał, aż dwójka zakochanych wyjdzie z czytelni, już za drzwiami życząc sobie spokojnego snu. Gdy został już sam, posprzatał za sobą odstawiając lekturę na regał, a przy samyvh drzwiach na małym stoliczku zostawiając wygaśniętą świece. Czas położyć się obok żony, zanim ta się zorientuję, iż ten ponownie zaczął sypiać na krzesłach.

|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||

Witajcie w tym jeszcze starym roku !! 🕙🕙

Zanim napiszę cokolwiek o tym One Shocie, chciałabym Wam wszystkim serdecznie podziękować: za obecność na tym profilu, za masę kochany komentarzy i wspieranie mojej twórczości ! ♥️♥️♥️✨✨✨🤩🤩🥰🥰🥰 Kocham Was gorąco i mam nadzieję, że przyszły rok będzie dla Was wszystkich lepszy, przyniesie Wam więcej radości niż rozczarowań i przebrnięcie przez niego z uśmiechem na ustach. 🥰🥰🥰⭐️⭐️💪🏻💪🏻👌🏻👌🏻👏🏻👏🏻👏🏻♥️♥️💙💙🥰🥰🥰

O mojej kochanej grupie z Discorda pozwólcie mi się rozpisać xD Mruczki !! Moje kochane duszyczki — wena, motywacja i wsparcie, które od Was dostaje jest wielkie! Swojej wdzięczności nie dam rady opisać słowami, także napiszę tutaj tylko to, że cieszę się przeogromnie, że Was poznałam i, że ze mną ciągle jesteście !! 😍😍🥰🥰🥰🤩🤩💙💙💙♥️♥️♥️✨✨✨😻😻 To jak się przy Was rozwinęłam, jest Waszą zasługą za co ogromnie dziękuje. Za każdą rozmowę na kanałach, za każdą poradę, opinie i radość, którą dzięki Wam odczuwam !! Nie zmieniajmy się, a rozwijajmy nasze talenty i nie cierpmy tak, często na brak weny. Tego Nam życzę w 2022 roku. ⭐️⭐️🤩🤩💙💙🥰🥰😍😍😍🥺🥺♥️♥️✨✨✨👏🏻👏🏻👌🏻👌🏻👌🏻👍👍🥰🥰😻😻😍😍

Przybywa Was co raz więcej co mnie cieszy, rodzinka się powiększa i nie mogłabym marzyć o niczym więcej !! Nie bójcie się, osoby które chciałby dołączyć, a po prostu brak im odwagi, zapraszamy z otwartymi ramionami !! 😍😍💙💙✨✨🥰🥰🥰

Dobra, teraz odnośnie One Shota, stresowałam się strasznie przy pisaniu go. Głównym wątkiem miały być emocje, mam nadzieję, że je wywołałam. Nie było to proste i często zawieszałam się, przez co ukończony został on dopiero niedawno. Tu muszę wspomnieć o DamageDevil ninkakawainka Trufelcherry voderiya L-R-G-D , które pomogły mi w ocenie, tego tekstu. Ninka i Trufcia wykonały korektę i doradziły mi odnośnie poprawek. Wszystkie napisały mi, albo zdały słowną recenzje i wsparły mnie w godzinach stresu. Wiem już dziękowałam i tak zrobię to jeszcze raz XD
Dzięki wielkie 💙💙😍😍😍 Jesteście wspaniałe !!

Tak jak widzicie w tytule jest to część pierwsza, a obecnie jestem w trakcie pisania części drugiej. Jeżeli los tych dwóch duszyczek się Wam spodobał, to myśle, iż część druga Was bardzo zaintryguje. 🤭🤭😏😏💙💙 Mam dwie ilustracje, do tej części jednak niestety nie udało mi się ich dokończyć, mam nadzieje, że dokonam tego na dniach. Wolelibyście bym zaktualizowała ten rozdział i dodała je tutaj, czy po prostu dodać je do Artbooka ? Napiszcie w komentarzu ! 💙💙💙

Także, ja tutaj będę kończyć. Podejrzewam, że powiedziałam wszystko co miałam w zamiarze xD Zapraszam do komentowania i wyrażania swoich odczuć w sekcji komentarzy! Jeszcze raz wszystkiego dobrego i do zobaczenia już w przyszłym roku. 😍😍💙💙💙🥰🥰✨✨✨🤩🤩🤩🕐🕐😍😍🥰🥰

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro