[Kuroshitsuji] Claude Faustus - Warunek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Data napisania: 2017

Dla: bianka2013

Komentarz: Naprawdę lubię Clauda, ale umówmy się - on nie jest słodkim i uroczym Demonem. W tym one-shocie chciałaś nadać mu w stu procentach jego prawdziwą naturę, a czy mi wyszło... Sama ocenisz. Mam nadzieję, że pomimo tej cierpkości shot Ci się spodoba. Pisałam to dodatkowo o 0:00 w nocy, więc jak ktokolwiek widzi błędy, proszę mnie o nich powiadomić. Pozdrawiam :)

<******>

- Gdzie jesteś, Panienko [Nazwisko]? - Usłyszałaś klarowny głos pozbawiony jakichkolwiek emocji. Całe Twoje ciało zadrżało, a Ty przyłożyłaś dłoń do ust, żeby pod żadnym pozorem Cię nie usłyszał. Ukryłaś się za jedną ze skrzynek pomiędzy kredensami w najciemniejszym rogu piwnicy. Zostałaś zapędzona w kozi róg i nie możesz nic zrobić. Na górze trwa bal. Jest tam bardzo dużo ludzi, jednak Ty masz bardzo uporczywy problem, skazujący Cię z góry na śmierć. Od urodzenia nie możesz mówić. Jesteś w stanie wypowiedzieć sylaby, ale jeszcze nigdy nie wydałaś z siebie dłuższego dźwięku i nie wypowiedziałaś zdania. 

- Nie wiem czy mam czas na zabawę z Tobą. - Nieczuły głos złotookiego kamerdynera rodziny Trancy ponowie zabrzmiał w Twojej głowie. Bałaś się. Cholernie się bałaś, co wtrącało Cię w paranoje. Nie wiedziałaś gdzie może być, a odbijający się echem dźwięk wcale nie był pomocny. Jeszcze bardziej wprowadzał Cię w niepewność . Przycisnęłaś plecy do skrzynki, widząc żółtego pająka. Żyjątko wędrowało po pobliskiej półce, a po chwili ujrzałaś odbijający się na ścianie cień. Przypominał on wysokiego mężczyznę, jednak wiedziałaś kim on jest naprawdę...

- Nie będzie bolało, jeśli wyjdziesz po dobroci... - Stał w miejscu i obserwował pomieszczenie. 

- W sumie... - Zaśmiał się w bardzo upiorny sposób, a Twoje serce dostało palpitacji.

- Będzie, ale i tak nie masz gdzie uciec, prawda? - Wplątał w swoją wypowiedź odrobinę sztucznego współczucia, a po chwili ruszył na obchód. Twój ojciec... To wszystko przez niego. Niepotrzebnie prowadził interesy z Hrabią Trancy. Gdy to wszystko szlag trafił on przyszedł po was... Pajęczy Demon o twarzy pozbawionej wszelakich emocji... Złotych, głodnych oczach i niesamowicie mrocznej aurze. Wzbudzający w Tobie nie tylko zdziwienie, ale również już od pierwszego wejrzenia przerażenie. Tym bardziej kiedy chce Cię teraz dopaść. Widziałaś przed chwilą co zrobił z Twoimi służącymi... Teraz nadszedł czas na Ciebie.

- Słyszę bicie Twojego serca. - Wstrzymałaś oddech, a wolne, spokojnie kroki powoli zbliżały się w miejsce Twojej kryjówki. Wiedziałaś, że musisz się stąd ruszyć. Najciszej jak tylko potrafisz, ale musisz. Inaczej będziesz skończona.

- Czuję Twój strach.... - Podskoczyłaś do góry, słysząc jego głos ze swojej lewej strony. Instynktownie czmychnęłaś na klęczkach w drugą i właśnie wtedy... Dosłownie wpadłaś mu pod nogi. Spojrzałaś w te bezlitosne oczy błagalnym wzrokiem, a kąciki ust mężczyzny powędrowały do góry.

- Czyli jednak wyszłaś? - Pochylił się nad Tobą, a Ty z przerażoną miną wstałaś i zamierzałaś uciec, ale dłoń ze złotym pentagramem pchnęła Cię w stronę ściany. Przylgnęłaś do niej, zaraz po tym jak z hukiem upadłaś na ziemię, łamiąc swoim ciałem spróchniałą skrzynkę. Całkowicie poważny lokaj kucnął obok Ciebie. Byłabyś w tym momencie błagać go o litość. Chciałabyś się odezwać, lecz nie mogłaś. Przyciągnęłaś zaciśnięte pięści do klatki piersiowej, patrząc na twarz mężczyzny, który uważnie Ci się przyglądał.

- Chciałbym, żebyś ten jeden raz wypowiedziała moje imię. - Z pokerowym wyrazem twarzy wiercił Cię srogim spojrzeniem. Chciał Ci dać jasno do zrozumienia jak bardzo jesteś w tym momencie dla niego żałosna. Przez to całe Twoje ciało zostało zostało sparaliżowane strachem, a jedynym co mogłaś było pobieranie dużych dawek powietrza.

- Puszczę Cię, jeśli je powiesz. - Podniósł się, aby przynieść sobie krzesło. Jakie były Twoje szanse na ucieczkę? Postanowiłaś pozostać w miejscu, bo nie miałaś z nim jakichkolwiek szans. To, że jeszcze Cię nie zabił to tylko gra. Zwyczajnie bawił się Twoim losem, ale Ty wciąż w to wierzyłaś. Może gdybyś wypowiedziała to jedno słowo, puściłby Cię wolno... Tylko presja jeszcze bardziej działała na Twoją niekorzyść. Gula w gardle nie pozwoliłaby Ci nawet na piśnięcie... Claude Faustus kopniakiem przysunął sobie taboret, a Ty podskoczyłaś do góry pod wpływem głośnego szurania. Usiadł przed Tobą i ponownie nachylił.

- Widzę, że jednak muszę Ci pomóc~ - Uśmiechnął się, podnosząc z podłogi dość dużą drzazgę z połamanej skrzyni. Chciałaś zatrzymać jego rękę, ale on zdecydowanie wbił ją w Twoją łydkę, zanim zdążyłaś cokolwiek zdziałać. Po Twoich policzkach zaczęły płynąć łzy. Zacisnęłaś usta i swoimi dłońmi chciałaś go odepchnąć, lecz nie posiadałaś odpowiedniej siły.

- Boli Cię to? Czujesz ten ból, [Imię]? - Zaczął wbijać kołek coraz głębiej, wykonując nim obroty wewnątrz rany, z której wypływało coraz więcej krwi. Czułaś go. Czułaś, ale co miałaś zrobić? Zaczęłaś kopać zdrową nogą jego ramię, lecz on nie zwracał na to ani trochę uwagi.

- Ten jeden raz... - Wyszeptał, puszczając odłamek. Dłonią skąpaną w szkarłacie przejechał po Twoim policzku. Lśniący róż pochłonął całą objętość złotych tęczówek, a Ty zaczęłaś zbierać się w sobie do wypowiedzenia jego imienia. Musi Ci się udać. Uwierzyłaś w to i kiedy już otworzyłaś usta on sadystycznie poszerzył swój uśmiech. 

- Poproś mnie, żebym przestał. Mam przecież wolną rękę, co do Twojego losu. - Wiedziałaś, że to racja. Może on wcale nie kłamie, tylko... Całe zdanie to za dużo. Zaczęłaś płakać intensywniej zdając sobie sprawę z przegranej pozycji. Opuściłaś głowę, a on w kilka sekund chwycił kolejną drzazgę i wbił ją w udo Twojej drugiej nogi. Zacisnęłaś pięści i wygięłaś się pod wpływem bólu.

- [Imię]... - Wyszeptał melodyjnie, pochylając się jeszcze bardziej, a tym samym pogłębiając Twoją ranę.

- Czujesz to? Wcale nie musi tak boleć... - Mówił do Ciebie jak do dziecka, co zdenerwowało Cię jeszcze bardziej. Postanowiłaś spróbować, bo nie masz innego wyjścia. Chciałaś, żeby przynajmniej zabił Cię od razu, a nie potęgował Twoje cierpienie. Wzięłaś głęboki oddech i jeszcze bardziej opuszczając głowę, zaczęłaś walkę z samą sobą.

- Pr-pro-prosz-proszę... - Wypowiedzenia tak krótkiego słowa niesamowicie Cię zmęczyło, więc po skończeniu od razu zaczęłaś nabierać ogromne dawki powietrza i z lekkim, niezauważalnym zadowoleniem rozluźniłaś swoje ciało.

- Czyli jednak potrafisz jak bardzo chcesz... - Wypowiedział z satysfakcją, wyjmując kawałek drewna z Twojego uda. Drżącymi dłońmi próbowałaś zatamować intensywnie płynącą krew.

- Zostało Ci tylko jeszcze jedno... - Myślałaś, że zapomniał. Jak bardzo głupie to było? 

- C-Cl-Cl-Clau-Claude. - Wypowiedziałaś już trochę płynniej, a on z poważną miną wstał i spojrzał na Ciebie z góry wypranym z emocji wzrokiem.

- Powiesz całe zdanie i ani razu się nie zająkniesz. Od tego zależy Twoje życie, pamiętaj. - Zażądał wyrachowanym tonem głosu, a Ty zadrżałaś. Przeszłaś już tyle, że dasz radę. Robiło Ci się coraz bardziej słabo, ale opanowałaś bicie swojego serca i wzięłaś głęboki wdech. Masz tylko jedną szansę...

- Proszę, wypuść mnie Claude. - Wypowiedziałaś, a następnie spojrzałaś na niego wyczekująco. Co teraz zrobi? Z nadzieją obserwowałaś jak wyjmuje zza marynarki okulary i powolnie zakłada je na nos.

- Widzisz jak pięknie? Masz bardzo przyjemny głos jak na śmiertelniczkę... - Uśmiechnął się wrednie, stając swoim pantoflem na kawałku drewna wciąż wbitym w Twoją łydkę. Wydałaś z siebie cichy pisk, wyginając się.

- Tylko ja od samego początku nie zamierzałem Cię oszczędzić... - Wyszeptał złowrogo, a następnie zabrał nogę i odwrócił się do Ciebie plecami.

-  Z drugiej strony Demony nigdy nie kłamią, a więc pożegnamy się teraz. Jeśli przeżyjesz, to przeżyjesz. Jeśli umrzesz, to umrzesz. To bardzo proste. - Powiedział już znacznie głośniej bez żadnych emocji, a następnie ruszył w kierunku wyjścia.

- Może się jeszcze spotkamy, [Imię i Nazwisko]...

Tego dnia przeżyłaś. Resztką sił wczołgałaś się po schodach na korytarz, gdzie znalazła Cię baraszkująca w pustych pomieszczeniach parka. Czy wiedział, że dasz radę? To jest dopiero pytanie... Zabił wszystkich z Twojej rodziny oprócz Ciebie, a Tobie zadał bardzo duży ból. Dostarczył wiele cierpienia, ale... Po tej sytuacji zaczęłaś coraz częściej, a w dodatku biegle mówić. Wyleczył Cię w ten chory sposób, a dzisiejszego dnia... Rok po tym dragicznym wydarzeniu... Osobiście pojedziesz mu za to podziękować....

<*****>

Dopowiedzenie: Końcówkę można zinterpretować wrogo, ale również pozytywnie. Zależy to tylko od tego czy się lubi Kloda. Jeszcze wpadły mi podczas pisania dziwne myśli do głowy, na przykład: Klodo to jednak umie zwalić dziewczynę z nóg... Klodo wie jak to zrobić, żeby dziewczyna po spotkaniu z nim nie mogła chodzić ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro