"Sen wieczny"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ship: Duncney (Duncan x Courtney)

Osoba, która zamawiała: Kij_Spearsa

To już dzisiaj, pomyślał chłopak z zielonym irokezem. Łzy mu napływały do oczu, gdy pomyślał o tym co stanie się tego dnia. Szedł prosto szpitalnym korytarzem, który był opustoszały. Ręce miał schowane w kieszeni, wzrok skierowany w dół. Sprawdza godzinę na zegarku. Szósta rano. Iść wolniej czy szybciej, myślał. Lepiej, by jak najprędzej mieć to już za sobą czy wręcz odwrotnie? Ona mogła się jeszcze wybudzić, może jest jeszcze szansa! Kogo chcesz oszukać, mówił mu cichy głos w głowie. Nic nie pamiętasz?

- Pana dziewczyna już się nie obudzi. Przykro mi. - oznajmił lekarz. Choć z jego wyrazu twarzy wynikało, że wcale nie jest mu przykro.

- Ale...Musi być jeszcze jakaś nadzieja! Coś na pewno możecie zrobić! Proszę...Dam wszystkie pieniądze, byście mogli ją uratować. - mówił ze złością? Smutkiem? Rezygnacją? Wszystkie te emocje idealnie pasowały do tonu głosu chłopaka.

Doktor spojrzał na młodzieńca. Tym razem można było dojrzeć w oczach mężczyzny żal. Czyli jednak ma on uczucia.

- Proszę, niech mnie pan posłucha. - zamilkł, przez dłuższą chwilę nic nie mówiąc. Duncan z niecierpliwością czekał na dalsze słowa lekarza. - Uraz głowy jest zbyt poważny, by dziewczyna mogła normalnie funkcjonować...Jeśli by się obudziła, a tak się nie stanie, nie przeżyłaby tygodnia. Dlatego musi Pan podjąć bardzo ważną decyzję.

- Ja chciałbym to zrobić. - powiedział chłopak. Bardzo szybko. Nie dopuszczał do siebie myśli, że będzie to konieczne. Ale nie ma wyboru. - Chciałbym być przy niej, w ostatnich chwilach jej życia.

Lekarz pokiwał głową na znak zgody.

- Proszę przyjść jutro. Czy dzisiejszej nocy będzie Pan przy niej czuwać?

- Nie. Przyjdzie koleżanka. Do widzenia.

Wyszedł z gabinetu trzaskając drzwiami. Wracał do domu autobusem. Tylko, że...to nie był jego dom. Zapukał do drzwi. Po chwili, otworzyły się z łoskotem. W wejściu stanęła blondynka. Było bardzo późno. Dziewczyna musiała już spać. Włosy były w nieładzie. Na sobie miała tylko niebieską piżamę. Głośno ziewnęła.

- Cześć Bridg. Mógłbym u ciebie nocować? Nie mam ochoty dzisiaj wracać do domu. Myślałem, że będziesz zaraz wychodzić. - chłopak uniósł brew.

Bridgette patrzyła na niego jak wryta, a potem głośno wrzasnęła.

- O rany! To już?! Ja...Przepraszam! Powinnam wcześniej wstać. Zupełnie zapomniałam! Przepraszam.

Duncan uspokajająco położył dłoń na jej ramieniu.

- Spokojnie. Nic się nie stało. Jest jeszcze dużo czasu. - Właśnie sobie uświadomił, że wcale nie jest go aż tak dużo.

- I co powiedział? Wyjdzie z tego?

Zrobił posępną minę.

- Lepiej będzie gdy porozmawiamy w środku. - Kątem oka spojrzał na dwójkę starszych ludzi, którzy się na nich patrzyli. Z pewnością przez wrzaski Bridgette.

- Och, jasne. Wejdź.

Blondynka wpuściła chłopaka, zamykając za nim drzwi. Usiedli w salonie na kanapie.

- Chciałbyś czegoś się napić? Kawy? Herbaty? - proponowała dziewczyna.

- Nie, dziękuję. - Odpowiedział bez chwili wahania.

Siedzieli w całkowitej ciszy. Najwyraźniej Duncan próbował zebrać myśli. Bridgette czekała aż chłopak coś powie. Nie chciała go popędzać. Wiedziała, że punk znajdował się w bardzo trudnej sytuacji. Zresztą ona też. Bardzo martwiła się o Courtney. Jeśli dla niej było to ciężkie, to co miał powiedzieć Duncan? Po kilku minutach chłopak wziął głęboki oddech i zaczął mówić nie spojrzawszy na blondynkę.

- Ona...Już się nie obudzi. L-lekarz powiedział...Że j-jest tylko jedno w-wyjście... - Mówił jąkając się. Płakał choć próbował to ukryć. Jednak Bridg to zauważyła. Nic nie mówiąc czekała na ciąg dalszy. Lecz on nie nastąpił. Punk nie był w stanie już nic powiedzieć. Głośno zawodził. Odwrócił głowę, by nie patrzeć na dziewczynę. Złapała go za podbródek, patrząc mu surowym wzrokiem w oczy.

- N-nic mi...Nie jest...

- Duncan! Nie musisz zgrywać twardziela. Twoja dziewczyna umiera. Przecież nikt w takiej sytuacji nie pozostanie przy zdrowych zmysłach. To naturalne, że czujesz smutek po stracie kogoś ci naprawdę bliskiego.

Chłopak otarł łzy rękawem bluzy i pokiwał głową. Blondynka wstała, a potem poszła się przebrać. Po kilku minutach była gotowa. Pożegnała się z Duncanem i wyszła z domu. Położył się na kanapie próbując zasnąć. Próbował nie myśleć o Courtney. Próbował nie myśleć o tym, że dziewczyna już jutro zapadnie w sen wieczny. Niczym Śpiąca Królewna. Lecz ta historia nie będzie miała szczęśliwego zakończenia. Nie będzie księcia, który pocałunkiem zbudzi księżniczkę. JEGO księżniczkę. Ta myśl go dobijała.

Przez całą noc nie mógł zasnąć. Gdy już zbliżała się godzina piąta, wstał i szybko poszedł na autobus.

Stanął przed salą, w której znajdowała się Courtney. Wziął głęboki oddech i wszedł do środka. Przy dziewczynie siedziała Bridgette. Podniosła na niego wzrok i próbowała się uśmiechnąć. Niestety na próżno. Podeszła do chłopaka.

- Chcesz z nią zostać sam?

- Tak. Chciałbym...Te ostatnie chwile spędzić tylko z nią. - Skierował wzrok w stronę łóżka, na którym spała szatynka.

Bridgette pokiwała głową ze zrozumieniem i wyszła zamykając drzwi.

Chłopak podszedł do dziewczyny i usiadł obok niej.

- Witaj księżniczko. - Złapał ją delikatnie za rękę.

- Jesteś najcudowniejszą osobą jaką spotkałem. Jestem szczęściarzem, że cię mam. Albo raczej, miałem. - Pogładził ją po policzku.

- To...to przez tego psychopatę! - krzyknął zalewając się łzami.

Mianowicie, mówił on o prowadzącym reality show, które się zwie: Totalna Porażka. Podczas eliminacji Courtney w trzecim sezonie, gdy wyskoczyła z samolotu, plecak ze spadochronem był zepsuty. Całe szczęście po upadku dziewczynę odratowano. Po części, ponieważ zapadła w śpiączkę. Jest w takim stanie już od roku. Program zdjęto z anteny, a Chris McLean trafił do więzienia. Na jak długo, to nie wiadomo. Duncan nienawidził tego gościa jeszcze bardziej niż wcześniej. O ile jest t w ogóle możliwe. Przysięgał, że go zabije jeśli go spotka. Chłopak zerwał z Gwen - inną uczestniczką Totalnej Porażki, by móc być z Courtney. Kilka odcinków później właśnie zdarzył się ten niefortunny wypadek. Duncan zrezygnował z uczestnictwa w programie, gdy dziewczynę zabrano do szpitala. Punk codziennie ją odwiedzał z nadzieją w sercu, że pewnego dnia się obudzi i rzuci mu się na szyję. Niestety ten moment był tylko prawdziwy w jego snach. Trzeba pogodzić się z szarą rzeczywistością. Lecz nie jest pewny czy da radę.

- K-kocham cię Courtney! Tak bardzo cię kocham. - Mówi z niewidzącym wzrokiem.

Jego ręka trzęsie się, gdyż właśnie próbuje odłączyć ją od respiratora. Udało się. Jej serce przestało bić. To koniec.

- Żegnaj księżniczko. Kiedyś...Może się zobaczymy...

Pocałował ją w usta i wybiegł z pomieszczenia, nie zważając na wołającą za nim Bridgette.



Jestem bardzo zadowolona z tego shota. Bardzo przyjemnie mi się go pisało. Staram się wykonywać zamówienia po kolei, choć nie zawsze mi to wychodzi. Z góry przepraszam. A tak w ogóle Gwen i Courtney zamieniły się miejscami. Gwen w pierwszy sezonie była z Duncanem, a potem on zdradził ją by być z Courtney.

PS. Jestem kiepska w wymyślaniu tytułów, okej? XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro