Wizyta

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy szliśmy z Lucasem do domu, dostałem telefon od mamy, że mamy się pośpieszyć, bo będziemy mieli gościa. Zachodziliśmy przez chwilę w głowę, kto to może być, ale doszliśmy do wniosku, że sami niczego nie wymyślimy. Ja obstawiałem po prostu wujków, ale jednak wtedy nie musielibyśmy się śpieszyć. W końcu Lucas powiedział, że dowiemy się, jak będziemy na miejscu. Wzruszyłem ramionami. Może to po prostu pan z pizzą, którą obiecał tata? To bardzo możliwe. 

W końcu weszliśmy do domu. Nie mogliśmy się bardzo pośpieszyć z nogą Lucasa, ale się staraliśmy. 

- Chłopcy, idźcie się ładnie ubrać! - Usłyszeliśmy zaraz po zamknięciu drzwi. 

To chyba jakiś ważny gość. Westchnąłem i pomogłem chłopakowi na schodach. Jeszcze z nimi miał problemy. W sumie kłopot sprawiało mu wszystko oprócz wolnego chodu, ale twierdził, że jeszcze w tym miesiącu będzie mógł biegać i robić inne wyczyny. Ostatnio śmiałem się, że nawet kucanie mu nie wychodzi. Powiedział wtedy, że umiejętność gibkiego zginania kolan nie jest mu potrzebna, bo od tego będę z nas dwóch ja. Czasem mam ochotę go mocno walnąć za takie uwagi i nie wiem, dlaczego jeszcze nigdy tego nie zrobiłem.

- Pożycz mi jakąś koszule ładną - rzucił, przeglądając swoją półkę. 

Rodzice zabrali go do sklepu i kazali kupić wszystkie potrzebne mu ubrania. On jednak uparcie stwierdził, że nie chce, żeby wydawali na niego pieniądze i wziął tylko najpotrzebniejsze rzeczy. W razie czego okradał mnie. 

- Weź sobie - poprosiłem, ściągając spodnie. - Wisi w szafie na wieszaku - dodałem, samemu otwierając wspomniany przedmiot i z górnej półki zabrałem dla siebie spodnie. 

Chłopak spojrzał na to, jak muszę stawać na palcach i zaśmiał się cicho. Spojrzałem na niego spod grzywki, zaraz ją poprawiając, żeby wróciła mi widoczność. Prychnąłem cicho, kiedy poczułem jego rękę na swoim pośladku, kiedy perfidnie mnie w niego klepnął. 

- Masz zaskakująco kościste pośladki - skomentował, szczerząc się do mnie. 

- Czy ktoś ci pozwolił na dotykanie moich kościstych pośladków? - prychnąłem, próbując ubrać czarne spodnie. 

- Ja - rzucił. 

Wywróciłem oczyma, kiedy powtórzył wcześniejszy czyn. Potem zdjął bluzę i koszulkę, ukazując swój tors. Cieszyłem się,  że nie miał tam żadnych siniaków. Na plecach wciąż widniały brzydkie blizny, ale z tym mało co  mogłem zrobić. W prawdzie istniały te wszystkie kremy czy olejki, ale one nie za dużo dawały. Chciałem sobie kiedyś nimi usnąć ślad po ugryzieniu. Zmarnowałem pieniądze i kilka miesięcy swojego życia. 

- Na za dużo sobie pozwalasz - stwierdziłem, mierząc go wzrokiem 

 - Ty jeszcze nie wiesz, co to znaczy za dużo - odparł, zarzucając koszulę i nieporadnie zapinając jej guziki.

- Doskonale wiem, co znaczy za dużo.

Podszedłem do niego i z delikatnym uśmiechem odsunąłem jego dłonie, żeby mu pomóc. Wcale nie przeszkadzało mi to, że musiałem go nieraz wyręczać lub pilnować. To udowadniało mi tylko, że ma swoją delikatną oraz uroczą stronę. W szkole dla innych najczęściej wciąż był wredny i chamski. 

- Może wieczorem przekonamy się, co to znaczy za dużo? - rzucił, unosząc jedną brew. 

Zastanowiłem się chwilę, aż w końcu ciekawość tego, co to mogło znaczyć, wygrała. 

- Bardzo chętnie zobaczę twoje wytłumaczenie tego słowa. 

Przysunąłem się do niego i cmoknąłem kącik jego ust. 

- Chłopcy! Chodźcie na dół, gość przyjechał! - zawołała mama, psując chwilę. 

Poprawiłem jeszcze raz włosy, a potem zszedłem z Lucasem do salonu. Po chwili pojawiła się tam kobieta, która mogła być w wieku mojej mamy. Absolutnie jej nie kojarzyłem. Nic w jej blond włosach za brodę ani brązowych oczach nie wydawało mi się znajome. Jednak Lucas musiał ją chyba poznać, bo najpierw otworzył szeroko oczy, a potem zrobił minę, którą widywałem zawsze, kiedy chłopak był naprawdę zdenerwowany. 

- Co ta szmata tutaj robi?! - krzyknął, wstając nieco za szybko, bo skrzywił się z bólu. Wyprostował się jednak, starając się przybrać chyba dumną pozę. A przynajmniej to wywnioskowałem z jego zawziętej miny. 

- Tak to się odzywa do matki, gówniarzu? - pryknęła ta obca kobieta.

Co? To była mama Lucasa? Jeśli mam być szczery, to nie chłopak nie przypominał żadnego z rodziców. Nawet kolor oczu się nie zgadzał. 

- Wyjdź stąd, bo czekamy na kogoś ważnego. Psujesz wygląd pomieszczenia swoją aurą zdziry  - syknął chłopak, spinając się, jakby pokazywał, że w każdej chwili może się na nią rzucić. 

- Lucas, spokojnie. Ja ją zaprosiłam - powiedziała moja mama, podchodząc do chłopaka i położyła mu rękę na ramieniu. 

- Naprawdę, mamo? A dlaczego to zrobiłaś? - spytał, przyjmując łagodniejszą pozę. 

Jakby chciał pokazać, że jest nieprzyjaźnie nastawiony do tamtej kobiety. Prawdą jest, że Lucas był wrogi do wielu osób, ale tutaj jego niemiły charakter ukazywał się w pełnej krasie. Nie wiedziałem, co ta pani musiała mu zrobić, że zachowywał się aż tak wrednie. Zwykle w towarzystwie mojej mamy się hamuje. 

No i właśnie. Sądziłem, że jego mama nie żyje i dlatego mieszka z tatą.

- Lucas? Czy mógłbyś mi to wytłumaczyć? - spytałem niepewnie, bo nie wiedziałem, czy nagle to mnie nie obierze sobie na cel. 

- To przez te prostytutkę zostałem sam z ojcem! Gdybym miał normalną matkę, to pewnie byłoby okey, ale nie! Ona musiała się dawać przelatywać każdemu, aż w końcu zażądała rozwodu, bo jakiś sponsor lepiej ją utrzymywał! Oczywiście wyparła się praw rodzicielskich, bo dzieci to tylko problem, co nie? Jak to powiedziałaś? Że będziemy cię ograniczać? Wiedziałaś, jaki jest ojciec! A on kiedyś starał się zmienić dla ciebie! Nienawidzę cię, suko. Jesteś tylko...

- Lucas, proszę, spokojnie - rzuciła znowu moja mama. - Nie wiedziałam, że taki jest powód, dla którego wasi rodzice się rozstali. Mogłam cię uprzedzić, żebyś ochłonął z tą wiedzą, ale chciałam ci zrobić niespodziankę... 

- Nie winie za to pani - stwierdził spokojnie, zaraz znów się unosząc. - Ale nie mogę siedzieć w jednym pomieszczeniu z tą kobietą! Jeszcze jakiś HIV na mnie przejdzie! Brzydzę się tobą! I dobrze, że  nas nie wzięłaś! Pewnie byłoby to samo w dzień, a w nocy musiałbym słuchać dalej twoich obrzydliwych jęków! I wiesz co?! Jestem gejem! 

Nie wiem, skąd wzięło się to ostatnie, ale zaraz poczułem jego dłoń na swojej koszulce, a on sam przyciągnął mnie do siebie. Połączył nasze usta i wykorzystując chwilę mojego rozproszenia, wsadził mi język do ust. Przez kilka sekund czułem jego ciało, które było naprawdę spięte. Chciałem wziąć go do pokoju i przytulić, żeby się uspokoił, ale jednak lepiej będzie, jeśli się wykrzyczy. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ja poczułem, jak unosi kąciki swoich ust w uśmiechu. 

- Och - rzuciłem mądrze, kiedy wreszcie się ode mnie odsunął. 

- Pamiętasz, jak zawsze mówiłaś, że nienawidzisz odmieńców? Widzisz? Jestem zgięty. Możesz stąd wyjść, bo się zarazisz i następnym razem twój chory język będzie lizał kobietę! 

- Zachowujesz się tak samo niedojrzale, jak kilka lat temu. A do tego niepotrzebnie trzymasz urazę. 

Tym razem ja go złapałem, kiedy próbował rzucić się na tamtą kobietę. 

- Lucas, nie warto - powiedziałem mu cicho, żeby tylko on mnie słyszał. 

- Jesteś niewdzięcznym bachorem. Człowiek chce dobrze, chce cię wziąć do domu. Ciebie i tę drugą. A ty tak się zachowujesz? Jak się zachowuje grzeczny chłopczyk? 

- Nawet gdybym musiał zamieszkać pod mostem, to wolałbym to sto raz bardziej niż ciebie! To przez ciebie ojciec nazywa biedną Janet suką! To przez ciebie piję dzień w dzień! Nienawidzę cię! Nienawidzę! 

Wyglądał teraz, jakby krzyczał po to, żeby się nie rozpłakać. Najgorsze w tej sytuacji było to, że kobieta wciąż wyglądała na niewzruszoną i nawet uśmiechała się rozbawiona. 

- Stałeś się wkurzającym krzykaczem - skomentowała tylko. 

Lucas zamknął na moment oczy i spojrzał na moją mamę. 

- Czy mógłbym pójść do pokoju,  proszę? - spytał. 

Brał głębsze wdechy, a także zginął i prostował palce. To oznaczało, że próbuje się uspokoić. 

- Um... Może spróbujesz się tam uspokoić, a potem wrócisz i jakoś dokończymy rozmowę? - zaproponowała ona, wyglądając na zmieszaną. 

Pewnie chciała dobrze, ale nie miała niestety mocy przewidywania przyszłości. Nie mogła się domyśleć, że to tak się skończy. 

- Podziękuję - rzucił Lucas i odwrócił się. 

Wyszedł z pokoju, a ja musiałem powstrzymywać pierwszy odruch, którym była chęć pójścia razem z nim. Postanowiłem, że najpierw dowiem się czegoś. 

Teraz kobieta wydawała mi się niezwykle obrzydliwa. Ktoś, kto sprawił, że Lucas przeżył tyle złego, od razu trafił na moją czarną listę. 

 - Czego pani chce od niego? - spytałem, starając się brzmieć jednocześnie spokojnie oraz stanowczo. 

- Ja? W sumie niczego. To Zoe zadzwoniła do mnie i przedstawiła sytuację. Stwierdziłam, że czemu nie? Lucas jest na tyle duży, że mógłby zająć się wszystkimi obowiązkami domowymi...

Przerwała, patrząc na korytarz. Drzwi wejściowe się otworzyły, w przedpokoju słychać było przez chwilę jakieś szmery, a potem do salonu wszedł tata. Spojrzał na kobietę, przywitał się, podając jej rękę i przedstawiając się. Spytał potem cicho mamy, co ona tutaj robi. 

- Ta pani akurat wychodzi. Nie wierzę, że może pani tak traktować syna, który tyle przeszedł. Na początku myślałam, że może to wszystko z winy ojca, ale jednak ty nie jesteś ani trochę lepsza. Pozwolisz, że zaprowadzę cię do drzwi - powiedziała moja mama, prostując się. 

Tata wyglądał na skołowanego. Widziałem to po jego uśmiechu, który pokazywał się zwykle, kiedy nie wiedział, jak powinien się zachować. 

- Och, kochanie. Usiądź sobie. Ja odprowadzę tę przemiłą panią do drzwi - rzucił w końcu i uśmiechnął się teraz nieco inaczej. 

- Jeśli chcesz, skarbie. 

Gdybym ich nie znał, to bym się zaniepokoił. Teraz jednak mogłem tylko współczuć. 

Tata wyszedł z kobietą z domu, a ja w sumie byłem dość zadowolony z obrotu spraw. Mam nadzieję, że tata tak jej nagada, że przemyśli swoje zachowanie. Ale to raczej wątpliwe. Przecież własny syn wykrzyczał jej to, co o niej myśli. Wątpię, żeby słowa obcego człowieka mogły ją bardziej poruszyć. 

Mama westchnęła i usiadła na kanapę, przecierając zaraz twarz dłońmi. 

- Nie chciałam źle. Pomyślałam, że może on ją jakoś zastraszał. Że nie odeszła bez powodu. Ale jednak Lucas ma rację. Wydaję mi się, że jest jednak zimną suką. 

To stwierdzenie wstrząsnęło mną bardziej niż cokolwiek inne dzisiaj. Mama nie przeklinała. Nawet, kiedy była naprawdę mocno wzburzona, to hamowała swoje słownictwo. Zawsze pouczała mnie i tatę, że nie powinniśmy tego robić. 

Usiadłem obok niej i przytuliłem ją delikatnie, posyłając pokrzepiający uśmiech. 

- Nie martw się. To nie twoja wina. Faktycznie nie mogłaś wiedzieć, że robisz coś złego. A Lucas na pewno nie gniewa się na ciebie. Jeśli powie coś złego, to pewnie wciąż w złości do tamtej - mówiłem, żeby jakąś ja pocieszyć. - Nie masz czym się martwić. 

Wiedziałem, że w tej sytuacji rodzice muszą mieć trochę stresu. Może na początku nie do końca pomyśleli o tym, że może czekać ich aż tyle problemów z tą sprawą. Bałem się tego, co może być w sądzie. Przez większość czasu każdy był czymś zajęty, ale kiedy miało się chwilę i zaczynało się o tym myśleć, to to wszystko nie wyglądało najlepiej. Może i mieliśmy dobre argumenty, ale jego ojciec zawsze może mówić o porwaniu jego dziecka. Chociaż ciekawe, czy w ogóle przyjdzie trzeźwy na salę. 

- Wiem, wiem. Ale jednak wciąż martwię się, co z tego wszystkiego wyniknie - stwierdziła. 

Tata wrócił do domu i cmoknął mamę w czoło. 

- Pójdę zrobić herbatę. Carl? Może pójdziesz zajrzeć do Lucasa? - zaproponował, a ja pokiwałem od razu głową. 

- Dla nas też zrób - poprosiłem i już zaraz wbiegałem do góry. 

Lucas leżał na moim łóżku z twarzą schowaną w poduszce. Dłonie miał zwinięte w pięści i chyba komuś cicho groził. Coś sądzę, że jeśli byłby to chłopak, to musiałby martwić się o swój los. Jego matka ma szczęście. 

Usiadłem na skraju łóżka i przeczesałem wolno jego włosy. Ucichł i odepchnął moją rękę. 

- Nie dotykaj mnie - wymruczał w poduszkę i ledwie go zrozumiałem. 

- No już, już. Nie gniewamy się na swojego ulubionego chłopaka - rzuciłem i wyminąłem jego dłoń, żeby znowu go pogłaskać. 

- Nie rób mi tak! - powiedział tym razem bardziej stanowczo. 

Wywróciłem oczyma i usiadłem mu na tyłku, zaraz potem się na niego kładąc i mocno przytulając. 

- Jak będziesz na mnie krzyczał, to nie będę cię pocieszać - stwierdziłem, cmokając jego kark. - A miałem w planach wypicie z tobą herbaty, potem wyciągnięcie cię do cukierni na lody, a na koniec może zrobienie za ciebie pracy domowej i przytulanie się do filmu. Do jakiegoś normalnego filmu. Przypominam, że masz karę na oglądanie przy mnie filmów dla dorosłych. 

- Czemu?  - wymruczał, w końcu odwracając głowę w bok, żebym mógł go chociaż zrozumieć. 

- Bo nie chcę być znowu niemal ofiarą gwałtu. Czuję się dziwnie, kiedy jesteś taki napalony - burknąłem.

- Dobry chłopak by nie marudził, tylko by pomógł - stwierdził, wydymając wargi. 

- Nie zasłużyłeś sobie na moją pomoc. A do tego skarbie pragnę ci przypomnieć, że masz dwie zdrowe rączki! A ja jestem do kochania i przytulania, a nie do twoich sennych fantazji. 

- Porządny chłopak jest od tego wszystkiego - zauważył zaraz.

Zamierzałem się z nim teraz tak podroczyć, żeby nie myślał o matce ani o żadnej niemiłej rzeczy. Wiedziałem, że to powoduje, że jego umysł jest zajęty wyszukaniem odpowiedzi na moje słowa. 

- No to... Może jak najpierw mi obciągniesz, to będę mógł się zastanowić - rzuciłem z przebiegłym uśmiechem. 

On prychnął w odpowiedzi. 

- Masz strasznie duże wymagania! - skomentował, udając wstrząśniętego moją wypowiedzią. - Lepiej zajmij się teraz przytulaniem i innymi rzeczami, które tak uwielbiam, ale nigdy ci się nie przyznam. 

- Dla ciebie wszystko. 

Zamknąłem oczy  i przytuliłem go. Po chwili zaczął cicho narzekać na swoje żebra, więc zamieniliśmy się miejscami. 

- Jeśli mam być szczery, to nieco mnie to obrzydza. Nie chcę być taki jak matka - wyszeptał, wdmuchując ciepłe powietrze wprost do mojego ucha. 

- Nigdy nie będziesz równie obrzydliwy. Jak dla mnie nie jesteś Lucasem Kenil. Jestem Lucasem Opert. 

- Co ty nie powiesz Richardzie Opert? Już jesteśmy po ślubie? - zaśmiał się cicho. 

- Jeszcze nie. Nie dałeś mi pierścionka, biedaku! 

- Pewnie! Ja tu flaki wypruwam, żeby naszą rodzinę wykarmić, a ty pierścionki masz tylko w głowię! 

- Jak ja kocham nagle wchodzić do waszego pokoju. To zawsze takie ciekawe przeżycie - stwierdził tata, kładąc kubki na stolik. 

Nie chcę wiedzieć, jak długo tam stał. 

~~~ 

Hej, Hej! Powinnam robić projekt skalniaka, ale mi się nie chcę ;-; Brak motywacji tak bardzo, leń tak bardzo... No ale przynajmniej rozdział napisałam z tego nie chcenia niczego XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro